Ze zdumieniem czytam opinie na temat tej książki, którą uważam za jedno wielkie nieporozumienie. Serial jest o niebo lepszy, bo przynajmniej nie próbuje mieszać fabuły z faktami historycznymi. Natomiast to co spotykamy w książce to jakiś kabaret. Przykład - Janek po kilkumiesięcznym pobycie w obozie w Starobielsku trafia na Łubiankę. Do celi przychodzi po niego pułkownik (!) NKWD i prowadzi go do ...Berii!!! A tam wszechwładny szef stalinowskiej bezpieki prowadzi z naszym dzielnym porucznikiem rozmowę o polityce...nooosz kino. Dalej o względy tegoż porucznika (chyba rezerwy, bo przecież nie zawodowego żołnierza) zabiegają generał Anders i podpułkownik Berling... a co. Brak w tym towarzystwie Roosvelta był spowodowany chyba tylko złym stanem zdrowia tego ostatniego. Lubię political fiction, ale bez przesady. Poza tym cała masa żenujących błędów np. przeciwnik Władka, mistrz olimpijski w boksie wagi półśredniej jest przedstawiony jako olbrzym!!!! Przypominam, że górny limit tej wagi wynosił wówczas 67 kg !!!! Być może gdyby autor skupił się na wątkach pokazanych w serialu, a nie próbował tego uwiarygodniać setkami przypisów, byłoby lepiej. Tymczasem wyszła z tego kupa śmiechu

Ze zdumieniem czytam opinie na temat tej książki, którą uważam za jedno wielkie nieporozumienie. Serial jest o niebo lepszy, bo przynajmniej nie próbuje mieszać fabuły z faktami historycznymi. Natomiast to co spotykamy w książce to jakiś kabaret. Przykład - Janek po kilkumiesięcznym pobycie w obozie w Starobielsku trafia na Łubiankę. Do celi przychodzi po niego pułkownik...