Właśnie zakończyłam czytanie drugiej części "Żelaznego Dworu" i tak jak "Żelazny król" podbił moje serce, tak samo stało się z "Żelazną córką"!
Meghan aby wywiązać się z umowy, musiała wybrać się do Mrocznego Dworu, to właśnie tam zaczyna się akcja książki. Gdy dochodzi do morderstwa oraz kradzieży oczywiście Mab od razu rzuca podejrzenie na Jasny Dwór. Zbliża się wojna, czas ucieka, a Meghan aby temu zapobiec wyrusza na poszukiwania skradzionego przedmiotu...
W tej części strasznie irytowała mnie postać Mab, mimo że nie występowała przez większość "Żelaznej córki". Jej nie pohamowana złość, zero prób wysłuchania kogokolwiek, kto by nie miał dowodów... no, ale dobrze, że nie na niej skupiała się książka.
Za to o wiele bardziej polubiłam Zimowego Księcia - Asha. Oczywiście jestem jak najbardziej za tym, żeby to on był z Meghan, ale nie zapominajmy, że jest też Puk, jej przyjaciel, który był z nią przez te wszystkie lata zanim trafiła do Nigdynigdy.
W poprzedniej części wszystko się zakończyło, tak jak się zakończyło (nie będę pisała jak, bo zepsuję tym czytanie, możecie się tylko domyślać) i jak tak się zastanawiałam, to nie miałam pojęcia czego spodziewać się w drugiej części, na szczęście się na niej nie zawiodłam. Samo zakończenie jednocześnie satysfakcjonuje i nie satysfakcjonuje, przynajmniej mnie, dlatego nie mogę się doczekać kolejnej części tej serii.

Właśnie zakończyłam czytanie drugiej części "Żelaznego Dworu" i tak jak "Żelazny król" podbił moje serce, tak samo stało się z "Żelazną córką"!
Meghan aby wywiązać się z umowy, musiała wybrać się do Mrocznego Dworu, to właśnie tam zaczyna się akcja książki. Gdy dochodzi do morderstwa oraz kradzieży oczywiście Mab od razu rzuca podejrzenie na Jasny Dwór. Zbliża się wojna,...