Kontynuacja Rękawicy Nieskończoności to kawał dobrego kosmicznego komiksu, który trzyma poziom pierwowzoru, choć nie dorównuje mu, miejmy tutaj jasność. Tak czy siak dla fanów Thanosa, Warlocka i kosmosu Marvela must have. Muszę przyznać, że komiks wciąga, czyta się go po prostu dobrze, mimo upływu lat. Polecam!
P.S. seria ta pięknie rozwija wątek relacji Thanosa ze śmiercią (zwłaszcza w dodatkowych/pobocznych zeszytach) za co ode mnie mega plus. Tytan jest jedną z moich ulubionych postaci w Marvelu, a dzięki temu tomowi, jak i Rękawicy Nieskończoności poszerzyłem moją wiedzę o nim i po prostu dużo bardziej zrozumiałem tę postać.
Ten tom to dwa przełomowe wydarzenia.
Pierwszym z nich jest pojawienie się Venoma - postaci tak kultowej, że doczekała się swojej własnej serii. Spotkanie to zmusza Petera Parkera nie tylko do perypetii związanej ze zmianą mieszkania, ale przede wszystkim do rezygnacji z czarnego kostiumu!
Drugim z nich jest... pojawienie się rysownika Todda McFarlane'a - postaci tak kultowej, że... również doczekała się własnej serii! Miło patrzeć, jak pod jego ręką rozwija się Peter Parker, a przede wszystkim jak rozwija się boska Mary Jane! Osobiście jednak uważam, że historia z głupawym Chance'm przypadająca na debiut McFarlane'a nie była zbyt fortunna. W napięciu trzyma natomiast wątek porwania Mary Jane przez jej psychofana.
Niestety, w tym tomie znajdziemy dużo słabych opowieści (np. z Doctorem Octopusem),z mało interesującymi (Silver Fox, Dzierzba, Taskmaster),albo wręcz odrzucającymi swoją infantylnością postaciami (idiotyczny Humbug, beznadziejny Speed-Ball, z którego udziałem historia jest jednym wielkim nieporozumieniem). Nie przepadam również za pojawianiem się wątków z Silver Sable, bo klimaty najemniczo-szpiegowskie nie pasują moim zdaniem do charakteru przygód Spider-Mana. Jako smaczek dodano udział Sandmana, wyjątkowo współpracującego ze Spider-Manem i Silver Sable w walce z wojskową sektą kultywującą nazizm. Zdecydowanie zabrakło natomiast rozszerzenia wątku z Kameleonem, który majestatycznie figuruje na jednej z okładek.
Przeczytamy również dziwną - jakby oderwaną od pozostałej narracji, chyba nawet niepotrzebną - historię przypadkowego zamknięcia Spider-Mana w zakładzie psychiatrycznym. Skojarzenie z "Lotem nad kukułczym gniazdem" nasuwa się samo. W tej przygodzie wyjątkowo spodobały mi się rysunki Cynthii Martin.