rozwińzwiń

Instadzieci

Okładka książki Instadzieci Delphine de Vigan
Okładka książki Instadzieci
Delphine de Vigan Wydawnictwo: Sonia Draga literatura piękna
368 str. 6 godz. 8 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Sonia Draga
Data wydania:
2022-04-13
Data 1. wyd. pol.:
2022-04-13
Data 1. wydania:
2021-03-04
Liczba stron:
368
Czas czytania
6 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366661738
Tłumacz:
Marta Turnau
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
29 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
368
43

Na półkach: ,

Bardzo ciekawa książka. Moim zdaniem powinni ją przeczytać wszyscy, którzy na co dzień rozpowszechniają wizerunek własnych dzieci.

Bardzo ciekawa książka. Moim zdaniem powinni ją przeczytać wszyscy, którzy na co dzień rozpowszechniają wizerunek własnych dzieci.

Pokaż mimo to

avatar
677
343

Na półkach:

Żyjemy w epoce cyfrowej. Rozwój technologii przyspieszył dzięki (czy przez) pandemię koronawirusa. Ludzie byli zmuszani do zostawania w domach, przenoszenia swojego życia zawodowego, towarzyskiego, prywatnego do sieci. Część z nich już tam została, mimo zniesienia stanu epidemii. Dorośli próbują nadążać za szybki zmianami technologicznymi, a nastolatkowie i dzieci są pierwszym pokoleniem, które urodziło się i dorasta w wirtualnym świecie. Wielu z nich ogląda YouTube'a, korzysta z Instagrama aby śledzić swoich idoli, blogerów lifestylowych. Młodzi marzą, żeby być tacy, jak osoby, które obserwują w Internecie, chcą dostawać darmowe produkty, testować je, być sławnym/sławną. Jaka jednak wiążę się z tym cena? Z pewnością bardzo wysoka.

Wszystkie nowinki techniczne niosą za sobą szanse, ale także liczne zagrożenia. Internet można wykorzystywać w słusznych celach - do nauki, dzielenia się własnymi pasjami, znajdowania nowych znajomych i przyjaciół. Gdyby nie rozwój technologii, nie byłoby miejsc, z których my, książkoholicy, korzystamy praktycznie codziennie, a więc Bookstagrama, BookTube'a czy chociażby tego portalu książkowego. Cel i zamiary jednak zależne są od człowieka, jego zdrowego rozsądku. Analogicznie do istnienia ciekawych miejsc promujących czytelnictwo i szeroko pojętą kulturę istnieją również inne, mniej przyjemne, w których publikowane są treści niezwykle prywatne, ale też nielegalne - transmitowane życie codzienne, patostreamerzy i ich live'y oglądane ze szczególnym zainteresowaniem przez dzieci, darkweb i czarny rynek. Żyjemy w epoce, gdzie normalne staje się transmitowanie porodów (serio, był taki live na YT, wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarkę).

Delphine de Vigan zarysowuje niejako historię tych zjawisk. Według niej to wszystko zaczęło się od Big Brothera. Potem pojawiły się randki w ciemno i inne reality show, które przyciągały przed ekrany telewizorów setki, tysiące, miliony widzów, generując przy tym niebagatelne zyski dla producentów. Stworzono nową elitę; popularni stali się ludzie, którzy po prostu zaczęli pokazywać swoje życie, rezygnując z jakiejkolwiek prywatności. Pojęcie to stało się w zasadzie płynne, z roku na rok jego zakres malał. Zniknęło poczucie intymności, zatarły się twarde dotąd granice.

"Wierzyli, że Big Brother wcieli się w jakąś zewnętrzną totalitarną i autorytarną siłę, przeciwko której trzeba będzie powstać. Big Brother nie musiał się jednak narzucać. Przyjęto go z otwartymi ramionami i sercami wygłodniałych lajków, a człowiek zgodził się zostać własnym katem".

