Potęga irracjonalności. Ukryte siły, które wpływają na nasze decyzje Dan Ariely 7,2
Banały pomieszane z bzdurami.
Skok na kasę wykorzystujący popularność (dla mnie niezrozumiałą) „Pułapek myślenia”. Ariely próbuje sprzedać podobną treść, w dużo przystępniejszej formie, ale tak samo płytką, a momentami dużo głupszą. Zabawy ze studentami (głównie ankietowe) doniośle nazywa EXPERYMENTAMI; stosuje kretyńską metodologię pod spodziewane wyniki, doprawia ekstrapolacją, po czym wygłasza idiotyczne sądy ontologiczne o całej ludzkości.
Brak elementarnej higieny myślenia: „badanie” (wyjątkowo idiotyczne) pokazało, że 20% ankietowanych będących w stanie podniecenia odpowiadało na pytania odnośnie seksualnych praktyk inaczej, niż „na chłodno”. Wniosek? UDOWODNILIŚMY, że WSZYSCY nie panujemy nad sobą w stanach intensywnych emocji. (przypominam: 20%!).
Inne "badanie" "wykazało", że 2/3 studentów oszukiwało - wniosek? WSZYSCY oszukujemy.
Pojęcie "irracjonalności" stosuje zamienne w znaczeniu: nierozsądność, błąd, głupota, niewiedza, instyktowość, odruchowość - i w konsekwencji, jeśli jakaś część ankietowanych, nawet te 60% wykaże się powyższymi cechami -> wniosek = człowiek jest nieracjonalny. (Nie jest tajemnicą, że "większość jest głupia", ale nie uprawnia nas to do twierdzenia: "człowiek jest głupi").
A skoro jesteśmy przy „badaniach” związanych z praktykami seksualnymi, Ariely przywołał Kinseya, jako powszechnienie uznany autorytet naukowy w badaniach nad ludzką seksualnością. W sumie nie dziwi mnie to, abstrahując od moralności tegoż, a biorąc pod uwagę same praktyki metodologiczne. O Kinseyu polecam obejrzeć dokument na YT „Syndrom Kinseya” („The Kinsey Syndrome - Full Documentary”). Pomijając ankiety na temat seksualności amerykanów (czyli zdawałoby się głównie małżeństw),a przeprowadzone wśród prostytutek, alfonsów i przestępców seksualnych, Kinsey zasłynął „badaniami” we współpracy z pedofilami, którzy płacz, krzyk i próbę ucieczki, w trakcie molestowania i gwałtów, zapisywali jako „czerpanie przyjemności przez obiekt (dziecko)”, na podstawie czego Kinsey później pieprzył głupoty o seksualności już od kołyski. Trzeba być nieźle odklejonym, albo zdemoralizowanym – a prawdopodobnie jednym i drugim jednocześnie, aby dziś powoływać się na Kinseya.
Bzdura bzdurę pogania: pielęgniarki powinny wolno zrywać bandaże po oparzeniach wszystkim pacjentom, bo ON (autor) mniej by wtedy cierpiał – jeśli już mielibyśmy zaproponować innowację w tym względzie, to może lepiej, aby zwyczajnie pytały pacjentów o ich preferencje?!; „ceny nowego sprzętu RTV o-c-z-y-w-i-ś-c-i-e ZAWSZE spadają, więc przecież wystarczy poczekać z zakupem, aby nie przepłacać” – pomijając reprezentatywny przykład PS5, wystarczy baczniej śledzić ceny nowych telefonów lub aparatów; „Czy członek rodziny ukradłby ci portfel? Nie!” – tutaj mentalnie załamałem ręce, na jakiej ty planecie żyjesz człowieku!?
Przykładowy kretynizm „badawczy” (jeden z wielu, ale nie ma co przedłużać):
Facet w ogólnej lodówce w akademiku umieszcza sześciopak koli, po czym mierzy czas, po którym wszystkie puszki zostaną zawłaszczone przez studentów. Później do tej samej lodówki wkłada talerz, a na nim sześć banknotów jednodolarowych i jest kompletnie zaskoczony, że w czasie, w którym zniknęły wszystkie puszki, nie zniknął ani jeden banknot. Wniosek „eksperymentatora”: „Trudno nam kraść banknoty, ale kradzież «środków niemonetarnych» przychodzi nam łatwo”. XD XD XD Wsadziłeś banknoty na talerzu do lodówki idioto, więc oczywiste, że studenci byli podejrzliwi! „Amerykańscy naukowcy” w pigułce.
Po innym „badaniu” stwierdził, że w towarzystwie (WSZYSCY) zamawiamy „wyszukane” potrawy, aby zaimponować znajomym, co później jest przyczyną braku zadowolenia z wizyty w restauracji (bo zjedliśmy coś dziwnego, co ostatecznie nam nie smakowało),więc jeśli restauracje chciałyby, aby ich klienci byli bardziej zadowoleni z ich usług, powinni rozważyć możliwość składania pisemnych zamówień przez klientów, aby ci wzajemnie nie wiedzieli co zamawiają. XD Poważny profesor XD
Najlepszymi rozdziałami są te, dotyczące stosunków między pracodawcami i pracownikami oraz etyki w biznesie, sądownictwie i innych sferach… ale w innym miejscu, ten sam facet, problem w zapraszaniu na spotkania „brzydszej koleżanki” tylko w celu wykorzystania jej jako „wabika”, na tle którego zapraszająca ma wydawać się atrakcyjniejsza, widzi tylko wtedy, kiedy spryciara się wabikowi z tego wygada. (Przypominam, że rozprawiający o etyce uważa Kinseya za autorytet naukowy w sferze badania ludzkiej seksualności).
Książkę dałoby się uratować, gdyby pełniła formę ostrzeżenia przed manipulacjami i nie siliła się na wątpliwej jakości „badania” ludzkiej kondycji psychicznej, a przede wszystkim nie wydawała sądów ontologicznych o całej ludzkości na podstawie ankiet przeprowadzonych na dwóch tysiącach studentów lewackiego uniwersytetu w Berkeley, ale również trzeba by z niej wyciąć powierzchowność, naiwność, obalanie chochołów i masę bzdur… co skończyłoby się krótką listą manipulacji i sugestii stosowanych w marketingu zajmującą może ze trzy strony.
"Bestseler New York Timesa" XD XD XD
I wszystko jasne.