Księżycowa dolina

Okładka książki Księżycowa dolina Jack London
Okładka książki Księżycowa dolina
Jack London Wydawnictwo: Hachette Polska Seria: Najsłynniejsze powieści dla kobiet literatura piękna
467 str. 7 godz. 47 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Najsłynniejsze powieści dla kobiet
Tytuł oryginału:
The Valley of the Moon
Wydawnictwo:
Hachette Polska
Data wydania:
2006-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
467
Czas czytania
7 godz. 47 min.
Język:
polski
ISBN:
8374481005
Tłumacz:
Krystyna Tarnowska
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
227
36

Na półkach: ,

Księżycowa dolina to powieść Jacka Londona, autora wielu klasyków literatury przygodowej, ale ona sama nie jest dzisiaj zbyt popularna. A szczególnie nie w Polsce, w której Stany przełomu XIX i XX wieku kojarzą się raczej z ekscytującymi westernami, nie wydumaną problematyką społeczną. Poznajemy tu perypetie Saxon i Billa, dwójki młodych mieszkańców Oakland, którzy zakochują się w sobie i prędko biorą ślub. Jednak ich miłosną sielankę raz po raz uszczerbiają kłopoty finansowe, mające swe źródło w kiepskim traktowaniu miejskiej klasy robotniczej. Bill bierze udział w strajku, jest aresztowany, Saxon zdrowiem odpłaca za ogromny stres. Dwójka coraz bardziej zniechęca się do okolicy i pewnego dnia podejmuje wspólną decyzję - pora przeprowadzić się na wieś. Niczym starodawni pionierzy, poszukują dla siebie urokliwego kawałka ziemi, na którym w spokoju można się osiedlić. W trakcie tej dość spontanicznej podróży spotykają wiele szlachetnych osób. Z ich pomocą być może uda się odnaleźć ich upragnioną, tytułową ,,księżycową dolinę’’...
Brzmi to wszystko bardzo ładnie, szkoda tylko, że jest dokładnie takie, jak należałoby się tego spodziewać. Oto wyjątkowo prosta opowieść, która ewentualną przyjemność z obcowania z uroczą historią o pokonywaniu przeciwności losu uniemożliwia jej potężną naiwnością. Zamysł książki staje się nieco bardziej jasny po zapoznaniu się z kontekstem powstania. Była jedną z ostatnich dzieł Londona, który napisał ją po własnej wyprowadzce na wieś. Jak rozumiem, miała stanowić swego rodzaju manifest skierowany do biedniejszych klas społecznych kiszących się w miastach, zachęcający do powrotu na łono natury. I chociaż zachowuje pozory racjonalności, chociażby często wspominając dokładna zawartość portfela bohaterów, w gruncie rzeczy wygłasza teorie całkiem niestworzone. Nasi bohaterowie to oazy spokoju i dobroduszności, których wszelkie skazy wynikają oczywiście z niegodziwości otoczenia. W pewnym momencie pozbawieni środków do życia, już za rok podróżują gdzie dusza zapragnie własnym wozem z końmi, a za lat trzy posiadają już prężnie rozwijające się, dochodowe gospodarstwo. Ich stopniowe wychodzenie z dołka jest szczegółowo opisane, ale mimo że oczywiście nie wiem, jak wówczas się żyło, nie jestem w stanie zaakceptować absurdalnego szczęścia, które im wciąż towarzyszy. Po opuszczeniu miasta, para nie spotyka właściwie ani jednej choć odrobinę nieprzyjaznej osoby - wszyscy garną się do pomocy, udzielania rad, oferowania współpracy. Znów, te pochwalne wizerunki szlachetnych farmerów, młodych inteligentów i uczciwych przedsiębiorców wzięły się najpewniej z przeżyć autora, który chciał nimi uhonorować własnych przyjaciół. Jednak w powieści fabularnej takie naginanie rzeczywistości na własną modłę wypada po prostu fatalnie, szczególnie jeśli jest to przeciwstawione całkiem realnym problemom towarzyszącym bohaterom wcześniej. No i nie zapominajmy o tej pionierskiej mitologii, która motywuje bohaterów do wędrówki i wyszczególnia grupę najwspanialszych jednostek w amerykańskim społeczeństwie. Otóż Saxon i Bill to dzieci pionierów, a więc ludzi, którzy samodzielnie przybyli na zachód powozami, walczyli z Indianami, szukali złota, walczyli w wojnie secesyjnej itp. Wiadomo, dzikozachodnia sztampa. W książce przodkowie urastają do rangi jakichś półbogów, z którymi pokrewieństwo czyni wyjątkowym. To dziedzictwo co rusz prowokuje do śpiewania nostalgicznych pieśni i ekscytowania się pięknymi, dawnymi czasami. Oczywiście wszyscy wyidealizowani bohaterowie też są potomkami mitycznych Saksonów, natomiast w narracji nie szczędzi się słów obrzydzenia dla wszelkich imigrantów czy przybyszów z innych części Ameryki, którzy wykorzystują swoje zdolności, aby pozbyć się natywnych mieszkańców Kalifornii. Miałem chwilami wątpliwości, czy książka krytykuje tak jednoznacznie ludzi innych narodowości, ponieważ trzeba jej przyznać, że docenia chociażby ich umiejętności rolnicze. Kiedy jednak przeczyta się o popularnym wówczas ruchu eugenicznym, te wszystkie zachwyty nad prawdziwą, utraconą Ameryką zaczynają człowieka momentalnie odrzucać. Pozostaje tylko całkiem zabawne refleksja, że już sto lat temu postulowano ,,uczynienie Ameryki znów wielką’’.
Czy warto więc w ogóle sięgać po tę książkę? Według mnie, raczej nie. Nawet jej najciekawsze momenty, takie jak epizod walki robotników o swoje prawa, przypominający nieco Germinal Zoli, nie są w stanie uczynić całości jakkolwiek angażującą. Dla mnie była to lektura porażająca przede wszystkim swoją konwencjonalnością. Były problemy, nadeszło skuteczne rozwiązanie, wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Dopiero po styczności z tego rodzaju twórczością można zrozumieć kiełkujące ruchy modernistyczne, pragnące opowiadać o społeczeństwie w bardziej oryginalny sposób. Dzisiaj niestety książki pokroju Księżycowej doliny to już archaiczne ciekawostki, interesujące chyba tylko fascynatów historii USA. Jeśli mógłbym jakoś uprzedmiotowić tkwiący w wielu, jakże przecież szkodliwy stereotyp ,,starej, nudnej książki’’ to postawiłbym właśnie na nią.

