Ceremoniały
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- JanKa
- Data wydania:
- 2017-02-22
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-02-22
- Liczba stron:
- 180
- Czas czytania
- 3 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788362247509
- Tagi:
- JanKa nowość literatura ksiązka Turczyński
Wydawca o książce:
Gdyby powiedzieć, że „Ceremoniały” są książką o umieraniu, byłaby to prawda cząstkowa. Bo są one jednocześnie pochwałą wszelkich form życia, hymnem na cześć élan vital. Białooka Turczyńskiego jawi się jako artystka – niezwykle pomysłowa; brutalność skutecznie przysłania poezją, a konieczność przedstawia niczym wybór atrakcyjnej tanecznej figury. Fascynuje i wabi. Nieistnienie staje się w ten sposób formą istnienia – poszerzają się granice świata, rozciągają czas i przestrzeń, a ludzkie materialne figurki z pewnego miasta En bez trudu znajdują sobie sąsiadów wśród istot stworzonych przez wyobraźnię, uwięzionych w ramach obrazów czy między kartami ksiąg. Droga do kamienia mądrości – niegdyś zawłaszczana przez magów – może stać się udziałem nawet starej spracowanej kobyły. W świecie Turczyńskiego – tak bardzo zanurzonym w przeszłości i sztuce – czuć się powinien jak u siebie każdy współczesny czujący ekolog.
Autor o sobie:
Czuję się pisarzem niezależnym tym szczególnym rodzajem niezależności, która pozwala być – nie ulegając bezpośrednim wpływom - wiernym trzem różnym literackim tradycjom: literatury rosyjskiej, francuskiej i polskiej. Wciąż bliskie jest mi też dzieło Dantego i Szekspira, niewykluczone, że pod wpływem Eliota, który gdzieś zauważył, iż „Dante i Szekspir podzielili między siebie świat: trzeciego nie ma”, choć dostrzegam, że jednak jest świat trzeci, którym włada Goethe. Wypływając z takich źródeł, moje pisarstwo nie może się ograniczać do rejestracji powierzchni, płaszczyzny zewnętrznej życia, którą każdy widzi. Nie mam nic wspólnego z pozytywistycznym lustrem, bo chyba nie jest dobrze, jeśli pisarz kontempluje swoje dzieło, a jeśli już, to najlepiej, aby wybrał sobie technikę taoistyczną: być jak lustro, czyli odbijać obrazy świata, ale ich nie zatrzymywać.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 13
- 4
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
https://dajprzeczytac.blogspot.com/2019/01/ceremoniay-andrzej-turczynski.html
https://dajprzeczytac.blogspot.com/2019/01/ceremoniay-andrzej-turczynski.html
Pokaż mimo toZnam i cenie twórczość Turczyńskiego, ale "Ceremoniały" mnie zaskoczyły. To niby książka o odchodzeniu ( sam pisarz zbliża się do granicy cienia),ale jest niezwykle pogodna, kontempluje chwile, momenty, epizody, pozornie nieważne szczegóły. A wszystko tonie w jakiejś osobliwej muzyce języka, którą tak trudno dziś usłyszeć. Do smakowania po kawałku, po jednym opowiadaniu.
Znam i cenie twórczość Turczyńskiego, ale "Ceremoniały" mnie zaskoczyły. To niby książka o odchodzeniu ( sam pisarz zbliża się do granicy cienia),ale jest niezwykle pogodna, kontempluje chwile, momenty, epizody, pozornie nieważne szczegóły. A wszystko tonie w jakiejś osobliwej muzyce języka, którą tak trudno dziś usłyszeć. Do smakowania po kawałku, po jednym...
więcej Pokaż mimo to„Ceremoniały” niejednego wprawić mogą w osłupienie. I to nie tyle niezwykłością dziejących się zdarzeń (o czym będzie za chwilę),ile samym stosunkiem do słowa. W czasach, kiedy dogmatem staje się krótkie zdanie, w dialogach normą - klisza, a pisarze na wyprzódki donoszą, że ten i ów redaktor - w neofickim zapale poszerzania targetu - zalecił im rezygnację ze zbyt trudnych słów, Turczyński musi być postrzegany jako prawdziwy celebrans. Istotnie, odbywa swoje liturgie na antypodach. Współczesna chuda polszczyzna jest jakby językiem z całkiem innej galaktyki niż ten, z którego zbudowane są misterne miniatury mistrza Andrzeja, pełne odkurzonych regionalizmów czy sierot po obumarłych paradygmatach niegdysiejszych ważnych pojęć. I idę o zakład, że nie ma w tym mizerabilizmu ani - tym bardziej - lekceważenia życia, ba, nawet codzienności. Przeciwnie. Jest niezwykła namiętność, pasja, jakby powiedział przysłowiowy szewc, czyli to, co sprawia, że życie biegnie, kipi, a nie turla się od przypadku do przypadku wyliniałą koleiną i tylko z przyzwyczajenia.
