Mam faceta i mam... problem
Odkryj tajemnice udanego związku.
Większość kobiet marzy o udanym związku. Myślą, że największy kłopot to znalezienie właściwego partnera. Tymczasem okazuje się, że większość problemów dopiero nadejdzie...
Jak skutecznie komunikować się z partnerem? A jak z jego rodziną? Jak pogodzić pragnienia i nawyki dwóch osób? W jaki sposób będąc w związku, dbać o swoją indywidualność? Czy związek to inwestycja?
To tylko część spośród pytań, na które znajdziesz odpowiedzi w książce Mam faceta i mam… problem.
Katarzyna Miller i Suzan Giżyńska w okraszonych humorem rozmowach doradzają, jak postępować, by związek był szczęśliwy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Szczęście w nieszczęściu
Z szukaniem mężczyzny jest jak z zakupami w supermarkecie, nie powinno się ich robić głodnemu, wtedy najczęściej bierze się wszystko, jak leci. Podobnie kobieta, złakniona miłości, bez zastanowienia bierze, co się „trafia”. Pośpiech nie jest dobrym doradcą a wchodzenie w relacje tylko dlatego, że od dawna w życiu uczuciowym wieje nudą, to nie najlepszy pomysł. Ale gdy wreszcie się zadziało, sukces osiągnięty, nie w głowie potencjalne problemy. Te jednak pojawiają się o szybciej niż myślimy i jest to moment, w którym można wypowiedzieć tytułowe zdanie: „Mam faceta i mam problem”. Zwykle nie jeden.
Pośpieszny wybór partnera bywa ryzykowny, a jego konsekwencje trudne do przewidzenia, zwłaszczazwłaszcza że nikt nie lubi przyznawać się do błędów, wycofywać z własnych wyborów, bo często poczytuje to za osobistą porażkę. Oczywiście czasem rozwiązanie problemów w związku jest bardzo proste, wystarczy szczera rozmowa, niekiedy potrzebna jest terapia, ale są sytuacje, gdy po prostu należy uciekać, nie lekceważyć sygnałów ostrzegawczych. Niezdrowe relacje nie biorą się znikąd. Najczęściej dopiero któreś z kolei rozczarowanie uświadamia, że to jednak nie przypadek. To najwyższy czas, aby sobie pomóc. Od czego zacząć? Na przykład od lektury książki Katarzyny Miller i Suzan Giżyńskiej.
Z niej dowiemy się, jakie są najczęstsze przyczyny niewłaściwego lokowania uczuć? Oczywiście ich kopalnią są zaburzone relacje rodzinne w dzieciństwie, które są odpowiedzialne za niskie poczucie własnej wartości w życiu dorosłym. Kobiety z trudną przeszłością częściej mogą oczekiwać, że mężczyzna zaspokoi wszystkie ich niezrealizowane potrzeby, wypełni ich świat, zmieni go na lepsze. To nie może się udać. Nikt takiej kobiecie nie da szczęścia, jeśli ona sama ze sobą nie jest szczęśliwa. Jeśli swoje szczęście uzależnimy od jednej osoby, prędzej czy później boleśnie się rozczarujemy.
Jak się przed tym ustrzec? Największym błędem, jaki popełniają kobiety rozpoczynając nowy związek jest rezygnacja z własnego, dotychczasowego życia, planów, marzeń, relacji z innymi ludźmi. Poza partnerem nie widzą potrzeby posiadania własnej przestrzeni, pozbawione punktów odniesienia godzą się na bylejakość. Być może to wszystko banały, wielokrotnie powtarzane, ale akurat na ten temat podobnych banałów nigdy dość. Wciąż tak wiele osób tkwi w toksycznych relacjach, w każdej kolejnej powielając stare błędy.
Poradników mówiących o tym, jak budować zdrowe relacje jest całe mnóstwo, dlaczego warto sięgnąć właśnie po ten? Po pierwsze nie jest to kolejna książka z listą recept na udane życie. Zastosowana formuła rozmowy ekspertek umożliwia skonfrontowanie teorii z praktyką, pozwala wybrzmieć wszystkim pojawiającym się wątpliwościom na gorąco. Autorki nie pokazują świata idealnego, oderwanego od rzeczywistości, analizują konkretne przypadki z doświadczenia własnego i swoich pacjentek. Ich rozmowy dodają otuchy, pokazują, że z podobnymi problemami boryka się wielu. Po drugie same autorki. Myślę, że nikogo znającego Katarzynę Miller do jej kolejnej pozycji nie trzeba zachęcać. Jej niepowtarzalny, bezpośredni styl komunikowania się, rozbrajająca szczerość, z jaką wypowiada swoje, nie zawsze popularne, opinie, zwiększa siłę oddziaływania jej słów.