Autorka porusza w "Instadzieciach" tematy, które powinny być na czasie, a z jakiegoś powodu nie są. To znaczy ten powód jest wszem i wobec znany. To pieniądze, po prostu. W książce mowa jest o dramacie z jednej strony dzieci, które wykorzystywane są przez matkę do produkowania filmów i zarabiania na całą rodzinę. Z drugiej strony cierpi też sama prowodyrka, czyli matka, ale jest to z jej strony nieuświadomione. Obok dochodzi też kwestia milionów odbiorców treści rodziny, czyli w przeważającej części dzieci, które oglądając swoich rówieśników żyjących bardzo bogato, same marzą o takim samym losie. W ich głowach już od dzieciństwa powstają fałszywe ideały i złudne porównania, budzi się chorobliwa zazdrość. Programowani są na bezmyślnych konsumentów będących częścią toksycznego kapitalizmu i rozbuchanego konsumpcjonizmu. Bo skoro ich idole, kilkuletnie gwiazdy, pojechali w poprzedni weekend do nowo otwartego parku rozrywki, to one też muszą zmusić do tego rodziców. Zmusić, zaszantażować, zagrać na emocjach - cokolwiek, byleby chociaż na chwilę zakosztować życia dzieci-gwiazd.

"Punktem centralnym wszystkich scenariuszy jest konsumpcja. Kupowanie, rozpakowywanie, jedzenie - to główne zajęcia dzieci".

Matki wrzucające do Internetu relację fotograficzną z każdego dnia, tygodnia, miesiąca życia dziecka nie zdają sobie tak naprawdę sprawy z tego, że zabierają swoim pociechom poczucie godności, okradają z prawa do prywatności. W sieci ślady takich zachowań pozostaną na zawsze. Pedofilia to przecież jakieś odległe zjawisko, prawda? Otóż niekoniecznie. Wykorzystane może zostać każde zdjęcie, na którym niepełnoletni jest bieliźnie, pieluszce czy stroju kąpielowym. Poza tym to niemoralne wrzucać takie treści, bo dziecko może nie życzyć sobie pokazywać własnego ciała obcym ludziom w Internecie. A to wszystko w imię czego? Fałszywej troski i pokazania, jaką ktoś nie jest supermatką. Pięciolatek jest przecież nieświadomy. Wzbudzenie tej świadomości powinno być głównym celem rodziców.

"Wystarczyło spojrzeć na platformy umożliwiające dzielenie się materiałami, żeby stwierdzić, iż pojęcie intymności, ogólnie rzecz biorąc, głęboko ewoluowało. Granice między tym, co wewnątrz, i tym, co zewnątrz, zniknęły już dawno temu (...). W Anglii rodzice podzielili się z fanami relacją zmarłego kilka dni wcześniej syna".

Co warto zaznaczyć, lifestylowy content nie musi być zły. Oczywiście, że można prowadzić profil z głową. Trzeba tylko krytycznie myśleć, czy to, co się pokazuje, nie wpłynie negatywnie na odbiorcę, nie będzie propagowało złych wzorców, nie zagrozi naszemu bezpieczeństwu. Trzeba pamiętać, że nie wolno wrzucać na media informacji, gdzie się jest w danej chwili. Może to trafić do szerokiego grona. Jesteś w galerii sztuki i chcesz się tym podzielić? To świetnie, napisz o tym, kiedy wrócisz do domu. Ot, proste jak drut...

Z tworzeniem takich treści mogą się jednak wiązać liczne zagrożenia. Kolejnym z nich jest propagowanie stereotypów. Matka Sammy'ego i Kimmy nie pytała dzieci, czy podoba im się ich wizerunek, który zresztą sama wykreowała. Melanie bowiem wypierała z głowy myśl, że chłopcu może nie podobać się kolor niebieski, a dziewczynce różowy. Wolała siłą wkładać na Kimmy sukienki, których ta nie cierpiała, a Sammy'ego zmuszać do nagrania kolejnego unboxingu paczki wysłanej przez firmę partnerską. Sama Melanie też promowała swoją kreacją wizerunek matki-kury domowej, matki troskliwej i opiekuńczej. Nosiła różowe ubrania, jedwabie, nie pokazywała się bez makijażu. To wszystko sprawia, że odbiorcy kreowali wewnątrz siebie złudne wizje świata, który tak naprawdę nie istnieje, podtrzymywali toksyczne stereotypy.

