Nie potrafię być obiektywna. Nie potrafię, za co Was przepraszam. W przypadku Nocnych Łowców nigdy nie będę, więc moja ocena finałowej części "The Mortal Instruments" będzie po prostu mocno subiektywna.

Na szczęście (?) ostatni tom rewelacyjnej serii napisanej piórem Cassandry Clare nie sponiewierała mną tak mocno, jak trzeci tom "Diabelskich maszyn", po przeczytaniu którego byłam oszołomiona przez kilka dni i każda książka, którą próbowałam potem przeczytać miała w sobie coś nie tak...

Przede wszystkim, jako czytelniczka, która z niecierpliwością czekała na premierę "Miasta niebiańskiego ognia" i przeczytała powtórnie tuż przed nią pozostałe tomy, aby odświeżyć sobie pamięć odnośnie szczegółów, powiem Wam jedno - NIE ZAWIODŁAM SIĘ. Lektura dostarczyła mi wszystkiego, czego oczekiwałam. Książka jest bardzo emocjonalna, zawiera wiele pięknych myśli i uczuć. Autorka pokazała tym razem więcej perspektyw i wprowadziła powoli w świat Emmy i Juliana, bohaterów zapowiadanej serii, której pierwszy tom ma ukazać się w przyszłym roku. A odnośnie pozostałych, dobrze nam znanych bohaterów... Nic nie stracili na swoim charakterze, a co więcej - zyskali w moich oczach, a to mogło się wydawać już niemożliwe. Nie będę opisywać, dlaczego i w jakim zakresie - inaczej zdradziłabym Wam fabułę, a nie o to przecież chodzi.

Dziękuję autorce za to, że pozwoliła czytelnikom w "Mieście niebiańskiego ognia" poznać dalsze losy Tessy i Jema... Jestem wdzięczna za echo "Diabelskich maszyn" w tym tomie, za każdym razem, gdy je dostrzegałam, cieplej robiło mi się na sercu.

Sama akcja - mrożąca krew w żyłach. Kilka razy wstrzymywałam oddech ze zdenerwowania - od samego początku czytelnik zostaje rzucony w wir wydarzeń. Ogromne brawa dla Autorki za mistrzowskie zwieńczenie serii oraz utrzymanie poziomu poprzednich tomów.

Będzie mi bardzo ciężko bez Jace'a, Clary, Aleca, Izzy, Magnusa i Simona. Mam nadzieję, ogromną nadzieję, że w następnej serii poznamy choćby w szczątkowym zakresie ich dalsze losy, że tak, jak echo "Diabelskich maszyn" można odnaleźć w ostatnich tomach "Darach Anioła", tak echa "Darów Anioła" odnajdziemy w przyszłych dziełach Cassandry Clare.

Wielki kamień ciąży mi na sercu, bo wiem, co teraz napiszę...

Ave atque vale. Witaj i żegnaj.

Nie potrafię być obiektywna. Nie potrafię, za co Was przepraszam. W przypadku Nocnych Łowców nigdy nie będę, więc moja ocena finałowej części "The Mortal Instruments" będzie po prostu mocno subiektywna.

Na szczęście (?) ostatni tom rewelacyjnej serii napisanej piórem Cassandry Clare nie sponiewierała mną tak mocno, jak trzeci tom "Diabelskich maszyn", po przeczytaniu...