Kuzyneczki

Okładka książki Kuzyneczki Teresa Monika Rudzka
Okładka książki Kuzyneczki
Teresa Monika Rudzka Wydawnictwo: Wydawnictwo Drugie Piętro literatura piękna
272 str. 4 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Drugie Piętro
Data wydania:
2013-11-19
Data 1. wyd. pol.:
2013-11-19
Liczba stron:
272
Czas czytania
4 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788364446009
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

5,7 5,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,7 / 10
32 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
6142
3443

Na półkach:

Każdy ma w domu swoje piekiełko. Normalność okazuje się nienormalna, a piękna otoczka to tylko opakowanie wielkich brudów i przemocy wobec bliskich. Mimo tego książka jest przepełniona uśmiechem, pozytywną energią i kobietami, które walczą o byt rodziny. Mężczyźni są tu jedynie dodatkiem, który często nie potrafi odnaleźć się w życiu, a co dopiero utrzymać rodzinę. Ten obowiązek spoczywa na płci pięknej, która mimo pracowitości i zaradności ciągle jest dyskryminowana, przez mężczyzn wychowanych przez mamusie na egoistów. Takie małżeństwa nie mogą i nie są szczęśliwe. Oczywiście możemy znaleźć wyjątki, ale są tak nieliczne, że to właśnie one wydają się nam patologiczne na tle normalnych kłótni, wypominania, wzajemnych pretensji i obgadywania domowników, bo wiadomo, że domownik zawsze najgorszy i zawsze najzłośliwszy. Inni zawsze mają lepiej: począwszy od synowych, zięciów po dzieci i pracę. Takie pozory tworzyli bohaterowie powieści Barbary Tomaszewskiej „Iluzja” i Jolanty Kwiatkowskiej „Przewrotność dobra". Miniaturkę można zobaczyć w filmie „Sierpień w hrabstwie Osage” reż. Johna Wellsa. Despotyczne matki i teściowe traktują innych tak jak same były traktowane przez swoje matki i teściowe. Ta spirala powoli się rozwija, a dzieci jednak zmieniają swoje wpływy, ale są one niewielkie.
„Kuzyneczki” Teresy Moniki Rudziej to bardzo interesujący obraz kobiet, które żyły w jednej rodzinie na przełomie różnorodnych wydarzeń. Począwszy od czasów przedwojennych po współczesność starają się żyć po swojemu i podejmują mniej lub bardziej trafne decyzje, utrzymują lepsze lub gorsze relacje z bliskimi i znajomymi oraz nieznajomymi, a także mają odmienne charaktery. Całość sprawia wrażenie opowieści o przeciętnej rodzinie. Usytuowanie w Polsce to tylko wybór tła do ich bogatego życia i ciągłej walki. Jednak nie są one przywiązane do jednego miejsca. Mogłyby mieszkać w jakimkolwiek innym kraju. Jest to opowieść o kobietach i ich miejscu w społeczeństwie, które ciągle pozostaje tradycyjne:
Jakie jest najlepsze wyjście dla kobiety?
Powszechnie sądzi się, że wyjście za mąż, założenie rodziny. Cóż, „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, mówiłam (nie pierwsza, nie ostatnia) po wielokrotnym wysłuchaniu tych samych historii opowiadanych przez kilka osób, z różnych punktów widzenia. Mając w pamięci także własne przypadki, zapragnęłam, podobnie jak wielu przede mną, spróbować opisać i wyjaśnić zagadkę trudnego życia wśród najbliższych
Otoczka tego „wyjścia" musiała być odpowiednia, ale przecież nie każda uważa, że jest to dobre wyjście, ponieważ kobieta z mężem czy bez zawsze pozostaje skazana na radzenie sobie z wieloma trudami codzienności i własnymi upadkom:
Ślub kościelny, wielkie rzeczy. Jak człowiek sam o siebie nie zadba, nikt inny tego nie zrobi. Jeśli Bóg istnieje to widzi człowieka na wylot, a ludzie zawsze będą gadać.
Jak z opowieściami o rodzinach bywa i ta jest rozbudowania, sprawiająca wrażenie chaotycznej, ale jednocześnie bardzo dokładna oraz pisana w „stylu gadanym”: ma się wrażenie, że to kobiety między sobą wspominają wcześniejsze lata. Doskonale do oceny książki pasują słowa Reni o literaturze: Właściwie kto powiedział, że dobra literatura stoi Mannem i Proustem? To przecież jak jedzenie – są w nim i poważne pieczenie wieprzowe, i polędwica wołowa, są lekkie naleśniki, chłodnik, lody o różnych smakach. Nieważne co, ważne jak jest przyrządzone i to samo dotyczy książek.
Czytając „Kuzyneczki” w myślach szukałam podobnego sposobu pisania i innych znanych mi pisarzy. Skojarzeń było kilka: od Denisa Diderota („Kubuś Fatalista i jego pan”) przez Karolinę Lanckorońską („Wspomnienia wojenne") po Hankę Bielicką („Uśmiech w kapeluszu”) oraz Marcela Prousta ("W poszukiwaniu straconego czasu"). Oczywiście u każdego z tych autorów inny aspekt był ważny: u francuskiego filozofa – żywy dialog i nasycenie zabawnymi wydarzeniami przeplatanymi z nieszczęściami, u polsko – węgiersko – austriackiej arystokratki spojrzenie na świat i życzliwość wobec bliźnich, natomiast od polskiej aktorki okraszanie wszystkiego uśmiechem i podsumowanie złego uśmiechem czy żartem. Od francuskiego pisarza wydaje się być zapożyczony styl "strumienia świadomości", ale u Rudzkiej jest to strumień skojarzeń dwóch kobiet, których wspomnienia stają się pretekstem do opowieści o ciotkach, kuzynkach, siostrach, matkach, córkach. Można śmiało powiedzieć, że to nasz polski literacki Almodóvar trafnie pokazujący kobiety.
Polecam książkę wszystkim, którzy nie boją się skomplikowanej fabuły i refleksji nad życiem.

