Kora. Się żyje. Biografia Katarzyna Kubisiowska 7,1
ocenił(a) na 924 tyg. temu Recenzja dla Wydawnictwa ZNAK „KORA. Się żyje"
Biografia Olgi Sipowicz, znanej wszystkim jako KORA, jest mi bardzo bliska. Wzbudziła emocje i obudziła wspomnienia z mojego dzieciństwa. Dopiero po przeczytaniu zaczęłam rozumieć dlaczego KORA była moją idolką w czasach młodości, była mi tak bardzo bliska i to do samego końca.
Tamtego, pamiętnego dnia jej śmierci, wstałam jak nigdy o wschodzie słońca i podziwiałam go z okien mojej kuchni. Nigdy dotąd tego nie robiłam. Włączając poranne wiadomości w radio RMF FM usłyszałam, że KORA odeszła.
Punkty w mieście, które tak samo były jej bliskie jak i mnie: Bunkier Sztuki, Teatr Bagatela, Piwnica Pod Baranami, Klub Pod Jaszczurami i to ona pamięta Kraków takim jaki i ja zapamiętałam: sprany z kolorów, ludzie bez uśmiechu i stale spóźniające się tramwaje.
KORA, która odniosła ogromny sukces estradowy, prywatnie jest krucha jak filiżanka z chińskiej porcelany, szargana nieustannie huśtawką emocjonalną raz w górę, raz w dół, a co za tym idzie rozkład psychiczny i fizyczny. Boi się rutyny, boi się tego, że podzieli los rodziców i braci. Skończy z niczym. Trudno się dziwić, nie miała w życiu łatwo. Ciągnący się za jej rodziną dramat Kresów Wschodnich, deportacje ludności, zesłania, NKWD, a w tym wszystkim jej rodzina: babka, matka i rodzeństwo.
Sama KORA jeszcze jako dziewczynka zainteresuje się krawędzią życia i śmierci, bytu i niebytu, czucia i nieczucia. Podejmuje różne próby, testuje swoje ciało, czeka na efekty. Pierwszą próbę samobójczą podejmie w wieku dziesięciu lat. Czytając jej biografię trudno się dziwić. Życie ludzkie potrafi zaskoczyć i przeorać człowiekiem jak szmatą po brudnej podłodze. Bo jak tu inaczej nazwać to, co wydarzyło się w jej życiu w czasach dzieciństwa?
Kiedy wróci z filmu „Pociągi pod specjalnym nadzorem” podejmie kolejną próbę samobójczą. Nigdy nie godziła z niesprawiedliwością wokoło niej i na reguły rządzące stosunkami między ludzkimi.
Po śmierci matki zaczynają ją dodatkowo dręczyć wyrzuty sumienia. Kiedy ta umiera, KORY nie ma w Krakowie. Jak sama powie:
„Po śmierci mamy odczułam ogromny ból. Chyba nigdy nie widziałam jej szczęśliwej. Nic jej nie dałam, cały czas coś żądałam. (…) Uważałam, że to co nas spotyka, ta straszna i nieludzka, uwłaczająca godności bieda, to jest jej wina. Jej, nie ojca.”
Im dalej od śmierci matki, tym bardziej będzie ją zżerać tęsknota za nią, aż w pewnym momencie tęsknota ta zamieni się wręcz w mityzację. Idealizuje matkę, czyni z niej heroiczną postać poturbowaną przez dwa systemy totalitarne – nazistowski i stalinowski – oraz ten trzeci, patriarchalny.
To właśnie na pięć dni przed własną śmiercią 23 lipca 2018 roku KORA zobaczy matkę stojącą blisko niej. Jest wtedy w swoim domu na Roztoczu, półprzytomna, ściskająca rękę swojej siostry.
Burzliwe życie, pierwsze miłości i w końcu on – Marek Jackowski, z którym KORA połączy się na wiele lat nie tylko w karierze muzycznej ale również i w życiu prywatnym. Te koleje losu trzeba przeczytać punkt po punkcie, a biografia zapiera niekiedy dech w piersiach, aż po skrajne uczucia.
Ale taka była ONA – KORA: zaborcza emocjonalnie, zasysająca innych, w kontaktach z innymi człowiek zanikał, była tylko ona.
Zarówno jej życie estradowe jak i prywatne to istny roller coaster, i jej publiczność to czuje i absolutnie to od niej „kupuje”. Stworzona przez nią osobowość ciągnie za sobą tłumy w całej Polsce. Jej fani piszą, że jest cudowna, boska, piękna.
Otrzymuje tysiące listów od swoich ( głównie ) fanek. Piszą do niej, wiedząc, że mogą się jej zwierzyć, że ona zrozumie. Wygląda jak ich starsza siostra, choć wiekowo mogłaby być ich matką lub ciotką. Z jej ruchów na scenie przebija luz, powab kobiecej pewności siebie i bezpretensjonalność. Ona kocha swoje ciało. I to widać.
Na szczyty wyniósł ją MAANAM, to właśnie w tej grupie zaczyna po raz pierwszy odczuwać konieczność bycia na scenie. Jedni to kochają, inni mają jej to za złe.
Od najmłodszych lat kochała wolność i nie godziła się na niesprawiedliwość społeczną. Czynnie udzielała się w szeregach Solidarności w latach 80’, a kiedy komuniści ponoszą klęskę rozpiera ją euforia, choć z drugiej strony odczuwa smutek: bo rodzice tego już nie zobaczyli. Zawsze marzyła by żyć w kraju swobodnym i dostatnim, takim gdzie wyznanie, kolor skóry czy orientacja seksualna nie mają znaczenia, ani nie są powodem do jakiegokolwiek napiętnowania.
KORA miała naturę mentorki. Pragnęła stanowić wzór dla innych, chciała opowiadać ludziom o rzeczach, których jeszcze nie znali, chciała kształcić ich gusty. W swoich wypowiedziach była stanowcza, wręcz skrajna, a to odbierane było w niej jako wyraziste. Autentyczne.
Podziwiała Stinga walczącego o prawa Indian w Brazylii i była rozczarowana XXI wiekiem. Nigdy nie zrozumie siły ludzkiej destrukcji, na jej oczach ginie stary świat.
Biografia osoby pełnej życia, charyzmy i niosącej ze sobą bagaż doświadczeń tak różnorodnych, że spokojnie można by nimi obdarować kilka osób.
Autorka tej biografii zebrała dla Czytelnika w jednym miejscu niesamowitą ilość historii z życia KORY, szczegółów, o których nie mieliśmy pojęcia, tworząc tym samym opowieść o kolorowym ptaku, jakim z pewnością KORA była: szokująca, prowokująca i nieszablonowa.
Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz recenzencki.