Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński34
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać409
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jerzy Leszczyński
4
6,2/10
Urodzony: 06.02.1884Zmarły: 09.07.1959
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,2/10średnia ocena książek autora
12 przeczytało książki autora
62 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
W poszukiwaniu dobra wspólnego. Księga jubileuszowa Profesora Macieja Zielińskiego
5,5 z 2 ocen
4 czytelników 0 opinii
2010
Najnowsze opinie o książkach autora
Warszawa naszej młodości Antoni Słonimski
5,8
Młodość ma to do siebie, że wspomina się ją z sentymentem, a im więcej mamy lat, tym jest on większy. Takich właśnie sentymentalnych wycieczek spodziewałam się w książce pt. Warszawa naszej młodości i właśnie takie opowieści dostałam.
"Warszawa naszej młodości" to zbiór dziewięciu esejów, których tematem wspólnym jest tytułowe miasto. Napisali je m.in. Słonimski, Nałkowska czy Dąbrowska. Teksty te dotyczą przeróżnych rzeczy – każdy z autorów do tematu podszedł na swój sposób. Najwyraźniej wydawca dał im wolną rękę w pisaniu, czego efektem jest miszmasz tematyczny. Dziwny, ale całkiem interesujący.
Warszawa z różnych perspektyw
Słonimski pisze o nierównościach społecznych – m.in. o swoim koledze, który w wieku 12 lat został zmuszony do pracy i utrzymywania swojej rodziny. Nałkowska opisuje kolejne kamienice i trudne warunki, w których mieszkała. W jednym z tych budynków jej rodzina miała do dyspozycji dwa pokoje, z których jeden był zimą nieogrzewany. Dąbrowska z kolei przynudza bo wymienia głównie nazwiska swoich nauczycieli. Kilka tekstów należy do ówczesnych sławnych aktorów teatralnych i dotyczy właściwie wyłącznie tego tematu.
Czasami miałam wrażenie, że niektórzy autorzy zamiast pisać o Warszawie, pisali o sobie. Stolicy jest tylko tam troszkę i jakby mimochodem. Inni potraktowali swój esej jako okazję do opisania licznych zabawnych anegdot z własnego życia, co akurat uważam za trafiony pomysł. Anegdoty te są przeważnie interesujące, fajnie napisane i przy okazji dostarczają wielu smaczków na temat tamtej epoki.
Warszawa przełomu wieków
Eseje te zostały wydane w 1955 roku, ale wspomnienia dotyczą nieco wcześniejszych czasów. Większość z autorów swoją młodość przeżywała na przełomie wieków XIX i XX. Ich opowieści osadzone są mniej więcej w latach 1890 – 1910.
Co ciekawe, autorzy obalają wiele współczesnych mitów na temat Warszawy. Piszą wprost, że Paryż Północy, to mocno za mocne określenie. Powiśle śmierdziało i było niebezpieczne, Nowy Świat piękny z fasady w środku krył nędzę. Mieszkało tu wtedy około 400 tysięcy ludzi. Wielu z nich to biedni robotnicy, dla których głód i tragiczne warunki mieszkaniowe to była codzienność. Jeśli tak było w Warszawie, to jak było w mniejszych miastach?
Jeden z autorów, Henryk Małkowski, pisze wprost, że pochodził z bardzo biednej rodziny, zresztą szybko został sierotą. W wieku kilkunastu lat nie wiedział nawet co to teatr. Udało mu się awansować społecznie tylko dzięki przyjacielowi, który mu pomógł finansowo, przez co on mógł się uczyć i zostać aktorem. Jest to jeden z lepszych esejów tej książki. Niesamowita historia o uporze i dążeniu do celu.
Trzy teksty o teatrze i życiu innych aktorów, są również ciekawe, choć momentami przytłacza chaos i wielkie ego autorów. Świetny jest tekst Heleny Boguszewskiej o Kercelaku, czyli słynnym Warszawskim targu, gdzie można było kupić i sprzedać wszystko.
Myślę, że "Warszawa naszej młodości" może być ciekawą książką dla tych, którzy lubią historię, stolicę, bądź interesują się tym, jak wyglądało codzienne życie w tamtych czasach. A w ogóle to formuła pomieszanych wspomnień i wolność pisarska dała ciekawy efekt. Pokazuje miasto z wielu różnych punktów widzenia. Z chęcią przeczytałabym coś podobnego, tylko napisanego przez współczesne nam sławy i wielkie umysły.
Z pamiętnika aktora Jerzy Leszczyński
8,7
Jerzy Leszczyński był synem wspaniałego Bolesława, wnukiem zaś Wincentego Rapackiego - znakomitych, niezapomnianych polskich aktorów. Już na początku książki zaznaczył: Monografie - tak bardzo potrzebne - dawnych, wielkich naszych aktorów napiszą inni, bardziej powołani ode mnie. Wspominki niniejsze to tylko aktorskie "wieczory pod lipą". Ot, dziadunio ględzi sobie....
Ta skromna i powściągliwa wypowiedź nijak się ma do treści pamiętnika, która aż skrzy się od anegdot, barwnych opowieści, ciekawych historii i przybliżeń, które pozwalają współczesnemu czytelnikowi, choć zajrzeć do czasów o niewypowiedzianym uroku, czarze. Ta książka to źródło wiedzy o obyczajach i modach (ach, to całowanie mężczyzn z ramię!),a nawet miastach (wspominki carskiej Warszawy, CK Krakowa, czy Berlina początków XX wieku są bezcenne i niezwykle interesujące!).
Uwielbiam tę książkę, dalsze moje słowa poświęcę więc kilku wątkom wybranym z książki, tym, które najbardziej zapadły mi w pamięci.
W końcu XIX wieku w Warszawie (i nie tylko) wielką popularnością cieszył się jubiler Mankielewicz, który znany był z gustu, wytworności oraz umiłowania teatru i aktorów, których ochoczo zasypywał podarkami. Zdarzyło się, że ofiarował biednemu wówczas Ignacemu Paderewskiemu Bechsteina, by mógł on ćwiczyć w domu, bo skromna pensja nauczyciela w szkole Towarzystwa Muzycznego nie pozwalała na kupno fortepianu.
Pisze Leszczyński o dziadku swym, Wincentym Rapackim: jako dwunastolatek został on wygnany z domu przez macochę, trafił do Warszawy, gdzie zajął się nim poznany na ulicy aptekarz Rutkowski. Chce on zrobić karierę aktorską, przekrada się do Krakowa, dzięki przyjaźni z Michałem Bałuckim dostaje angaż, a nawet pozuje Matejce do obrazu Rejtan, gdzie użycza swą twarz Szczęsnemu Potockiemu.
O ojcu swym, Bolesławie Leszczyńskim zamieszcza takie oto wspomnienie: podczas premiery Złotego runa Stanisława Przybyszewskiego, sam autor tekstu kląkł przed Bolesławem i rzekł: Klatkę cię kupię złotą, przysięgam, szczerozłotą, i będę cię w niej woził po całej Polsce (...),ty Belzebubie sceny.
Autor sięga pamięcią do pogrzebu Stanisława Moniuszki, kiedy to za trumną szła w orszaku cała orkiestra Teatru Wielkiego, w marszowym rytmie grając Gdyby rannym słonkiem..., czy (dla kontrastu) pogrzeb Bolesława Prusa, który odbył się w kompletnej ciszy, z tłumem pochylonych głów.
Jest też miejsce dla Wyspiańskiego, który malując matkę autora, Honoratę Leszczyńską, był młody, początkujący i bardzo biedny. W trakcie pracy padł zemdlony (z głodu, jak sam wreszcie przyznał, będący dwa dni bez jedzenia).
Dostało się we wspomnieniach Modrzejewskiej, której prawdziwe łzy nie poruszyły publiczności, dostało się Ludwikowi Solskiemu, który zmuszał aktorów do gry i mówienia tylko według własnego kamertonu.
Cudowne są wspomnienia dawnych ról, technik aktorskich, wracanie wspomnieniami do początków karier wielkich malarzy, dramatopisarzy, aktorów.
Urocza, pełna humoru książka, do której chcę wracać.
Więcej na: buchbuchbicher.blogspot.com