O prozie Chrisa Cartera jest ostatnio dość głośno, a większość jego książek można znaleźć na wystawach w praktycznej każdej księgarni. I pomimo, iż sam autor pisze thrillery, które rozmnażają się w naszym literackim świecie jak przysłowiowe grzyby po deszczu, to zaryzykowałem, przeczytałem i zdecydowanie nie żałuję!

Od samego początku autor zabiera nas na jazdę bez trzymanki, a wraz z upływem stron ta podróż staje się jeszcze bardziej niebezpieczna i szalona. Akcja jest wartka, wydarzenie goni w tej książce kolejne wydarzenie, które bardzo często całkowicie zmienia pogląd na całą sprawę i śledztwo.

W swoim życiu przeczytałem już naprawdę dość dużo thrillerów, czy tez kryminałów i bardzo ciężko mnie czymś zaskoczyć … Chris Carter napisał jednak (w swoim debiucie!) naprawdę doskonalą, wielowątkową książkę!

I mimo, iż główny bohater – Robert Hunter – nie wyróżnia się niczym szczególnym od innych śledczych i policjantów, to Roberta jako osobę naprawdę da się lubić! – Dobre poczucie humoru, czasami cięte riposty, ale również skrywane ludzkie słabości i lęki – to znaki rozpoznawcze naszego bohatera.

Jeżeli zaś chodzi o główną zagadkę, to ja gdzieś w ¾ powieści miałem swój typ, który ostatecznie okazał się poprawny i trafiony. I wydaje mi się, że autor dał czytelnikowi momentami być może zbyt dużo podpowiedzi i spróbował nakierować nas na właściwą drogę – aczkolwiek, fakt ten zupełnie nie wpływa na moją ogólną ocenę.

Reasumując, to z pewnością nie była ostatnia pozycja Chrisa Cartera, która trafiła do mych rąk – „Krucyfiks” jak najbardziej polecam! ;)

O prozie Chrisa Cartera jest ostatnio dość głośno, a większość jego książek można znaleźć na wystawach w praktycznej każdej księgarni. I pomimo, iż sam autor pisze thrillery, które rozmnażają się w naszym literackim świecie jak przysłowiowe grzyby po deszczu, to zaryzykowałem, przeczytałem i zdecydowanie nie żałuję!

Od samego początku autor zabiera nas na jazdę bez...