Księżycowa dolina to powieść Jacka Londona, autora wielu klasyków literatury przygodowej, ale ona sama nie jest dzisiaj zbyt popularna. A szczególnie nie w Polsce, w której Stany przełomu XIX i XX wieku kojarzą się raczej z ekscytującymi westernami, nie wydumaną problematyką społeczną. Poznajemy tu perypetie Saxon i Billa, dwójki młodych mieszkańców Oakland, którzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
422
211

Na półkach:

Moje drugie spotkanie z Londonem. Dobrze, że zacząłem od ,,Martina Edena". Dzięki temu wiem, że tegoż autora stać na dużo więcej. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że częściowo krytyczne, poniższe opinie są jak najbardziej trafne. ,,Księżycowa dolina" zasługuje maksymalnie na bardzo mocne 6. Sentyment do autora i udana kreacja głównej bohaterki, nieco zaokrągliła w górę do naciąganej 7. Naciąganej, oj bardzo.
Zacznijmy od postaci kobiecej. Saxon da się lubić. Chyba ma w sobie jakiś pierwiastek Martina Edena. Wprowadza wiele ciekawych przemyśleń. Przeżywa dramaty. Jest prawdziwa. Można się z nią utożsamić. Wiąże się z nią interesujący wątek. Badanie korzeni. W zasadzie Kaliformia z początku XX wieku to ciekawy kawałek świata. Miasta się rozrosły. Ludzie dawno osiedli. A jednak wszyscy oni to potomkowie pionierów. Przybyli gdzieś ze wschodu. Wcześniej z Europy. Bo przecież jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej Kalifornia była słabo zaludnionym terytorium Meksyku, a wcześniej Hiszpanii.

