Batman: Sekta Bernie Wrightson 7,1
ocenił(a) na 829 tyg. temu Sekta to mroczna opowieść pełna krwi i śmierci, ale i też czegoś więcej, czegoś wyjątkowego — męczarni i udręki, jaka dzieje się w głowie naszego superbohatera. To nie jest komiks o tym, jak to Batsy lata sobie dziarsko po Gotham i tłucze na zmianę Dwie Twarze czy Pingwina. Tutaj akcja dzieje się praktycznie wyłącznie w kanałach Gotham, jest więcej rozmów niż machania pięśćmi i strzelania, a my nie siedzimy zachwyceni, obserwując jak Batman po raz kolejny ratuje dzień! Tutaj siedzimy pochyleni nad komiksem, łapiąc się za głowę i cały czas zastanawiając „Boże! Bruce! W co ty się wpakowałeś!”. Naprawdę, dostajemy tutaj dwieście stron psychologicznego znęcania się nad Batmanem przez Diakona Blackfire’a i muszę przyznać, z każdą kolejną stroną chcemy to czytać jeszcze bardziej.
Usiadłem i przeczytałem ten komiks od razu, w całości, od pierwszej strony do ostatniej. Podoba mi się ten klimat, to, że Batman jest tutaj tak naprawdę zwykłym śmiertelnikiem, detektywem którego można ogłuszyć, powalić, zranić czy odurzyć narkotykami. Nie jest jakąś alfą i omegą napakowaną gadżetami na każdą okazję (poza masywnym monster truckiem, którego wzięli nie wiadomo skąd…). Momentami nawet jest słaby, widać, że walka z przestępczością nie przychodzi mu łatwo, że robi błędy i potrzebuje wsparcia innych (no a inni trochę tutaj nie ogarniają… tak, patrzę na Ciebie komisarzu!). No i za to, szczerze polecam ten tytuł. Powiem więcej! Zachęcił mnie on do sięgnięcia po pozostałe pozycje o Batmanie z lat 80. i 90.