Sekretne tożsamości znanych pisarek
Powody, dla których pisarki przyjmowały – i przyjmują nadal! – męskie pseudonimy, są przeróżne, od czystej konieczności aż do chęci odsapnięcia od wielkiej kariery.
Oczywiście sporo zależy od czasu i okoliczności, dlatego przyjrzymy się paru autorkom, które na przestrzeni lat albo zasłynęły pod innymi personaliami niż te, które widnieją w ich aktach urodzenia, albo potrzebowały trochę od sławy odpocząć. Niekiedy były to również decyzje motywowane kwestiami komercyjnymi, a także i ideologicznymi. Wydaje się, że dzisiaj nikt już nie musi ukrywać swojej płci na okładce książki, lecz jeszcze nie tak dawno nie było to oczywiste.
Oto kilka autorek z tajnymi literackimi tożsamościami.
Siostry Brontë
A może raczej bracia Bell? Bo pod takim nazwiskiem wszystkie trzy siostry opublikowały swoje poezje i powieści, tym samym przeciwstawiając się dziewiętnastowiecznemu poglądowi, jakoby kobiecie nie wypadało zajmować się literaturą. Dla mnóstwa ówczesnych autorek przyjęcie męskiego pseudonimu było jedynym sposobem, aby móc cokolwiek wydać i doczekać się rzetelnej krytyki i poważnego traktowania.
Jako pierwsza z sióstr Brontë na taki krok zdecydowała się Charlotte, która opublikowała swój zbiorek jako Currer Bell, a niebawem Anne i Emily poszły jej śladem, również posługując się męskimi imionami – Acton i Ellis, nie przypadkiem rozpoczynającymi się na tę samą literę, co ich prawdziwe. Mimo to ich powieści i tak uznane zostały przez ówczesną krytykę za cokolwiek szokujące, lecz ich odbiór byłby zapewne negatywny, gdyby zdecydowały się wydać je pod prawdziwym nazwiskiem. Charlotte określała przyjętą strategię wydawniczą jako konieczność wynikającą z bezskutecznego zmagania się z uprzedzeniami w stosunku do artystek płci żeńskiej.
J.K. Rowling
Sprawa z Joanne Rowling jest o tyle ciekawa, że złożona podwójnie. Przed debiutem została zachęcona (żeby nie powiedzieć zmuszona) przez swojego wydawcę do posłużenia się neutralnymi płciowo inicjałami, z których drugi musiała sama sobie wymyślić, bo ma tylko jedno imię. Celem takiego fortelu miało być zachęcenie – a raczej niezniechęcenie do siebie – do kupna książek o pewnym młodym czarodzieju młodych czytelników, którzy nie zawsze spoglądali łaskawym okiem na fantastykę pisaną przez kobiety.
Ale po latach, kiedy przyjęła męski pseudonim już jako milionerka i autorka bestsellerowej serii o Harrym Potterze, zrobiła to całkowicie dobrowolnie. Siadając do pisania powieści kryminalnej jako Robert Galbraith, chciała móc uwolnić się od ciążących na niej oczekiwań i otrzymać na temat swojej pracy opinie nieprzefiltrowane przez jej rozpoznawalność. Udało się połowicznie, bo prawda szybko wyszła na jaw, ale Rowling ze swojego literackiego alter ego nie rezygnuje i dalej wydaje kryminały pod męskim nazwiskiem.
Mary Ann Evans
Mary Ann Evans czytała zawzięcie od małego i kiedy tylko nadarzyła się okazja zatrudnienia się jako asystentki redaktora londyńskiego kwartalnika, to tę szansę wykorzystała. Z czasem ciężar produkcji całego magazynu spadł na nią, ale i tak laury zbierali mężczyźni.