Ludzie zwyczajnie nie potrafią poruszać się w Internecie, nie znają podstawowych zasad, a wizja zdobycia sławy skutecznie skłania do wyrzeczeń i kłamstw. Technologia rozwija się za szybko, co rusz pojawiają się nowe aplikacje, platformy, strony, fora. System edukacji, szkoła, a przede wszystkim dorośli, zarówno rodzice jak i nauczyciele, nie nadążają za kolejnymi ewolucyjnymi odkryciami i nowinkami. Nie ma kto uczyć o bezpiecznym korzystaniu z rzeczy, które powstały miesiąc czy nawet rok temu. Sam system edukacyjny to przykry relikt przeszłości oparty na dawno przestarzałym systemie pruskim, mającym "wyprodukować" ludzi gotowych do pracy w fabrykach. On zwyczajnie szkodzi, bo nie rozwija umiejętności samodzielnego, krytycznego myślenia. W szkole uczy się o historii, a nie teraźniejszości, na którą składa się już np. technologia VR czy sztuczna inteligencja.

Podobnie jest z prawem. Mimo że pojawiają się nowe zjawiska, ledwo co zinterpretowano pojęcie cyberprzemocy, które dla mnie, młodej osoby, brzmi, jakby nazwę wymyślił boomer kompletnie nieznający się na współczesnych realiach. Reguluje się kwestie dzieci pracujących jako piosenkarze, modele itd., ale w zerowy sposób uregulowana jest sytuacja nastoletnich YouTuberów, którzy pracują na całą rodzinę, a dochód w całości idzie na konto rodziców. Często okazuje się, że działa to analogicznie do pieniędzy z komunii. Matka pozwala potrzymać, ale po chwili zabiera. Istnieje ogromna luka prawna w tym zakresie. YouTuber, influenser to przecież nie zawód, prawda? A to przecież dzieci, nie ich rodzice, będą być może odczuwać skutki psychiczne tego, że byli eksploatowani w dzieciństwie przez opiekunów. Ale w ostatecznym rozrachunku co znaczą te wszystkie tysiące czy miliony w obliczu utraconej młodości?

"Zasady są ustalone w przypadku nieletnich modeli, aktorów, piosenkarzy, ponieważ ich działalność traktowana jest jak praca (...). W przypadku młody youtuberów nie ma żadnych ustaleń (...). Na chwilę obecną ich działalność jest traktowana jak prywatna rozrywka i nie podlega żadnym regulacjom".

Co chyba najbardziej oddziałuje na czytelnika, to że matka nie zdawała sobie sprawy z tego, jak ogromną krzywdę robiła Sammy'emu i Kimmi. Do ostatnich stron wierzyła, że postąpiła dobrze, że była troskliwa i opiekuńcza. Nie docierała do niej myśl, że wychowała dzieci do życia w świecie wirtualnym, a zupełnie nie przygotowała do zderzenia z zimnym, rzeczywistym światem. Wrzucała na swoje profile informacje, gdzie znajdowała się w danej chwili, udostępniała adres zamieszkania i jednocześnie smiała nazywać się nadopiekuńczą matką. To jej zachowanie jednak trochę blednie w obliczu tego, że sama została pochłonięta przez wirtualny świat do reszty. Wyłączyła trzeźwe myślenie, uzależniła samopoczucie od pozytywnych komentarzy. Z jednej strony czytelnik wie, że Melanie jest złą matką, ale z drugiej w jakiś dziwny sposób jej współczuje, bo jest w końcu ofiarą. Ofiarą samej siebie.

"Dzięki temu pomysłowi abonenci mogli spędzać całe dnie ze swoimi ulubionymi celebrytami. W tym obiecującym sektorze Melanie odnosi ogrmny sukces. Trzeba przyznać, że daje z siebie wszystko. Zabiera fanów ze sobą wszędzie i obiecuje niczego przed nimi nie ukrywać: spotkania u lekarza, wizyty u fryzjera, lunchu z koleżanką vlogerką albo influencerką, wszystko jest d z i e l o n e. Bardziej niż kiedykolwiek d z i e l e n i e stanowi sens jej życia".

Książka de Vigan jest niejako wizjonerska, bo opowiada o przyszłości. Żyjemy w świecie, w którym da się jeszcze nadrobić walkę z zagrożeniami związanymi z korzystaniem z Internetu. Jest on jeszcze, co by nie mówić, raczkujący. W "Instadzieciach" pojawia się część, której akcja dzieje się w 2031 roku. Bardzo dobrze obrazuje konsekwencje zachowań bohaterów, które także my, współcześni ludzi, propagujemy. Pod względem psychicznym bohaterowie, teraz już dorośli, są w rozsypce. Wydaje im się, że ktoś ich obserwuje, łatwo wpadają w paranoidalne myślenie. Przeczytanie tej książki daje naprawdę wiele do myślenia i skłania do refleksji. Czy na pewno chcemy dotrzeć do etapu, przed którym Vigan przestrzega?

"Gwiżdże na pieniądze. Ma ich już wystarczająco dużo. Chce, żeby uznano jej krzywdę. Skradzione dzieciństwo".

W książce opisywany jest syndrom, który na razie dotyczy małej ilości osób, ale w przyszłości może zastąpić swoją powszechnością nawet choroby cywilizacyjne. Mowa mianowicie o syndromie Truman Show. Polega on na tym, że dotkniętemu nim człowiekowi wydaje się, że ktoś go obserwuje, filmuje i transmituje jego życie do Internetu. Prowadzi to do paranoidalnych zachowań, izolacji, wyłączenia z życia publicznego.

Zakończyć chciałbym nietypowo jak na mnie, bo cytatem z książki "Dziewczyna, kobieta, inna" Bernardine Evaristo:
"w dzisiejszych czasach ludzie muszą dzielić się ze światem wszystkim, od posiłków po wyjścia ze znajomymi i półnagim selfie w lustrze
granice między publicznym a prywatnym się zacierają
Carole uważa to za coś fascynującego i wstrętnego zarazem, ostatnio czytała, że pewnego dnia wszyscy będą mieć nanoelektroniczne sieci połączeń zintegrowane ze ścieżkami neuronowymi w mózgu, wczepione na poziomie komórkowym miesiąc po poczęciu, będą się same naprawiać i rozrastać
wszyscy staniemy się cyborgami zaprogramowanymi do działania w sposób społecznie akceptowalny, koniec z animalistycznymi odruchami, których nie da się tak łatwo kontrolować".

Żyjemy w epoce cyfrowej. Rozwój technologii przyspieszył dzięki (czy przez) pandemię koronawirusa. Ludzie byli zmuszani do zostawania w domach, przenoszenia swojego życia zawodowego, towarzyskiego, prywatnego do sieci. Część z nich już tam została, mimo zniesienia stanu epidemii. Dorośli próbują nadążać za szybki zmianami technologicznymi, a nastolatkowie i dzieci są...

więcej Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
281
171

Na półkach:

Ta książka powinna być lekturą obowiązkową w dzisiejszych czasach.

Ta książka powinna być lekturą obowiązkową w dzisiejszych czasach.

Pokaż mimo to

avatar
597
468

Na półkach: , ,

Ostatnia część trochę uratowała tę książkę, ale większość strasznie się ciągnęła.

Ostatnia część trochę uratowała tę książkę, ale większość strasznie się ciągnęła.

Pokaż mimo to

avatar
291
157

Na półkach:

Czy chciałbyś być sławny? Ile byś poświęcił, aby móc zmienić swoje życie na tyle, aby już nigdy nie martwić się o własny los?.
Lata, w których żyjemy teraz odbiegają znacząco od wspomnień z życia naszych dziadków czy rodziców. Nie zliczę ile razy słyszałam "teraz to macie życie jak w Madrycie", "półki w sklepach są pełne, wszystko można kupić", "w tamtych czasach nikt nawet nie marzył, że powstanie takie urządzenie jak telefon komórkowy, o internecie nawet nie wspominając".
Fakt. W 2022 roku żyje się inaczej, ale czy na pewno lepiej?
Zawód influencera/influencerki staje się marzeniem wielu dzieci, czy nastolatków, lecz nie każdy się nadaje, żeby mieć wpływ, oddziaływać na innych.

Co się jednak stanie, gdy właśnie taka osoba, postawi sobie za "punkt honoru", aby dzielić się każdym wydarzeniem z życia, ukazując swoją rodzinę, zmuszając ją tym samym do zmiany funkcjonowania adekwatnego do wieku, w którym zabawa, poznawanie samego siebie powinna być priorytetem?.

Jak możecie się domyślić, z pewnością nic dobrego. Autorka Delphine de Vigan na przykładzie francuskiego społeczeństwa, z którego sama się wywodzi ukazuje jak daleko posunęły się potrzeby osób o niespełnionych ambicjach, u których porażka na oczach milionów widzów powinna dać do myślenia powodując zmianę "ścieżki kariery". Niestety tak się nie stało, a "apetyt na sławę wzrósł w miarę jedzenia".

Najgorsze w całej historii jest to, że kilkuletnie dzieci padają "ofiarami" powyższych ambicji: nie mają własnego życia, a początkowa rozpoznawalność, darmowe zabawki, prezenty czy ubrania, nie rekompensują normalnych relacji, czy rozwoju.
Nie wiem czy istnieje bardziej dobitny przykład na to jak bardzo trzeba uważać, aby nie wpaść w "sidła" dobrodziejstwa jakim jest internet i możliwość zarabiania ogromnych pieniędzy za "udostępnianie swojego życia" milionom obserwujących. Przecież to moglibyśmy być również my Polacy.

Książka miała swoją premierę w Polsce pod koniec kwietnia b.r. dlatego z całą pewnością można stwierdzić, iż treści w niej zawarte są jak najbardziej aktualne. Ze swojej strony polecam wszystkim, którzy interesują się podobnym tematem, ku przestrodze na przyszłość.

Czy chciałbyś być sławny? Ile byś poświęcił, aby móc zmienić swoje życie na tyle, aby już nigdy nie martwić się o własny los?.
Lata, w których żyjemy teraz odbiegają znacząco od wspomnień z życia naszych dziadków czy rodziców. Nie zliczę ile razy słyszałam "teraz to macie życie jak w Madrycie", "półki w sklepach są pełne, wszystko można kupić", "w tamtych czasach nikt nawet...

więcej Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

Po „INSTAdzieci”, najnowszą powieść francuskiej pisarki Delphine de Vigan, wydaną pięknie przez wydawnictwo Sonia Draga, sięgnęłam z wielką radością. To jedna z moich ulubionych autorek, z dużą psychologiczną intuicją i uważnym spojrzeniem przyglądająca się współczesnemu światu. Jak nikt inny potrafi nakreślić sylwetki bohaterów, najczęściej wyizolowanych, choć przecież żyjących pośród innych, podobnych sobie ludzi, oddanych pracy kosztem rodziny lub zmagających się z problemami psychicznymi, depresją, co stało się już chyba stemplem naszych czasów, specyficznie pojmujących przyjaźń, miłość i lojalność, co prowadzi do nieoczekiwanych konsekwencji.

Delphine de Vigan wplata czasami w opowiadaną przez siebie historię wątek kryminalny, który dodaje jej mocy, a przy okazji pozwala nam rozważać następstwa zachowań i podejmowanych decyzji z jeszcze innej perspektywy. Tak jest też i tym razem, gdy, nie wiadomo jak i kiedy, w trakcie zabawy w chowanego, z podwórka znika nagle 6-letnia Kimmy. Do akcji wkracza policja kryminalna i rozpoczyna poszukiwania. Kimmy jest bohaterką instagramowego bloga, który z wielkim powodzeniem prowadzi jej matka. Jest bardzo popularna, więc sprawcą mógł być każdy. Może to zemsta, a może chęć wzbogacenia się poprzez wymuszenie okupu? Wszystko wydaje się tu prawdopodobne.

W trakcie lektury pojawia się wiele naglących pytań. I każde jest ważne, na każde chciałoby się otrzymać odpowiedź.

Dlaczego życie w realu przestało ludziom wystarczać? Może jest zbyt szare, mało ekscytujące, pozbawione blasku. My zaś, wpatrzeni w coraz liczniejsze reality show, chcielibyśmy być rozpoznawalni, lubiani, podziwiani oraz jak najszybciej i w dużej ilości spełniać swoje marzenia. Ile jesteśmy skłonni za to dać, ile odsłonić ze swojej prywatności, a nawet intymności? Ważne też, że o ile prawdziwe życie jest nieprzewidywalne, co nas zwykle niepokoi, o tyle to w sieci mamy pod całkowitą kontrolą. Sami wybieramy kostium, scenografię, tekst i reżyserujemy je według własnego planu i pomysłu. Ale czy to jeszcze nasze życie czy już tylko kreacja? Granica może łatwo ulec zatarciu.

Autorka maluje przed nami obrazy, które są nam znane z ekranu telewizora, z licznych i niestety coraz bardziej żenujących reality show, w których „każdy mianował się kuratorem własnej wystawy”, ustawiając się odpowiednim profilem do kamery. Ale tu nawet nie chodzi o pokazanie siebie, telewizja nie potrzebuje prawdy, a nawet jej nie chce, ale „potrzebowała ludzi wulgarnych, karykaturalnych, kłamstwa i manipulacji. Potrzebowała antagonizmów i rywalizacji…”.

Gdybym miała krótko podsumować książkę „INSTAdzieci”, powiedziałabym, że to dogłębne, poruszające studium samotności, niezrozumienia i wyobcowania na niemal każdym etapie życia. W rodzinie, gdy jedno z dzieci kochane jest wyraźnie mocniej. W małżeństwie, które nam powszednieje i przechodzi w ogłupiającą rutynę. W społeczności sąsiedzkiej, postrzeganej jako nijaka i nudna. Nie czujemy się szczęśliwi i spełnieni w naszych życiowych rolach: małżonka, matki, siostry, przyjaciela. Uciekamy w pracę, jak Clara, albo w sztuczny świat, jak Melanie. Świat, który nagradzając nas lajkami i uśmiechniętymi buźkami, buduje nasze poczucie wartości, jakiego nie potrafimy w sobie wzbudzić w realnej rzeczywistości. Wdzięcząc się do kamerki, czujemy się szczęśliwi, w życiu zaś nie potrafimy już nawiązywać satysfakcjonujących relacji z ludźmi. Przy tym, choć rzecz dzieje się we Francji, problem jest uniwersalny.

Dlaczego nie widzimy, że tworząc naszym dzieciom wirtualne życie w mediach społecznościowych, izolując je od rówieśników, skazujemy je na podobny los, na życie z boku, równoległe do głównego nurtu, ale nie stykające się zeń. To poważny problem etyczny, który w powieści bardzo mocno wybrzmiał. Wciąganie dzieci w komercję, w konsumpcjonizm, zamiast przekazywać im prawdziwe, podstawowe dla człowieka wartości, to grzech, za który obie strony zapłacą wysoką cenę. Tyle, że dzieci nie mają tutaj wyboru.

Delphine de Vigan delikatnie i z dużą drobiazgowością, z drobnych gestów, zachowań, wypowiedzianych, a też tych nigdy nie wypowiedzianych, a nawet nie uświadomionych zdań, składa niczym z maleńkich puzzli portret współczesnej, zagubionej kobiety i matki, a także wizerunek zmanipulowanego, wystawionego na widok publiczny dziecka, nie potrafiącego wyrazić swojego sprzeciwu. Z każdym dodatkowym detalem, z każdą nowo przeczytaną stroną, ów obraz nabiera wyrazistości, staje się bardziej spójny, ale też bardziej przeraża czytelnika.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Po „INSTAdzieci”, najnowszą powieść francuskiej pisarki Delphine de Vigan, wydaną pięknie przez wydawnictwo Sonia Draga, sięgnęłam z wielką radością. To jedna z moich ulubionych autorek, z dużą psychologiczną intuicją i uważnym spojrzeniem przyglądająca się współczesnemu światu. Jak nikt inny potrafi nakreślić sylwetki bohaterów, najczęściej wyizolowanych, choć przecież...

więcej Pokaż mimo to

avatar
800
540

Na półkach: , , ,

Jestem ogromną fanką twórczości Delphine de Vigan. Zachwyciły mnie jej poprzednie książki, więc po każdą kolejną sięgam w ciemno. Tak samo było w przypadku „Instadzieci”, po które sięgnęłam ze względu na znaną autorkę. Bo okładka prędzej by mnie od niej odstraszyła niż zachęciła do lektury. Ale nie zrażajcie się, bo treść to wynagradza.