Każdy ma w domu swoje piekiełko. Normalność okazuje się nienormalna, a piękna otoczka to tylko opakowanie wielkich brudów i przemocy wobec bliskich. Mimo tego książka jest przepełniona uśmiechem, pozytywną energią i kobietami, które walczą o byt rodziny. Mężczyźni są tu jedynie dodatkiem, który często nie potrafi odnaleźć się w życiu, a co dopiero utrzymać rodzinę. Ten...

więcej Pokaż mimo to

avatar
245
66

Na półkach:

Saga rodzinna to gatunek powieści przedstawiający epickie dzieje jednego rodu. Jak ja się kiedyś zaczytywałam w tego typu opowieściach. Do dziś pamiętam wrażenia i emocje, jakie mi towarzyszyły przy „Sadze rodu Forsyte’ów” Johna Galsworthy’ego czy „Krystynie, córce Lawransa” Sigrid Undset. Z dużym więc zainteresowaniem sięgnęłam po „Kuzyneczki” Teresy Moniki Rudzkiej, które na pewno typową sagą nie są – choćby ze względu na swoją niezbyt dużą objętość – ale ich tematyka mocno ją przypomina.

Akcja powieści obejmuje okres siedemdziesięciu lat - od zakończenia II wojny światowej, poprzez lata PRL-u aż po współczesność. Przedstawia dzieje trzech pokoleń kobiet, których najstarszymi przedstawicielkami jest Żenia i Rysia. Obie panie dołączyły jako żony dwóch braci do rodziny Radzkich, stając się szwagierkami i mimo różnicy charakterów przyjaciółkami. Żenia – nauczycielka gry na fortepianie, niespełniona artystka, kobieta twardo stąpająca po ziemi, stanowcza, wręcz apodyktyczna i Rysia – spokojna, cicha, nieprzystosowana do życia, niezaradna. Co te dwie kobiety mogło połączyć? Oczywiście, tego się ode mnie nie dowiecie. To może Wam zdradzić tylko lektura tej świetnej powieści.

Na Żeni i Rysi nie kończy się plejada postaci polskich kobiet. Spotykamy tu również Aśkę, córkę Żeni – nieco zdziwaczałą, będącą pod olbrzymim wpływem matki i pozbawioną własnego zdania oraz dwie córki Rysi – Renię, tę „gorszą”, wiecznie strofowaną i mniej kochaną oraz Marcelę – rozkapryszoną, faworyzowaną i bardzo ambitną. Asia i Renia przyjaźnią się, podobnie jak ich matki i to one właśnie snują wspomnienia i opowiadają w trakcie „luźnej” rozmowy o losach swoich mocno sfeminizowanych rodzin. Nie zabrakło również kolejnego pokolenia – córek Asi i Reni w osobach Gizeli i Anastazji. Sporo tych kobiet… niejedna z Was pomyśli. Ano sporo… I jeszcze dodam, że to wcale nie wszystkie. Ale o innych, równie ciekawych i jakże podobnych do nas, przeczytajcie już same.