Evans nie czarowała się, że z jej prozą mogłoby być inaczej. Dlatego zaczęła pisać jako George Eliot (do czego zachęcił ją filozof i krytyk George Henry Lewes), aby obnażyć szkodliwe stereotypy, a także odciąć się od swojej pracy tłumaczki, publicystki i redaktorki oraz, prawdopodobnie, chronić swoje życie prywatne. Z goryczą mówiła o tym, że krytycy pozostają obojętni wobec nawet najznakomitszych dzieł, jeśli te zostały napisane przez kobiety. Po sukcesie swojej debiutanckiej powieści pisała nieprzerwanie, a jej najsłynniejszym dziełem jest „Miasteczko Middlemarch”.
Ann Rule
Sławę zdobyła co prawda pod swoim prawdziwym imieniem, ale fakt faktem, że początek dziennikarskiej i pisarskiej kariery Ann Rule był cokolwiek wyboisty. Jako że amerykańska autorka zajmowała się literaturą faktu traktującą o seryjnych mordercach, krwawych zbrodniach i ludzkiej niegodziwości, nie tylko wyszła z założenia, że zadanie będzie łatwiejsze, jeśli na potrzeby zawodowe przyjmie męski pseudonim, ale i miał to na niej wymusić redaktor magazynu detektywistycznego, w którym zaczynała.
Zaznaczmy, że Rule miała niezłe kwalifikacje, bo pracowała wcześniej w policji, ale, cóż, sama jej płeć wystarczyła, aby referencje przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Długo pisała jako Andy Stack, wydając pod tym nazwiskiem kilka książek, lecz po sukcesie jej najsłynniejszej pozycji, „Bestii obok mnie”, traktującej o Tedzie Bundym, którego autorka znała osobiście, publikowała już pod prawdziwym imieniem. Czyli postawiła na swoim.
Louisa May Alcott
Louisa May Alcott ukuła męski, a raczej neutralny płciowo pseudonim nie tylko dlatego, że może podobnych rzeczy damie nie wypadało pisać, ale również z przyczyn biznesowych. Bo zanim zasiadła do pisania swojej najsłynniejszej powieści, „Małych kobietek”, wydawała niekoniecznie ambitne historie gotyckie jako A.M. Barnard. Prawdopodobnie motywowały ją kwestie finansowe i pisała to, co było w owym czasie popularne, aby zgromadzić odpowiednie oszczędności i móc poświęcić się temu, co faktycznie jej w duszy grało.
Alter ego autorki pozostawało nieodkrytą tajemnicą przez długie lata po jej śmierci, aż na trop wpadły specjalistki od białych kruków Leona Rostenberg i Madeleine B. Stern, znajdując list do Alcott od jej bostońskiego wydawcy, który mówił otwarcie o korzystaniu przez pisarkę z wyżej wymienionego pseudonimu. Odkrycie to doprowadziło do pewnej reinterpretacji kariery autorki oraz krytycznej analizy dzieł A.M. Barnarda.
Nora Roberts
A to może być pewna niespodzianka, bo jednak Nora Roberts zasłynęła i słynie dalej jako bestsellerowa autorka powieści romantycznych, która nie musiała i nie musi kryć się pod żadnymi pseudonimami. Lecz i ona miała swoje powody. Już jako znana i lubiana autorka historii miłosnych chciała oderwać się od gatunku, który przyniósł jej rozpoznawalność i pieniądze, i spróbowała swoich sił jako autorka powieści kryminalnych (często niepozbawionych jednak domieszki romansu) z serii „Oblicza śmierci”, podpisując się jako J.D. Robb.
Chodziło nie tyle o wejście na zdominowany przez mężczyzn rynek, ale o frajdę z pisania. Roberts przez długie lata udało się zachować tajną literacką tożsamość, lecz nawet kiedy okazało się, kto jest kim, nie zniechęciło to czytelników. Przeciwnie: seria „Oblicza śmierci” liczy ponad pięćdziesiąt książek.
Andre Alice Norton
Można się kłócić, że to żaden pseudonim, bo Alice Mary Norton zmieniła oficjalnie swoje imię i nazwisko na Andre Alice Norton jeszcze przed publikacją swojego debiutu, lecz decyzja ta wynikała bezpośrednio z trudności, jakie nastręczać mogła sprzedaż fantastyki pisanej przez kobietę. Zachętą do takiego kroku, dość radykalnego, był nacisk wydawcy, ale nawet i później pisarka wydawała jako Andrew North albo Allen Weston.
