O ile lubię Panią Bukową i "Wielki ogarnia z życia" mnie rozbawił (historia z listą zakupów w telefonie - nawet do łez),o tyle z "ogarniaczem" kuchni mam pewien problem. Ani to satyra na początki przygody z gotowaniem (niespecjalnie zabawna),ani książka kucharska (przepisy o stopniu trudności wyższym niż dla początkujących). Może Pani Bukowa i Pan Buk za dużo kalorii pochłonęli i stąd przyciężki styl i żart...?
Czasem potrzebuję książki stricte w celu odmóżdżenia się, a w takim celu świetnie sprawdzają się rozrywkowe lektury twórców internetowych. Konta Pana Buka i Pani Bukowej obserwuję od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych, podchodzi mi ich poczucie humoru, więc postanowiłam wybrać jedną z ich książek - wybór padł na tę poświęconą pracy. Jak zwykle szybko sobie przypomniałam, dlaczego rzadko sięgam po takie lektury - to, co bawi w formie pojedynczego obrazka lub krótkiego tekstu, potrafi być mocno męczące w dłuższej formie. "Wielki Ogarniacz Pracy" to historie dwójki bohaterów: Beaty Bukowej oraz Adriana Lasa, którzy próbują się odnaleźć na trudnym polskim rynku pracy. Pojawia się tu więc korpo-wyzysk i zatrudnianie ludzi, którzy nie wiedzą, co mają robić, roznoszenie ulotek jako praca "z misją", nieudane wspólne biznesy ze znajomymi… Historyjki, o których pewnie każdy z nas słyszał od znajomych lub nawet sam doświadczył - skumulowane w jedną opowieść i odpowiednio przerysowane. A do tego poprzeplatane komiksami i tematycznymi żartami. Nic specjalnego, ale uśmiech na twarzy się czasem pojawia. Czyta się szybko, lektura nic nowego do życia nie wnosi, ale oczekiwany efekt odmóżdżenia się został osiągnięty ;). A na przyszłość będę się jednak trzymała obserwowania autorów w mediach społecznościowych, a nie porywała od razu na ich książki…