Thor Gromowładny: Ostatnie dni Midgardu Simon Bisley 6,9
ocenił(a) na 620 tyg. temu Finał Thora Gromowładnego jest dość ciekawym tworem. Z jednej strony strasznie rozczarowuje ze względu na słabą, nudną i przewidywalną akcję, brak wyróżniającego się, silnego i trudnego do pokonania antagonisty, z drugiej zaś satysfakcjonuje (głównie przez poruszane problemy ekologiczne i relację Thora z Midgardem). Dość niejednoznaczny komiks, który ponownie czyta/ogląda się niezwykle szybko i przyjemnie. Tym razem do swej roli powrócił duet Aaron-Ribić, jednak efekty nie są tak świetne, jak mogłyby być.
To, co najbardziej zachwyca w tej części to stosunek Thora Gromowładnego do Ziemi, zwanej przez niego Midgardem. Nadal czuje do niej pozytywne emocje i przywiązanie ze względu na to, jakich ważnych (dla niego) ludzi na niej poznał. Chce za wszelką cenę obronić ją przed niebezpieczeństwem, najpierw z ręki koszmarnej korporacji energetycznej Roxxon, potem (wraz z wnuczkami Córami Gromu) z łap okrutnego Galactusa, pożeracza planet. W większości część graficzna komiksu jest zrobiona z wielkim wyczuciem, idealnie wkomponowana została w klimat i ducha głównego bohatera, Thora, jednakże czasem, a zwłaszcza w ostatnich zeszytach, kreska strasznie zmienia się na gorsze. Ostatnie strony są tak chaotyczne i zwyczajnie brzydko narysowane, niepasujące do poprzednich zeszytów. To sprawia, że mimo ciekawej historii, kilka grafik zniszczyło mi całe dobre odczucia odnośnie tego tomu. Akcja w tej części nie dzieje się szybko, bardziej nacisk położono na kwestie filozoficzne, ekologiczne i za to na pewno plus. Ogółem czytało się bardzo przyjemnie i szybko. Ciekawym aspektem było również zakończenie, w którym przedstawiono genezę złoczyńcy z poprzedniego tomu, pokazano jego motywację i przeszłość, przez którą stał się potworem.