To co uderza w tej powieści od pierwszej strony, to niesamowity realizm. Realizm postaci, realizm tła historycznego i społeczno-obyczajowego, realizm dialogów. Teresa Monika Rudzka przedstawiła swoje bohaterki jako zwykłe, prawdziwe kobiety, w których każda z nas odnajdzie siebie, swoją koleżankę, swoją przyjaciółkę, matkę, babcię, siostrę, a nawet sąsiadkę, która codziennie wieczorem wychodzi dokarmiać dzikie koty mieszkające w okolicznych piwnicach. Każda z nas, ze swoimi wadami i przywarami, zaletami i upodobaniami, przyzwyczajeniami i słabościami, jest częścią tej sagi, a może raczej opowieści o relacjach rodzinnych. Opowieści prawdziwej, mocno osadzonej w realiach, głównie Polski socjalistycznej, ale również tej po zmianie ustrojowej. Niezwykła dbałość o szczegóły historyczne jest jej również niezaprzeczalną cechą. Pisarka przedstawia w sposób niezwykle interesujący realia życia „za komuny”, stosunki międzyludzkie w zakładach pracy, absurdy tak częste w poprzednim ustroju, ale również codzienne zmagania kobiet i ich małe, osobiste zwycięstwa. Okres PRL-u jest najlepiej wyeksponowany w powieści, dzięki czemu niejedna z nas może przeczytać o wielu ciekawostkach, o których do tej pory z racji chociażby wieku nie miała pojęcia. A trzeba przyznać autorce, że ma niezwykły dar obserwowania i opisywania zaobserwowanych zjawisk, ludzi, problemów. Rzadko kto tak prawdziwie potrafi napisać o szarości dnia powszedniego w socjalistycznej Polsce, o smutkach i problemach codzienności, ale również o małych radościach składających się na życie ówczesnych i teraźniejszych kobiet.
Ale „Kuzyneczki” to nie tylko tło historyczne i społeczno-obyczajowe, to przede wszystkim opowieść o kobietach, ich roli w rodzinie i społeczeństwie, ich pragnieniach i marzeniach, ich rozczarowaniach i pasjach. Autorka zmusza nas do refleksji i zastanowienia się, czy rola kobiety w społeczeństwie i małżeństwie na przestrzeni tych siedemdziesięciu lat zmieniła się, czy uległy zmianie ich marzenia, zachowanie i dążenie do szczęścia. Co tak naprawdę jest ważne dla kobiet, co daje im szczęście, o czym myślą, czy realizują swoje pasje i zainteresowania?
Teresa Monika Rudzka nie koloryzuje, nie idealizuje, tylko przedstawia gorzką prawdę o kobietach. Często bardzo smutną, pełną problemów, nieszczęść, chorób, które przecież mogą spotkać każdą z nas. Jednocześnie powieść nie jest pozbawiona humoru, ironii, dowcipu i sporej dawki optymizmu. Bo czyż nie jest optymistyczne to, że życie najmłodszego pokolenia kobiet jest weselsze i łatwiejsze – problemów nie brakuje, ale i nadziei na lepszą przyszłość również.
Prawdziwości dodaje powieści również styl, w jakim jest napisana. Na początku może sprawiać wrażenie pewnej chaotyczności, bowiem Autorka nie utrzymuje chronologii zdarzeń. Często pojawiają się „przeskoki” do zdarzeń wcześniejszych, retrospekcje, wspomnienia. Jednocześnie czyta się ją szybko, łatwo i z dużym zainteresowaniem, mimo stosunkowo niewielkiej ilości dialogów. Sprawia to język, jakim jest napisana, język wzięty żywcem z życia. Chwilami miałam nawet wrażenie, że siedzę sobie przy stole w kuchni popijając kawę razem z Renią i Aśką i słucham ich rozmów. Długo zastanawiałam się jak nazwać najlepiej styl narracji powieści i stwierdziłam, że „gawędziarsko-plotkarski” pasuje mi najbardziej. I na pewno jest on bardzo dużym plusem powieści.
Czytając „Kuzyneczki” nie możemy pozwolić sobie na bujanie w obłokach. Tu za dużo się dzieje na każdej stronie, więc musimy wchłaniać ją powoli, uważnie, słowo po słowie, żeby nic nam z bogatych dziejów naszych bohaterek nie umknęło. Wtedy dopiero będziemy w stanie odczuć cały jej urok i jednocześnie zastanowić się nad własnym życiem i poszukać przedstawionych losów kobiet we własnej rodzinie. Czy je znajdziemy? Myślę, że tak… przecież historia każdej polskiej rodziny i polskiej kobiety jest bardzo zagmatwana i słodko-gorzka.

Z twórczością Teresy Moniki Rudzkiej spotykam się po raz pierwszy, mimo że „Kuzyneczki” nie są jej pierwszą powieścią. Pisarka zanim zajęła się tworzeniem powieści, pracowała w różnych zawodach. Była agentka ubezpieczeniową, sekretarką i bibliotekarką. Obecnie zajmuje się również dziennikarstwem, pisząc rozmaite życiowe historie do kobiecych czasopism. Lubi koty, dobre filmy i ciekawą literaturę oraz przyjemne życie. Jej debiutem literackim były w 2010 roku „Bibliotekarki”. Rok później ukazała się powieść „Singielka”. No cóż…jeśli są one przynajmniej w połowie tak dobre jak „Kuzyneczki”, to biorę w ciemno.

Polecam kobietom w każdym wieku. Polecam panom – może dzięki tej powieści poznają i zrozumieją nas lepiej, choć podobno nas nie trzeba rozumieć, wystarczy nas kochać….
Świetna, nietuzinkowa, zmuszająca do refleksji i zadumy powieść obyczajowa z historią najnowszą w tle. Przeczytajcie… naprawdę warto!
http://babskieczytadla.blogspot.com/2014/08/162-kuzyneczki-teresa-monika-rudzka.html

Saga rodzinna to gatunek powieści przedstawiający epickie dzieje jednego rodu. Jak ja się kiedyś zaczytywałam w tego typu opowieściach. Do dziś pamiętam wrażenia i emocje, jakie mi towarzyszyły przy „Sadze rodu Forsyte’ów” Johna Galsworthy’ego czy „Krystynie, córce Lawransa” Sigrid Undset. Z dużym więc zainteresowaniem sięgnęłam po „Kuzyneczki” Teresy Moniki Rudzkiej, które...

więcej Pokaż mimo to

avatar
98
48

Na półkach: ,

Ufff... Zmęczyłam tą pozycję i wiem napewno, że więcej ta autorka nie zagości pod moim dachem. Czuję się jakbym przeczytała 265 stron streszczenia jakiejś powieści napisanej przez przeciętnego ucznia. Zero emocji, akcji, czegokolwiek co przykuwało by uwagę czytelnika. Zapowiadano, że odnajdę tu opowieść o kobietach, które żyją wsród nas - nie znam ani jednej kobiety podobnej do "bohaterek". Jeśli ktoś liczy, że dowie się, jak żyło się od wojny po współczesność w Polsce, to też się rozczaruje, gdyż fabuła jest poprowadzona nie chronologicznie.
Do "Kuzyneczek" zachęciła mnie pani Dziewit w DDTVN - nie wiem czy jeszcze jej kiedyś zaufam w kwesti książek, podejrzewam, że poleca to co dostanie od sponsorów.

