rozwińzwiń

Podzwonne dla Instytutu

Okładka książki Podzwonne dla Instytutu Bartosz Popadiak
Okładka książki Podzwonne dla Instytutu
Bartosz Popadiak Wydawnictwo: Fundacja Lethe / Animi2, Instytut Literatury literatura piękna
248 str. 4 godz. 8 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Podzwonne dla Instytutu
Wydawnictwo:
Fundacja Lethe / Animi2, Instytut Literatury
Data wydania:
2019-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2019-01-01
Liczba stron:
248
Czas czytania
4 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366303034
Tagi:
literatura polska polska literatura literatura współczesna polska literatura współczesna antyutopia dystopia postapokalipsa
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Zupełnie inny świat #20 12/2015. Polaris Bartosz Popadiak, Jan Szupryczyński, Jakub T. Wolski
Ocena 0,0
Zupełnie inny ... Bartosz Popadiak, J...
Okładka książki Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015 Kacper Adamus, Justyna Charkiewicz, Michał Domagalski, Paweł Kobylewski, Grzegorz Marcinkowski, Bartosz Popadiak, Sylwia Rząca, Adrian Tujek
Ocena 7,4
Połów. Poetyck... Kacper Adamus, Just...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
18 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
368
102

Na półkach:

Fantastyka/lit. piękna z zahaczaniem o postapo i SF. Czego więcej? Fantastyki łączącej przyszłość i przeszłość (może jest na to osobna nazwa, nie wiem). Początkowo duże wrażenie z chwilowym odczuciem, że czyta się Lema. Czar prysnął gdy doszło do mnie, że nie dowiem się nie za wiele o języku Y. Szkoda: trop, że to język stwarzający byt był arcyciekawy; ale zaraz zgasł. Jest za to sporo narracji w akademickim tonie o języku Y, ostatecznie nużące rozważania, bo nie zaspokajają głodu czytelnika, który chciałby przeczytać czym dokładnie jest ten język, a nie po raz kolejny jak wspaniały i ważny jest. Takie trochę "wiem ale nie powiem". Przegadane, zaś akcja nieco nudzi. Autor nie buduje dokładnie postaci, można pozamieniać imiona i nie ma znaczenia podczas czytania. Cały czas klimat enigmatyczny i podniosły. A tak przecież być nie musi. Przykład odjechanego świata i "akademickości" opisów świata? "Peanatema" Neala Stephensona.
Nie znaczy to, że Podzwonne to książka zła lub średnia. Początkowe obietnice/moje wrażenie, że może być bardzo dobra czy wręcz wyjątkowa nie zostały zaspokojone, co jednak nie neguje tego że jest dobra. Po prostu: za dużo o wspaniałości Y, a za małe czym jest Y.
Akcja mnie nie zainteresowała: ot, trochę intrygi, trupów, zmian. Zakończenie typu puenta w opowiadaniu, ale może zaskoczyć i się podobać. Mi średnio przypadło do gustu, bo jest w pewnym sensie pójściem na łatwiznę.
Ogólnie książka niezła, rozbudziła apetyt na Wielkie Wow, nie zaspokoiła go, ale i tak należy ocenić ją pozytywnie. (6/10)

Fantastyka/lit. piękna z zahaczaniem o postapo i SF. Czego więcej? Fantastyki łączącej przyszłość i przeszłość (może jest na to osobna nazwa, nie wiem). Początkowo duże wrażenie z chwilowym odczuciem, że czyta się Lema. Czar prysnął gdy doszło do mnie, że nie dowiem się nie za wiele o języku Y. Szkoda: trop, że to język stwarzający byt był arcyciekawy; ale zaraz zgasł. Jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2312
2134

Na półkach: ,

Językowe science fiction jest wciąż mało wyeksploatowanym podgatunkiem, tak z głowy mogę wymienić Teda Chianga, Ambasadorię Mieville i ewentualnie niektóre elementy u Stephensona. Dlatego też przykuło moja uwagę.

