Linie kodu kreskowego. Piętnaście historii
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Węgierskie Klimaty
- Tytuł oryginału:
- Vonalkód
- Wydawnictwo:
- Książkowe Klimaty
- Data wydania:
- 2016-06-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2016-06-04
- Liczba stron:
- 232
- Czas czytania
- 3 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364887512
- Tłumacz:
- Anna Butrym
- Tagi:
- literatura węgierska powieść węgierska
Kod kreskowy to symbol dostatku Zachodu: coś nieosiągalnego, upragnionego. To także metafora kolejnych etapów życia. Każda z piętnastu historii nosi podtytuł „linia” i odnosi się do poszczególnych ról, w jakie wchodzą główne bohaterki – czy to dziewczynki, czy już młode kobiety? – o tym czytelnik decyduje sam.
Proza Tóth to dojrzały, oryginalny i pełen delikatności głos współczesnej literatury: pozbawionej patosu, moralizatorstwa i wulgarności, a przy tym tchnący uwodzicielską świeżością.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zakodowane
Kod kreskowy to symbol dostatku, Zachodu: coś nieosiągalnego, upragnionego – ale w krótkich formach znajdziemy o wiele więcej, niż tylko tęsknotę za zachodnim stylem życia i bogactwem towarów ze sklepowych półek. Bo kod kreskowy może być na przykład metaforą losów: cienkie kreski, z których się składa, to informacje o nas samych. Krisztina Tóth w rozdziałach opatrzonych podtytułem „linia” pisze o kobiecych pragnieniach, nieidealnych związkach, niełatwych relacjach rodzinnych, szukaniu miłości czy próbach oswojenia przeszłości. I zawsze bohaterką historii jest kobieta.
Węgierska autorka portretuje kobiety na różnych etapach życia i dojrzewania. To są intymne obrazy, pisarka z czułością przygląda się swoim bohaterkom, ukazując je w sytuacjach może i banalnych, ale naładowanych emocjami. Emocjami nie podanymi wprost, ukrytymi gdzieś między wierszami, za to łatwymi do rozszyfrowania. "Linie kodu kreskowego" okazują się więc nie tylko wspominanym symbolem dostatku, ale również składową przeżyć, istotnych chwil i przełomowych zdarzeń w życiu.
Literackie miniatury Tóth urzekają kontrastem między tematyką dotykającą zazwyczaj spraw bolesnych a sposobem jej przedstawienia. W tych opowiadaniach dzieje się dużo więcej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Autorka bierze pod lupę swoje bohaterki i skupia się na ich przeżyciach, które zaczynają się i kończą w objęciach czterech ścian (a najczęściej chowają się w czeluściach umysłu).
Uwaga Tóth koncentruje się na dojrzałych kobietach z problemami, na traumatycznych często doświadczeniach, które często kładą się cieniem na dalszym, dorosłym życiu. Kobiety-dziewczynki, boleśnie doświadczone, nie radzą sobie z uczuciami, ze sobą, z życiem po prostu. Próbują pogodzić niepasujące elementy, szukają swojego miejsca w układance losów. Nie nazwałabym jednak tej literatury feministyczną. Raczej jakby autorka mówiła: Witaj smutku! Nieunikniony smutku wpisany na stałe w życie każdego z nas. Ta melancholia wyziera poprzez ociosane ze zbędnych słów zdania, aluzje i niedopowiedzenia.
Jest w pisarce wrażliwość na te ulotne chwile, jednak bez prób wzbudzenia litości i stosowania ogranych tanich chwytów wymuszających na czytelniku wzruszenie i współczucie. To precyzyjna praca, polegająca na używaniu minimum środków wyrazu. Tóth z aptekarską dokładnością dawkuje słowa, raczej oszczędnie, bez zbędnych ozdobników. Żadnych melodramatów.
Każde opowiadanie ma w podtytule inną linię a wszystkie one składają się na jeden kod kreskowy: być może niektóre doświadczenia okażą się wspólne dla bohaterek i czytelniczek? Nie wszystkie opowiadania posiadają tę magiczną moc przyciągania, może zależy to od podobieństwa przeżyć odbiorcy (czy raczej odbiorczyń)? "Linie kodu kreskowego. Piętnaście historii" to proza wyważona, wręcz miejscami surowa i zarazem emocjonalna. Melancholijne jak jesienny nastrój opowiadania polski wydawca zamknął między przyciągającymi uwagę pomarańczowymi okładkami, obiecując spotkanie z wyjątkową prozą.
Magdalena Świtała
Oceny
Książka na półkach
- 177
- 108
- 34
- 9
- 6
- 4
- 4
- 2
- 2
- 2
Opinia
W opowiadaniach Krisztiny Tóth znajduję wiele znajomych obrazków: mało przyjemne wizyty u przyjaciół rodziców, zabawy znalezionymi na drodze szkiełkami, wizyty wujka z zagranicy czy opowieści o fatum ciążącym nad pewnym blokiem. Albo opisy takie jak ten:
Moje dzieciństwo przypadło na okres mundurków w kolorze indygo oraz podręczników i zeszytów obłożonych w papier tego samego koloru. Potężny gmach szkoły zawsze był przepełniony dochodzący mym ze stołów zapachem warzywnej papki, zmieszanym z wydobywającym się z sali gimnastycznej smrodem pryszczatych dziecięcych ciał i butów sportowych na gumie. [s. 15]
Przyjemnie jest odnaleźć w literaturze wycinek własnego świata, jednak z bohaterkami „Linii kodu kreskowego” łatwo utożsamiam się z innego powodu: intymności. Autorka raczej wykreśla słowa niż dodaje i może w tym, przynajmniej częściowo, tkwi sekret siły jej prozy – skondensowanej i precyzyjnej, a w rezultacie bardzo intensywnej. Z początku zwyczajne i niewinne historie potrafią kilka stron później zdezorientować i mocno szarpnąć emocjami, ale to lubię, lektura powinna odciskać jakieś piętno na czytelniku.
U Tóth podoba mi się również jej „systematyzowanie” opowiadań – w zbiorze „Pixele” kluczem były części ciała, teraz są nim linie. To ciekawy zabieg i jeszcze ciekawsze wykonanie. Aż chciałoby się sprawdzić, jak autorka radzi sobie w dłuższej formie, w krótszej osiągnęła już wysoki poziom.
http://czytankianki.blogspot.com/2016/09/linie.html
W opowiadaniach Krisztiny Tóth znajduję wiele znajomych obrazków: mało przyjemne wizyty u przyjaciół rodziców, zabawy znalezionymi na drodze szkiełkami, wizyty wujka z zagranicy czy opowieści o fatum ciążącym nad pewnym blokiem. Albo opisy takie jak ten:
więcej Pokaż mimo toMoje dzieciństwo przypadło na okres mundurków w kolorze indygo oraz podręczników i zeszytów obłożonych w papier tego...