Białe słonie
- Kategoria:
- literatura podróżnicza
- Wydawnictwo:
- Świat Książki
- Data wydania:
- 2011-08-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-08-01
- Liczba stron:
- 200
- Czas czytania
- 3 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324723553
- Tagi:
- Podróż Tajlandia Birma
Wspaniała opowieść o egzotycznej podróży - spełnieniu marzeń autora i jego przyjaciół.
Zorganizowali swą ekspedycję nie mając doświadczenia i znając jedynie podstawowy angielski. Odwiedzili Bangkok - prawdziwą, tętniącą życiem, egzotyczną azjatycką metropolię, stolicę dawnego Syjamu, oraz Birmę, dziś zwaną Myanmarem. Książka opisuje to, co widzieli, a czego nie ma w folderach turystycznych i to, co przeżyli, a co nie zawsze dało się przewidzieć. Dużo praktycznych informacji, piękne zdjęcia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Egzotyczna podróż z kosztorysem w tle
Któż z nas nie marzy o dalekich podróżach w egzotyczne zakątki świata... Kto nie chciał by choć raz oderwać się od szarej codzienności i przenieść w huczący feerią barw krajobraz rafy koralowej czy naszpikowany cętkami i paskami dziki, afrykański świat. Najczęściej jednak pragnienia te pozostają w sferze marzeń, bo na ich zrealizowanie nie pozwalają nam czas, nieśmiałość czy najbardziej prozaiczne - fundusze... Bzdura. Jerzy Opoka, autor "Białych słoni" pokazuje w swej książce namacalnie, że chcieć, to móc.
Liczyłam na kawał dobrej literatury podróżniczej opisującej zabytki, zwyczaje czy życie codzienne egzotycznych i orientalnych dla mnie krajów. Jednak chyba pomiędzy moimi oczekiwaniami jako czytelnika, a intencyjnym odbiorcą, do którego autor skierował swój utwór zrodził się pewien dysonans. Krótko mówiąc - zamiast zachwytów pięknem i majestatycznością Birmy i Tajlandii, które obrali za cel swej podróży Jerzy Opoka wraz z żoną, otrzymałam niemalże kosztorys tej eskapady wraz z garściami dobrych rad, które jednak dla polskiego czytelnika nie zamierzającego udawać się w dalekie wojaże nie zdadzą się na nic. Ja rozumiem, że książka, jak sam podtytuł informuje, opowiada o zwyczajnych ludziach, a zwyczajni ludzie liczą się z pieniędzmi; jednak nie popadajmy w skrajność - chyba tylko najbardziej znudzony podróżą człowiek, choćby nawet najzwyklejszy, zamiast rzucić się w szaleństwo zwiedzania i podziwiania ma czas i ochotę na tak skrupulatne notowanie cen. Jak więc widać, "Białe słonie" w swym zamyśle miały chyba być inspiracją dla czytelnika do wyruszenia śladami autora i to najlepiej jak najszybciej - w przeciwnym razie podawane ceny się zdezaktualizują i pozostaniemy zdani sami na siebie niczym dzieci we mgle.
Nie wyczułam niestety w słowach autora podróżniczej pasji i otwartości na świat i inność. W moim, jak najbardziej subiektywnym odczuciu, autor w kontaktach z miejscową ludnością zachowuje pewną dozę nieufności i niezwykłą ostrożność - niech potwierdzeniem moich słów będą choćby sytuacje w których ironicznie (tak czułam) opisuje starszą kobietę, która prawdopodobnie utrzymuje się z pozowania turystom, bądź z krytykuje jednego z przewodników za jego wygląd.