Całość mnie dość wymęczyła, czytałem długo. Nie przez samą dość ciężka w odbiorze treść, co samo w sobie nie jest zarzutem, ale tu zabrakło jakiegoś clue. Próba upchnięcia zbyt wielu elementów na za małej powierzchni, nie wiem czy Wydawca wymagał obcięcia, czy Autor posłużył się na ogół przydatną radą "nie ma takiego tekstu, który by nie zyskał na tym, że się go skróci o połowę", ale koniec końców wyszło chaotycznie i cokolwiek niezrozumiale, przy czym ta niezrozumiałość wynika właśnie z chaosu. Fabuła mocno się rozjeżdża.

Sama idea języka kształtującego jest dobrym motywem, wykorzystywanym choćby przez Le Guin, ale znów jakby gdzieś w połowie watęk się urwał.

Nie chcę być zbyt oschły, bo to debiut, i Autorze, jeśli to kiedyś przeczytasz to wiedz, że pisać to Ty umiesz i nie zniechęcaj się - ale tutaj zabrakło zbyt wielu elementów.

Językowe science fiction jest wciąż mało wyeksploatowanym podgatunkiem, tak z głowy mogę wymienić Teda Chianga, Ambasadorię Mieville i ewentualnie niektóre elementy u Stephensona. Dlatego też przykuło moja uwagę.

Całość mnie dość wymęczyła, czytałem długo. Nie przez samą dość ciężka w odbiorze treść, co samo w sobie nie jest zarzutem, ale tu zabrakło jakiegoś clue. Próba...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1861
330

Na półkach: , , , , ,

Powieściowy debiut Bartosza Popadiaka „Podzwonne dla Instytutu” zabiera czytelnika w antyutopijną wizję świata przyszłości, w którym władzę opartą na terrorze posiedli wykładowcy: znawcy, badacze i strażnicy języka Y. „Prawdziwą ironią losu jest to, że ten jedyny w swoim rodzaju język, o który toczyły wojny supermocarstwa i który w konsekwencji mógł zmienić losy całego świata, podobnie jak wiek wcześniej bomba atomowa, można było przechowywać jedynie na tak niestałym i zawodnym nośniku jak ludzki mózg. Z tego powodu wykładowcy byli nie tylko nauczycielami, jakich wielu w naszym oświeconym świecie, ale także strażnikami przedwiecznego języka, odkrytego najpóźniej ze wszystkich języków świata, bo zaledwie sto lat temu w okresie wielkiej wędrówki ludów na wschód.”

Świat stworzony przez Popadiaka kręci się wokół Instytutu, miejsca, w którym wybrańcy i ich uczniowie oddani są misji przekazania języka Y kolejnym pokoleniom. Język Y jest językiem elitarnym, dostępnym tylko dla wybrańców, a słowem pisanym posługują się tylko nieliczni. Pozostałym, określanym w książce mianem wieśniaków, przeznaczone są role związane z obsługiwaniem elit. Jest to świat mroczny, pełen sztywnych, niezrozumiałych zasad, strachu, inwigilacji, obcości. Język, chyba najważniejszy element tego świata, tylko w małym stopniu służy komunikacji, jego główną rolą jest utrzymanie władzy przez wybrańców.

Nie jestem fanką fantastyki postapokaliptycznej, chociaż niektóre pozycje gatunku wryły się głęboko w moją wyobraźnię i pamięć. Tutaj spodobał mi się pomysł stworzenia świata opartego na władzy języka, spojrzenia na język jako narzędzie. Podobała mi się również plastyczność wielu scen, do których wyobraźnia podkładała muzykę i tworzyła świetne obrazy filmowej groteski. Wywoływały uśmiech znane zwroty, tutaj użyte w odmiennych kontekstach.