Ufff... Zmęczyłam tą pozycję i wiem napewno, że więcej ta autorka nie zagości pod moim dachem. Czuję się jakbym przeczytała 265 stron streszczenia jakiejś powieści napisanej przez przeciętnego ucznia. Zero emocji, akcji, czegokolwiek co przykuwało by uwagę czytelnika. Zapowiadano, że odnajdę tu opowieść o kobietach, które żyją wsród nas - nie znam ani jednej kobiety...

więcej Pokaż mimo to

avatar
464
390

Na półkach:

Zwyczajne życie jest najlepszym materiałem na książki, bez fantazjowania, udziwniania i super-bohaterów.
http://pogodanaczytanie.blogspot.com/2014/07/kuzyneczki-teresa-monika-rudzka.html

Zwyczajne życie jest najlepszym materiałem na książki, bez fantazjowania, udziwniania i super-bohaterów.
http://pogodanaczytanie.blogspot.com/2014/07/kuzyneczki-teresa-monika-rudzka.html

Pokaż mimo to

avatar
633
97

Na półkach: , ,

Akcja „Kuzyneczek” toczy się przez lata. Zaczyna się zaraz po drugiej wojnie światowej, trwa przez lata PRL-u i kończy się na czasach mniej więcej współczesnych. Opowiada zagmatwaną historię rodzinną. Żenia, Rysia, Joasia, Renata, Marcela, Giza i Nastia to trzy pokolenia kobiet, które starają się odnaleźć w swoich czasach i uporać się z trudnymi relacjami w rodzinie. Każda z nich wtrąca się w życie pozostałych, każda oczywiście wie najlepiej jak powinno się żyć, wychowywać dzieci, pracować i urządzić dom. Kłócą się, obgadują wzajemnie, obrażają.

To prawda - one żyją wśród nas, w każdym mieście. Jest ich mnóstwo - zaślepionych, nieporadnych, dumnych, przeświadczonych o swojej wyższości. Niewolnice stereotypów. Trochę dziwnie czułam się z tym, że w tej książce nie ma żadnego w stu procentach pozytywnego bohatera. Cały czas szukałam, snułam domysły, która z bohaterek najlepiej wyjdzie na swoim postępowaniu, której światopogląd jest najsensowniejszy. Teraz myślę, że to ma swój sens, bo przecież w życiu mało jest ideałów. Ludzie sukcesu wpadają w depresję i bywają zgorzkniali, najlepsze żony i matki okazują się mieć mnóstwo niespełnionych marzeń. Każda z bohaterek inaczej pokierowała swoim życiem i każda miała swoje za uszami.

To jest całkiem ciekawa książka, choć początkowo mnie męczyła. Nie mogłam się odnaleźć w fabule, czekałam na przełom, żeby zrozumieć o co chodzi. Dopiero po jakimś czasie wczułam się w jej rytm, przyzwyczaiłam się do bohaterów i nawet się wkręciłam. Nie uważam, żeby to była jakaś szczególnie fascynująca lektura, ale też nie jestem fanką obyczajówek. Jeżeli ktoś je lubi to myślę, że może się spodobać. Mnie ewidentnie brakowało cały czas jakiejś atrakcji, chyba muszę wrócić do kryminałów... ;)

-----
Tekst pochodzi z mojego bloga: domizzz.blogspot.com

Akcja „Kuzyneczek” toczy się przez lata. Zaczyna się zaraz po drugiej wojnie światowej, trwa przez lata PRL-u i kończy się na czasach mniej więcej współczesnych. Opowiada zagmatwaną historię rodzinną. Żenia, Rysia, Joasia, Renata, Marcela, Giza i Nastia to trzy pokolenia kobiet, które starają się odnaleźć w swoich czasach i uporać się z trudnymi relacjami w rodzinie. Każda...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1390
923

Na półkach: ,

Powieści obyczajowe wyjątkowo rzadko goszczą w mojej biblioteczce. Jeśli mam ochotę na tego typu literaturę, najczęściej sięgam po prozę autorów, którzy tworzenie rodzinnych sag mają we krwi i jak nikt inny potrafią oczarować mądrością i głębią uniwersalnych, a zarazem niebanalnych opowieści. Stąd mój zachwyt nad prozą Majgull Axelsson, Marianne Fredriksson czy Trygve Gulbranssena. Od czasu do czasu daję jednak szansę rodzimym twórcom powieści obyczajowych - z różnym zresztą skutkiem. Tym razem padło na "Kuzyneczki" autorstwa Teresy Moniki Rudzkiej, a czy książka spełniła pokładane w niej oczekiwania, o tym za chwilę.