Norton zasłynęła monumentalnym cyklem „Świat czarownic”, ale w ciągu swojej trwającej ponad siedemdziesiąt lat kariery napisała przeszło sto książek i z czasem doczekała się należytego docenienia. Jako pierwsza kobieta otrzymała mnóstwo wyróżnień przedtem przyznawanych wyłącznie mężczyznom, a jej nazwiskiem ochrzczono nagrodę przyznawaną autorom fantastyki dla młodzieży – Andre Norton Award.
komentarze [45]
Obstawiam ,że Paulina Świst to pseudonim Remigiusza Mroza 😂
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Taka teza, nie wiem czy prawdziwa, bo oparta na własnym doświadczeniu i jednej statystyce z Guardiana. Co o tym sądzicie i jakie są Wasze wybory?
Mężczyźni czytają więcej autorów, natomiast kobiety mniej zwracają uwagę na płeć i czytają książki napisane i przez mężczyzn i kobiety. W Guardianie natrafłem na artykuł o The Authority Gap, w którym była taka statystyka: ...
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Statystycznie jednak się zgadza, bo przewaga autorów nad autorkami jest wyraźna, więc jednak ma to jakieś znaczenie przy wyborze książki. U mnie też nie chodzi o samą płeć autora/ki (to nie jest tak, że widzę żeńskiej nazwisko, to nie czytam), podejrzewam, że raczej krąg zainteresowań czytających mężczyzn bardziej zaspokajają autorzy.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@jamesk Ale jest też kwestia stosunku liczbowego kobiet do mężczyzn jako autorów, która również ma znaczenie w statystyce. Gdyby wziąć wszystkie książki powstałe przed XXI wiekiem to z najwyższym prawdopodobieństwem większość z nich byłaby napisana przez mężczyzn. Podobnie jest z poszczególnymi gatunkami – proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale chyba jedyny typ...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Właśnie. Trzeba jeszcze brać pod uwagę procent autorów do autorek i gatunki. Mnie to zwisa i powiewa, kto napisał książkę, ważne, żeby była dobra. Ale, że ostatnio postawiłem sobie za cel nadrobić większość sensacji i przygodowych, których z rożnych powodów w młodości nie przeczytałem (czyli jeszcze XX w i początek XXI), to okazałoby się, że liczba autorek wynosi u mnie 0%...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Dziękuję za odpowiedzi.
Oczywiście, zjawisko to ma wiele czynników: Ilość autorów i autorek, tematyki jakie podejmują, zainteresowania czytelników i czytelniczek, etc. I podkreślam - nie uważam też, że jest to jakiś problem, dyskryminacja... Chciałem tylko zauważyć pewien fakt, nic więcej, bo wydawał mi się ciekawy/istotny przy tym artykule.