Niestety, całość mnie nie porwała. „Podzwonne dla Instytutu” to książka, w której jest dużo za dużo. Słów w zdaniu, metafor, udziwnień, rozpraszaczy i elementów zapożyczonych z dzieł uznanych twórców. Miałam wrażenie, że mimo oryginalności pomysłu, wykonanie było zlepkiem innych, znanych z wcześniejszych lektur, światów. Podczas lektury czułam wysiłek autora zmierzający do zadziwienia czytelnika oryginalnością. Nie kupiłam tego. Męczył mnie ten wyczuwalny wysiłek autora. Ponadto przeszkadzał mi humor, który często do mnie nie trafiał, zbyt częste przypominanie o bombie atomowej wiek wcześniej (jakby niewiara w czytelnika, że zapamiętał),zbyt toporne odniesienia do naszej rzeczywistości.

Wiem, że to debiut. Wiem, że nagrodzony. I wiem, że zapamiętam nazwisko autora mając nadzieję, że przeczytam książkę jego autorstwa, w której wszystkiego będzie odrobinę mniej:).

„Wykorzystując pauzę pomiędzy dochodzącymi zza stołu wykładowców dźwiękami Triochgubow beknął głośno, rozpruwając napiętą chwilę na połowy, które niczym strzępy czarnej flagi porwał stepowy wiatr, stopniowo wzmagający się za oknem.”

„Sojusz pomiędzy Świątynią a Instytutem, usankcjonowany przez władze całej Enklawy, legł przecież u podstaw naszej działalności naukowej, odróżniając nas tym od poprzednich barbarzyńskich wieków.”

„Z całą pewnością musiałby też zauważyć spojrzenie Mitrowicza, lśniące tym szczególnym, wilgotnym blaskiem, jaki może zagościć jedynie na twarzy zmarłego, któremu w przydrożnym barze ktoś opowiada o życiu płodowym.”

Powieściowy debiut Bartosza Popadiaka „Podzwonne dla Instytutu” zabiera czytelnika w antyutopijną wizję świata przyszłości, w którym władzę opartą na terrorze posiedli wykładowcy: znawcy, badacze i strażnicy języka Y. „Prawdziwą ironią losu jest to, że ten jedyny w swoim rodzaju język, o który toczyły wojny supermocarstwa i który w konsekwencji mógł zmienić losy całego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
784
69

Na półkach: , ,

Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo. O "Podzwonnym dla Instytutu" również trudno się pisze, słowa muszę wyciskać z siebie jak sok z cytryny.
Właśnie, słowa. To nie jest nowy koncept, języka jako broni. Popadiak serwuje nam orwellowski klimat, ale jego słowa wpływają na czasoprzestrzeń, niemalże jak u Pottera. Język Y uzależnia, wykrzywia, udziwnia, służy jako broń i magia. W murach Instytutu czułam się jak u Kafki, nie potrafiłam przewidzieć co stanie się po przewróceniu strony. I podobnie jak u Kafki, zostało parę niedopowiedzeń, nieopowiedzianych tajemnic. Z tego powodu "Podzwonne..." snuje się po mojej głowie tygodnie po odłożeniu na półkę. Zdecydowanie rozumiem decyzję jury I Ogólnopolskiego Konkursu na Książkę Literacką "Nowy Dokument Tekstowy", gdzie Bartosz Popadiak zgarnął główną nagrodę w kategorii epika za "Podzwonne..."

Oprócz naprawdę dobrej, dopracowanej (by nie rzec - wycyzelowanej) prozy, autor przemyca w tej niepokojącej historii nieco uniwersalnych (ale nie banalnych) prawd. Poniżej próbka (ale nie spoiler):
"Brak konkretnych przyczyn nie przeszkodził jednak supermocarstwom w kontynuowaniu bezprecedensowej walki, która ostatecznie strawiła pozostałości kulturowego dziedzictwa poprzednich wieków, na zawsze zmieniając oblicze świata. Wskazówek godziny zero, układającej się na niebie w olbrzymie smugi po wystrzelonych bombach, nie sposób było cofnąć, można było już tylko patrzeć, jak nadpisują je kolejne i kolejne, tworząc palimpsest zniczenia."