Asia i Renata to tytułowe kuzynki, przedstawicielki wielopokoleniowej rodziny, której losy - począwszy od lat powojennych, przez okres PRL-u do współczesności - wspominają podczas pewnego spotkania. W ten sposób poznajemy seniorkę rodu - Żenię, niespełnioną artystkę o trudnym charakterze, jej córkę Asię - nieco zdziwaczałą i przytłoczoną silną osobowością matki, Rysię - niezaradną życiową męczennicę, jej dwie córki: Renatę, niepokorną i zbuntowaną oraz Marcelę - rozpieszczoną i nadambitną. Mimochodem rzucone słowo, przypadkowe skojarzenia wywołują falę wspomnień, coś w rodzaju strumienia świadomości - chaotyczną, stale wzbogacaną o nowe elementy, dopowiedzenia, refleksje. Kuzynki wspominają, a czytelnicy śledzą losy pokoleń kobiet nie tylko mocno osadzone w czasach, w jakich przyszło im żyć, ale także głęboko zakorzenione w typowo polskiej mentalności i obyczajowości.

Mam pewien problem z tą książką. Z jednej strony podejmuje ona tematykę potencjalnie interesującą - przynajmniej dla mnie; opowiada o losach kobiet połączonych więzami krwi, co sugerowałoby lekturę tworzoną w stylu i duchu moich skandynawskich ulubieńców. Z drugiej zaś sposób, w jaki autorka zrealizowała swój pomysł, nie do końca przypadł mi do gustu.
W odbiorze lektury przeszkadzał mi przede wszystkim specyficzny styl narracji. Fabuła "Kuzyneczek" składa się bowiem z dialogów prowadzonych przez tytułowe bohaterki wspominające dawne czasy, koleje życia zarówno własne, jak i swoich matek, córek, ciotek oraz bliższych i dalszych krewnych, które przeradzają się niepostrzeżenie w retrospekcje z życia poszczególnych bohaterek będących przedmiotem rozmowy. Takie luźne, wspominkowe pogawędki mają to do siebie, że są dość chaotyczne i raczej nie zachowują chronologii wydarzeń, dlatego rozmowa Asi i Renaty przeskakuje z tematu na temat i od jednej osoby do drugiej, co wywołuje u czytelnika poczucie zagubienia i dezorientacji; trudno się odnaleźć w gąszczu nazwisk i wydarzeń, rodzinnych koligacji, sympatii i antypatii, niełatwo też jest wyrobić sobie własne zdanie na temat bohaterów tych opowieści. Każdy z nich jest bowiem przedstawiany z perspektywy kuzynek (ich opinie co prawda najczęściej są odmienne, dzięki czemu omawiane postaci stają się bardziej wielowymiarowe, to jednak za mało, by móc wyrobić sobie własne zdanie, ponieważ bohaterki nie są obiektywne w swojej ocenie, a czytelnik nie ma szansy na zweryfikowanie ich),a one rzadko kiedy mają do powiedzenia coś dobrego. Odniosłam wrażenie, że ich rozmowa z typowo wspomnieniowej bardzo szybko przeradza się w plotkarską paplaninę, tym bardziej, że jej treść oscyluje głównie wokół rodzinnych dramatów i sensacji, konfliktów i nieporozumień, życiowych niepowodzeń i rozczarowań, wzajemnych pretensji i żalów.

Osoby, o których rozmawiają kuzynki, niezwykle trudno polubić - mało która budzi zrozumienie, akceptację czy choćby zwykłą sympatię, nie mówiąc już o utożsamianiu się w nimi - charaktery i losy krewnych, choć nakreślone przez Asię i Renatę dość pobieżnie, raczej nie wzbudzają współczucia czy innych ciepłych uczuć, lecz irytują - pewnie dlatego, że same bohaterki nie mają o nich wiele dobrego do powiedzenia. Właściwie ta rozmowa to nieustanne narzekanie połączone z licytowaniem się, która z nich miała w życiu gorzej i dlaczego - niestety, takie wrażenie pozostawiła po sobie lektura i trudno mi się go pozbyć. Czytanie o tym było strasznie frustrujące i przygnębiające - ja rozumiem, że czasy powojenne i peerelowskie były ciężkie, rzeczywistość przytłaczała i trudno było wykrzesać z siebie choćby odrobinę optymizmu, co z całą pewnością przekładało się na niełatwe charaktery bohaterów, ale mimo wszystko trudno mi uwierzyć, by w jednej rodzinie było tylu nieudaczników i zwichrowanych osobowości! Rozumiem też, że wspomnienia nie zawsze są zgodne z rzeczywistością i rządzą się własną logiką, własnymi prawami, jednak ponad dwieście sześćdziesiąt stron lamentów, nieszczęść i różnego rodzaju konfliktów to zdecydowanie ponad moje siły. Nie dopatrzyłam się w fabule niemal żadnych optymistycznych czy pozytywnych akcentów (no, może tylko najmłodszemu pokoleniu udało się wyrwać z zaklętego kręgu rodzinnych niesnasek i społecznych stereotypów); wszystkie bohaterki to kobiety rozczarowane codzienną rutyną, przytłoczone mnogością problemów, niesprawiedliwością losu, przybite zmarnowanym życiem czy swoimi wyborami podyktowanymi presją rodziny czy otoczenia.