Na nieszczęście czytelników autor serwuje nam męskiego bohatera, Billa. Powiedzmy sobie szczerze. To głupek. Kieruje się emocjami. Podejmuje decyzje na ,,hurra". Staje się jakimś chorym sercem tej książki, które pompuje do niej hektolitry naiwnej krwi. Te jego gesty, gadki, dowody miłości. Niestety dla Saxon, Bill sprowadza na swoją partnerkę (książka jest o ich związku) spore kłopoty. Paradoksalnie przez to książka staje się mniej infantylna, bardziej prawdziwa. Szczerze jednak mówiąc, najlepiej czytało mi się gdy Bill był, choćby chwilowo, wyjęty z fabuły.

W drugiej części książka zmienia się w opowieść drogi. Bohaterowie przemierzają mniej czy bardziej dzikie rejony, szukając swojej wymarzonej doliny. Fajnie popatrzeć sobie w google na te małe mieścinki. Stany Zjednoczone to przecież także ogromne, słabo zaludnione przestrzenie. Tylko dlaczego Bill i Saxon spotykają samych dobrych, pomocnych ludzi? To momentami przypominało bajki, które czytam córce.

Cieszę się, że przeczytałem ,,Księżycową dolinę". Mimo mankamentów zawiera ona nieprzemijające wartości, choć nieco przykryte warstwą naiwnego lukru. Szukanie korzeni, wychodzenie z własnej strefy komfortu, miłość, podróż w nieznane.

Moje drugie spotkanie z Londonem. Dobrze, że zacząłem od ,,Martina Edena". Dzięki temu wiem, że tegoż autora stać na dużo więcej. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że częściowo krytyczne, poniższe opinie są jak najbardziej trafne. ,,Księżycowa dolina" zasługuje maksymalnie na bardzo mocne 6. Sentyment do autora i udana kreacja głównej bohaterki, nieco zaokrągliła w górę do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
133
125

Na półkach:

"Oakland to takie miejsce z którego wyrusza się w Świat" - to słowa małego chłopca, które stały się inspiracją do szukania własnej drogi życiowej przez parę ciężko pracujących na chleb robotników codziennie zmagających się z trudami egzystencji. Pod wpływem tego jednego zdania nasi bohaterowie postanawiają poszukać swojej Księżycowej Doliny. Ta bardzo pozytywna i budująca powieść Londona jest o odkrywaniu nowych szans i możliwości, o wyjściu ze swojej strefy komfortu. Jest o tym aby szukać tego czego na prawdę się pragnie. Bardzo fajna choć nie dla każdego. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji, sensacyjnych wiadomości, pościgów. Za to jest przemiana jaka się tworzy w umysłach zwykłych ludzi takich jak ja czy ty. Sporo można dowiedzieć się także o uwarunkowaniach panujących w rolnictwie w Stanach na przełomie XIX i XX wieku. Zdecydowanie polecam.

"Oakland to takie miejsce z którego wyrusza się w Świat" - to słowa małego chłopca, które stały się inspiracją do szukania własnej drogi życiowej przez parę ciężko pracujących na chleb robotników codziennie zmagających się z trudami egzystencji. Pod wpływem tego jednego zdania nasi bohaterowie postanawiają poszukać swojej Księżycowej Doliny. Ta bardzo pozytywna i budująca...

więcej Pokaż mimo to

avatar
125
46

Na półkach:

Po przeczytaniu "Martina Edena" i "Zewu krwi" czuję się rozczarowana. Bo z jednej strony - wszystko tu jest dobre - wartka akcja, ciekawie poprowadzone dialogi, motyw szukania korzeni przez Saxon, czy idealizm Billa, który głęboko sprzeciwia się wyzyskowi. A jednak coś nie zagrało - moim zdaniem jest tu całkowity brak spójności.