Brakowało mi w tej książce tego, co cenię w pozycjach literatury podróżniczej... Brakowało mi zachwytu, emocji, oczarowania, choćby posuniętego do granic naiwności, ale nie demaskującego egzotycznych atrakcji jako mało spektakularnych (jak się autorowi przydarzyło w przypadku skaczących kotów z klasztoru Nga Hpe Chaung) lub absurdalnej i niepraktycznej, mimo że będącej zwyczajem, któremu hołduje się od wieków (sytuacja z kobietami pagdaung, znanymi też jako kobiety żyrafy). Autor pisze w swojej książce następujące słowa:
Przed przyjazdem do Birmy obejrzałem dziesiątki zdjęć z Baganu i przeczytałem różne relacje i opisy, ale żadne, ale to żadne z nich nie są w stanie oddać tego, co się czuje, będąc tu, na miejscu. Nie ma takich słów, ani takich fotografii, choćby nawet najbardziej udanych, które odzwierciedlałyby jego skalę, bliskość i dostępność. To istna kraina baśni bądź też mityczne miejsce i aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku pomiędzy zabytkami pamiętającymi początki birmańskiej państwowości a wysokimi palmami prędzej można spotkać duże stada wychudzonych w porze suchej krów, niż innego turystę.
Żałuję wobec tego, że Jerzy Opoka nie dołożył wszelkich starań, by swoim odbiorcom przekazać choćby namiastkę tego piękna. Żałuję, że nie zrezygnował ze spisywania cenników i opisywania sfery logistycznej takiej orientalnej wyprawy na rzecz duchowych doświadczeń obcowania z egzotyką. Myślę, że to przydałoby uniwersalności jego publikacji. To nie literatura podróżnicza a metapodróżnicza, w której twórca instruuje zamiast opisywać, opiniuje zamiast przekazywać i doradza zamiast zachwycać. Bliżej "Białym słoniom" do poradnika podróżnika w stronę Birmy i Tajlandii (a zaryzykowałabym stwierdzenie, iż książka jest stricte poradnikiem, gdyż w końcowej partii tekstu autor zamieszcza przydatne adresy oraz słowniczek niezbędnych pojęć).
Rzeczą, która mnie urzekła w "Białych słoniach" to przepiękne, genialnie wykonane fotografie. Oglądałam je zahipnotyzowana pięknem, które udało się autorowi w nich zamknąć i przemycić do Polski. Są fantastyczne! Urokliwe, pełne egzotycznego czaru, magii Wschodu... Są błyskiem na kartach tej książki. Wielkie brawa! Podobało mi się również, że Jerzy Opoka zrezygnował z przytłaczania odbiorcy nadmiernym, a pochodzącym z dostępnych powszechnie opracowań historycznym rysem obu państw, który niekiedy dominuje w tego typu publikacjach. Owszem, są historyczne dygresje i odwołania, ale nigdy nadmierne, a zawsze służące czemuś.
Reasumując: jeśli zamierzasz wyruszyć w kierunku Tajlandii i Birmy, w książce Jerzego Opoki znajdziesz multum przydatnych informacji, praktycznych porad i sprawdzonych rozwiązań. Pomoże ci ona ustrzec się również kłopotów natury komunikacyjnej czy gastronomicznej. Jeśli natomiast chcesz ją czytać dla pooddychania egzotycznym powietrzem poprzez zadrukowane strony... raczej nie pooddychasz. Gwarantuję natomiast ucztę dla oka.
Marzena Molenda
Książka na półkach
- 126
- 66
- 40
- 8
- 6
- 5
- 5
- 3
- 3
- 3
Opinia
Widząc recenzję "Molly" nie mogę przejść koło niej obojętnie, i jako autor tej książki w kilku słowach chciałbym się do niej odnieść.