A to ciekawe! Czy ktoś wie, czy jacyś faceci ukrywają się pod "damskimi" pseudonimami. I czy rzeczywiście robią to tylko kobiety? Faceci nie? Jakoś ten pomysł do mnie nie przemawia. W każdym razie gdy cos jest robione, to z całą pewnością jest jakiś powód i cel. Nie mnie to zgłębiać. Tym bardziej, że nigdy nie byłem żadną kobietą i sposób ich myślenia jest mi całkowicie...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejZ mężczyzn piszących pod kobiecymi pseudonimami warto wymienić hiszpańską "pisarkę" - Carmen Molę. "Twórczyni" kryminałów okazała się nawet nie jednym, a trzema piszącymi panami :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCiekawostka z moich dzisiejszych zajęć - w średniowiecznej Japonii był pan, który wydał pamiętniki, podając się za damę dworu, dopiero potem wyszło, że był mężczyzną i cała treść została zmyślona. Powód był taki, że w dawnej Japonii prozę uważano za domenę kobiet i nie wypadało mężczyźnie zajmować się takimi sprawami :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postCałkowicie niezrozumiałe Yahol. Znać, że pisane niewprawną rączką. Musisz trochę popracować:)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post@Ania - dużo czytam i staram się zrozumiale pisać. Staram się.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPodoba mi się taki dualizm i tajemniczość. Dla przykładu: Katarzyna Misiołek pisze nieprzesłodzone obyczaje, podczas gdy jako Daria Orlicz stworzyła bardzo udaną serię kryminalną. Można? Można:)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZaraz, czy nie dawno nie było podobnego tekstu jak to pisarki w swoim zawodzie uciśnione i musiały (wciąż muszą?) się ukrywać pod męskimi pseudonimami? I chyba nawet z częścią tych samych przykładów.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTak był taki temat już. Ten proces nazywa się odgrzewanie kotleta🙂 i w dzisiejszych czasach bije rekordy popularności niemalże w każdej dziedzinie artystycznej. Takie kopiuj-wklej 😉
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Oczywiście, że było: https://lubimyczytac.pl/nie-wesole-jest-zycie-pisarki To nie tylko "odgrzewanie kotleta" ale monotematyczność. Bawi mnie mocno to, że zwolennicy tematów feministycznych czy "generalnie kobiecych" nie dostrzegają, że tworzą swoiste getto.
Ot, moja ulubiona scena z filmu "Wiara czyni czuba":
- Bill Maher: Podobno islam dyskryminuje kobiety?
- Imam A: A...
Nie ma powodu się ukrywać. Hierarchie to anachronizm. Jak również to, że wobec osób, które uznajemy za mające status niższy od naszego stosujemy chwyty poniżej pasa. Np. nakierowujemy na nie uwagę, kiedy w danym momencie nie chcą się rzucać w oczy albo rzucamy oszczerstwa.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUkrywać może nie, aczkolwiek odgrywać role autorskie już tak. Weryfikowalna identyfikacja niesie ze sobą spore obciążenie dla czytelnika, gdyż atakuje go jego własną, przyziemną rzeczywistością, której próżno szukać w zmyślonej autorce.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Nasze numery identyfikacyjne nie są tajne, ale to nie oznacza że nasza prywatność nie jest chroniona.
Jeśli więc są jawne, po co do jasnej ch... to jeszcze podkreślać?Czemu to służy pytam się. Jasna sprawa, że jeśli ktoś przypuszcza na nas atak i kłamie w żywe oczy, jedną z możliwości, najmniej nas kancerujących jest jakaś forma kamuflażu. Nie jesteś fair, bo nprdl masło...
Twierdząc, że za pseudonimem literackim kryje się bardziej chęć stworzenia nowej kreacji artystycznej, niż ukrywania się, masz rację, ale nie do końca. Sama wiesz, że wiek, zawód, sfery zainteresowań, płeć, zdrowie psychiczne, finanse, stopień bezczelności i bezwzględności, ilość polubień, to czynniki które, nie oszukujmy się, w dalszym ciągu zmuszają nas do przycupnięcia...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejDruga sprawa, jak fikcja ma się do realności, bo o to ci chodziło. Gdyby odbiorca nie dostrzegał w sztuce choćby śladu rzeczywistości albo też odbicia choć jednej jego myśli na tysiąc, nie stanowiłaby ona dla niego żadnej atrakcji. Czyż nie?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie, nie stanowi atrakcji, w świetle na przykład gnostycko katarskiej teorii. Pomijając, dziś już raczej naiwną wizję stworzenia za pośrednictwem demiurga, rzeczywistość i tak jawi się w istocie zakłamana, nieadekwatna do formy, w którą wgląd ja, mówiąc szczerze, posiadam (niekoniecznie jako jedyna). Na doczesnej ziemi możemy jedynie minimalizować straty, które są...