Proza Teresy Moniki Rudzkiej prezentuje stereotyp głęboko zakorzeniony w polskiej kulturze - cierpiętniczej Matki - Polki, od najmłodszych lat wychowywanej tak, by była gotowa do wszelkich poświęceń dla rodziny, do podjęcia roli żony i matki, wtłaczanej w ramy społecznych oczekiwań: rezygnującej z własnych ambicji, pasji, marzeń, a nawet potrzeb na rzecz "dobra najbliższych" i domowego ogniska. Okazuje się, że niezależnie od czasów, realiów czy ustroju - społeczna presja, mentalność i obyczajowość pozostają bez zmian, jeśli chodzi o rolę i miejsce kobiety.

"Kuzyneczki" to wyjątkowo gorzka opowieść o kobietach i ich roli w rodzinie i społeczeństwie, czy też raczej o realizacji pewnych stereotypów nakazujących kobiecie szybko i dobrze wyjść za mąż, urodzić dzieci, zachowywać pozory za wszelką cenę, a domowe brudy prać we własnych czterech ścianach; stereotypów piętnujących nieformalne związki, nieślubne dzieci, staropanieństwo czy rozwód, a buntowników karzących społecznym odrzuceniem. To właśnie stanowi o ich sile i powoduje, że kobiety z pokolenia na pokolenie utrwalają społeczne schematy w podobny sposób wychowując swoje córki na niepewne siebie, sfrustrowane, stłamszone, naginające się do potrzeb innych kobietki.

No cóż, być może polska rzeczywistość wygląda właśnie tak, jak zaprezentowała ją autorka. Rozumiem, że "Kuzyneczki" to opowieść o zwyczajnych kobietach napisana dla zwyczajnych kobiet - ale czy naprawdę wszystko jest takie szare, ponure i beznadziejne, jak przedstawiła to Rudzka? Moim zdaniem jest to bardzo jednostronny i tendencyjny obraz (na dodatek zaprezentowany w wyjątkowo irytującym stylu przywodzącym na myśl rozmowę dwóch plotkarek); rozumiem, że dobór protagonistek, ich charakterystyka, przekrój problemów, a nawet ta nieszczęsna narracja miały pomóc czytelniczkom wczuć się w klimat i utożsamić się z bohaterkami - i możliwe, że do niektórych odbiorców to przemawia - dla mnie jednak banał goni banał, a problemy przedstawione po plotkarsku stylem, który nie zachwyca, po prostu nużą. Nieustannie miałam wrażenie, że autorka postanowiła skumulować wszelkie nieprzyjemne sytuacje z życia rodzinnego i upchnąć najbardziej antypatyczne i zwichrowane charaktery w jednym miejscu po to, by zilustrować motyw przewodni - siłę stereotypowego obrazu kobiety i jej roli w społeczeństwie na przestrzeni dziesięcioleci - i to jej się udało. Inna kwestia, że taki zabieg mocno przytłacza czytelnika i czyni lekturę zwyczajnie niestrawną. Nie chodzi nawet o ciężar gatunkowy fabuły - w końcu współczesne skandynawskie sagi nie należą do najłatwiejszych w odbiorze, a intensywność emocji, jakie oferują, potrafi pokaleczyć psychikę - ale o ewidentnie przerysowany obraz rzeczywistości, któremu jednak brak analitycznej głębi, konstruktywnych przemyśleń, które mogłyby przecież wyrosnąć na bazie wieloletnich doświadczeń bohaterek powieści. Te braki czynią lekturę płytką i powierzchowną, a przy tym maksymalnie przygnębiającą.

"Kuzyneczki" niewiele wnoszą do tematu, jakim jest rola kobiety w polskim społeczeństwie i siła stereotypu determinującego ich życie. Niczego nowego i odkrywczego nie uświadamiają ani nie pokazują, są raczej zbiorem truizmów i banałów, w dodatku zaprezentowanym w stylu plotkarskich rubryk w babskich czasopismach. Miałam spore oczekiwanie co do tej lektury, niestety okazała się ona literackim rozczarowaniem. Może któraś z czytelniczek odnajdzie cząstkę siebie w kobiecych portretach odmalowanych na kartach książki, ja tego nie potrafiłam.

Powieści obyczajowe wyjątkowo rzadko goszczą w mojej biblioteczce. Jeśli mam ochotę na tego typu literaturę, najczęściej sięgam po prozę autorów, którzy tworzenie rodzinnych sag mają we krwi i jak nikt inny potrafią oczarować mądrością i głębią uniwersalnych, a zarazem niebanalnych opowieści. Stąd mój zachwyt nad prozą Majgull Axelsson, Marianne Fredriksson czy Trygve...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1702
1687

Na półkach: ,

"(...) Jakoś trzeba ciągnąć ten wózek i być przygotowanym na zmiany. Na tym polega życie (...)".


Powieści o dziejach wielopokoleniowych rodzin, najczęściej nazywane przez znawców sagami rodzinnymi, zachwycają czytelników swoim rozmachem. Z książką Teresy Moniki Rudzkiej mam pewien problem, to bowiem historia balansująca na pograniczu sagi rodzinnej i powieści o relacjach w rodzinie. Historia mocno realistyczna, rzekłabym życiowa aż do bólu.

Teresa Monika Rudzka to urodzona we Wrocławiu, a mieszkająca w Lublinie polska pisarka, która pracowała również jako bibliotekarka, agentka ubezpieczeniowa i sekretarka. Obecnie autorka realizuje swoją pasję dziennikarską, pisząc historie do różnych, babskich magazynów. W wolnym czasie przyjemność sprawia jej lektura dobrej książki i obejrzenie interesującego filmu. Lubi koty. W 2010 r. zadebiutowała dobrze przyjętą powieścią "Bibliotekarki". "Kuzyneczki" to jej trzecia książka.

