Krew świętych i jej tajemnice Henryk Bejda 5,0
ocenił(a) na 64 lata temu Bardzo nie lubię, kiedy ktoś do spraw wiary miesza politykę, a to wlaśnie zrobił autor tej książki. W 42% ebooka, w rozdziale V „W Madrycie” Henryk Bejda ucieszył się na widok krzyża na wzgórzu San Miguel, bo „nasi jeszcze są tu górą (...). Wiele się przed podróżą naczytałem o toczącej się tu walce z chrześcijaństwem i o galopującej laicyzacji. W moich oczach Hiszpania urosła do rangi jednego z największych pól bitewnych pomiędzy chrześcijaństwem a neomarksistowską teorią gender”. Autor chyba pobierał lekcje u abpa Jędraszewskiego, bo gender to nie teoria ani nie neomarksizm, a i o Hiszpanii i Hiszpanach naczytał się bzdur z niewłaściwych źródeł. Gdybym była Hiszpanką, obraziłabym się. W 62% w rozdziale „Chrześcijaństwo zunamunizowane” znów miesza politykę do spraw wiary: „Mimo niepokojących danych o lawinowej laicyzacji, a nawet genderyzacji Hiszpanii, odniosłem wrażenie, że wiara – mimo wszystko – wciąż jest tu żywa (...)”. Za to, co się autorowi „wydawało”, za to politykowanie bez sensu i bez związku z tematem odejmuję autorowi dwie *.
Jeżeli chodzi o fenomen przemiany krwi świętych (bo cud to nie jest, choć często cuda temu towarzyszą),to autor ciekawie i drobiazgowo opisał to zjawisko i samych świętych, których to dotyczy, a z których w Polsce znany jest chyba tylko św. Wawrzyniec i św. Filomena. Nie należy tu się spodziewać jakichś ostatecznych wyjaśnień naukowych, bo są rzeczy między niebem a ziemią, których po ludzku wyjaśnić się nie da, i do tych rzeczy należy m.in. przemiana stanu krwi świętych. Autor pokusił się też o wyszukiwanie poloników – szczegołów związanych w jakiś sposób z Polską. Szkoda, że na końcu książki zabrakło wykazu tych miejscowości i kościołów, mapki z miejscami, które autor odwiedził i opisał. Gdyby ktoś wybierał się do Wloch czy Hiszpanii ta książka mogłaby być niezłym przewodnikiem po miejscach ciekawych, a mało znanych dla człowieka wierzącego. Śmieszyły mnie trudności autora w dotarciu do małych miejscowości. W takich sytuacjach trzeba po prostu wynająć samochód i problem rozwiązany. No, chyba, że autor nie ma prawa jazdy. Kilka kolorowych zdjęć, które na ebooku można sobie powiększyć, kończy tę książkę.
Jeżeli pominąć poglądy polityczne autora, to resztę mogłabym polecić, zwłaszcza tym, którzy wybierają się w tamte strony.