Królestwo Gore

Okładka książki Królestwo Gore
Łukasz Radecki Wydawnictwo: Videograf horror
328 str. 5 godz. 28 min.
Kategoria:
horror
Wydawnictwo:
Videograf
Data wydania:
2017-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2017-01-01
Liczba stron:
328
Czas czytania
5 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378354802
Średnia ocen

                6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
60 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
172
99

Na półkach: ,

Tym razem nie pójdę w recenzję, tylko we własne odczucia, bo trochę się na tę książkę obraziłam. Dużo oczekiwałam, więc tym większy był mój zawód. Ale nie będę tylko narzekać, bez obaw.

Zacznę od tego, że kocham gore. Lubię te specyficzne, mocne wrażenia, sprawdzanie swojej granicy wytrzymałości. To trochę masochizm, ale chyba zwolennicy najmocniejszych odmian horroru i innej literatury grozy po prostu tak mają. Trzeba ustalić tutaj jedną rzecz – jest to książka dla innych miłośników gore. Jeśli nie lubisz potoków krwi i flaków latających na wszystkie strony, to nie masz po co zabierać się do tej książki i narzekać, że jest makabryczna. Jest to książka typowo dla miłośników gatunku. Chociaż sądzę, że weterani nie będą zbyt zaszokowani. Książka sama w sobie jest zbiorem różnych opowiadań z dziesięciu lat życia autora.

Podchodziłam do niej z dużym entuzjazmem, ale z każdym kolejnym opowiadaniem ten entuzjazm malał w zastraszającym tempie. Liczyłam, że im dalej tym będzie lepiej, bo wiadomo, że twórczość dojrzewa i to, co napisaliśmy 10 lat temu na pewno będzie się różnić od tego, co piszemy teraz (zakładam, że opowiadania są tu w kolejności +/- chronologicznej). Po części przeczuwałam dobrze, ale ten skok jakościowy nastąpił dość późno przez co miałam straszny problem z wystawieniem oceny. Nie będę tym razem omawiać każdego z opowiadań – nawiążę tylko do kilku, które z jakichś powodów zwróciły moją uwagę. Bo chociaż ,,Robaczywek’’ zapowiadał książkę obiecująco, to jest na tyle krótki, że nie ma za bardzo co o nim pisać czy mówić.

Ale do ,,Imperium robali’’ przyczepić się muszę. Poznajemy Tomka, typowego dresa, który ma dwóch kolegów: Sebę (zawsze chce mi się śmiać, gdy słyszę to imię) i Micha.
Nie jestem fanką mocno potocznego języka i dużej ilości slangu w książkach, jeśli nie jest to chociaż perspektywa pierwszej osoby (bo przynajmniej można to uargumentować charakterem postaci). I ten slang, niestety, przyszedł i zamordował z zimną krwią cały klimat. A właściwie nawet nie przyszedł, tylko był tu od początku. Zabolało mnie to na tyle, że zdecydowałam się obniżyć za to ocenę. Jeśli komuś mimo tego udało się wczuć, a nawet przestraszyć, to szczerze podziwiam, bo ja albo nie czułam nic, albo chciało mi się śmiać. Miało być w tym wszystkim przesłanie, którego do końca nie zrozumiałam.

Jest pewien element, motyw, którego nie lubię, kojarzący mi się z moimi początkami pisania i jest to pójście trochę na łatwiznę – opisywanie wyglądu postaci tylko wtedy, gdy ta patrzy na siebie w lustro. W tej książce zdarzyło się to trzy razy. Chociaż nie ze szczegółami (całe szczęście), ale…

Bohaterowie są dość powtarzalni w swoim trybie życia i w swoim charakterze. Faceci to przeważnie alkoholicy, którzy traktują swoje żony gorzej jak śmiecie, a kobiety są zastraszone, co druga to histeryczka. Wszyscy właściwie zlewają się w jedno, nie zapadają w pamięć. No, może poza Darią (imienniczka, ha!) z ,,Wazonu’’. Tak było przez kilka pierwszych opowiadań, potem przez kolejnych kilka bohaterowie byli młodzi i zakochani (ale ciągle część postaci pobocznych była zimna i wyrachowana), a z wybrankami ich serca w końcu coś było nie tak. Natomiast potem bohaterowie byli wybitnie wierzący, ale nie w ten sposób, w który można oczekiwać. Mieli nie do końca zdrowo w głowie.

Myślałam, że się chociaż trochę pokrzywię przy opisach, lecz nic takiego nie nastąpiło. Oprócz ostatniego opowiadania, ale o nim opowiem później. Mogło to być spowodowane tym, że chociaż bardzo chciałam, to nie wczułam się w klimat książki. Nawet nie zdążyłam się dobrze ‘’wgryźć’’ gdy opowiadanie albo się kończyło, albo niespecjalnie budowało napięcie i będę się do tego bardzo czepiać. Dobrze zapowiadała się ,,Ogrodniczka’’ i nawet lubię tę opowiadanie, ale w pewnym momencie napięcie też padło.

