Smutny kos. Opowieści niesamowite i osobliwe z prozy niderlandzkiej Harry Mulisch 6,0
ocenił(a) na 635 tyg. temu Kompozycja tego tomu jest taka, jakby ktoś wydał płytę "Muzyka polska" i wrzucił tam Bajm, TSA i Chopina. W książce znajdują się opowieści w klimacie ludowej bajki ("Płonący pasterz", "Tajemniczy posłaniec"),współczesne opowiadania grozy ("Piwnica", "Niewidomy fotograf") czy też opowieści wykorzystujące znane na całym świecie, kliszowe wręcz, motywy ("Smutny kos", "Wymieniamy wszystko"). W niektórych opowiadaniach są motywy przemocy i okrutnej śmierci, co dość dziwnie mi się czyta w otoczeniu bajek z tego zbiorku.
Zaznaczam, nie chodzi mi o to, że opowiadania są nierówne. Chociaż są i to bardzo, ale o tym za chwilę. Raczej chodzi mi o kompletny rozgardiasz kompozycyjny tej książki.
W zbiorku trafiają się prawdziwe perełki, jak wspomniana "Piwnica". Jest to jak dla mnie mroczna metafora wypartej seksualności oraz mocno zawoalowana historia trójkąta miłosnego. Inne genialne opowiadanie to "Zegarmistrz, który zniknął". Niezwykle klimatyczna historia o... no właśnie. Ja odebrałam ją jako wizję oderwania się od pustej i pozbawionej sensu egzystencji, na którą można teraz patrzeć z boku i bez żalu za stratą.
Są też opowieści, które kompletnie do mnie nie trafiły. "Wielkie wydarzenie" zaczyna się inwazją stworów, które mógł wymyślić Lovecraft gdy miał sześć lat. Dalej opowiadanie ewoluuje do czytanki z lekcji religii o końcu świata. Nie wiem co to właściwie miało być, ale biorę pod uwagę, że opowiadanie miało w sobie to "coś", czego nie poczułam.
W zbiorku znajdują się też niezwykle niepokojące opowiadanie, jak "Zimno". Historia, której głównym bohaterem jest niedźwiedź pozostawia nas z pytaniem czy faktycznie aż tak bardzo różnimy się od zwierząt.
Na uwagę zasługuje też "Co się stało z sierżantem Massuro". Opowiadanie jest dość drastyczne, uprzedzam. Ale zapada w pamięć i pozostawia nas z pytaniem, czy kara zawsze musi przyjść z zewnątrz, czy może winowajca jest w stanie ukrać się sam - świadomie czy też nie.
Pozostałe opowiadania nie zrobiły na mnie większego wrażenia.
Mogę dodać, że wielką zaletą książki jest oprawa graficzna z ilustracjmi Waldemara Świerzego. Coś dla koneserów polskiej szkoły plakatu.