rozwiń zwiń

Kenobi

Okładka książki Kenobi
John Jackson Miller Wydawnictwo: Amber Seria: Star Wars: Gwiezdne wojny fantasy, science fiction
368 str. 6 godz. 8 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Star Wars: Gwiezdne wojny
Tytuł oryginału:
Kenobi
Wydawnictwo:
Amber
Data wydania:
2014-09-28
Data 1. wyd. pol.:
2014-09-28
Liczba stron:
368
Czas czytania
6 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324149650
Tłumacz:
Anna Hikiert-Bereza, Błażej Niedziński
Tagi:
star wars kenobi
Średnia ocen

                7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
304 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
543
539

Na półkach:

Jako zakochanym w popkulturze miłośnikom, zorientowanym na poszczególne ulubione tematyki i Uniwersa, nam fanom jest niezwykle trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że rozpowszechnione na całym świecie, rozlane po globie całą swoją niezwykłością, Gwiezdne Wojny, żyją własnym życiem; że są tak wyjątkowym organizmem, jakby były niezależnym, odrębnym bytem, które niczym ,,Święty Graal” czekały do lat 70-tych XX wieku na swoje odkrycie. Że prawie od 42 lat trwają one niezłomnie w popkulturowym świecie, pływając w oceanie ludzkich myśli, wyodrębniając się z nich jako gigantyczna zbiorowość, która przetrwa w sercach fanów jeszcze dziesiątki pokoleń w przód.

Słynne, będące dla popkultury tym, czym tlen dla istot żywych, Star Wars, które w połowie lat 70-tych XX wieku, w pierwszych, próbnych scenariuszach na filmowe Space Fantasy, i którym w końcu, w 1977r. na światowej kinowej premierze dał życie skromny, bardzo ambitny George Lucas, to nie tylko rozpoznawalna światowa marka niczym gigantyczna korporacja, której produkty są dosłownie wszędzie, sięgając w każdy zakamarek, każdą nawet najmniejszą ,,odkrytą” powierzchnię - tam, gdzie popkultura już dawno odcisnęła swój znak, gdzie kulturowa myśl ludzka wciąż pragnie czegoś rozwijającego i dopełniającego. Na pewno złym i zbyt przerysowanym stwierdzeniem nie będzie określenie Gwiezdnych Wojen mianem protoplasty dla gatunku filmowego science – fiction z uwzględnieniem akcji w przestrzeni kosmicznej. Kiedy wyszedł pierwszy ich film z serii, nikt na dobre nie zdawał sobie sprawy, że sunące po kosmicznym niebie Imperialne Niszczyciele, śmigające myśliwce Rebeliantów i poruszające się z gracją, zwrotnie, i z zadziwiającą prędkością, zostawiające za sobą charakterystyczny wizg pracujących silników, pojazdy typu „TIE”, strzelające do siebie wiązkami energii, wywrą tak gigantyczne wrażenie na rzeszy publiczności. To była czysta ,,Moc” akcji i brawura, które rozdzierały materię obłej stateczności, będącej do emisji "The Star Wars" w 1977 roku, niestety, częścią rozrywkowego, nie potrafiącego porwać do swego mitycznego świata przeciętnego widza, kina science-fiction . Do pierwszego filmu z sagi Star Wars Lucasa dołóżmy piękną, zniewalającą różnorodnością i energią, wołającą widza do przygody ścieżkę dźwiękową Johna Williamsa, okalającą fikcyjny, osadzony w Galaktyce świat, gdzie pierwsze skrzypce grało dualistyczne, prawie że baśniowe starcie Ciemnej z Jasną Stroną Mocy, a rzeczywiście po wielu latach od pierwszej premiery Gwiezdnych Wojen, po setkach wydanych książek i komiksów, po 8 głównych kinowych epizodach, śmiało, bez zbędnych oporów można stwierdzić, iż dostaliśmy coś tak ekstatycznego i ujmującego, co wpłynęło nie w gigantyczny, ale w przesunięty ku nieskończoności, bezcenny, przeczący ulotności na kulturowy dobytek cywilizacji współczesnej - którą człowiek tworzy od kilkuset lat, sposób.

Na jestestwie Gwiezdnych Wojen wychowują się już, co najmniej, dwa pokolenia miłośników Sagi Lucasa. Nieco starsi jej fani pamiętają czasy prawdziwej klasyki Star Wars: epizody filmowe "IV-VI"; czasy, w których królował młody niedoświadczony adept Jedi, Luke Skywalker, i ścigający jego oraz Rebelię, do której należał, Imperator i okryty ponurą, rażącą wrogością hebanową zbroją, Darth Vader. Nawet nieco młodsi widzowie oglądający "Star Wars: A New Hope" z 1977 roku pamiętają jedną z najważniejszych scen w historii dorobku filmowego tej marki. A był to moment, który przez wielu miłośników Star Wars uznawany jest za otwierający i napędzający potężną maszynę, jaką jest Saga zapoczątkowana lata temu przez Lucasa. Wystarczy wspomnieć słowa, które tak bardzo wybijały się z tej krótkiej, mającej miejsce na okręcie politycznym "Tantive IV" scenki, a nasze umysły momentalnie zaleje fala wspomnień, obrazów i zachowanych w pamięci dźwięków. Te kilkadziesiąt sekund, które wtedy, na początku "Nowej Nadziei" się rozegrały odżyje z siłą pierwszego, niezapomnianego doświadczenia. Po prostu nie da się zapomnieć wiadomości, którą w formie hologramu Leia Organa nagrała do pamięci kopulastego, niskiego droida R2D2, aby przekazał je pewnej osobie, na której pomoc w powstrzymaniu Imperium liczy cała Rebelia. Jej słowa brzmiały ,,Pomóż mi, Obi-Wanie Kenobi, jesteś moją jedyną nadzieją…”. To właśnie wspomnienie "Epizodu IV" Gwiezdnych Wojen, a w szczególności tej krótkiej, ale jakże istotnej scenki na Okręcie Politycznym ,,Tantive IV”, i postaci, do której księżniczka Organa kierowała swą wiadomość oraz sam fakt chęci poruszania się, jako fan, spośród całego ogromu treści Sagi w Kanonie książkowym "Legend" Star Wars, powoduje, że tym razem, to właśnie powieść Johna Jacksona Millera "Star Wars: Kenobi" pochłonęła me czytelnicze gwiezdnowojenne gusta, i swą obezwładniającą Mocą zajęła na długie, i co tu dużo mówić, warte uwagi godziny.

Po upadku Anakina Skywalkera, gdy przeszedł on na Ciemną Stronę Mocy i narodził się jako Darth Vader, gdy na kończącej "Wojny Klonów" - widowiskowej batalii na miecze świetlne, na Mustafar, gdzie ,,eks-Anakin” starł się ze swoim mistrzem, Obi-Wanem, czego skutkiem były prawie że agoniczne obrażenia, które odniósł, i które ,,uratowało” założenie opalizującej o barwie ropy zbroi podtrzymującej jego życie – jestestwo mrocznej istoty – świat Jedi bardzo wiele stracił; chyba nawet zbyt wiele. Po eskalacji furii świeżo upieczonego Vadera, którą była bezlitosna egzekucja Jedi, tzw. czystka, Zakon przeistoczył się w szybko butwiejące, rozpadające się w szary, cmentarny pył wspomnienie. Jasna Strona Mocy nie miała znaczenia, balans sił w Galaktyce biegł ku zaprzepaszczeniu i całkowitemu zatraceniu. Jedynie w niedobitkach Jedi, takich jak Obi-Wan Kenobi wciąż tliła się nadzieja; wciąż trwał w nim pierwotny pokład naturalnego dobra i przekonanie, że w Galaktyce, w końcu zapanuje dobro; że ciemność zniknie, a równowaga w Mocy, która scala całą rzeczywistość zostanie przywrócona. Nowelizacja J.J. Millera, którą bez cienia wątpliwości można mianować sequelem "Zemsty Sithów", lecz nastawionym na przedłużenie dramatycznej naznaczonej osobniczą odpowiedzialnością za losy Galaktyki, sequlem Obi-Wana, jest odpowiednią ku temu historią, aby ukazać sympatykom Gwiezdnych Wojen, dla których nie są one kolejnym zwykłym filmem, lub zwykłą przeczytaną książką, że w najbardziej dramatycznych, skazanych na porażkę sytuacjach dobro zawsze zwycięża; że Kenobi – pokorny sługa Mocy, jako Jedi odrzucający zatruty dziwnym, zbyt instytucjonalnym kodeksem Zakonu Jedi, system wartości, potrafił wykazać wręcz tytaniczną cierpliwość, determinację i wolę przetrwania godną ocalonych w czasach post-apokalipsy, dzięki którym nie zatracił się w nihilizmie i rozpaczy, i wyruszył na Tatooine, aby przekazać pod opiekę pewnej rodzinie małe zawiniątko: okryte szatami dziecko, które za kilkanaście lat ma dać Galaktyce nadzieję na pokonanie wszędobylskiego, wyrzucającego swe obłe macki, zła.

