Dennis William Etchison - amerykański pisarz, scenarzysta i wydawca. Przyszedł na świat w Kalifornii.
Studiował na Uniwersytecie Kalifornijskim (UCLA) w Los Angeles (Wydział Filmowy).
Literacko zadebiutował w wieku 18 lat.
Tworzył głównie powieści i opowiadania fantasy oraz horror.
Czasami używał pseudonimu Jack Martin.
Laureat licznych nagród literackich, m.in. British Fantasy Award i World Fantasy Award.
Prezydent Horror Writers Association.
W Polsce znany głównie z antologii horrorów i fantasy.
Wybrane dzieła: "The Shudder" (1980),"Halloween III" (1982),"Shadowman" (1993),"Double Edge" (1997),"The Death Artist" (2000).
Żona: Kristina (do 28.05.2019, jego śmierć).
Osobiście nazywam takie pozycje "lekturą śniadaniową". Jest to termin zarezerwowany dla lektury mniej wymagającej. Między jednym kęsem bułki a drugim czytam sobie rano nieśpiesznie kolejne opowiadanko.
I co tu mamy? Ano miszmasz wszelki, i tematów, i poziomów... Od totalnych niewypałów, do całkiem fajnych kawałków. Z reguły tak to jest z wszelkimi antologiami. Ta wydaje się potwierdzać regułę.
Najważniejszy zarzut jednak jest taki, że prawdziwego fana horroru takie historie raczej nie ruszą. Strachu nie ma w nich zbyt wiele, gdyż większość bazuje na dość dobrze znanych kliszach strasznych opowieści.
Jedyne co wyróżnia na tym tle lepsze opowiadania to styl czy klimat. Zaskoczeń jest niewiele. Ewentualnie nasz personalny sentyment do konkretnego typu straszydła. Mi osobiście najbardziej podobały się: "Shadmock" (mocno poszerzyło moją wiedzę o typach potworów),"Człowiek, którym był" (sentyment do zombiaków wyssany z horrorów, choć tu akurat nie są one źródłem najgorszych koszmarów),"Bazar dla ubogich" i "Grubas". Reszta była dość letnia lub tendencyjna do bólu. Generalnie cztery ww. nowelki świetnie by się sprawdziły jako filmy - szczególnie pierwszy i ostatni.
Jeśli chcecie urozmaicić sobie pierwszy posiłek dnia - polecam! Jeśli szukacie czegoś ambitniejszego - ta lektura nie jest dla was.
Nie napiszę nic odkrywczego, ale to bardzo prosta lektura i typowa książka "do kawy". I, jak to zwykle bywa w antologiach, niektóre opowiadania dobre ("Człowiek, którym był" Edelmana),inne średnie ("Grubas" Lake'a),a pozostałe bardzo słabe ("Nawiedzenie" Showa),aż niestety tragiczne ("Meduza" Ligotti'ego).
Poza tym to hipnotyzujące "Wzywam wszystkie potwory" Etchison'a, które po prostu wgniotło mnie w podłogę, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że sam przeszedłem kilka poważnych operacji.
Summa summarum ode mnie 6/10. Za całokształt piątka (ogólnie przeciętnie),ale wspomniane "Człowiek, którym był" i "Wzywam wszystkie potwory" podnoszą moją ocenę. :)