Wieloletnie doświadczenie terapeutek owocuje wyważonymi ocenami, zwykle nie proponują rozwiązań radykalnych, mając świadomość, że rzadko mamy do czynienia z sytuacjami zero-jedynkowymi. Zachęcają do świadomego podejmowania decyzji, po wcześniejszym dokonaniu bilansu zysków i strat, wyciągania wniosków ze wszystkich życiowych doświadczeń. W końcu z każdej relacji można wynieść coś pozytywnego, chociażby mądrość na przyszłość.
Monika Kurek
Książka na półkach
- 89
- 81
- 19
- 5
- 4
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
Cytaty
Moją pierwszą reakcją jest zwykle chęć działania, ale jak chwilę pomyślę, potrafię usiąść i się uspokoić. Wtedy dochodzę do wniosku, że dobr...
RozwińNiestety żaden mężczyzna na świcie nie potrafi, nawet jakby bardzo się starał, zapełnić studni, która jest pusta.
OPINIE i DYSKUSJE
Sporo historii kobiet, które mają mniejsze lub większe problemy ze związkami, terapeutki tłumaczą skąd ich problemy mogą wynikać, daje trochę do myślenia. Jednak opisane historie dotyczą kobiet, które odniosły jakiś sukces w życiu, zarabiają lub zarabiały sporo, a ich głównym problemem to zła komunikacja z partnerem, albo brak zrozumienia czego potrzebują, zabrakło większej różnorodności społecznej, pokazania szerszej perspektywy, niż głównie znudzone swoimi mężami panie, które mają wszystko.
Sporo historii kobiet, które mają mniejsze lub większe problemy ze związkami, terapeutki tłumaczą skąd ich problemy mogą wynikać, daje trochę do myślenia. Jednak opisane historie dotyczą kobiet, które odniosły jakiś sukces w życiu, zarabiają lub zarabiały sporo, a ich głównym problemem to zła komunikacja z partnerem, albo brak zrozumienia czego potrzebują, zabrakło większej...
więcej Pokaż mimo toGdyby w szkole uczono nas komunikacji w związku, a nie dopływów Amazonki, życie byłoby piękne. Lekki balsam dla duszy, w którym Kasia jak zawsze stawia czytelniczkę do pionu, gdy ta pogalopowała zbyt daleko w marzenia o Romantycznym Księciu z Bajki. Ona chce być nieustannie zabawiana, tkwiąc jedną nóżką w XXIw, a drugą w XIXw. On szuka mamusi oporządzającej mu dom, albo od swojej własnej mamusi nigdy pępowiny nie odciął. Kasia w doskonałej równowadze obnaża przywary i zgniłe nawyki obu płci.
Mamy tutaj rozdział perełkę o ofiarach domowej przemocy i ich wzorcach związków w dorosłym życiu. Dorosłych, niegdyś molestowanych dziewczynkach i ich przedmiotowym podejściu do ciała, córkach tyranów, alkoholików, DDD i DDA, które nie potrafią odnaleźć się w tak nieznanym schemacie jak zdrowa relacja bez przemocy. Pojawiają się matki unieważniające, umniejszające córkom lądującym w efekcie w związkach byle z kim, bo lepszy ich przecież nie zechce, ale i te przywłaszczające sobie dorosłe dziecko i niszczące jego związki - tak syna jak i córki, nieprzecięte pępowiny lub matki odrzucające pierwsze dziecko na rzecz nowego niemowlaka.
Gdyby w szkole uczono nas komunikacji w związku, a nie dopływów Amazonki, życie byłoby piękne. Lekki balsam dla duszy, w którym Kasia jak zawsze stawia czytelniczkę do pionu, gdy ta pogalopowała zbyt daleko w marzenia o Romantycznym Księciu z Bajki. Ona chce być nieustannie zabawiana, tkwiąc jedną nóżką w XXIw, a drugą w XIXw. On szuka mamusi oporządzającej mu dom, albo od...
więcej Pokaż mimo toCiężko czytało mi się to książkę. Nie dotrwałam do końca.
