Nie mam pojęcia czy to już jakieś zboczenie, czy może jednak jest to całkiem normalne, ale po raz kolejny do książki przyciągnęła mnie... jej okładka. Ta jest wyjątkowo plastyczna... artystyczna... w pewnym sensie intrygująca... aż się biedny czytelnik dziwi, że na jej kartach rozegra się niemały dramat. Jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają i często dobrze na tym wychodzą, więc postanowiłam dać jej szansę! Ale czy było warto??? Na to pytanie odpowiem za zdań kilka :)

Anne i Marco Conti wybierają się na przyjęcie urodzinowe do swoich sąsiadów, Cynthii i Grahama Stillwell'ów. Niby to nic nadzwyczajnego, sytuacja jakich wiele, żadnych anomalii w tej dziedzinie. Wszystko pięknie, ładnie, ale jest jedno "ale": państwo Conti ma sześciomiesięczną córeczkę, z którą nie ma kto zostać, ponieważ opiekunka w ostatniej chwili odwołała swój przyjazd. Cóż, to trochę komplikuje sytuację. O ile kobieta jest gotowa zostać z dzieckiem w domu, o tyle jej małżonek uporczywie nalega by jednak wybrali się na imprezę razem, jednocześnie zabierając ze sobą tzw. "elektroniczną nianię", które to urządzenie umożliwi im kontrolę nad córką. Anne niechętnie zgadza się na taki układ. Dodatkowo para ustala, że co pół godziny będą zaglądać do małej Cory osobiście. Domówka trwa w najlepsze, lecz nic nie trwa wiecznie i tak państwo Conti wracają do domu. Ku ich zaskoczeniu ich córeczka... znika. Rozpoczyna się śledztwo, a podejrzenie od razu pada na rodziców niemowlęcia. Jakby tego było mało, opinia publiczna wydaje na małżeństwo swój własny wyrok, ale czy słusznie??? Czy ofiary okażą się oprawcami??? W międzyczasie na jaw wychodzi niepokojąca zażyłość między Marciem, a seksowną sąsiadką, Cynthią, oraz spór mężczyzny z zaborczymi, wrogo nastawionymi do mężczyzny teściami, ale także pewna mroczna tajemnica, którą konsekwentnie skrywają Anne i jej matka Alice, jak również dziwne upodobania państwa Stillwell'ów. W tej sytuacji nasuwa się pytanie: która z wymienionych osób jest odpowiedzialna za porwanie Cory? A może w tej grze pojawi się zupełnie nowy gracz? Zapraszam do lektury :)

A teraz o tym, czy warto sięgnąć po ową powieść, czy też może omijać ją jakże szerokim łukiem:

+ książkę czyta się szybko, mnie osobiście zajęło to... dwa dni, co na pewno jest zasługą stylu w jakim autorka ją napisała, podziału rozdziałów, które z kolei nie straszą długością, dzięki czemu powieść można czytać np. w przerwie między wycieraniem kurzu a zmywaniem, czy też między brzuszkami a przysiadami i to bez ryzyka utracenia wątku. Druga sprawa to...
+ nieźle utkana intryga. Shari Lapeña bawi się z nami w przysłowiowego kotka i myszkę, podrzuca nam małe ilości serka, wodząc nas za nosek w jakimkolwiek kierunku zechce, mąci, plącze by na około sto stron przed końcem historii... wydać nam osobę odpowiedzialną za porwanie dziewczynki. Oczywiście, w takich sytuacjach czytelnik zastanawia się co autorka zmajstrowała na tych ostatnich stu stronach, co jeszcze można zrobić, itp. Uwierzcie mi, zrobić można bardzo wiele!
+ zakończenie, to zasługuje na osobny plus - mistrzostwo świata! Jeśli któreś z Was domyślało się takiej końcówki, czapki z głów!
+ bohaterowie, z których każde może być sprawcą, ponieważ nie ma wśród nich niewiniątek, mają co swoje za uszami i to niemało, a to sprawia, że ubarwiają powieść swoją obecnością czyniąc ją jeszcze bardziej atrakcyjną.

Minusów... brak!

Wracając do pytania, czy było warto sięgnąć po "Parę zza" ściany? Było, jest i będzie! Gorąco polecam, choć pewnie część z Was uzna ją za zbyt oczywistą, w końcu ta tematyka jest jedną z najczęściej spotykanych w gatunku kryminał/ thriller/ sensacja. Niemniej jednak, moim skromnym zdaniem, autorka wybroniła się i nieco wyszła przed szereg. Gorąco polecam!

Nie mam pojęcia czy to już jakieś zboczenie, czy może jednak jest to całkiem normalne, ale po raz kolejny do książki przyciągnęła mnie... jej okładka. Ta jest wyjątkowo plastyczna... artystyczna... w pewnym sensie intrygująca... aż się biedny czytelnik dziwi, że na jej kartach rozegra się niemały dramat. Jak wiadomo przeciwieństwa się przyciągają i często dobrze na tym...