Bill będąc antykapitalistą skończył na wsi jako... kapitalista. Taki finał byłby w porządku, gdyby London wyjaśnił "dlaczego", albo dał chociaż jakiś trop, dał wgląd do przemiany bohaterów, jaka zaszła podczas trzyletniej tułaczki. Nie zrobił tego. Po prostu zaserwował nam "happy end" - żyli długo i szczęśliwie na ziemi, którą zaczęli wyjaławiać, tylko po to aby mieć więcej. I więcej. I więcej. Problemy z pieniędzmi nareszcie się skończyły - ot ziszcza się "american dream" - o którym BIll przecież tak pogardliwie się wyrażał. Jak to się stało? Bill, gdzie Twoje wyrzuty sumienia lub niepokój, że robisz dokładnie to samo?

I Saxon - żona Billa. Tak wspaniale się zaczęło. Utalentowana, przedsiębiorcza, a jednak po prośbach męża rzuca swoją pasję, która przynosiła jej dochody. I nigdy do niej nie wraca. Dlaczego? Rozumiem, że to była pierwsza połowa XX w., ale jednak ten wątek niezależności i równouprawnienia tak bardzo zarysowany na początku, został potem pominięty niemal całkowicie. Zgadzam się z opinią Remix1313 - "Księżycowa Dolina" to książka bardzo nierówna. Olbrzymi potencjał na literaturę, która porusza zagadnienia klasowości i nierówności społecznych, a jednak jest to potencjał niewykorzystany... Szkoda.

Po przeczytaniu "Martina Edena" i "Zewu krwi" czuję się rozczarowana. Bo z jednej strony - wszystko tu jest dobre - wartka akcja, ciekawie poprowadzone dialogi, motyw szukania korzeni przez Saxon, czy idealizm Billa, który głęboko sprzeciwia się wyzyskowi. A jednak coś nie zagrało - moim zdaniem jest tu całkowity brak spójności.

Bill będąc antykapitalistą skończył na wsi...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
177
95

Na półkach: , ,

Książka obyczajowa, pokazująca otaczający bohaterów świat początku XX wieku.

Niestety momentami usypiałem. Szczególnie na końcu. Końcówka była praktycznie przeze mnie przekartkowana.

Nie ujmuje jej natomiast walorów edukacyjnych i tego, że potrafi wywołać moment refleksji nad tym jak dzisiaj wszyscy bardzo łatwo poddają się w swoim życiu. Porzucają swoich partnerów przy pierwszej okazji. Siedzą 8 godzin na dobę w biurze, by potem postrajkować na zły świat.

Książka obyczajowa, pokazująca otaczający bohaterów świat początku XX wieku.

Niestety momentami usypiałem. Szczególnie na końcu. Końcówka była praktycznie przeze mnie przekartkowana.

Nie ujmuje jej natomiast walorów edukacyjnych i tego, że potrafi wywołać moment refleksji nad tym jak dzisiaj wszyscy bardzo łatwo poddają się w swoim życiu. Porzucają swoich partnerów przy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
958
958

Na półkach:

