Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Nuno Duarte
3
6,3/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
93 przeczytało książki autora
37 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Wzór na szczęście Nuno Duarte
6,6
Jak dla mnie rozczarowanie. Nie zadziałało prawie nic.
Po pierwsze: rysunki. Okay, autor potrafi rysować, nie mówię, że nie, ale decyzja artystyczna polegająca na ukazaniu bohaterów w postaci mocno zantropomorfizowanych zwierząt nie zafunkcjonowała. Nie widzę uzasadnienia dla pstrej mieszanki zwierząt, które nie mają swoich właściwych cech - jak ongiś w bajkach - ale są po prostu śmiesznymi ludźmi. W dodatku zwierzęta te mają dziwne anatomiczne cechy ludzkie, na przykład... ludzkie stopy. Ale także ludzkie piersi. Myślę, że widok klaczy chodzącej na dwóch nogach i obdarzonej dwoma całkiem sporymi cycuszkami - nie wymionami, ale właśnie cycuszkami - będzie mi się śnił do końca życia. I nie będą to sny erotyczne. Aby nie było: nie jestem wrogiem antropomorfizacji, po prostu to nie jest udana antropomorfizacja. To nie Blacksad, to nie Maus.
Osobnym tematem jest czemu np. klacz w tej opowieści ma syna wilka - czyżby jak w starym dowcipie, była taka impreza, że dziecko powinno się cieszyć, że nie szczeka? Cóż, w tym kontekście nie śmieszy. Obstawiam, że ktoś tu nie przemyślał koncepcji.
Po drugie: opowieść niby z gatunku głębszych, ale opiera się na deus ex machina, a rys charakterologiczny postaci nie istnieje. Zdradzę mikro-spojler: główny bohater ma dwie cechy. Jego matka jest dziwką (i klaczą). On sam bije kobiety. Tyle. Na więcej cech zabrakło miejsca. W dodatku te dwie cechy nie mają znaczenia, zapewne miały nadać głębi kolesiowi, ale nie pykło. Płaskie, jednowymiarowe postaci snują się od punktu A do punktu B, rzeczy dzieją się same z siebie, decyzje są podejmowane bo tak lub bo nie.
Podobała mi się kolorystyka komiksu - za ten aspekt odpowiada aż sześć osób. Sporo. Pewnie ciągle zabierały sobie kredki. Ostatecznie ta, która zagarnęła najwięcej kredek odwaliła doskonałą robotę - jest to być może jeden z lepiej pokolorowanych komiksów jakie widziałem od dość dawna. Oczywiście jest to opinia subiektywna.
Koniec końców: tak sobie, ale przecież nie ma tragedii. Nie jest to komiks zły, po prostu mocno przeciętny. Coś tam usiłuje, niewiele mu się udaje, jednak da się go przeczytać i nie ma bólu.
Wzór na szczęście Nuno Duarte
6,6
W pierwszej kolejności trzeba napisać o warstwie graficznej tego portugalskiego komiksu. Dostajemy bowiem przepięknie narysowaną opowieść, w której postacie są antropomorficznymi zwierzętami, które niczym w "Blacksad" oddane są realistyczną kreską, bardzo trafnie oddającą ruchy, gesty, grymasy, zatem nie jest to droga do uproszczenia rysunku, do ucieczki od trudności związanych z oddaniem wiernym ruchów i gestów ludzkich. Rysownik jest niezwykle sprawny, tu wszystko się zgadza, a do tego świetnie to wygląda, uzupełniane bardzo dobrą, szeroką paletą barw, dalekich od cukierkowatości. Bo to komiks dla dojrzałego czytelnika, nie stroniący od nagości, przemocy, trudnych wątków społecznych i psychologicznych.
Mimo że nie zastanawiałem się podczas lektury dlaczego twórcy zdecydowali się na taką konwencję zwierząt o ludzkich cechach, że dobór zwierząt nie jest nachalnie, płytko dopasowywany do postaci, to przypasowało to wspaniale do fabuły. Wprowadziło pewną uniwersalność, oderwało od wyraźnego umiejscowienia na tle polityczno-historycznym Stanów Zjednoczonych. A scenariuszowo dzieje się tu wiele. Wychodzimy od dramatu społecznego, od patologicznego domu chłopca, który przejawi talent matematyczny i jako nauczyciel zmieni swoje życie gdy odkryje wzór na szczęście, działający w magiczny sposób, bo jego wypowiedzenie urzeczywistnia to uczucie u odbiorców.
A z tego pomysłu scenarzysta idzie dalej, szuka konsekwencji w realiach politycznych, społecznych, w wierze, w kontrkulturze, w retrospekcji cofa się do wojny w południowo-wschodniej Azji. Nie boi się rzucać głównego bohatera w zakręty życiowe, upadlać go, odbierać mu szczęście, nad którym zdawać by się mogło zapanował.
Bardzo dobra ta historia, proponująca refleksję nad rozumieniem poczucia szczęścia, jego ulotnością, umownością, prawdziwymi źródłami. To tekst także o kondycji współczesnego człowieka. Świetnie pomyślany, napisany i narysowany.
O tym komiksie słuchać u nas za mało.