„Instadzieci” to przejmująca lektura, przeraźliwie smutna przez swoją prawdziwość i aktualność. To książka o znanych youtuberach, których życie obserwują miliony fanów. Granica prywatności została już dawno zatarta, a każdy dzień jest relacjonowany na Instagramie. Ale tak duży sukces wymaga dużych nakładów pracy w co zaangażowane są także dzieci. Czy matka się ocknie, gdy jedno z dzieci zostanie porwane?

Delphine de Vigan analizuje społeczeństwo uzależnione od social mediów, jest krytyczna i bezpośrednia, wysnuwa bardzo ciekawe i niepokojące wnioski. Otwiera oczy i uświadamia skalę problemu. Ta książka to bardzo przykry obraz naszych czasów. Ma w sobie wątek kryminalny, ale to przede wszystkim kawał porządnej literatury, która dobrze pokazuje konsekwencje takich działań i wpływu sławy na zdrowie psychiczne dzieci.

„Instadzieci” mnie zachwyciły i na pewno znajdą się w tegorocznych ulubieńcach. To ważna książka, ale też świetnie napisana i skonstruowana - nie mogłam oderwać się od lektury, pochłaniam kolejne strony, tak że całość pochłonęłam niemalże jednego dnia.

Powtórzę słowa Magdy @nietypowa.czytelniczka – „To powinna być lektura obowiązkowa dla każdego rodzica, zwłaszcza udostępniającego w sieci wizerunek dziecka”. Żałuję, że jest o niej tak cicho. Czytajcie Delphine de Vigan!

Jestem ogromną fanką twórczości Delphine de Vigan. Zachwyciły mnie jej poprzednie książki, więc po każdą kolejną sięgam w ciemno. Tak samo było w przypadku „Instadzieci”, po które sięgnęłam ze względu na znaną autorkę. Bo okładka prędzej by mnie od niej odstraszyła niż zachęciła do lektury. Ale nie zrażajcie się, bo treść to wynagradza.

„Instadzieci” to przejmująca...

więcej Pokaż mimo to

avatar
621
422

Na półkach: ,

Delphine de Vigan w swojej najnowszej książce przedstawia obraz współczesnej rodziny. Pochłonięty przez świat mediów społecznościowych, bez świadomości konsekwencji z niezliczoną ilością oczu skierowanych na ich życie.

Melanie Claux wkraczając w swoje dorosłe życie zafascynowana była światem reality show, gdzie wszystko wydaje się nieskomplikowane z mnóstwem możliwości. Sammy i Kimmy dzieci Melanie, które są inwestycją, które na kanale YT pokazują swoją codzienność, reklamę, współpracę. Zagubieni w tym przepychu, mają wszystko poprzez natychmiastowe zaspokajanie potrzeb, w myśl zasady mieć wszystko, teraz, natychmiast. Ich świat to iluzja, która jest mocno zakorzeniona w umyśle Melanie, która inaczej nie jest w stanie funkcjonować, nieustannie obserwowana przechodzi kryzys gdy jej córka zostaje porwana.

Wbrew pozorom ta historia może dotykać wielu, których życie w mediach społecznościowych jest na wyciągnięcie ręki. Tylko nikt nie myśli o konsekwencjach, o tym jak może wpłynąć na dzieci, żyje chwilą sławy, która w odczuciu Melanie nigdy mogłaby się nie kończyć, gdyż innego życia nie ma, tylko to jedno wykreowane dla odbiorców.
To obraz świata, który oszalał, świat w którym większość z komórkami w dłoni podąża ścieżkami wyznaczonymi przez algorytmy.
Nieustanne poszukiwania dramtów, bohaterów codzienności, zwyczajnych ludzi, którzy zaistnieli na chwilę, by za chwilę zniknąć z tego wyimaginowanego świata.

Delphine de Vigan w swojej najnowszej książce przedstawia obraz współczesnej rodziny. Pochłonięty przez świat mediów społecznościowych, bez świadomości konsekwencji z niezliczoną ilością oczu skierowanych na ich życie.

