Polski rysownik, autor komiksów i książek oraz scenarzysta. Przyszedł na świat w Berlinie Zachodnim, natomiast do 12. roku życia mieszkał w Australii.
Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (grafika).
Debiutował publikacją "Zostawiając powidok wibrującej czerni" wydaną w 2008 r. przez awangardowo-undergroundowe wydawnictwo timof i cisi wspólnicy.
Twórca rysunków do poradnika dla młodzieży "Czarne fale. Jak radzić sobie z depresją".
Współautor loga Festiwalu Komiksowa Warszawa.
Zdobywca Nagrody Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego w kategorii Najlepszy Scenarzysta za albumy "Zapętlenie" i "Podgląd". 4 lata później triumfował w prestiżowej kategorii Najlepszy Rysownik Roku.
Instruktor prowadzący narracje komiksowe Alto w Centrum Kultury Wilanów w Warszawie.
Wybrane publikacje książkowe: "Zostawiając powidok wibrującej czerni" (timof i cisi wspólnicy, 2008),"Zapętlenie" (timof i cisi wspólnicy, 2014),"Burze kuchenne i bestie bezsenne" (Wydawnictwo Tadam, 2017),"Ja, Nina Szubur" (Wydawnictwo Komiksowe, 2018).
Być może błędem było czytanie tego komiksu świeżo po lekturze "Anny In w grobowcach świata". Jestem rozczarowany. Metaforyczna lekkość świata wykreowanego przez Tokarczuk zupełnie zniknęła.
Czuję się przytłoczony informacjami. Narracja idzie jak po grudzie. Bohaterowie podejmują różne działania, ale w zasadzie nie wiem dlaczego. Dialogi brzmią sztucznie. Wiele wydarzeń zupełnie nie pcha opowieści do przodu – są pustymi popisami wyobraźni. Ojcowie, Ninma, siostra w podziemiach – te postaci straciły alegoryczną moc, stały się uczestnikami nudnej politycznej intrygi... nie trafia to do mnie. Doceniam ogólny pomysł, ale autor nie umiał go dobrze wykorzystać.
I niestety nie ratują tego komiksu fenomenalne ilustracje (kolory, kreska... naprawdę super) i rozmach świata. Chmielewski podszedł do tematu bardzo ambitnie i włożył w to mnóstwo pracy, ale moim zdaniem poległ na fundamentach – czyli scenariuszu.
Tam, gdzie u Tokarczuk był mit i archetypy ludzkiego losu, u Chmielewskiego jest zagmatwane, przegadane i niezbyt oryginalne SF. Sądzę, że temat lepiej sprawdziłby się w takiej konwencji jak "Goliat" Gaulda.
Absolutnie fantastyczna lektura. Doceniam bardzo zabawę formą dzieł surrealistycznych i horroru. Ilustracje fenomenalne, budzące sporo niepokoju, ale w sam raz dla młodego czytelnika. Wyśmienity styl, dzięki czemu czyta się z zapartym tchem, długość lektury też w dziesiątkę. Nawet dorosły ma sporo zabawy w odgadnięciu metafor i co autorzy chcieli przekazać. A propos, z tej niepokojącej książki idealnie wybrzmiewa pozytywny (pro zrównoważony rozwój) morał.