Będe komentował po kolei - akapit po akapicie, zarzut po zarzucie (poniższy tekst jest bez korekty :)
- W kilku miejscach książki wyraźnie wspomniałem, że nie ma w niej miejsca na przekolorowane opisy itd. To nie jest folder biura podróży. To relacja oparta w 100% na faktach. Jeśli coś nas urzekło, to napisałem o tym, jeśli zniechęciło to także o tym wspomniałem. Moim celem było nie tylko umieszczenie moich subiektywnych odczuć/wrażeń, ale przykładałem dużą wagę do stanu faktycznego. Nie było moim priorytetem oczarowywanie, wymuszonymi, wyidealizowanymi opisami czytelników tylko przedstawienie tego czego mogą spodziewać się naprawdę po wyprawie do tej części świata. Mam świadomość, że przez takie działania odarłem trochę z egzotyki opisywane miejsca, jednak taki jest koszt przełamywania stereotypowych opinii.
- Zamiast rozbudowanych opisów miejsc umieściłem chyba wystarczającą ilość zdjęć, które w lepszym stopniu oddają klimat niż zlepek epitetów. Pomimo tego uważam, że w książce nie brakuje opisów moich subiektywnych odzczuć - z każdej dziedziny.
- "Kosztorys" wyprawy owszem jest. I jak sądzę będzie przydatny dla wielu osób, których ta książka zainspiruje do takiej podróży. A tym, którzy się tam nie wybierają napewno poszerzy wiedzę o tych krajach - lokalne ceny to także rodzaj ciekawostek - więc absolutnie nie uważam, że "dla polskiego czytelnika… nie zdadzą się na nic" jak pisze Molly. Tego typu podróż to także kwestia budżetu, czy s^ę to komuś podoba czy nie - i wbrew pozorom jedna z ważniejszych kwestii - życie to nie bajka. Przy okazji zbieranie takich informacji absolutnie nie koliduje z delektowaniem się podróżą - chyba, że ktoś korzysta z różnych używek - wtedy to może przeszkadzać :) Zdecydowanie bardziej czasochłonne było zbieranie/zapisywanie praktycznie na bieżąco pozostałych informacji - ponieważ tak trzeba robić źeby pamięć i inne czynniki nie zatarły odczuć itp. O aktualnóść cen raczej bym się nie obawiał - od kilku lat nie zmieniły się bardziej niż o kilka %, więc jakiś pogląd na sytuację będzie jeszcze przez pewien czas wiarygodny (a jak się zdezaktualizuje to będzie to ciekawostką "historyczną" :).
- Zarzucany brak otwartości na świat i inność to już przesada. Uważam, że raczej jestem otwarty i tolerancyjny aż do przesady. Nie wiem jak to skomentować? Chyba jednak niezbyt dokładną lekturą mogę to tłumaczyć. Jeśli argumentem jest ostrożność przy kontaktach z miejscową ludnością, to uważam to za co najmniej dziwny powód. A niby dlaczego mam bezgranicznie ufać komuś obcemu, albo tylko wychwalać go? Jeśli ktoś próbuje mnie naciągnąć to nie uważam żebym mógł mu ufać. Natomiast jeśli ktoś w naszym odczuciu zachowywał się uczciwie to też wyraźnie o tym pisałem. Tak więc podrzymuję swoją opinię zarówno o "babci z cygarem" jak i jednym z przewodników - każde słowo w tym przypadku dokładnie dobrałem i nie było żadnej wzmianki, że wygląd jego był powodem "znielubienia" - chodziło o ogólne wrażenie i próby swoistego naciągania, o czym była wyraźnie mowa. A przy okazji, przypominam, że np. innego przewodnika bardzo chwalę (jak i pare innych osób).
- Nadmiarów "zachwytów, emocji, oczarowania" unikałem właśnie dlatego, żeby to nie była kolejna tkliwa książeczka dla naiwnych czytelników, którzy poznają świat wyłącznie z przekłamanych relacji, szukających atrakcii na siłę - byle się lepiej sprzedać. To oczywiście błąd marketingowy, ale nie dla pieniędzy powstała ta publikacja - wbrew pozorom.