W powieści J.J. Millera, Kenobi nie bez przyczyny odgrywa pierwsze skrzypce, to oczywiste; to czuć po rozkładzie tempa akcji dzieła i sposobu rozwijania się jego fabuły i licznych wątków, które mimo własnej historii, trzymają się pędzącego ku zapomnieniu i własnej samotni Obi-Wana. Pod względem szybkości tempa rozgrywanych wydarzeń, w powieści nie zaznamy realiów typowych dla gwiezdnowojennych filmowych, animowanych, czy komiksowych i beletrystycznych starć, gdzie czuć, jak z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem, akapitem, stroną czy rozdziałem intensywność rozgrywanych wydarzeń i nachodzących na siebie wątków staje się coraz większa. W "Kenobim" akcja ma cierpki, powolny, melodramatyczny charakter i nastrój, i jest to świetnym ruchem ze strony przeniesienia myśli twórczych J.J. Millera aktem kreacji na powieściową płaszczyznę wydarzeń tego tytułu; w końcu Obi-Wan przetrwał czystkę Jedi i był świadkiem upadku swojego ucznia, Anakina, wokół którego, co smutne, ślepo wierzono, że będzie on dla Galaktyki nadzieją na przywrócenie równowagi w Mocy i nastania w jej macierzy eonów stabilnych i spokojnych czasów. Plusem noweli o jednym z ostatnich Jedi jest skupienie jej akcji na obszarze Tatooine oraz dokładne poznanie kultury i obrzędowości ludzi pustyni tu zamieszkujących. Tuskenowie w "Kenobim" zostali przedstawieni w tak inteligentny sposób, jakby studiowano ich lud pod względem etnologicznym i antropologicznym. J.J. Miller sprowadza nam Tuskenów do zupełnie nowej roli. Po samym opisie ich obyczajowości i zżycia społeczności, która wyłania się z ich rasy, można stwierdzić, że ludzie pustyni są dla siebie tak samo zżyci, jak Jedi dla innych Jedi. Dzięki postaci A’Yark, która sprawnie połączyła wątek Tuskenów i istot ludzkich, jako dwie rywalizujące ze sobą grupy etniczne Tatooine w jedną całość, mamy świadomość, że noszący zakrywające cały ciało szaty, i grube metaliczne dostosowane do palącego żaru pustyni planety, gogle, Tuskenowie żyli naznaczeni cierpieniem i dyskryminacją; w końcu nie byli tacy dzicy, jakich zapamiętaliśmy z "Nowej Nadziei" – filmowego "Epizodu IV Star Wars".

Obi-Wan, który za wszelką cenę próbował zniknąć z mapy ,,Zakonu Jedi", a mimo to wciąż ukrywać się, egzystując gdzieś w pustelni na Tatooine i pokładając wiarę w Moc, z niewzruszonym spokojem ducha i sercem, które stawiło czoła spaczonemu przez korupcję i konszachty z Huttami Orrinowi Gaultowi i ocaliło rodzinę Calwellów, wciąż trwał przy nadziei, bo przecież niedaleko od jego małego mieszkanka w familii Larsów zamieszkał malutki chłopczyk, który za kilkanaście lat na nowo napisze los całej Galaktyki.

Jako zakochanym w popkulturze miłośnikom, zorientowanym na poszczególne ulubione tematyki i Uniwersa, nam fanom jest niezwykle trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że rozpowszechnione na całym świecie, rozlane po globie całą swoją niezwykłością, Gwiezdne Wojny, żyją własnym życiem; że są tak wyjątkowym organizmem, jakby były niezależnym, odrębnym bytem, które niczym...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    381
  • Chcę przeczytać
    225
  • Posiadam
    201
  • Star Wars
    43
  • Teraz czytam
    18
  • Ulubione
    17
  • Star Wars
    14
  • Chcę w prezencie
    8
  • Gwiezdne Wojny
    7
  • Fantastyka
    6

Cytaty

Więcej
John Jackson Miller Kenobi Zobacz więcej
John Jackson Miller Kenobi Zobacz więcej
John Jackson Miller Kenobi Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także