Tytuł w zasadzie oddaje całą treść komiksu. Z każdej historii jednoznacznie wynika, że nieuchronnie zbliża się tytułowa wojna światów, agresja ze strony Malekitha jest nieunikniona. W ramach przygotowań do zdarzenia czytelnik ma zatem okazję zagłębić się nieco w przeszłość Thora, a także jego nomen omen burzliwą relację z ojcem. W tle w dalszym ciągu przewija się też motyw utraconego Mjolnira. Ogólnie warto, czyta się dobrze i szybko, a fabularnie jest całkiem nieźle.
Straszne przesilenie pod każdym względem. Fabuła tkana na mocnym kwasie, kilka przestrzeni czasowych, pomieszane z poplątanym (i to wcale nie w dobrym tego słowa znaczeniu). Wrzucili paru złoli, którzy mieli zrobić wrażenie, no i zrobili, ale co z tego jak całość jest na tyle przeładowana, że ich "wejścia" wcale nie robią roboty. Rysunkowo, co kto lubi oczywiście, ale dla mnie połączenie tego rysunku niby akwareli (?) z czcionką asgardzkiego języka mocno przeszkadzał w odbiorze i swobodzie czytania. Mimo wszystko miałem duże nadzieje, Avengersi od Aarona do mnie trafiły, myślałem, że z Gromowładnym będzie jeszcze lepiej, ale niestety - przerost formy nad treścią.