Bo trzeba, zaiste, mieć w sobie gorejącą żagiew (a słowo to - sprawdziłam - jest jeszcze, i to w dwóch znaczeniach, w internetowym SJP),by czynić dziś bohaterami ludzi z miasteczka En i jego okolic. Skrupulatnego urzędnika, który we wszystkie niedziele i święta jada obiady u byłej żony, niewymagającej nawet, aby chociaż pozmywał, oczywiście już po skonsumowaniu na deser budyniu z sokiem wiśniowym albo borówkami. Nałogowego wędrowca, z atencją wspominającego wszystkie kobiety, oprócz tej, który spłynęła rzeką wraz z praniem. Antykwariusza, który poczuwa się do syjamskiego braterstwa z Obłomowem, a specjalizuje się w gromadzeniu książek opisów ludzkiego i boskiego okrucieństwa - na wszystko, co żyje, sprowadzającego śmierć. Śmigającą nad miasteczkiem znawczynię cirrostratusów i cirrocumulusów, podziwiającą przez prześwity między nimi malownicze dorzecza Czarnej i Suchej. Maga, dla którego dookolny pejzaż zamieniał się w Aldorferowy las i vice versa. Lalkarza Mateusza N., zdolnego być kobietą wśród kobiet, dzieckiem wśród dzieci, a powidokiem tylko na tle szarych małomiasteczkowych kamienic. Miłośniczkę książek, która najsromotniejsze próby upokorzenia przez bliźnich unieszkodliwiała uśmiechem. Malarza Alda, niegodzącego się na bycie drugim Dufym, choć malującego z zacięciem wyścigi i konie. Benedykta i Bernarda, zaczynających nieodmiennie swoje partyjki pod koroną rozłożystego czerwonego dębu od gambitu królewskiego ku uciesze widzów (patrz fragment). Justusa, prowadzącego bezsłowne dialogi ze starą, zmęczoną życiem kobyłą.
A zapomnieć nie można przecież ani o peryferyjnej hrabinie Anastazji Modestownej Szachmatowej, choćby z powodu jej antracytowych oczu o zabójczym blasku i pokrewieństwa z grafiniami Bunina, ani o Mojszy Zacharowiczu Szagałowie (znanym jako Chagall),którego wyobraźnia zapłonęła wraz z Witebskiem, ani o Mikolajusie Konstantinasie Čiurlionisie, który - pomny własnych niedostatków - wymyślił sposób na uczłowieczenie, w wędrówce po drabince zmysłów uwalniając się od świata, ani o artystach Nadobłocznoj Twierdzy, mimo - a może właśnie dlatego - że ponieśli spektakularną porażkę w starciu z bezdusznym systemem.
Że ani Anastazja, ani Mojsza, ani Mikolajus, ani artyści Twierdzy nie mieszkali nigdy w tym samym miasteczku? Dla czarodzieja Turczyńskiego żaden problem przedstawić ich wszystkich tak, że prawdziwy czytelnik nie może mieć wątpliwości: wszyscy jego bohaterowie - mający prototypy w realu i stricte wirtualni - należą do tej samej przedziwnej rodziny istot wiodących żywot na granicy snu i jawy, dotykających jednocześnie i ziemi, i nieba, zdolnych pokonywać i przestrzeń, i czas, odchodzących z tego świata i pozostawiających w nim swój niezatarty ślad, mimo śmierci trwających w nim niezmiennie. Dlaczego tak się dzieje, autor tłumaczy w pierwszym rozdziale nazwanym nieprzypadkowo „Prolog”.
Miłość do szczegółów charakteryzuje wszystkich pasjonatów życia. Dla nich właśnie każdy drobiazg fizyczny i psychiczny jest cenny. Bo nawet ziarnko piasku wzbogaca przecież świat. Tak jak jego granice poszerza każde ocalone od zapomnienia słowo. Na tym przede wszystkim polega magia literatury.
„Ceremoniały” niejednego wprawić mogą w osłupienie. I to nie tyle niezwykłością dziejących się zdarzeń (o czym będzie za chwilę),ile samym stosunkiem do słowa. W czasach, kiedy dogmatem staje się krótkie zdanie, w dialogach normą - klisza, a pisarze na wyprzódki donoszą, że ten i ów redaktor - w neofickim zapale poszerzania targetu - zalecił im rezygnację ze zbyt trudnych...
więcej Pokaż mimo to