Ostatni tom serii pisanej przez Mariko Tamaki i bardzo dobrze, że to już koniec. Cały ten run wygląda bardzo przeciętnie pod kątem fabularnym. Koncepcja, że Bruce Wayne jest spłukany, a Batman ma swoją siedzibę w podziemiach miasta była całkiem obiecująca, ale wykonanie niestety nie dojechało.
Chaotyczne działania zbyt rozbudowanej batrodziny (brak chemii w tym gronie poraża, zwłaszcza po lekturze Nightwinga od Toma Taylora),nieprzekonujące nowe czarne charaktery, nijaki Bruce/Batman, karkołomna opowieść o Wieży Arkham – oto moje główne zarzuty wobec autorów serii.
Ostatni album zdecydowanie zasługuje jednak na pochwałę za zeszyty poświęcone osieroconemu chłopcu, którego życie na zawsze odmienili pewnej nocy Joker i Batman. Z perspektywy zagubionego młodzieńca obserwujemy wydarzenia rozgrywające się w czasach "Knightfalla" i "Ziemi Niczyjej". Dla niektórych to może tani chwyt marketingowy, ale mnie się ten zabieg zupełnie spodobał. Cała historia, zakończona tragedią rudowłosego chłopaka, pokazuje zresztą, jak okrutny jest system społeczny Gotham i zarazem jak bezradny wobec niego okazuje się potężny Mroczny Rycerz.
Z moich dotychczasowych doświadczeń z solowymi przygodami Kal-Ela wynika, że aby komiks przypadł mi do gustu, musi zawierać naprawdę solidnego, dobrze napisanego antagonistę. Tak jest w przypadku „Człowieka ze stali”. Oto bowiem na ziemi pojawia się Rogol Zaar - tajemniczy kosmita nieznanego pochodzenia, owładnięty żądzą zniszczenia wszystkiego, co ma związek z Kryptonem. Z oczywistych względów staje w szranki z Supermanem i z pewnością nie jest to łatwy pojedynek. Oprócz starcia z wspomnianym przeciwnikiem historia zawiera kilka innych wątków, związanych m.in. ze zniszczeniem Kryptona. Ilustracje również trzymają wysoki poziom. Polecam