Słynni i odrzuceni

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
19.10.2013

Źle znosisz krytykę? Nie tylko Ty. Odporności na uporczywe odrzucanie efektów naszych starań możemy uczyć się od pisarzy. Niektórzy z nich, dziś znani na całym świecie, kilkakrotnie byli odprawiani z kwitkiem przez wydawców.

Słynni i odrzuceni

Każdemu zdarza się oberwać po uszach za to, co zrobił w pracy. Jednak chyba najgorzej krytykę przyjmują ci, którzy parają się zawodami kreatywnymi - copywriterzy, graficy, architekci, wszystkie te osoby, które do swoich codziennych wysiłków muszą zatrudnić swój talent. Wysłuchanie kilku słów negatywnego komentarza to dla niektórych przedstawicieli tych profesji istny dramat. Pocieszenie znajdą w życiorysach znanych pisarzy. Większość z nich, nawet tych, którzy dziś są nazywani wielkimi, a których dzieła wchodzą do kanonu literatury, przeżyła liczne odrzucenia, zanim zostali docenieni i udało im się opublikować pierwszą książkę. Kto na przykład?

Na przykład Nabokov. Lolita jest ponadczasowym bestsellerem. Od publikacji pierwszego wydania w 1955 roku, sprzedano ponad 50 milionów egzemplarzy na całym świecie. Jednak kiedy Nabokov próbował przekonać do niej wydawców, przeżywał trudne chwile. Większość wydawnictw bała się wydrukować jego powieść, którą oceniali jako wulgarną. W jednym z odmownych listów, jakie pisarz otrzymał, informowano go, że wywołuje mdłości, nawet u oświeconych freudystów. Wśród czytelników obudzi wstręt. Ta książka w ogóle się nie sprzeda, a może spowodować trudne do oszacowania szkody w umysłach młodego pokolenia… Rekomenduję, aby ją pan pogrzebał pod kamieniem na dobre tysiąc lat. No proszę, nie ma jak dobra rada.

Czterokrotnie odmówiono Orwellowi, gdy zabiegał o wydanie Folwarku zwierzęcego. Ci, którzy odrzucili jego rękopis, musieli sobie nieźle pluć w brody, gdy później książka sprzedała się w 20 milionach egzemplarzy. Co zniechęcało potencjalnych wydawców? Tematyka – krytyka komunizmu w sytuacji, gdy ZSRR było kluczowym sojusznikiem Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej. Najciekawsze jest jednak to, że jeden z listów odmownych pochodzi od T.S. Eliota, który wyjaśniał: Nie jesteśmy przekonani, czy to właściwy moment, by w ten sposób  krytykować scenę polityczną. Orwellowi udało się wydać książkę tuż po zakończeniu wojny.

Cofając się w czasie jeszcze bardziej, trafiamy na inny przykład ciągu odmów. Aż 22 razy odsyłano Jamesowi Joyce’owi rękopis Dublińczyków. Dopiero w 1914 roku jedno wydawnictwo powzięło ryzyko i wypuściło na rynek 1250 egzemplarzy powieści. Nie od razu wzbudziła ona zainteresowanie: z 379 kopii sprzedanych w pierwszym roku aż 120 kupił sam Joyce. Dziś "Dublińczycy", zbiór krótkich opowiadań, jest jednym z najpopularniejszych utworów napisanych przez Irlandczyka, zaraz po "Ulissesie", "Portrecie artysty z czasów młodości" (pamiętam, że czytałam to na plaży i piasek konkurował z fabułą) i "Finneganów tren".

Jeszcze nie macie dość? Proszę: Joseph Heller. Nie mam najmniejszego pojęcia, co ten facet próbuje powiedzieć. Najwidoczniej autor stara się być zabawny – tak skomentował, odrzucając rękopis Paragrafu 22, wydawca. Tak jak i Joyce’owi, Hellerowi odmawiano 22 razy. Na tchórzostwie można sporo stracić: do teraz sprzedano 10 milionów egzemplarzy tej książki na całym świecie.

W ogóle reakcje niektórych wydawców mogą wydać się dziś dość zabawne, by nie powiedzieć komiczne:

Dobry Boże, nie mogę tego opublikować!, napisał wydawca do Faulknera, odnosząc się negatywnie do jego powieści „Sanctuary”.

Długa, nudna powieść o artyście. Można i tak. Chodziło o Pasję życia Irvinga Stone’a. Do dziś sprzedano 25 milionów egzemplarzy (dwa ma mój tata).

Absurdalna historia romansu, melodramat lub reportaż o życiu nowojorskiej śmietanki towarzyskiej. To o Wielkim Gatsbym. Jak widać, to zupełnie wystarczy, by książka stała się klasykiem. To i to zielone światło na końcu powieści.

