Fantastyczny wizualnie komiks... i to w zasadzie tyle, bo jako historia zdecydowanie się nie broni.
Kartonowa makieta głównego bohatera 5 minut po trafieniu do piekła zostaje wciągnięta w plan ucieczki przez zgraję równie jednowymiarowych postaci historycznych. Dlaczego i po co? Bo tak. Czy można mu zaufać? Oczywiście, przecież to główny bohater. Jaki jest plan ucieczki? "Eeeee, wyjdzie w praniu, ktoś podobno coś gdzieś słyszał, zapytamy po drodze, zaufaj nam, przecież cię nie zdradzimy hehe. No co, naziście nie zaufasz?"
Fabuła zapierdziela bez ładu, składu i jakiejkolwiek refleksji, nie dając bohaterom nawet chwili na znalezienie w sobie chociaż odrobiny osobowości.
8/10 za rysunki, 2/10 za scenariusz, średnia wychodzi idealnie w środku. Dla lepszych wrażeń polecam oglądać jak artbooka, bez czytania.
Ja kiedyś: błagam, dajcie Sandovalowi w końcu jakiegoś scenarzystę!
Ja po lekturze "Lotki": błagam, dajcie Sandovalowi DOBREGO scenarzystę!!!
Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest zły komiks. Ale wszystko, co jest tutaj dobre, to wyłącznie zasługa talentu Sandovala. Sam warstwa literacka to w sumie taki trochę festiwal wtórnych banałów - mam wrażenie, że podobne fabuły powstają na tyłach szkolnych zeszytów co drugiego edgy nastolatka. Także bohaterowie są tu bardzo pretekstowi i trudno przejąć się ich losem. No ale za to graficznie petarda - fani meksykańskiego artysty powinni być wniebo(wpiekło?)wzięci.
https://www.instagram.com/polishpopkulture/