„Pojawię się w każdej chwili i w każdym momencie, gdy będzie działo się coś złego. Bo misją moją chronić jest każdą osobę w tym mieście, która chce spokojnie i bezpiecznie przejść przez ulicę. A także tę, która sama szuka niebezpieczeństwa. Bo do tego zostałem powołany.”


W Los Angeles coraz bardziej popularny staje się silnie uzależniający narkotyk, po którym ludzie popełniają samobójstwa. Melisa Mallory, dziennikarka śledcza, pisze na ten temat artykuł.
Miasta Aniołów strzeże Nocny Łowca.. zawsze o krok przed policją, który pojawia się na miejscach zbrodni szybciej niż oni.
A w życiu Melisy pojawi się nagle dwóch mężczyzn... a ona nie będzie w stanie wybrać spośród nich.


Już od dłuższego czasu rzucały mi się w oczy książki pani Agnieszki i tak wiele zachwalających opinii. Stwierdziłam, że muszę w końcu po jakąś sięgnąć i wybór padł na "Obrońcę nocy", choć teraz widzę, że źle wybrałam. I nie wiem, czy to tylko ta jedna pozycja, czy wszystkie książki tej autorki są w tym stylu, ale zdecydowanie nie zachęciło mnie to do sięgnięcia po kolejne.
Początek był całkiem niezły, zainteresował mnie właśnie pomysł tego komiksowego świata, odwiecznej walki dobra ze złem. Ale przestało być tajemniczo średnio na dziesiątej stronie, kiedy pomyślałam sobie, kto jest tym Nocnym Łowcą i miałam rację. Nie wiem, czy to celowy zabieg, ale było to całkowicie oczywiste. Ciekawiej byłoby, gdyby okazał się nim np. niepozorny Chan. No ale to już autorki wola.
Dodatkowo trochę dziwiły mnie relacje Melisy z facetami; jakoś nie czułam między nimi chemii i jakoś za szybko mi to wszystko poszło. Zastanawiałam się, czy nie ominęłam kilku kartek, bo tutaj się kłócą, a za chwilę mowa o wielkiej miłości... Nie, nie kupuję tego. I to ciągłe gadanie o uczuciach... ileż można.
Także książka miała niezły potencjał, ale wykonanie mnie rozczarowało, styl wydawał mi się trochę dziwny, elementy fabuły czasami bez ładu i składu, mało zaskakująca, a dialogi bywały sztuczne. Myślałam długo nad ilością gwiazdek, ale cztery to jest maks, bardziej trzy i pół, więcej dać nie mogę. I po takich wychwalających opiniach zawsze zastanawiam się, czy aby na pewno przeczytałam tę samą książkę co inni. ;) Także z przykrością stwierdzam, ale nie polecam.

„Pojawię się w każdej chwili i w każdym momencie, gdy będzie działo się coś złego. Bo misją moją chronić jest każdą osobę w tym mieście, która chce spokojnie i bezpiecznie przejść przez ulicę. A także tę, która sama szuka niebezpieczeństwa. Bo do tego zostałem powołany.”


W Los Angeles coraz bardziej popularny staje się silnie uzależniający narkotyk, po którym ludzie...