Mam za to iście feministycznie zastrzeżenie do ilości kobiet w tej powieści. Jest co prawda profesorka wśród kadry pedagogicznej tego przybytku, jednak zajmuje się głównie histeryzowaniem i byciem przejętą. Gdy opisywane są zainteresowania naukowe poszczególnych wykładowców jest jedyną, o której nie wspomniano. Wśród podopiecznych ze świecą szukać przedstawicielek tej płci (choć nie ma ani słowa o tym, że szkoła jest tylko dla chłopców). Pojawia się jeszcze jedna znacząca postać - a jakże, służąca. Panie Bartoszu, mamy XXI wiek, a pisze Pan o XXII (tak co najmniej),kobiety już robią kariery naukowe, chodzą do szkół, potrafią nieco więcej od usługiwania i histeryzowania (puszczam w Pańską stronę oczko ;) ).

Bardzo lubię książki, które "trudno" się czyta. Prowokują, zmuszają do myślenia, denerwują mnie, są odkładane i otwierane na nowo. O "Podzwonnym dla Instytutu" również trudno się pisze, słowa muszę wyciskać z siebie jak sok z cytryny.
Właśnie, słowa. To nie jest nowy koncept, języka jako broni. Popadiak serwuje nam orwellowski klimat, ale jego słowa wpływają na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
632

Na półkach:

„Podzwonne dla Instytutu” to powieściowy debiut Bartosza Popadiaka – urodzonego w 1993 roku poety, prozaika, malarza i tłumacza. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego swoje utwory i przekłady do tej pory publikował w „Odrze”, „Kontencie”, „Ricie Baum”, czy „Wizjach”. Jego najnowsza książka została wydana w koedycji Instytutu Literatury i wydawnictwa Animi2 i należy do Serii Literackiej "Nowego Napisu". Jest także zwycięzcą w I Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką "Nowy Dokument Tekstowy" w kategorii epika.
„Podzwonne dla Instytutu” jest książką nagradzaną, to już wiemy. Ale tak jak zauważyło i doceniło ją Jury konkursu, tak zupełnie nie funkcjonuje ona w sferze publicznej. Skąd taka sytuacja? Powody zazwyczaj są dwa. Jednym jest niewystarczający marketing (niszowy wydawca),drugim tematyka i styl, które łamiąc oczekiwania czytelników, nie wpisują się w literaturę pożądaną na rynku. W przypadku książki Popadiaka możemy rozważać jednak przede wszystkim opcje pierwszą. Jego antyutopijna wizja, jak pokazują dane historyczne innych tego typu książek, powinna być łakomym kąskiem dla odbiorców. Wszak Popadiak, nawet jeśli w pewnych aspektach wychodzi przed szereg, to w innych pisze zgodnie ze sztuką gatunku. Jest tu mroczna przestrzeń, sztywne zasady życia, odgórna opresja, wewnętrzne napięcie bohaterów, ponure perspektywy dalszego rozwoju technologii, a wreszcie także bodziec, który rozbuja akcję książki. W tym sensie „Podzwonne dla Instytutu” można ustawić w jednym gatunkowym szeregu z „Folwarkiem zwierzęcym” i „Rokiem 1984” Orwella, „Nowym wspaniałym światem” Huxley’a czy „Fahrenheit 451” Bradbury’ego.
To właśnie rozpisana na niecałych trzystu stronach wizja świata dzielącego się na zamkniętą przestrzeń Instytutu i bliżej nieokreślone rejony zewnętrzne, budzi największy podziw. Czytając książkę Popadiaka, miałem co chwila skojarzenia z „Domem w ciemności” Tarjei Vessasa. I tu i tu pełno jest mroku, strachu, zamkniętych komnat i korytarzy prowadzących do nikąd. Ludzie się znają, ale są sobie zupełnie obcy. Zbudowana alegoria, dzięki nikłym poszlakom, może mieć bardzo uniwersalną symbolikę: od systemów politycznych, przez totalitaryzm religijny, aż na zwyczajach społecznych kończąc. Autor czerpie garściami z klasyków, ale zachowuje przy tym swój własny styl i pomysł. W centrum swoich rozważań ustawia język, który jest dla niego nie tylko narzędziem komunikacji, ale też aparatem opresji i chaosu.
Język Y jest dla czytelnika od samego początku niewiadomą. Nie występuje w żadnej skodyfikowanej formie, nie poznajemy jego alfabetu, fonetyki czy zastosowań. To bardziej jakiś mistyczny twór wielbiony przez grono nauczycielskie. Jego dominacja nad rzeczywistością jest właściwie niepodważalna, tak samo jak nienaruszalna jest ustalona hierarchia. Władcami Instytutu są wspomniani wcześniej pedagodzy. To prawdziwe chodzące symbole ucisku. Są odlegli i nietykalni, całkowicie pochłonięci niezrozumiałymi rytuałami i układaniem abstrakcyjnych przemów. Ich ofiarami, czy też raczej podopiecznymi, jak zwykło się ich w książce nazywać, są studenci. Są mimowolnie włączani w rozliczne tradycje miejsca, jak chociażby ceremonialne mordy czy codzienne wielbienie bóstwa Poety. Popadiak całkowicie odziera swój świat z pozorów równości i równomiernej partycypacji w korzystaniu z dóbr i wiedzy. Coś, co nie było możliwe u Huxleya (tam ludzie najniżej umieszczeni w hierarchii doznają maksymalnego szczęścia),w tej polskiej, mało znanej wizji, ma swoje ważne miejsce. Pod tym względem bliżej Popadiakowi do Orwella, który w „Folwarku zwierzęcym” pisał „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są bardziej równe”.
Życie w Instytucie nie jest rzeczą przyjemną. Towarzyszące każdemu działaniu mrok i uczucie klaustrofobii, mogłyby stłamsić nawet najbardziej racjonalnie myślące osoby. Stadne życie anonimowych istot: kolektywne jedzenie, spanie, pozbawienie cech indywidualizacji, wzajemna kontrola – to wszystko najlepiej umacnia nowy porządek. Jednocześnie odnoszę wrażenie, że systematycznie budowany chaos, który z założenia ma oddać groteskowy wymiar naszej rzeczywistości, przybiera tu formę zbyt pokomplikowaną. Nadmierne metaforyzowanie nie ułatwia też lektury. Książka pisana jest bardzo hermetycznie, mimo że stylistycznie nie stanowi jakiejś innowacji. Popadiak idzie o krok dalej niż Kafka, który dziwności i oniryczności świata przedstawionego, przeciwstawiał jak najbardziej realnie uczucia niepewności, samotności i zagubienia. W „Podzwonnym dla Instytutu” ludzkich uczuć jest niewiele, liczy się przede wszystkim zbiorowy obłęd i niezachwiana wiara w potęgę systemu.
To nie jest tak, że książkę Popadiaka czyta się gorzej niż klasyków gatunku. Z pewnością czyta się go inaczej. Jego wizji nie można traktować dosłownie. Żyjemy tu i teraz. Wszyscy dostrzegamy olbrzymią moc mediów, których głównym orężem jest przecież właśnie język i możliwości różnorodnej, nieskrępowanej interpretacji faktów. Ludwig Wittgenstein pisał, że “Gra¬nice mo¬jego języ¬ka są gra¬nica¬mi mo¬jego świata”, a w innym miejscu dodał “gdybyśmy mówili innym językiem, postrzegalibyśmy nieco inny świat”. Tę myśl po austriackim filozofie dziedziczy Bartosz Popadiak i wokół niej buduje chyba najważniejszą polską, literacką, antyutopijną wizję tego roku. Wizję nie wolną od wad, ale taką, która ponownie przypomina pytanie o wiarę w człowieka i humanizm.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2019/12/recenzja-podzwonne-dla-instytutu.html

„Podzwonne dla Instytutu” to powieściowy debiut Bartosza Popadiaka – urodzonego w 1993 roku poety, prozaika, malarza i tłumacza. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego swoje utwory i przekłady do tej pory publikował w „Odrze”, „Kontencie”, „Ricie Baum”, czy „Wizjach”. Jego najnowsza książka została wydana w koedycji Instytutu Literatury i wydawnictwa Animi2 i należy do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4665
3433

Na półkach: , , ,

„Podzwonne dla Instytutu” to debiutancka powieść Bartosza Popadiaka. Autor umie zaintrygować czytelnika i przyciągnąć jego uwagę. Mimo iż postapokaliptyczna proza nie jest moją bajką, tę książkę pochłonęłam jednym tchem.

Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonym czasie. Wiemy, że w poprzednim wieku doszło do nuklearnej katastrofy na skalę światową, co doprowadziło do wielu nieodwracalnych zmian.

Teraz w centrum uwagi ludzkości znajduje się Instytut. To miejsce dla wybranych naukowców i ich uczniów pracujących nad ujednoliceniem języka, który nosi miano Y.
W tym języku powstają nowe dzieła, chociaż stworzyć potrafią je tylko nieliczni. Wszystko, co napisano wcześniej, jest zakazane i niedostępne. W tym nowym świecie słowem pisanym posługują się jedynie intelektualiści. Prości ludzie, zwani wieśniakami, mają pracować i nie zadawać pytań. Wszelkie przejawy buntu i nieposłuszeństwa karane są w okrutny sposób.

Już po przeczytaniu kilkunastu stron, czytelnik doskonale orientuje się, że został przeniesiony w świat oparty na terrorze. To antyutopia, która – jako żywo – przypomina doskonale znane z historii systemy totalitarne.
Każdy jest tu inwigilowany, każdy podlega ocenie, a gdy próbuje się wychylać, staje się wrogiem numer jeden. Brzmi znajomo, prawda?

Każdy tyran musi jednak kiedyś upaść, podobnie jak system oparty na sile, pogardzie i nienawiści. To kwestia czasu, ale pociąga za sobą także wiele ofiar.
Tak też dzieje się w powieści „Podzwonne dla Instytutu”. Czy jednak rewolucja i bunt przyniosą oczekiwane efekty?
Na to pytanie na pewno nie odpowiem, bo popsułabym potencjalnym czytelnikom lekturę, napiszę tylko tyle, że zakończenie zaskakuje i daje wiele do myślenia na temat trybów historii, która nie zawsze musi być nauczycielką życia.

Powieść Bartosza Popadiaka to nie tylko intrygująca antyutopia. To również głęboka refleksja nad siłą języka, nad możliwościami wykorzystywania go do manipulowania ludźmi, o czym przekonujemy się na co dzień, na przykład obcując z mediami.

Lektura tej książki na pewno nie jest lekka, łatwa i przyjemna. To intelektualne wyzwanie, ale warto je podjąć.
Miłośnicy literatury będą mieli frajdę z wyszukiwania i odczytywania licznych kontekstów kulturowych, jest tu bowiem sporo odwołań do polskiej i europejskiej literatury.

Spodobał mi się sposób, w jaki autor bawi się słowami i językiem, który urasta tu do rangi bohatera. To kolejny plus i kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po tę niszową książkę.

„Podzwonne dla Instytutu” to debiutancka powieść Bartosza Popadiaka. Autor umie zaintrygować czytelnika i przyciągnąć jego uwagę. Mimo iż postapokaliptyczna proza nie jest moją bajką, tę książkę pochłonęłam jednym tchem.

Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonym czasie. Wiemy, że w poprzednim wieku doszło do nuklearnej katastrofy na skalę światową, co doprowadziło do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

gówno, rura - jelito

gówno, rura - jelito

Pokaż mimo to

avatar
45
24

Na półkach:

Coś przedziwnego. Oryginalny klimat, niecodzienni bohaterowie, opowieść ze wszech miar godna uwagi.

Coś przedziwnego. Oryginalny klimat, niecodzienni bohaterowie, opowieść ze wszech miar godna uwagi.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    37
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    6
  • Teraz czytam
    2
  • 2019
    1
  • Proza
    1
  • 2021
    1
  • Przybyły w '19
    1
  • A_do kupienia (ebook)
    1
  • X-Do wymiany, sprzedania, oddania
    1

Cytaty

Więcej
Bartosz Popadiak Podzwonne dla Instytutu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także