- Owszem, moim celem było jak najbardziej zdemaskowanie "egzotycznych atrakcji" np. "skaczących kotów". Właśnie po to m.in. to uczyniłem, żeby obalać kolejne stereotypy, mity i… żeby ew. czytelnik, który będzie chciał się wybrać w opisywane miejsca poznał co go naprawdę może spotkać i sam zdecydował czy chce… się rozczarować. Jakbym mógł spojrzeć później komuś w oczy, gdybym pisał takie różne bzdury jakie można spotkać w niektórych, wydawać by się mogło wiarygodnych publikacjach. Ale jak ktoś lubi być oszukiwany, to z pewnóścią znajdzie bardzo wiele innych książek czy czasopism, w których aż się roi od autorskich fantazji i przemilczeń (bo bardziej o to w tym wszystkich chyba chodzi).
- Książka z założenia miała być połączeniem relacji z podróży z mini przewodnikiem. Zarówno opisuje jak i opiniuje, instruuje, doradza jak i zachęca. Wystarczy dokładnie ją przeczytać, obejrzeć zdjęcia i uruchomić swoją wyobraźnię.
- Prawdopodobnie treść, którą spotkała Molly w mojej książce bardzo odbiegła od jej oczekiwań opartych na obiegowych opiniach o opisywanych krajach - stąd może ten niedosyt opisów i pewne rozczarowanie. No cóż - każdy ma prawo do swojego zdania, i wiadomo, że nie każdemu będzie się książka podobać - tym bardziej, że nie jestem zawodowym literatem ani nawet dziennikarzem. Nie mniej cieszę się, że chociaż zdjęcia spotkały się z uznaniem - choć przy ich doborze kierowałem się tymi samymi zasadami, co przy tworzeniu tekstu - żadnych kłamstw (nadmiernych retuszy, montaży, korekt "otoczenia") - a mogłem to zrobić i efekt byłby zaskakująco tajemniczy, czego próbkę można zobaczyć na koncie facebooka autora czyli moim :) w galerii lub w mniejszym stopniu na stronie książki www.jerzyopoka.pl
I to by było tyle mojego komentarza na temat recenzji Molly.
Pozostałym recenzentom bardzo dziękuję za zrozumienie moich intencji, a ew. czytelników bardzo zachęcam do wyrażania swoich opinii na temat "Białych słoni" w sieci oraz gdzie się tylko da :)
Przy okazji:
Do kogo kierowałem książkę? Chyba w pierwszej kolejności do osób, które są już w pewnym wieku, znudziły się spędzaniem wakacji w hotelowych enklawach i chcą zrobić coś bardziej indywidualnego. Raczej nie będą w pełni usatysfakcjonowani tzw. plecakowi turyści, którzy zwykle korzystają z najtańszych rozwiązań. Owszem znajdą tu wiele pożytecznych rad i merytorycznych informacji - jednak to nie jest podróż w ich stylu - choć jako inspiracja może służyć. Oczywiście książka powinna zainteresować szerszy ogół ludzi ciekawych świata, ale tego prawdziwego, nie bajkowego. Muszą jednak uznać sami czy podawane informacje praktyczne związane z organizacją takiej podróży, jak ceny, namiary itd. przydadzą im się do poszerzenia ich wiedzy czy będą drażnić jak to jest w przypadku Molly.
Pozdrawiam wszystkich. Tym, którzy przeczytali moją książkę BARDZO DZIĘKUJĘ, a pozostałych bardzo zachęcam do lektury.
Jerzy Opoka
Widząc recenzję "Molly" nie mogę przejść koło niej obojętnie, i jako autor tej książki w kilku słowach chciałbym się do niej odnieść.
więcej Pokaż mimo toBęde komentował po kolei - akapit po akapicie, zarzut po zarzucie (poniższy tekst jest bez korekty :)
- W kilku miejscach książki wyraźnie wspomniałem, że nie ma w niej miejsca na przekolorowane opisy itd. To nie jest folder biura podróży. To...