Złoty Wiek SF 4 Isaac Asimov 6,5
ocenił(a) na 62 lata temu Nie wszystko złoto, co się świeci... A konkretnie, nie każde dzieło, które złożyło się na fundament gatunku science-fiction zasługuje na miano klasyki. Ten tom uznałbym za najsłabszy w serii antologii kompletującej dokonania tuzów anglosaskiej literatury fantastycznej, gdyby nie trzy wieńczące go opowiadania...
..."Dolina marzeń" Stanleya G. Weinbauma, czyli kolejna historia z "Odysei marsjańskiej" (patrz: drugi tom "Złotego wieku SF") która w znakomicie rozwija to uniwersum i robi użytek z koncepcji z teorii pozaziemskiej ingerencji w rozwój naszej cywilizacji. No i cudownie znów było spotkać Twila, jednego z najsympatyczniejszych kosmitów w historii science-fiction.
..."Świat ryzykantów" Keitha Laumera - spiski, zdrady, kombinacje i machinacje... Kto tego nie lubi? Cóż, nawet jeśli, tego nie lubicie, to wiedzcie, że w fantastyce Laumer był jednym z pierwszych, którzy na na arenę kosmo-polityki wprowadzili tricksterów, którzy działali na rzecz pokoju... pardon... szeroko pojętych interesów tych, którzy ich aktualnie opłacali... manipulujących wydarzeniami w skali kosmicznej, nawet jeśli akurat działali w zadupiu znanego wszechświata... Fani "Fundacji..." Asimova docenią to pełne twistów i kombinacji opowiadanie...
...a a'propos Asimova - chwała selekcjonerom tej serii, że wybierają utwory mniej znane a takim jest "Młodość". Zaskoczenie na końcu dosięgnie tych, którzy nie widzieli wcześniej odcinków serialu "Strefa Mroku", takich jak, na przykład - "Third from the Sun", czy "People Are Alike All Over", ale Asimov to ponadto mistrz stylu i sprzedawca (mniej-lub-bardziej)quasi-naukowych rewelacji, od którego kupuję wszystko z zawiązanymi oczami.
Podsumowując, znów kwestią gustu jest to, co polubicie w tym zbiorze, ale sprawa tego, w czym się zakochacie wydaje się dość oczywista. Polecam!