I znów przeciętniak z ręki Hołowni. W sumie można to zwalić na rozmówcę autora, ale jednak książka nie porywa. Temat fajny, żeby nie powiedzieć dla większości wierzących ważny, został w tej książce po prostu zmarnowany. Znów mamy gdybanie na najwyższych obrotach.

Mało tego Pan ks. Strzelczyk to istny beton, "twardogłowy" katolicki ksiądz, który ma odpowiedź na każde pytanie. A że ta odpowiedź nie tyczy się tematu, to już druga sprawa. Sprawę ratuje Szymon Hołownia który stoi po naszej stronie i w kilku miejscach daje popalić Panu Strzelczykowi.

W książce pojawia się wiele sprzeczności, wiele moim zdaniem wymyślonych na kolanie faktów dorabianych "tak aby było wszystko dobrze". Absurd goni absurd. Miejscami sam gość Hołowni gubi się w sobie i przyznaje, że w katechizmie i Biblii są rażące błędy, nieusunięte przez Kościół na tle 2000 lat chrześcijaństwa.
To niedobry znak dla katolika znad Wisły. Ba! Nawet miejscami zwątpił też Pan Hołownia w to co słyszy albo sam wiedział do tej pory.

Książka jest chyba tylko dla pasjonatów stylu autora, albo tych co mają szerokie horyzonty literackie, albo dla tych co szukają dziury w całym i grzebią we wszystkim bardzo głęboko i dociekliwie.
Mnie ten tytuł w ogóle nie porwał. Ale na pewno przysłużył się facetom w koloratkach, którzy jak wiemy walczą o przetrwanie w dzisiejszym świecie pełnym coraz to lepiej wykształconych ludzi i szybko rozwijającej się nauce i technice.

I znów przeciętniak z ręki Hołowni. W sumie można to zwalić na rozmówcę autora, ale jednak książka nie porywa. Temat fajny, żeby nie powiedzieć dla większości wierzących ważny, został w tej książce po prostu zmarnowany. Znów mamy gdybanie na najwyższych obrotach.

Mało tego Pan ks. Strzelczyk to istny beton, "twardogłowy" katolicki ksiądz, który ma odpowiedź na każde...