"The Death of the heart" szło mi okropnie wolno. Nie jestem fanką książek obyczajowych, za mało się tam dzieje i przez to ciężko mi się wkręcić w historię. W dodatku była to książka, którą musiałam przeczytać na studia, a wiadomo, że lektury zawsze czyta się z większym trudem 😂

Była to historia o szesnastoletniej Protii, która po stracie rodziców przyjeżdża do Londynu, by zamieszkać ze swoim przyrodnim starszym bratem oraz jego żoną Anną. Jednak Portia nie czuje się u nich jak w domu. Pomiędzy nią i Anną jest mnóstwo napięcia, a jej brat Thomas jest bardzo zajętym człowiekiem.

Jednak gdy Portia poznaje Eddiego, przyjaciela Anny, w końcu przestaje czuć się samotna w tym wielkim mieście. Jednak beztroski Eddie nie jest tak idealny jak jej się wydaje, a ona sama jest zbyt niewinna i niedoświadczona by to zauważyć.

Choć jest tu wątek miłości, jest to historia o rodzinie i poczuciu przynależności. Pod tym względem książka spisuje się bardzo ciekawie, bo widzimy tu problemy ze strony Portii, jej brata i jego żony. Nikt z nich nie wie jak żyć w rodzinie, jak stworzyć prawdziwy dom, bo brakowało im wzorców - więc teraz muszą odkryć to na własną rękę, metodą prób i błędów.

Mimo to bohaterowie nie specjalnie mnie do siebie przekonali. Zakończenie też było nagłe i w sumie nie do końca satysfakcjonujące, bo nie wyjaśniło wszystkich kwestii i zostawiło mnie z kilkoma pytaniami.

"The Death of the heart" szło mi okropnie wolno. Nie jestem fanką książek obyczajowych, za mało się tam dzieje i przez to ciężko mi się wkręcić w historię. W dodatku była to książka, którą musiałam przeczytać na studia, a wiadomo, że lektury zawsze czyta się z większym trudem 😂

Była to historia o szesnastoletniej Protii, która po stracie rodziców przyjeżdża do Londynu, by...