I jeszcze inne: Absurdalne i nieinteresujące fantasy, ponure i do niczego. Taki wyrok na siebie przeczytał William Golding, gdy próbował wydać Władcę much. Phi: 15 milionów sprzedanych egzemplarzy. I mucha nie siada.

Nie na sprzedaż i nie do wydania – dictum wydawcy odrzucającego Źródło Ayn Rand. Tylko Random House przyjmuje wyzwanie. I tylko w USA książka rozchodzi się w 7 milionach egzemplarzy. Jeszcze nie czytałam, ale podobno warto. Warto?

Jak zakończyć tekst o odrzucaniu inaczej niż triumfem tego, którego w końcu nie odrzucono? E. E. Cummings, gdy w końcu odniósł sukces i wydał „The Enormous Room”, w dedykacji zapisał: Nie dziękuję następującym osobom, a następnie wymienił z nazwiska wszystkich tych wydawców, którzy w niego nie uwierzyli. Dobrze zrobił?


komentarze [11]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Mateusz Cioch 19.10.2013 22:38
Czytelnik

Mnie się wydaje, że od tego byli wydawcami, by wiedzieć jaką niszę zapełnić w jakim czasie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mikkjal 19.10.2013 21:52
Czytelnik

Kazik: A ja przypomnę historię niejakiej Rowling, którą aż dziesięciu wydawców posłało na drzewo.

A ja im się nie dziwię. W końcu Harry Potter odniósł dość niespodziewany sukces i nie dlatego, że jest genialną książką, lecz dlatego, że trafił w odpowiednią niszę w odpowiednim czasie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
NoirLuire 19.10.2013 20:31
Czytelniczka

Problemy wydawnicze sławnych to ostatnio popularny temat, do listy można dorzucić Agathe Christie, która użerała się kilka lat nim wydano jej pierwszą powieść, a wydawca nieźle ją oszukał na umowie, inny przykład John Grisham, pierwszą powieść odrzucano ponad 20 razy, w końcu wydało ją małe wydawnictwo w nakładzie 5 tys. egzemplarzy z czego tysiąc zakupił Grisham i sam...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
ionuin 19.10.2013 20:03
Czytelniczka

smutny jest fakt, że nawet jeśli jakiś wydawca zdecyduje się wydać coś dobrego, ambitnego i "pożywnego" dla rozumu, to co z tego, skoro ludzie i tak sięgną po typową papkę dla mózgu? walka z wydawcami, odrzucenie czy krytyka to jedno, zdobycie odpowiedniego uznania wśród czytelników (w ogóle lub też "na czas:) to drugie. podane przykłady są jak najbardziej trafione, ale o...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Promotorka czytelnictwa 19.10.2013 19:54
Czytelniczka

A ja myślę, że po upragnionym wydaniu napis na okładce: Odrzucana/y przez wydawców - to świetny chwyt marketingowy :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
michnar3 19.10.2013 19:45
Czytelnik

Eh, mam nadzieję, że jeśli kiedyś napiszę książkę nie będę miał takich problemów :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
BIETKA 19.10.2013 12:05
Czytelniczka

" Na tchórzostwie można sporo stracić" - to prawda- a na cierpliwości i nieustępliwości wiele zyskać!
Uważam, że E.E.Cummings dobrze zrobił nie dziękując wymienionym przez siebie osobom- zgodnie z prawdą przecież, a co, niech wiedzą!:-))

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
szahname 19.10.2013 11:31
Czytelnik

Tak, tylko Martin Eden popełnił samobójstwo w końcu... :)
Przypuszczam, że większość autorów musiało wysłuchać, że nikt ich wypocin nie będzie chciał czytać. Ciekawe ile było pisarzy, którzy od samego początku byli chwaleni. Coś mi mówi, że mniej.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch 19.10.2013 09:45
Czytelnik

Kerouac ładnych parę lat usiłował przekonać wydawców, że warto wydać "W drodze".
Dwie pierwsze powieści napisane przez Henry'ego Millera ukazały się chyba dopiero po jego śmierci.
Zmagania z wydawcami ładnie opisał Jack London w powieści "Martin Eden".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kazik 19.10.2013 07:52
Czytelnik

A ja przypomnę historię niejakiej Rowling, którą aż dziesięciu wydawców posłało na drzewo. Kiedy mam chandrę, zwykle sobie powtarzam, że przynajmniej nie jestem jednym z nich. :)

Dawno nie czytałam na LCz tak interesującego artykułu! Krótki, konkretny, pełen ciekawych informacji - bodaj najbardziej zainteresowały mnie komentarze wydawców.

Czy Cummings dobrze zrobił......

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej