Zenon Fajfer (ur. 1970) – twórca i teoretyk liberatury, redaktor – wraz z Katarzyną Bazarnik – serii "liberatura" w Korporacji Ha!art. Autor (wraz z K. Bazarnik) książek "Oka-leczenie"(2000) i "(O)patrzenie" ("Ha!art",2003). Wydał również "Spoglądając przez ozonową dziurę" ("Ha!art", 2004). Książa została również wydana w wersji angielskiej pod tytułem "But Eyeing Like Ozone Whole".
Mieszka w Krzeszowicach.http://www.puzdro.pl/1/16-wywiad-fajfer.htm
Bardzo interesujący zbiór esejów autorów nie tylko polskich, kręcący się głównie wokół FW. Na szczególną uwagę zasługują teksty Bazarnik oraz tłumaczenie początku FW pióra Mirkowicza, wraz z objaśnieniami. Jest też sztuka na bazie twórczości Joyca. Nie ma w owym zbiorze złych esejów. W jednym mi przeszkadzało, że autor stawia tezę, że FW żyje nie tylko w murach akademii. Domyślnie: jest czytany nie tylko przez badaczy. Ciekawa teza, ale udowodnienie jej sprowadzono do wskazania trzech innych dzieł literatury pięknej, w której są wzmianki o FW. Dla mnie to zgrzyt; sugerowano co innego, niż o czym napisano, choć sama treść artykułu ciekawa (fajnie, jakby rozwinąć wątek Nabokova; a może i Burgessa).
Ps. Odnośnie tłumaczenia Mirkowicza, jest ciekawe. Trochę chropowate, ale dosadne. Troszkę brakuje w nim muzyki. Bartnickiego jest znacznie lepsze, łatwiej się czyta. Czytać całość FT stylem Mirkowicza, byłoby... niewygodnie. Trudno i męcząco, przy czym jeśli chodzi o sensy, zdaje się, że szedł w ich stronę. Tłumaczenie jedyne całości, Bartnickiego, ma tą zaletę, że bardzo melodyjnie i łatwo się czyta - co przy tej książce jest kluczowe, zakładając, że czytamy w miarę normalnie, tzn. jak książkę, a nie materiał badawczy z literaturą pomocniczą, w tempie kilka zdań na godzinę. Ale i tak Mirkowicza warto przeczytać. Tylko sześć akapitów; szkoda, że nie cały rozdział.
Genialne rozwiązanie! Dzieło na pierwszy rzut oka kojarzy się z butelką wódki, gdy zastanowić się głębiej, podobne jest do listu w butelce, co ewokowało u mnie wspomnienia z opowiadaniem "List w butelce" Poego. Kiedy się wyciągnie zawartość butelki - jest to tekst spisany na przeźroczystej folii, czyli można odczuć ten brak nośnika, jakby tekst ulatniał się w powietrzu (ot, siła liberatury!). Tak, liberatura ma to do siebie, że zadziwia. Idąc po inicjałach poszczególnych słów, dotrzemy na końcu do jednego słowa - "słowo". I okazuje się, że tak jak bohater Poego, przed utonięciem statku na szybko spisywał zdarzenia z otaczającej go rzeczywistości, chciał, by przetrwał po nim właśnie tekst - podobnie mamy tutaj, to, co zawsze przetrwa i się obroni, to SŁOWO.