Ciężko czytało mi się to książkę. Nie dotrwałam do końca.
Pokaż mimo toTytuł książki jest nieco przewrotny i mylący. Sądzę, że ma zachęcić kobiety do zakupu książki, bo przecież zawsze nam się wydaje, że to my kobiety mamy rację ;) Tymczasem to mężczyźni są źródłem naszych niepowodzeń w związku. Czy aby na pewno?
Bardzo fajna forma książki, w której autorki interpretują różne historie kobiet od strony psychologicznej.
Bardzo pouczające przykłady, które dużo uświadamiają i pozwalają spojrzeć na związek z zupełnie innej (często nieznanej nam dotychczas) strony.
Genialna! Bardzo polecam!
Tytuł książki jest nieco przewrotny i mylący. Sądzę, że ma zachęcić kobiety do zakupu książki, bo przecież zawsze nam się wydaje, że to my kobiety mamy rację ;) Tymczasem to mężczyźni są źródłem naszych niepowodzeń w związku. Czy aby na pewno?
więcej Pokaż mimo toBardzo fajna forma książki, w której autorki interpretują różne historie kobiet od strony psychologicznej.
Bardzo pouczające...
Rozmowa dwóch pan, spisana na kartkach papieru. Historie różnych kobiet w związkach i każda z jakimś problemem. Fajnie, że uświadamiają kobiety.
Rozmowa dwóch pan, spisana na kartkach papieru. Historie różnych kobiet w związkach i każda z jakimś problemem. Fajnie, że uświadamiają kobiety.
Pokaż mimo toTypowa książka Katarzyny Miller, kolejna napisana wspólnie z Suzan Giżyńską. Muszę przyznać, że z tą drugą panią mam pewien problem (nie tylko w tej książce, zawsze go miałam). Ona jest dla mnie kimś w rodzaju zdolnej uczennicy, czasem mówi dobrze, a czasem Miller ją koryguje, generalnie często wygaduje sztampowe banialuki. Wolę, kiedy książka jest rozmową dwóch fachowców albo dziennikarza z fachowcem, a tak mam poczucie, że muszę uważać na to, co mówi jeden z autorów, bo nie jest dla mnie autorytetem.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, z których każdy rozpoczyna się listami czytelniczek, następnie autorki je komentują. Ta konstrukcja nie była dla mnie zbyt przyjazna, ponieważ jeśli nie przeczytałam całego rozdziału od razu, to potem zapominałam "who is who" i musiałam wracać do listów, by sobie przypomnieć, której historii dotyczy dany komentarz. Zresztą czasem nawet jeśli czytałam ciurkiem, to i tak miałam z tym problem.
Treści książki nie chce mi się komentować ponieważ - jak napisałam na początku - to typowa książka Miller, nie ma w niej nic nowego, a jest za to sporo "starego".
Typowa książka Katarzyny Miller, kolejna napisana wspólnie z Suzan Giżyńską. Muszę przyznać, że z tą drugą panią mam pewien problem (nie tylko w tej książce, zawsze go miałam). Ona jest dla mnie kimś w rodzaju zdolnej uczennicy, czasem mówi dobrze, a czasem Miller ją koryguje, generalnie często wygaduje sztampowe banialuki. Wolę, kiedy książka jest rozmową dwóch fachowców...
więcej Pokaż mimo to„Problemy” z facetami…
„Mam faceta i mam… problem” to kolejna propozycja autorek głośnej w ostatnich miesiącach książki „Instrukcja obsługi dzieci”. W książce dotyczącej dzieci autorki dość mocno popuściły sobie wodze fantazji i w efekcie jeszcze mocniej pobłądziły – jak w związku z tym sprawy mają się w przypadku książki poświęconej facetom?
Generalnie… trochę lepiej. Ale tylko TROCHĘ. Dlaczego?
