Jak żyję, takiego g...na jeszcze nie czytałam. Gdybym mogła, dałabym tej książce -100 punktów. Nie mam pojęcia, dlaczego ma tak wysoką ocenę ogólną. Nie wiem, czym tu ktokolwiek się zachwyca.
Banał i żenada. Słownictwo na poziomie gimbazy albo wiecznie bezrobotnych niedopieszczonych gospodyń domowych, dla których Trudne Sprawy to ckliwe i wciągające historie z życia wzięte.
Dialogi są w tej książce tak banalne, tak męczące i zwyczajnie głupie, że wstyd w ogóle cokolwiek cytować.
Opisy seksu nie mają w sobie nic ze zmysłowości, żadnej erotyki. Tanie porno kręcone w starym magazynie ma podobny poziom romantyzmu.
I ta korekta... Literówki, błędy interpunkcyjne i braki w wykształceniu. Przecież ktoś biorący się za profesjonalną korektę i żyjący z tego powinien wiedzieć, że BIERZE SIĘ NA TAPET, A NIE NA TAPETĘ!!!
Dno. Nie wiem, co powiedzieć o osobach zachwycających się tym czymś. Poleciłabym im przeczytanie choćby jednej strony z Zafona. W każdym jednym zdaniu jest więcej sensu i głębi niż w całym tym tanim, wstrętnym czytadle.
Musiałam to doczytać do końca ze względu na pracę. Muszę to coś zrecenzować. I jak kocham moja pracę, tak przez kilka godzin ją nienawidziłam, klęłam jak szewc i kilkakrotnie z siebie wychodziłam. Oby nigdy więcej! BO umrę!

Jak żyję, takiego g...na jeszcze nie czytałam. Gdybym mogła, dałabym tej książce -100 punktów. Nie mam pojęcia, dlaczego ma tak wysoką ocenę ogólną. Nie wiem, czym tu ktokolwiek się zachwyca.
Banał i żenada. Słownictwo na poziomie gimbazy albo wiecznie bezrobotnych niedopieszczonych gospodyń domowych, dla których Trudne Sprawy to ckliwe i wciągające historie z życia...