Jestem fanką pani Bukowej i obserwuję ją na Facebooku. Jej poprzednia książka "Wielki ogarniacz życia, czyli jak być szczęśliwym nie robiąc niczego" bardzo mi się podobała, bo była taka inna niż wszystkie, przezabawna i świetnie mi się ją czytało. W tej nie ma już tej świeżości debiutu. Tematem jest życie we dwoje przedstawione zarówno z perspektywy jej, jak i jego i nic odkrywczego niestety tutaj nie znalazłam poza utartymi schematami na temat związków. No i te cytaty z Internetów to w większości pojawiły się na profilu autorki na Facebooku. Niemniej jednak to wciąż warta polecenia pozycja, napisana z humorem, lekko, którą się dobrze czyta. Ogólnie na plus, ale bez fajerwerków.
Krótka, w miarę zabawna lektura. Ironiczne podejście do spraw bytowych, z nutą pokory i bliskiego stan-upowi (a zachowanym instynktem samozachowawczym) szydzenia z samego siebie.
Kuchnia to rzecz święta i kto z kuchni się śmieje niech do końca życia fastfoodami się karmi. Więc Pani Bukowa spokorniała i przeprosiła się z własną kuchnią i jej wyposażeniem. W efekcie umiarkowanie śmieszna lektura, w której z „wczesnych” doświadczeń kucharskich można się ponabijać. Można też utyskiwać nad kwestią, że kuchnia robi się obcym ciałem w wielu domach młodego pokolenia.
Mam wrażenie styczności z pseudomądrą i pseudośmieszną książką, do której bez pseudo pasuje słowo banalna. Mimo całej sympatii do autorów, chce się powiedzieć że to wszystko już było w śmietniku zasobów światowej sieci.