Data dzisiejsza, ale przeczytałem tę książkę w Liceum. Dawno temu. Tak jak wszystkie inne książki Londona. I dzięki temu, że przeczytałem je bodajże wszystkie, mogę stwierdzić, że ta książka jest wyjątkowa. W pewien sposób inna, niż wszystkie pozostałe. W sumie nie wiem, dlaczego za najważniejszą uważa się powszechnie książkę „Martin Eden” (uważa się? - tak mnie uczyli w szkole!),bo to właśnie „Księżycowa Dolina” najbardziej pozostała w mojej głowie.
Czasem wracam do niektórych pozycji, wyrywkowo i do pewnego stopnia czar pryska, gdy zauważam może zbyt prosty język, czy „londońską przesadę”, ale może właśnie dlatego te książki trzeba czytać w młodym wieku, gdy kształtują się proste zasady wyborów moralnych, gdy ma się sny o potędze i Wieeeeeeelkiej Przygodzie, gdy szczęśliwa niewiedza daje komfort.
Nie wiem, czy wrócę do tej książki, ale spiszę tu zapamiętane wrażenia sprzed lat. Boję się, że jak wrócę, może prysnąć jakiś czar..
Jest to książka Londona o jego własnych marzeniach. O życiu awanturniczym (jakie sam zresztą pędził) zakończonym spełnieniem w miłości. Czymże jest owa dolina z księżyca, jak nie symbolicznym miejscem do którego tęskni każdy z nas wyobrażając sobie spełnione i szczęśliwe życie u boku ukochanej osoby w wymarzonym miejscu, które bywa, że śni się nocą...
Bohaterowie odnajdują tę dolinę. Po awanturniczym i trudnym początku wspólnego bycia ze sobą.
Zapamiętałem takie rozważania Londona, że - mówiąc krótko i bez ogródek - im więcej seksu, tym szybciej przychodzi coś w rodzaju „znudzenia partnerem”, a praktykowanie ascezy i oszczędności w tej dziedzinie prowadzi do stopniowego oddalania się, aż ludzie staną się dla siebie obcy. Typowy „rozkmin” londonowski: i tak źle i tak niedobrze, nie ma wyjścia...
Ale London w tej książce jest marzycielem. I wymarza sobie, że odnalezienie tej księżycowej doliny może zmienić wszystko.
Sam jej nie odnalazł... A nam pozostawił swoje marzenie...
Z retrospekcji moich wrażeń z przeszłości: uwielbiam tę książkę.
Po prostu. Bez głębokiego uzasadnienia.

Data dzisiejsza, ale przeczytałem tę książkę w Liceum. Dawno temu. Tak jak wszystkie inne książki Londona. I dzięki temu, że przeczytałem je bodajże wszystkie, mogę stwierdzić, że ta książka jest wyjątkowa. W pewien sposób inna, niż wszystkie pozostałe. W sumie nie wiem, dlaczego za najważniejszą uważa się powszechnie książkę „Martin Eden” (uważa się? - tak mnie uczyli w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
205
76

Na półkach: , ,

ciało po kąpieli i galop. słońce- morze, noc- indiański pled. urodził się jelonek!

ciało po kąpieli i galop. słońce- morze, noc- indiański pled. urodził się jelonek!

Pokaż mimo to

avatar
107
82

Na półkach: ,

Potężna dawka optymizmu w znakomitym wydaniu. Plus sporo trudnej historii lat trzydziestych Ameryki. Po szczegóły odsyłam do świetnej recenzji Veinylovera - w pełni się pod nią podpisuję i uważam, że nadal jest aktualna.

Potężna dawka optymizmu w znakomitym wydaniu. Plus sporo trudnej historii lat trzydziestych Ameryki. Po szczegóły odsyłam do świetnej recenzji Veinylovera - w pełni się pod nią podpisuję i uważam, że nadal jest aktualna.

Pokaż mimo to

avatar
270
109

Na półkach:

bardzo przeciętna książka biorąc pod uwagę możliwości Londona.

bardzo przeciętna książka biorąc pod uwagę możliwości Londona.

Pokaż mimo to

avatar
98
37

Na półkach:

Piękna powieść, ale czy London pisał inne ? Każdy jego utwór to klasyka z najwyższej półki. Mistrzostwo świata.

Piękna powieść, ale czy London pisał inne ? Każdy jego utwór to klasyka z najwyższej półki. Mistrzostwo świata.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    261
  • Chcę przeczytać
    214
  • Posiadam
    73
  • Ulubione
    18
  • Domowa biblioteczka
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • 2019
    2
  • Powieść
    2
  • 2012
    2
  • Z biblioteki
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Księżycowa dolina


Podobne książki

Przeczytaj także