Następna gwiezdnowojenna książka po "Księżniczce po przejściach" - "Gwiezdne wojny i reszta życia", czyli rzecz o George'u Lucasie. Tym razem dostałem dokładnie to, na co liczyłem, czyli biografię Lucasa i opis tego jak kręcił swoje filmy (nie tylko GW). Przy okazji jest to opowieść o tym, jak zwolennik twórczej swobody, zwalczający tyranię gildii, związków i Hollywood tworzy własną firmę, w której staje się dokładnie takim samym tyranem, tłumiącym potencjał twórczy zatrudnianych przez siebie reżyserów. O tym, jak prawdziwy artysta (którego widać jeszcze nawet w pierwszym komercyjnym filmie Lucasa, "American graffiti") staje się tylko biznesmenem ukierunkowanym na zysk. Mniej więcej wszystko w GW od "Powrotu Jedi" jest robione z ukierunkowaniem na "potencjał zabawkowy", co stanowi odpowiedź na pytanie, dlaczego - gdy Lucas przystępował do kręcenia trylogii 1-3 - zamiast filmu dojrzałego choćby na poziomie "Imperium kontratakuje" dostaliśmy płaski i miejscami pozbawiony konsekwencji film dla dzieci z absurdalnym wunderkindem jako jednym z głównych bohaterów. Jest w tym Lucas zadziwiająco podobny do Steve'a Jobsa, który przecież na początku kariery zawodowej był hipisem i miłośnikiem wolności (aczkolwiek bezdusznym sk*wysynem był zawsze), a potem tworzył sprzęty nie dające użytkownikom żadnej swobody poza tym, co przewidział ich twórca, i marketing, który zmieniał ludzi w bezrefleksyjnych niewolników marki. I jako tyran Lucas, "chroniąc swą władzę", popełnia głupie błędy, np. uparcie ignorując potencjał komputerowej animacji (ekipa Pixara zaczynała u Lucasa, jako oddział ILM, i została przez niego wyrzucona z roboty, gdy Lucas obejrzał na SIGGRAPH ich pierwszą fabularną animację). Lucas uważał ludzi z Hollywood za materialistycznych krętaczy dbających tylko o kasę, ale na pierwszego prezesa Lucasfilmu zatrudnił typowego biznesowego krętacza, umoczonego wcześniej w pracę w firmie zarabiającej na przekrętach związanych ze sprzętem komputerowym, a uwolnionego od zarzutów dlatego, że zgodził się kapować na kolegów...
Nie byłbym sobą, gdybym nie wtrącił kilku groszy o tłumaczeniu. Zasadniczo książka jest przetłumaczona dobrze, aczkolwiek trafiają się tłumaczowi wpadki, gdy np. kompletnie nie zna serialu "Space 1999" i nie wie, że szedł on w Polsce w latach 70., ciesząc się ogromną popularnością, pod tytułem "Kosmos 1999" (Google, ahem ahem, Wikipedia...). Tego typu poślizgów "kulturowych" jest jeszcze kilka; gorzej że zdarzają się też zwykłe błędy wynikające z ograniczonego rozumienia angielszczyzny, gdy np. przy opisie bajki "Bitwa o Endor" (tego kiepskiego spinoffu z Ewokami) czytamy "film opatrzono ostrzeżeniem, by rodzice zachowali dyskrecję, ponieważ Wheatowie zaczęli go od sekwencji, w której maruderzy zabijają całą rodzinę małej dziewczynki". Chodzi tu oczywiście o to, że decyzję o pozwoleniu dzieciom na oglądanie tego filmu pozostawiono do uznania rodziców (at the discretion of).

Następna gwiezdnowojenna książka po "Księżniczce po przejściach" - "Gwiezdne wojny i reszta życia", czyli rzecz o George'u Lucasie. Tym razem dostałem dokładnie to, na co liczyłem, czyli biografię Lucasa i opis tego jak kręcił swoje filmy (nie tylko GW). Przy okazji jest to opowieść o tym, jak zwolennik twórczej swobody, zwalczający tyranię gildii, związków i Hollywood...