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejNon facies sculptile neque omnem imaginem, quae sunt sublimia in caelo, et quae humiliata sunt in terra et quae sunt in aquis sub terra.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postRzeczywistość przedstawia się nam w przypisanej sobie formie, która ulega przemianom, a zawsze jest do tej rzeczywistości adekwatna. Bo jest z nią nierozerwalna.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA sztuka jest oczywiście zawsze formą buntu niezależnie od tego czy odnosi się do sacrum, czy też do profanum. W tym tkwi jej atrakcyjność. Groźba dla człowieka wiąże się z brakiem dystansu wobec własnych wytworów i wobec tego faktu z koniecznością upadku.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPolecam Norwida, on ci wszystko rozjaśni i uporządkuje w głowie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postForma rzeczywistości jest wiecznotrwała, rzeczywistość formy nie. Nie jest adekwatna i nigdy nie będzie ze względu na materię z której jest zbudowana. Przyznaję, złudzenie adekwatności jest chwilami niemal doskonałe. Uwielbiam to, niestety.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJedynym constans jest niezmiennie zmienność. Istota treści i formy (rozumianych jako nierozłączne) jest zarazem oparta na adekwatności i zarazem na różnicy. I to ją definiuje.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postHm. Rzeczywistość i jej forma. Adekwatność nie wyklucza istnienia różnicy. Coś jak signifiant i signifie. Istnieje adekwatność, jakaś forma jednorodności, a zarazem rozdział między elementem oznaczanym i oznaczającym. Bo forma jest znakiem treści. Jeśli forma jest pusta, tu prześcigam twój tok myślenia, to treścią nie jest już nicość, jeśli mamy jej kształt.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDlatego nadając formę, tworzymy coś, co tą formą jest i poza tę formę wykracza. To niezwykłe, jeśli się nad tym zastanowić.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTu się kłania poczciwy stary Witkac. On ci wszystko rozjaśni i uporządkuje w głowie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWolałabym, aby mi nic nie porządkował i nie rozjaśniał. Rzucanie światła na formę powinno pozostać domeną takiej profesjonalistki jak ja, która także porządku sobie w głowie pilnuje; znakiem. Pierwszym, na który się każdy porządkowy nadzieje oznacza WYPAD! Drugiego nie ma.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postLucy. Nie wypowiadam tego przeciw tobie. Generalnie nie rozmawia mi się z tobą źle.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPobudzasz do myślenia. Tylko takich rozmówców!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postOczywiście. Każdy temat jest do podjęcia. Norwid czy Witkac dobrze podany będzie podejmowany, aczkolwiek ani jednego, ani drugiego nie ma u mnie na chwilę obecną w czytelniczych planach. Niemniej jednak znajdują się w orbicie naszych zainteresowań pozamerytorycznych jak mniemam, gdyż na języku dobrze leżą przywołani, choć twardo trzymają się dziaderstwa.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTo chyba wszyscy filolodzy i historycy literatury są tymi dziadersami?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postLucy. Norwid i Witkacy nigdy się nie zdezaktualizują. To ciągle jeszcze nowatorzy wykraczajacy daleko poza swoje czasy i poza nasze czasy.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA ty przecież zdawałaś egzamin z Eliadego? To pewnie po jakimś humanistycznym kierunku?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie ma nic złego w byciu pozytywnym dziadersem, który odwiecznie zajmuje się swym zacnym, ponadczasowym dziełem. Przywołanie z naszej strony opiera się na znaku, który znamy, gdyż jest markowy. To, co norwidowskie, przeczytamy w kontekście niezawodnej wybitności, bo z góry wiemy, że nie uraczy nas chłamem. Podobnie z innymi nazwiskami tej klasy. Z Eliadego, Frazera, tak,...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejJeśli pytasz czy czytam Joyce'a, Prousta, Eliota, bo to wypada, odpowiadam, że nie. Czytam ich, bo lubię. Wybieram to, co mi odpowiada. Nie czytam wszystkiego, co z założenia jest wartościowe. Jeśli mi nie odpowiada, to ląduje w lamusie. Po prostu przez to nie przebrnę.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSą ludzie, którzy zastanawiają się, jak można lubić Norwida. Inni zapytają, jak można nie lubić kaszy albo krewetek. Można. Po prostu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post