Melanie Claux wkraczając w swoje dorosłe życie zafascynowana była światem reality show, gdzie wszystko wydaje się nieskomplikowane z mnóstwem możliwości....

więcej Pokaż mimo to

avatar
40
39

Na półkach:

Delfina trzyma poziom
Z radością powitałem najnowszą powieść ulubionej autorki z Francji. I się nie zawiodłem. "INSTAdzieci" ma wszystkie dobre cechy dotychczasowych dzieł autorki "No i ja": aktualny i ważny temat życia w sieci, a nie w realu, wykorzystywania dzieci do podbijania popularności i dochodów w sieciach społecznościowych, uzależnienia od mediów cyfrowych itd. Jest też pomysłowy wątek kryminalny, interesująca postać policjantki, która próbuje zrozumieć postępowanie matki - bohaterki książki oraz - na koniec - próba futurystycznego określenia, dokąd zmierza ten nasz głupi instagramowy świat. Ciekawe postaci, dzieci również, wartka akcja, krytyczne spojrzenie na fonoholików i podglądaczy reality show - a nad tym wszystkim świetna znajomość psychologii dziecka i uzależnień behawioralnych. Kawał dobrej roboty i świetnej prozy, która nie pozostawia nas obojętnymi. Kiedy czytałem tę książkę w łódzkim tramwaju, widziałem niemal wszystkich pasażerów w wagonie, młodych ludzi z oczami utkwionymi w wyświetlaczach swych smartfonów. A za oknem majowa przyroda w pełni rozkwitu. Książka de Vigan może być kubłem zimnej wody na tych odwróconych od świata cyfrowych maniaków. Polecam w całej rozciągłości!

Delfina trzyma poziom
Z radością powitałem najnowszą powieść ulubionej autorki z Francji. I się nie zawiodłem. "INSTAdzieci" ma wszystkie dobre cechy dotychczasowych dzieł autorki "No i ja": aktualny i ważny temat życia w sieci, a nie w realu, wykorzystywania dzieci do podbijania popularności i dochodów w sieciach społecznościowych, uzależnienia od mediów cyfrowych itd....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1782
1448

Na półkach:

Różnie można odebrać książkę "Instadzieci" i myślę, że każdy kto po nią siegnie, będzie miał swoje własne przemyślenia. Wszystko zależy od tego jak bardzo uderza w nas osobiście. Historia jednej z kobiet, Melanie, pokazuje jak bardzo można skrzywdzić innych kreując ich na gwiazdy internetu. Oczywiście człowiek nawet nie ma pojęcia jak wielki wpływ na życie innych może mieć to, co pokazuje w internecie. Melanie jest takim typowym przykładem kobiety, która przestała odróżniać rzeczywistość od wirtualnego świata. Zaniedbując swoje własne dzieci i ich codzienne potrzeby, miała w głowie tylko jeden cel- zyskać popularność i rozpoznawalność w sieci, kosztem własnej rodziny, swoich dzieci. Ile takich przykładów znacie z własnego otoczenia? Instagram moim zdaniem jest wspaniałym miejscem, ale jedynie dla tych, którzy potrafią dobrze z niego korzystać. Być sobą, nie kimś zupełnie innym niż w realnym życiu. Moim zdaniem książkę "Instadzieci" można odebrać jako swego rodzaju poradnik, który przypomni Wam, do czego może doprowadzić codzienne życie w sieci i zaniedbywanie tym samym tego co mamy najcenniejsze, życia z bliskimi którzy potrzebują naszego czasu, skupienia i uwagi.
Pamiętajmy, że wszystko co pokazujemy w internecie, ma ogromny wpływ na innych.

Różnie można odebrać książkę "Instadzieci" i myślę, że każdy kto po nią siegnie, będzie miał swoje własne przemyślenia. Wszystko zależy od tego jak bardzo uderza w nas osobiście. Historia jednej z kobiet, Melanie, pokazuje jak bardzo można skrzywdzić innych kreując ich na gwiazdy internetu. Oczywiście człowiek nawet nie ma pojęcia jak wielki wpływ na życie innych może mieć...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    33
  • Chcę przeczytać
    27
  • 2022
    7
  • 2023
    2
  • Literatura francuska
    2
  • Posiadam
    2
  • Teraz czytam
    2
  • 🏠 Posiadam 🏠
    1
  • Audiobooki
    1
  • Do kupienia
    1

Cytaty

Więcej
Delphine de Vigan Instadzieci Zobacz więcej
Delphine de Vigan Instadzieci Zobacz więcej
Delphine de Vigan Instadzieci Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także