Książka podzielona jest zasadniczo na dziesięć bloków tematycznych poświęconych różnym sferom dotyczącym związku dwojga ludzi. Każdy z rozdziałów ma postać konwersacji autorek na główny temat danego rozdziału, a punktem wyjścia do takiej dyskusji jest każdorazowo list / listy od czytelników i przykłady z życia wzięte. Co w efekcie mają nam do powiedzenia autorki książki?
Lektura ma być w założeniu swoistym poradnikiem dla pań, w którym odnajdą one odpowiedzi na nurtujące je pytania z zakresu związków z mężczyznami. Autorki stawiają tezę, że samo szukanie faceta nie jest problemem (ani jego znalezienie),a prawdziwe problemy zaczynają się… po jego znalezieniu. To już na starcie stawia mężczyzn w nieciekawym położeniu… Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że są oni w tej książce dyskryminowani, przedstawiani w nieprawdziwy sposób, a każde założenie autorek oparte jest na tezie, że MĘŻCZYZNA TO ZŁO. I oczywiście na tezie towarzyszącej, w myśl której facet zawsze ma złe intencje, zawsze prędzej czy później kłamie, oszukuje, wykorzystuje… To ma być „poradnik”? :)
Autorki chyba za dużo naczytały się momentami skrajnie feministycznych lektur i są zdaje się zdania, że kobieta zawsze ma rację, zawsze chce dobrze, nigdy broń Boże nie popełnia błędów, a wszystko co robi jest zawsze czymś usprawiedliwione. Przykład? Proszę bardzo: autorki twierdzą m.in. że jeśli w związku się nie układa, to kobieta ma święte prawo poszukać sobie kochanka. I niezależnie od przyszłego rozwoju wydarzeń trzymać ten fakt po wieki wieków w tajemnicy bąc ze swych czynów radośnie rozgrzeszona. Tak naprawdę idealny byłby według autorek układ „mąż + kochanek” – jeden ma dawać stabilność, bezpieczeństwo i byt, drugi rozkosz i realizację niezrealizowanych fantazji. Wszystko zaś bardzo ładnie ubrano w puste frazesy o tym, że autorki dają jedynie czytelniczce wybór i pokazują tylko możliwości, a decyzja o wyborze konkretnej drogi należy tylko i wyłącznie do czytelniczki… Każdy jej wybór zaś ZAWSZE będzie w myśl tej idei w pełni usprawiedliwiony i to niezależnie od aspektów moralnych całej sprawy (czytaj: niezależnie od skali popełnionych w imię „ja chcę, więc mi wolno - ja mogę” świństw). Dlaczego dwie cenione ponoć autorki serwują czytelniczkom taki bełkot?...
Zastanawiałem się nad tym i dochodzę do wniosku, że bełkot wyzierający z kolejnych rozdziałów wynika niestety z tego, że feminizm jako taki (a na niego autorki bardzo chętnie się powołują) stoi obecnie w… emocjonalnym rozkroku. Jak to rozumieć? Bardzo prosto: kobiety niestety aż za często nie wiedzą czego chcą… Nie wiedzą czego potrzebują do szczęścia, szukają w tej materii podpowiedzi, a bierze się to z konfliktu pomiędzy utartym pojmowaniem ról społecznych, a zdobyczami ruchów feministycznych chcących naprawiać świat poprzez równouprawnienie. Mam tu na myśli przede wszystkim to, że z jednej strony buduje się obraz kobiety wyzwolonej, niezależnej, zrównanej w każdym aspekcie życia z mężczyzną, a z drugiej strony oczekuje się od mężczyzn, że jednakowoż będą oni w dalszym ciągu zapewniać byt, bronić, prężyć muskuły i harować w pocie czoła na byt założonej przez siebie rodziny. CZY TYLKO JA WIDZĘ TUTAJ SPRZECZNOŚĆ?
Żeby nie było, że piszę o tej książce w samych negatywach – ma ona także plusy. Plusem takim jest z całą pewnością nawoływanie czytelniczek do badania własnego wnętrza, swoich potrzeb i do prób lepszego zrozumienia samych siebie w celu uświadomienia sobie, czego im w życiu potrzeba. Autorki powołują się tutaj na psychologię wnętrza, mającą w zamierzeniu dotrzeć do istoty naszej osobowości i dzięki temu pomóc w zrozumieniu naszych potrzeb. Gdyby skupić się na tych tylko aspektach lektury, to byłaby ona wtedy jak najbardziej pożyteczna i wartościowa. Niestety – wszystko co w książce dobre przesłania niepojęty w swej skali zacofania i emocjonalnego rozkroku antymoralny bełkot.