Od ,,Tuż obok piekła’’ poziom skoczył. Jednak zostałam szybko sprowadzona na ziemie, gdy w ,,Księżniczce’’ dostałam nagle zadziwiająco poetycki fragment:
‘’Przyjęła go ciepło, okalając całunem wilgoci. Westchnęli unisono, by po chwili przejść w fugę miłosnej arii szeptu. […] Języki złączyły się we wspólnych wymyślnych pasażach i nie zważając na takty, obwieściły nadejście punktu kulminacyjnego. Kochanek przyśpieszył tempo, by po chwili zakończyć arytmicznymi akordami swą etiudę. ’’
Zgłupiałam. Z gore nagle przeskoczyliśmy na taką trochę literaturę kobiecą. Prawdę mówiąc, mimo wielkich wysiłków mojej wyobraźni, nie zrozumiałam z tego nic. Nie mam nic przeciwko takim poetyckim zabawom i porównaniom, jednak wolałabym, żeby to było nadal zrozumiałe. Z tego, co czytałam potem o genezach poszczególnych opowiadań, to te opisy zdobywały uznanie i właśnie dlatego zaznaczyłam na początku, że to moje odczucia, a nie prawie recenzja.
Ale zakończenie miało całkiem fajny plot twist, chociaż samo opowiadanie ledwo, moim zdaniem, kwalifikuje się do gore.

,,Per aspera ad inferi’’ miało gigantyczny potencjał i na początku bardzo dobrze się zapowiadało. Sam pomysł na fabułę wręcz prosił się o rozwinięcie i był dla mnie świetny. Generalnie mogło zostać jednym z moich ulubionych opowiadań, ale znowu nagły brak napięcia odebrał klimat. Zbyt szybkie przejście do zabijania i zbyt nagłe. Może i gore to tylko gore, ale bez klimatu szybko traci swój urok. W skrócie: poznajemy mężczyznę z żoną, dziećmi i psem, który jest świadkiem nietypowego wydarzenia, a jakiś czas później sam dostaje bardzo specyficzną propozycję, którą zapoczątkowało jedno słowo.

,,Ostatnia wyprawa’’ swoim pomysłem zrobiło też na mnie wrażenie, chociaż przez to zakwalifikowałabym je raczej do dark fantasy, a nie gore. Mamy tu bowiem ekipę stworzeń (troll, krasnolud, elf), którzy pracują w biurze detektywistycznym. I wszystko się dzieje na polskiej ziemi. Warte uwagi.

,,Okruch’’ za to był już, co też mnie zaskoczyło, postapo. Pomysł zasłużył na rozwinięcie, a nie na tak krótkie opowiadanie (9 stron!). Trafiamy do rzeczywistości, gdzie prawie wszystkie dzieci wykończyła choroba, a te, które przetrwały są warte więcej niż złoto. Ludzie są kanibalami, nie cofną się przed niczym jeśli mają bronić swoich terenów. Mogę powiedzieć, że to jedno z moich ulubionych tytułów z książki.

Ale gdy przeczytałam ,,Wyrzygać duszę’’ miałam ochotę krzyknąć ‘’nareszcie!’’. To opowiadanie najbardziej spełniło moje oczekiwania. Może nie na 100, ale na 85%. I sięgając po książkę na takie rzeczy liczyłam, tylko szkoda, że jest to dopiero przedostatnie opowiadanie ze zbioru. Poznajemy człowieka, który uważa się za boskiego wojownika, a walczy z… fanami metalu oraz zwolennikami przemocy. Nie zabija, lecz torturuje i to w naprawdę paskudny sposób.

Jednak prawdziwym i szczerym zaskoczeniem było ostatnie opowiadanie. ,,Fundacja Hackenholta’’. I też ono najbardziej mnie przeraziło (właściwie przeraziło jako jedyne) z dwóch powodów: było oparte na faktach i na wydarzeniach z obozu koncentracyjnego. Kurt Gerstein pracuje w departamencie dezynfekcji Waffen-SS i pewnego dnia trafia do obozu jako ktoś na kształt wizytatora, gdzie jest świadkiem transportu Żydów. Widzi okrutne traktowanie, znosi to z trudem, ale chce udokumentować wszystkie zbrodnie i dać świadectwo w odpowiedniej chwili aby winni ponieśli karę. To głównie przez to opowiadanie zastanawiałam się nad ostateczną oceną, bo naprawdę warto je przeczytać i uważam je za zdecydowanie najlepsze.

Ciężko mi tę książkę podsumować, a tym bardziej ocenić. Uważam, że jest wybitnie nierówna i warto po nią sięgnąć dla może sześciu z czternastu opowiadań. Jest napisana na tyle prostym językiem, że czyta się ją bardzo łatwo oraz sprawnie. Może być dobra dla kogoś, kto chce zacząć przygodę z gore, ale podkreślam, że mówię to z myślą dla tych tekstów:
- Robaczywek,
- Per aspera ad inferi,
- Ostatnia wyprawa,
- Okruch,
- Wyrzygać duszę,
- Fundacja Hackenholta (!).

Tym razem nie pójdę w recenzję, tylko we własne odczucia, bo trochę się na tę książkę obraziłam. Dużo oczekiwałam, więc tym większy był mój zawód. Ale nie będę tylko narzekać, bez obaw.

Zacznę od tego, że kocham gore. Lubię te specyficzne, mocne wrażenia, sprawdzanie swojej granicy wytrzymałości. To trochę masochizm, ale chyba zwolennicy najmocniejszych odmian horroru i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    77
  • Przeczytane
    69
  • Posiadam
    34
  • Horror
    5
  • Mam
    3
  • Ulubione
    3
  • Radecki Łukasz
    2
  • Teraz czytam
    2
  • 2020
    2
  • 2019
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Królestwo Gore


Podobne książki

Przeczytaj także