Ciężkie lata powojenne, cienie i blaski PRL-u, przewrót ustrojowy i lata współczesne – przez te wszystkie etapy przechodzą bohaterki książki Teresy Moniki Rudzkiej. Żenia – niespełniona artystka, jej córka Asia trwale przytłoczona silnym charakterem matki, Rysia – mało zaradna życiowo i jej dwie córki: Renia – posiadająca syndrom gorszego dziecka oraz Marcela – której ambicja doprowadziła do choroby umysłowej. Wspomnienia dwóch, tytułowych kuzyneczek wywołują kolejne wspomnienia, a czytelnicy obserwują przekrój przez życie kobiet. Kobiet takich jak my, jak ty i ja.

Motywem przewodnim powieści Teresy Moniki Rudzkiej jest rodzina. Rodzina przedstawiona w ujęciu różnych perspektyw, dla których częścią wspólną jest kobieta i jej rola w społeczeństwie. Autorka na przykładzie dwóch kuzynek i pozostałych bohaterek, ukazała pewną prawidłowość, otóż kobiety są nadal takie same i nie ma znaczenia w jakich realiach i ustrojach politycznych żyją. Kobiety od zawsze szukają szczęścia, miłości, realizują własne pasje, doświadczają rutyny życia i swoistego rozczarowania własnymi wyborami. To kobiety, które żyją obok nas. Na kartach "Kuzyneczek" z pewnością odnajdziecie siebie i historię waszych matek czy sióstr. A wszystko to okraszone nie dającym się niczemu zarzucić realizmem, który przenika aż do bólu, powodując często smutek i wielką nostalgię. Bohaterki zostały mocno zróżnicowane charakterologicznie, co wpływa na możliwość oceny ich postaw przez czytelników. Warto tutaj podkreślić, iż przekrój życia poszczególnych ciotek, babek, matek, sióstr i córek jest niezwykle rozpięty, od zakończenia II wojny światowej do czasów nam współczesnych. Z tego też względu można byłoby pokusić się o zakwalifikowanie powieści do specyficznego gatunku sagi rodzinnej, choć grubość książki z pewnością na to nie wskazuje.

"Kuzyneczki" to również szeroko wyeksponowane tło społeczno-obyczajowe, w którym największą część fabuły zajmują lata tak różnie odbieranego współcześnie socjalizmu. Autorka z wielką dbałością o szczegóły przedstawia codzienne życie, pełne absurdu i małych zwycięstw. Dla miłośników PRL-u ta przeważająca część fabularna książki, przedstawiająca ten właśnie okres, będzie na wagę złota, pełna ciekawostek i dobrze zachowanych realiów zwyczajności.

Styl pisania Teresy Moniki Rudzkiej nie jest łatwy i przyjemny w odbiorze. Początkowo trudno odnaleźć się w specyficznej konstrukcji powieści charakteryzującej się obszernością opisów i małą liczbą dialogów, dzięki czemu akcja powieści płynie bardzo wolno. Poza tym autorka miesza współczesność z przeszłością, wielokrotnie stosując retrospekcje. Interesującym zabiegiem są wprowadzane co jakiś czas dialogi pomiędzy Asią i Renią, które stanowią niejakie podsumowania. Początkowo również czytelnicy mogą pogubić się w zapamiętaniu stopni pokrewieństwa rodzin tytułowych kuzyneczek. Spora ilość bohaterów, jaką wprowadza autorka aż prosi się o załączenie do książki drzewa genealogicznego, zabiegu często stosowanego przy tego typu powieściach. Taki załącznik z pewnością ułatwiłby początkowe zamieszanie. Radzę więc przed lekturą wyposażyć się w kartkę i długopis, by zapisać sobie poszczególne stopnie pokrewieństwa, będzie wtedy po prostu łatwiej zagłębić się w przemyślaną treść powieści.

Teresa Monika Rudzka udowadnia, że kobieta najczęściej utożsamiana z filarem rodziny posiada przeróżne twarze. Muszę przyznać, że pomimo trudnego stylu autorki, jestem zachwycona jej piórem, gdyż podczas lektury książki wielokrotnie utożsamiałam fikcyjne bohaterki z przedstawicielkami własnej rodziny. I to chyba główna zaleta przemawiająca za poleceniem wam tej powieści obyczajowej, czy też sagi rodzinnej, poruszającej wiele strun naszej duszy. Jednym słowem polecam.

"Właściwie kto powiedział, że dobra literatura stoi Mannem i Proustem? To przecież jak jedzenie – są w nim i poważne pieczenie wieprzowe, i polędwica wołowa, są lekkie naleśniki, chłodnik, lody o różnych smakach. Nieważne co, ważne jak jest przyrządzone i to samo dotyczy książek".

http://www.subiektywnieoksiazkach.pl

"(...) Jakoś trzeba ciągnąć ten wózek i być przygotowanym na zmiany. Na tym polega życie (...)".


