Kiedy zapisywałam się na tą książkę w bibliotece myślałam, że będę na nią długo czekać, bo to kolejna „chodliwa” powieść. Ale tym razem miałam wyjątkowe szczęście i sympatyczna pracownica biblioteki zrobiła dla mnie wyjątek i mogłam przeczytać ten tytuł wcześniej z czego bardzo się ucieszyłam.

Akcja znowu rozgrywa się w Nowym Jorku (widać autor lubi NY) i w Bostonie. Historia opowiada o 30 parolatkach - Matthew to wykładowca filozofii na uniwersytecie, wdowiec (tj w „Uratuj mnie”) i ojciec 4,5 letniej dziewczynki - Emily, który nie może zakończyć osobistej żałoby po śmierci żony Kate, która zginęła w wypadku samochodowym dokładnie rok wcześniej. Nasza bohaterka to Emma z zawodu sommelier, kobieta o poranionej psychice i niestabilnej osobowości, głównie przez swoje przeżycia związane z wyborem niewłaściwych mężczyzn. Nie ma rodziny, przyjaciół, najbliższej osoby – ma za to psa rasy Shar pei o imieniu Clovis. Fabuła bardzo podobna do filmu „Dom nad jeziorem” i trochę (ale tylko troszeczkę :) do książki „Napisz do mnie” – wątek z wymianą e-maili. Tak jak w przypadku poprzedniej „Uratuj mnie” przy każdym rozdziale pojawia się jakiś cytat. Myślę, że te cytaty chyba widoczne są w każdej z książek Musso i są jakby jego „wizytówką”.

Kim jest tajemniczy Romuald pracujący w restauracji Imperator, w której pracuje również Emma? Czy żona Matthew - Kate miała przed nim jakieś sekrety? Czy dwoje zagubionych, głównych bohaterów odnajdzie się mimo dzielącej ich przepaści czasowej? Czy można wypłynąć na wydarzenia z przeszłości by zmienić swoją przyszłość?

Pozycję tą czyta się szybko. Postacie życiowe, myślę, że dobrze skonstruowane, plastyczne, a całość jest w miarę logiczna. Zakończenie zaskoczyło mnie i zastanowiło nad postępowaniem drugiego człowieka, który może zrobić czasem wiele „dziwnych” i nietypowych rzeczy by uratować ukochaną osobę.

Kwestię czy ta pozycja była odrealniona, odrobinę naciągana czy historia w niej przedstawiona mogłaby się zdarzyć naprawdę – zostawię bez odpowiedzi - nie będę jej rozkładać na czynniki pierwsze, bo chciałam przeczytać książkę, przy której dobrze się zrelaksuję. A nie jakieś filozoficzne dzieło, nad którym będę dumać czy było mocno filozoficzne czy jednak za mało filozoficzne. ;)

Celowo wybrałam akurat „Jutro", gdyż wiedziałam z krótkiego opisu na okładce, że fabuła będzie przypominała jeden z moich ulubionych filmów i duetów aktorskich w „Domie nad jeziorem”, gdzie gra Sandra Bullock i Keanu Reeves. Nie wiem czy taka historia może/mogła by się wydarzyć i nie będę się nad tym specjalnie zastanawiać. Ważne, że dla mnie był to dobrze spędzony czas, na tym co lubię, na czytaniu przyjemnej,relaksującej książki. Polecam, ale jak zwykle tym osobom, które wiedzą, że literatura Musso jest specyficzna i jest mieszanką lekkiej sensacji, romansu, ale przede wszystkim czegoś w rodzaju magii lub fantastyki lub jak ktoś inny by napisał lekkiej niedorzeczności. Mnie akurat ta książka podobała się z tą swoją nierealnością :), bo czy czasem w życiu każdego z nas nie mają miejsca dziwne i tajemnicze sprawy? :)

Kiedy zapisywałam się na tą książkę w bibliotece myślałam, że będę na nią długo czekać, bo to kolejna „chodliwa” powieść. Ale tym razem miałam wyjątkowe szczęście i sympatyczna pracownica biblioteki zrobiła dla mnie wyjątek i mogłam przeczytać ten tytuł wcześniej z czego bardzo się ucieszyłam.

Akcja znowu rozgrywa się w Nowym Jorku (widać autor lubi NY) i w Bostonie....