Zasadniczo lubię Stephena Kinga, szczególnie "klasyczne" pozycje. Jeśli chodzi o jego nowsze książki - z tym już bywa różnie. Uważam, że "Komórka" jest po prostu bardzo słaba, ale na przykład "Dallas '63" bardzo mi się podobało.
"Ręka mistrza" (swoją drogą kiepski tytuł, w oryginale Duma Key) jest długa, widać, że King jest opowiadaczem historii i lubi to. Sęk w tym, że opowieść jest moim zdaniem nadmiernie rozwleczona i momentami trochę nudzi.
Początek jest trochę mylący; już spodziewałem się, że będzie to powieść obyczajowa a la King, ale jednak w którymś momencie okazuje się, że jednak będzie "groza".
Niby wszystko w porządku, King znów wykorzystuje jeden ze swoich ulubionych motywów, czyli "miejsce, które wywiera wpływ". Napięcie rośnie, historia się wyjaśnia, następuje zderzenie z siłami ciemności itd.
Problem w tym, że, jak dla mnie, element grozy jest po prostu... kuriozalny, wręcz śmieszny. A już zabiegi w rodzaju "czujesz się źle? chodź, namaluję cię z wielkim uśmiechem na twarzy i poczujesz się lepiej" wywołują konsternację. Podobnie jak "mordercze obrazy".
Daję 6-tkę, bo King po prostu dobrze pisze, postacie są fajnie (nomen omen) narysowane, ale jak dla mnie to Kingowski średniak.

Zasadniczo lubię Stephena Kinga, szczególnie "klasyczne" pozycje. Jeśli chodzi o jego nowsze książki - z tym już bywa różnie. Uważam, że "Komórka" jest po prostu bardzo słaba, ale na przykład "Dallas '63" bardzo mi się podobało.
"Ręka mistrza" (swoją drogą kiepski tytuł, w oryginale Duma Key) jest długa, widać, że King jest opowiadaczem historii i lubi to. Sęk w tym, że...