Powieści o dziejach wielopokoleniowych rodzin, najczęściej nazywane przez znawców sagami rodzinnymi, zachwycają czytelników swoim rozmachem. Z książką Teresy Moniki Rudzkiej mam pewien problem, to bowiem historia balansująca na pograniczu sagi rodzinnej i powieści o relacjach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1202
278

Na półkach: , , , ,

Strasznie zaintrygował mnie opis tej książki. Dlatego postanowiłam ją przeczytać. Niestety przeżyłam wielkie rozczarowanie.
Nawet nie mam pomysłu jak pokrótce streścić fabułę tej książki. Jest w niej tak wiele wątków i jest tak zagmatwana, że szok.
Dwie kuzynki: Renata i Joasia spotykają się i wspominają. Jak to było, gdy były młode. Wspominają rodzinę, pierwsze miłości, naukę, pierwszą pracę. Jak to było, gdy założyły rodziny. Fabuła przewija się począwszy od głębokiego komunizmu po czasy współczesne. Bardzo umiejętnie zostało ukazane w niej społeczeństwo na przekroju wielu lat. Autorka pokazuje jak ciężko żyło się dawniej. Jak trzeba było walczyć niemal o wszystko. Nawet w pracy nie można było sobie wierzyć, bo ktoś mógł zdradzić.
„Kuzyneczki” to książka o trudnych relacjach w rodzinie, o ciągłej walce o byt, o to by w życiu żyło się lepiej, o własną godność, przekonania, wreszcie o szczęście. O pogardzie do drugiego człowieka, o lekceważeniu go, o ciągłym udowadnianiu własnych racji i swojej wyższości nad innymi. O uzależnieniu od drugiego człowieka, które ma ogromny wpływ na psychikę.
„Kuzyneczki” to książka, która czyta się bardzo ciężko. Minimalna liczba dialogów, ciągłe opowiadanie i opisy sprawiają, że fabuła staje się monotonna. Z cała odpowiedzialnością muszę powiedzieć, że książka nie podobała mi się. Była nudna, statyczna. Prawie nic ciekawego się w niej nie działo. Z trudem dotrwałam do jej końca. Wkurzające było dla mnie przeskakiwanie z czasów wcześniejszych do współczesności i rozmów prowadzonych przez Joannę i Renię. Brakło mi tu jakiejś spójności, płynności. Dla mnie przejścia te były niezwykle denerwujące. Rozmowy kuzynek wplatane są ni z gruszki ni z pietruszki. Często nie mają związku z dopiero, co toczącą się fabułą. Wydają się jakby wyrwane z kontekstu. Przytłoczyła mnie też ilość bohaterek w tej książce. Z czasem jak się zagłębiłam w lekturze najnormalniej w świecie zaczęłam się gubić: kto jest kim i jaki jest stopień pokrewieństwa.
Ale nie odradzam nikomu tej książki. Może akurat komuś innemu się spodoba. Trzeba przeczytać i przekonać się jaka jest ta książka. Przecież każdemu podoba się co innego.

Strasznie zaintrygował mnie opis tej książki. Dlatego postanowiłam ją przeczytać. Niestety przeżyłam wielkie rozczarowanie.
Nawet nie mam pomysłu jak pokrótce streścić fabułę tej książki. Jest w niej tak wiele wątków i jest tak zagmatwana, że szok.
Dwie kuzynki: Renata i Joasia spotykają się i wspominają. Jak to było, gdy były młode. Wspominają rodzinę, pierwsze miłości,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
302
19

Na półkach:

Ciekawy przekrój życia kobiet, i tych dla których najważniejsze są osiedlowe psy i koty i tych dla których kariera a także dla tych, których udane życie rodzinne. Czy którejś bohaterce uda osiągnąć się szczęście?

Ciekawy przekrój życia kobiet, i tych dla których najważniejsze są osiedlowe psy i koty i tych dla których kariera a także dla tych, których udane życie rodzinne. Czy którejś bohaterce uda osiągnąć się szczęście?

Pokaż mimo to

avatar
817
433

Na półkach: ,

Historia zaczyna się pod koniec II wojny światowej, a kończy na początku XXI wieku. W tym czasie poznajemy losy Żeni, jej córki Asi, Rysi i jej córek Reni i Marceli. Każda z bohaterek to inna osobowość, a łączą je więzy krwi. Może i książka byłaby niezła, gdyby nie ni z gruszki, ni z pietruszki wstawki dialogów między Asią i Renią, które toczą współcześnie, a nie mające nic wspólnego z opowiadanymi w tym czasie historiami. Bardzo to wybijało z rytmu. Taki brak spójności, a zamierzony efekt (bo chyba o to chodziło autorce?) mizerny.

Historia zaczyna się pod koniec II wojny światowej, a kończy na początku XXI wieku. W tym czasie poznajemy losy Żeni, jej córki Asi, Rysi i jej córek Reni i Marceli. Każda z bohaterek to inna osobowość, a łączą je więzy krwi. Może i książka byłaby niezła, gdyby nie ni z gruszki, ni z pietruszki wstawki dialogów między Asią i Renią, które toczą współcześnie, a nie mające nic...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    43
  • Chcę przeczytać
    35
  • Posiadam
    8
  • 2020
    1
  • 2014
    1
  • 2023
    1
  • Powieść
    1
  • Przeczytałam w 2018 roku
    1
  • 2014
    1
  • Współcześni polscy autorzy
    1

Cytaty

Więcej
Teresa Monika Rudzka Kuzyneczki Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także