W głowie tłumaczy Daniel Chmielewski 7,0
ocenił(a) na 84 lata temu Jako że w wolnych chwilach tłumaczę książki dziecięco-młodzieżowe i mam już ich na swoim koncie ponad sto, bardzo się ucieszyłem z komiksu W głowie tłumaczy. Tłumaczy on pracę tłumaczy (sic!),pokazuje historię zawodu, jego różne aspekty, a przy okazji wyjaśnia wszystkim niedowiarkom, że wbrew pozorom wcale nie jest to łatwe zajęcie. Przyjemne w przypadku tłumaczeń literackich, owszem, bardzo często. Ale też bardzo męczące.
Komiks ma kilku autorów i często zmienia styl. Rozpoczyna się nietypowo, od wywiadu, który dziennikarka przeprowadza z tłumaczką Pauliną. Otoczona słownikami i leksykonami kobieta zaczyna opowiadać historię zawodu, a my cofamy się w głęboką przeszłość, kiedy to ludziom się pomieszały języki. Dzikie plemiona kontaktowały się jednak między sobą i potrzebowały osób, które mogłyby w tych kontaktach pośredniczyć. Tak narodzili się tłumacze. Przez lata towarzyszyli podróżnikom i pomagali biznesmenom podpisującym międzynarodowe umowy. Z czasem coraz więcej tłumaczyli literatury. Gdyby nie oni, mało kto w Polsce znałby Hemingwaya, Austera, McCarthy’ego czy „Władcę pierścieni”.
Na kolejnych kartach komiksu zaglądamy w ich głowy i poznajemy procesy, które tam zachodzą podczas tłumaczenia. Oczywiście nie procesy chemiczne, ale myślowe. Rozumienie tekstu oryginalnego, wyłapywanie treści, które chciał przekazać autor, próba oddania ich za pomocą innych słów. Do tego dochodzi trochę utyskiwań na trudny los człowieka tłumaczącego, który jest typowym chłopcem (lub dziewczynką) do bicia. Rzadko się go chwali, bo tłumaczenie jest dobre, kiedy się go nie zauważa. Często natomiast się go gani, często za błędy niezawinione, bo tkwiące gdzieś w okowach oryginału lub umów wymuszających brzydką wierność.
Komiks W głowie tłumaczy uzupełnia garść anegdot językowych i ciekawostek związanych z zawodem. A wszystko to w kilku różnych szatach graficznych, od bardzo uproszczonego przez typowo komiksowy po niemal realistyczny. Bo rysownik komiksu też jest tłumaczem. Przybliża to, co scenarzysta zapisał słowami, ale nie umieścił w chmurkach dialogowych. Wielka szkoda, że to lektura na godzinę. Cóż… Z drugiej strony do komiksów często się wraca, nie?
Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/