Poszukiwany: Galvatron to chyba pierwszy tom, w którym nie pojawia się ani Optimus ani Megatron. Znajdziemy tu za to ich następców - Rodimusa Prime i Galvatrona - w epickiej, inspirowanej spaghetti westernami konfrontacji, stanowiącej epilog filmu animowanego. Po raz kolejny brytyjska redakcja dała nam świetną, klimatyczną historię. I gdyby na tym się skończyło, tom mógłby pretendować do 8 gwiazdek.
Niestety, mamy tu też historie ze Stanów Zjednoczonych. A tamtejsza redakcja, po krótkim przebłysku geniuszu, powróciła do infantylnych historyjek z gatunku 'złoczyńca tygodnia', dając nam Mechanika - kolejnego człowieczka z rozbuchanym ego, który przysparza robotom problemów. I ponownie jak w pierwszych tomach, komiksy Marvel US są nudne, infantylne i zwyczajnie brzydkie, ciągnąc w dół cały tom.
Kolekcja G1 powoli zaczyna się rozkręcać. Wciąż nie są to historie zasługujące na 7 lub więcej, ale z tomu na tom jest coraz lepiej. Zarówno wątek oszalałych dinobotów, jak i desperacka walka pozbawionych dowódcy autobotów potrafią zaciekawić. Wciąż jest tu trochę infantylności, ale tak to już bywa kiedy seria ma skusić odbiorcę (lub jego rodziców) do zakupu zabawek.
Największym minusem pozostaje jak poprzednio bylejakość kolorów w wersji USA. Same rysunki zaczynają robić się niezłe, jednak jako całość, komiksy amerykańskiego Marvela wciąż wyglądają niechlujnie i leniwie. Zwłaszcza, kiedy 'srebrnobłękitna' wiązka energii jest różowa.
Ale jak wspominałem, widać poprawę. Jeśli trend się utrzyma, raczej nie będę żałował rozpoczęcia tej serii.