Kończąc chciałbym podkreślić, że niniejsza niepochlebna opinia nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek seksizmem, a już na pewno nie z uprzedzeniem wobec feminizmu i feministek. Autor niniejszej opinii jest daleki od takich postaw. Natomiast jeśli w książce ktoś pisze ewidentne pierdoły i podnosi nader często idiotyczne twierdzenia do rangi "poradnika" to uważam, że należy na to zareagować. Co też niniejszym uczyniłem.
Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl
#MamFacetaImamProblem #KatarzynaMiller #SuzanGiżyńska #TaniaKsiążka
https://cosnapolce.blogspot.com/2020/07/mam-faceta-i-mam-problem-katarzyna.html
„Problemy” z facetami…
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Mam faceta i mam… problem” to kolejna propozycja autorek głośnej w ostatnich miesiącach książki „Instrukcja obsługi dzieci”. W książce dotyczącej dzieci autorki dość mocno popuściły sobie wodze fantazji i w efekcie jeszcze mocniej pobłądziły – jak w związku z tym sprawy mają się w przypadku książki poświęconej facetom?
Generalnie… trochę lepiej....
Historie różnych kobiet, ich związków.
Nie ma jednego przepisu na udany związek i tyle.
Ciekawa rozmowa, wymiana poglądów, doświadczeń.
Każdy niech zrobi z książki pożytek używając własnego rozumu. Polecam. Do własnej analizy.
Historie różnych kobiet, ich związków.
Pokaż mimo toNie ma jednego przepisu na udany związek i tyle.
Ciekawa rozmowa, wymiana poglądów, doświadczeń.
Każdy niech zrobi z książki pożytek używając własnego rozumu. Polecam. Do własnej analizy.
„To nie facet ma przyjechać na białym koniu i uratować cię, ale sama musisz się uratować. Wymaga to jednak świadomości i poczucia tożsamości. Musisz wiedzieć, kim jesteś, a nie czekać, aż ktoś ci pokaże lepsze lustro i twoje korzystne odbicie”. Ten fragment powinien być przesłaniem tej książki. Najlepiej moim zdaniem oddaje sens tego, co panie chciały przekazać.
To moja pierwsza styczność z tymi paniami (razem). Felietony Katarzyny Miller owszem czytałam w „Zwierciadle” i bardzo sobie cenię psycholożkę za humor, dystans do siebie i zdroworozsądkowe podejście do wielu spraw. Nie czytałam „Instrukcji obsługi dziecka”, na którą wylała się fala krytyki, a książka została „zmiażdżona w Internecie”. No cóż... każdemu zdarzają się wpadki albo być może był to problem przesadnej nadinterpretacji, czyli patrzenia na wyrwane z kontekstu wypowiedzi, nie biorąc pod uwagę całości. Nie wiem... Ja dałam książce „Mam faceta i mam.. problem” szansę, ponieważ sam tytuł już zaciekawia, a jak sama autorka mówi „dużo pań będzie wiedziało o co chodzi”. I tu ma 100% rację.
Książka jest podzielona 10 bloków tematycznych. W każdym z nich są listy od czytelniczek (i czytelników też),w których opisane są relacje damsko-męskie. Mamy tu różne problemy, na przykład: "Gdzie ta namiętność?", "Zostać z nim czy go rzucić?", "A myślałam, że jestem taka cudna". Kobiety opowiadają (piszą) o swoim życiu, pierwszych partnerach, o tym, co dla nich ważne, jak postępują ich partnerzy, no i oczywiście o tym, jakich zachowań nie potrafią zrozumieć. Następnie obie panie rozmawiają i próbują dociec dlaczego w danym związku nie wyszło. Nie ma tu okrutnych ocen (choć i takie też się czasem zdarzają),a raczej wyciągane są wnioski. Panie mówią o oczywistych rzeczach, do których większość kobiet nie ma odwagi się przyznać albo umiejętnie udaje, że czegoś nie widzi.
„Oczekujemy, że już za pierwszym razem się uda, a jeśli nie, nastąpi koniec świata. Zapominamy, że jak każdą upragnioną rzeczą, także miłością możemy się sparzyć. Musimy się dopiero nauczyć, czego naprawdę chcemy, co nam odpowiada. To wszystko wychodzi w praniu. Trzeba czasu, żeby poznać mężczyznę. I musimy być otwarte na to, że odkrycie może nam się nie spodobać”.
„Współczesne kobiety jedną nóżką są w XXI wieku, gdzie mają pełne prawo zostać astronautą, kapitanem statku czy pilotem samolotu, a drugą tkwią w czasach, gdy były noszone na rękach”.
„Nie chodzi o to, by się nie cieszyć, ale o to, by nie wpadać natychmiast jak śliwka w kompot. Facet nie może być dla nas rozwiązaniem życia. Nie można tak podchodzić do tematu. Facet nie jest ratunkiem!”.
Wiele w tym prawdy, bo część kobiet nie wie czego od życia chce, wynika to oczywiście z niezaspokojonych potrzeb i niemożności zrozumienia siebie. Odkrycia w sobie tak zwanego Dziecka Słońca. Autorki z resztą nawiązują w swoich wywodach do książki innej psycholożki Stefanie Stahl, „Odkryj swoje wewnętrzne dziecko. Klucz do rozwiązania (prawie) wszystkich problemów”. To mi się podobało tu najbardziej.
Uważam, że obie panie mają bardzo zdrowe podejście do różnych spraw, nic na siłę, niepotrzebne jest udawanie i poświęcanie się. Jednak czytając niektóre rady tak „na raty” można odnieść mylne wrażenie, a nawet niektóre wywody mogą delikatnie szokować. Sama nie zgadzam się z takim nastawieniem i wpajaniem kobietom, że muszą za młodu się wyszaleć, dużo przeżyć, „przetestować” parę związków, a najlepiej potem to mieć wszystko, komplet, czyli męża i kochanka. „Mąż jest cichy, spokojny, daje jej bezpieczeństwo, oparcie, dom i dzieci, zapewnił byt. Natomiast nie dał jej przeżyć, których pragnęła: zrozumienia, ognistego seksu, przygody. Kochanek nigdy nie dałby jej spokoju, wsparcia, pieniędzy i tego wszystkiego, co otrzymywała od męża, ale za to uzupełniał jej braki”.
Albo „Tak! To jest rozwiązanie. Nie sztuką jest zniszczyć dobre małżeństwo i dobrego człowieka. Sztuką jest poszukać rozwiązania. Oczywiście, jeśli ona bardzo pragnie, niech poszuka sobie romansu. Jednak nich trzyma ten romans w ukryciu. Poza tym myślę, że każda zdrada powinna zostać w ukryciu”.
I tutaj nagle pojawia się jednak riposta, rzut na głęboką wodę: „Szukamy kochanka, mając w głowie plan stałego związku. Gramy ze sobą - nie szukamy seksu, tylko chcemy, by znów facet się nami zaopiekował. Można się na tym przejechać, bo kochanek będzie chciał kochania się”. Świadczy to o tym, aby nie czytać tych wszystkich wypowiedzi wybiórczo. Mamy z nich wybrać to, co nas ujmuje i poruszy. Wybrać to, co dla nas ważne, z czym się identyfikujemy. Powinniśmy się uczyć też od tych, z którymi się dobrze dogadujemy, jak i od tych, którzy nas irytują i których trudno zrozumieć. Z tych komentarzy obu pań mamy wziąć to, co nam się przyda i to, z czego możemy zrobić pożytek. Pięknie to zostało ujęte. Gorąco polecam, czytać jednak zdroworozsądkowo.
„Wszystkie historie, które zawarłyśmy w tej książce, są o pragnieniu wielkiej miłości i o wielkiej tragedii”.
„To nie facet ma przyjechać na białym koniu i uratować cię, ale sama musisz się uratować. Wymaga to jednak świadomości i poczucia tożsamości. Musisz wiedzieć, kim jesteś, a nie czekać, aż ktoś ci pokaże lepsze lustro i twoje korzystne odbicie”. Ten fragment powinien być przesłaniem tej książki. Najlepiej moim zdaniem oddaje sens tego, co panie chciały przekazać.
więcej Pokaż mimo toTo moja...