Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Można by pisać długo o wszystkim. Mnie u Herty Muller najbardziej porusza sposób przeżywania bliskości.

Można by pisać długo o wszystkim. Mnie u Herty Muller najbardziej porusza sposób przeżywania bliskości.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O nieumiejętności kochania. O cierpieniu, które przynosi jakąś perwersyjną radość. Jeśli o poświęceniu, to toksycznym. O skazie, jaką przekazują sobie niekochane, niedocenione kobiety. Są tam słowa, jakich żadna młoda kobieta nie chciałaby od własnej matki usłyszeć, a kiedy je usłyszy to historia zaczyna zataczać kolejny krąg.

O nieumiejętności kochania. O cierpieniu, które przynosi jakąś perwersyjną radość. Jeśli o poświęceniu, to toksycznym. O skazie, jaką przekazują sobie niekochane, niedocenione kobiety. Są tam słowa, jakich żadna młoda kobieta nie chciałaby od własnej matki usłyszeć, a kiedy je usłyszy to historia zaczyna zataczać kolejny krąg.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Paradoksalnie czytanie tej fatalnej książki ma całkiem pozytywne skutki - wszystkie własne żale znikają rozpędzone lękiem, że będzie się choć trochę podobnym do autorki tego werterystycznego dziennika.

Dobre wydawnictwo i ładna okładka zwiodły mnie niestety na pokuszenie.

Paradoksalnie czytanie tej fatalnej książki ma całkiem pozytywne skutki - wszystkie własne żale znikają rozpędzone lękiem, że będzie się choć trochę podobnym do autorki tego werterystycznego dziennika.

Dobre wydawnictwo i ładna okładka zwiodły mnie niestety na pokuszenie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytałam tę książkę w podróży po Ukrainie. Na pewno wrócę - tam i z nią.

Czytałam tę książkę w podróży po Ukrainie. Na pewno wrócę - tam i z nią.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo się cieszę, że jednak przeczytałam tę książkę do końca. Na początku wydawała mi się gloryfikacją nieprzystosowania (a okres lektur Weltschmerzu mam już na szczęście za sobą), te wszystkie odwołania kulturowe - bardzo pięknie, że Harry wiedział, co w trawie piszczy, ale dlaczego wszystko wyłożone tak wprost? Później już nic wprost nie było i okazało się, że wcale nie o pomniki tu chodzi.

Bardzo się cieszę, że jednak przeczytałam tę książkę do końca. Na początku wydawała mi się gloryfikacją nieprzystosowania (a okres lektur Weltschmerzu mam już na szczęście za sobą), te wszystkie odwołania kulturowe - bardzo pięknie, że Harry wiedział, co w trawie piszczy, ale dlaczego wszystko wyłożone tak wprost? Później już nic wprost nie było i okazało się, że wcale nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przerażająca historia nienawiści i strachu przed innym. Świetnie napisana, na pewno sięgnę po wcześniejsze książki autorki.

Przerażająca historia nienawiści i strachu przed innym. Świetnie napisana, na pewno sięgnę po wcześniejsze książki autorki.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyłapałam się na myśli, że gdyby postać tej głupiutkiej, choć sympatycznej gąski stworzył mężczyzna, byłabym oburzona karykaturalnością bohaterki. Zwłaszcza na początku, kiedy Katarzyna poznała swoją "przyjaciółkę od serca" i słodki szczebiot panienek był wprost nie do zniesienia. Na szczęście, kpiny z dziewcząt urządzała sobie narratorka, która zdradza swoją obecność w tekście, co stanowi najlepszy dowód, że to nie paszkwil na płeć niewieścią w ogóle ;)

Przyłapałam się na myśli, że gdyby postać tej głupiutkiej, choć sympatycznej gąski stworzył mężczyzna, byłabym oburzona karykaturalnością bohaterki. Zwłaszcza na początku, kiedy Katarzyna poznała swoją "przyjaciółkę od serca" i słodki szczebiot panienek był wprost nie do zniesienia. Na szczęście, kpiny z dziewcząt urządzała sobie narratorka, która zdradza swoją obecność w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Krew płynie strumieniami. Podniecenie rośnie. Przemoc się nasila. Krew płynie coraz obficiej. Ktoś upada na ziemię. Zostaje zadeptany. Umiera." - Niestety to nie jakaś egzaltowana pseudo powieść, a pozycja naukowa ;) I jest to styl w publikacji przeważający. Chociaż i tak warto pochwalić autora za ten gorący kawałek - w całym akapicie trzyma się jednego wątku. W niektórych rozdziałach czytelnik nie ma takich luksusów i musi skakać przez Indie, Koran, Biblię i Greków - kolejność dowolna. A szkoda, bo brak klucza w doborze i układzie informacji sprawia, że nie niewiele wynika z ogromu wiedzy tutaj zgromadzonej. O interpretacji już nawet zapomnijmy, mógłby to być chociaż katalog.

"Krew płynie strumieniami. Podniecenie rośnie. Przemoc się nasila. Krew płynie coraz obficiej. Ktoś upada na ziemię. Zostaje zadeptany. Umiera." - Niestety to nie jakaś egzaltowana pseudo powieść, a pozycja naukowa ;) I jest to styl w publikacji przeważający. Chociaż i tak warto pochwalić autora za ten gorący kawałek - w całym akapicie trzyma się jednego wątku. W niektórych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdjęcia <3

Zdjęcia <3

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To jest książka poza gwiazdkami.

To jest książka poza gwiazdkami.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

320 stron o betonie, betoniarkach i betoniarzach. Dla masochistów i rusycystów - pozycja obowiązkowa.

320 stron o betonie, betoniarkach i betoniarzach. Dla masochistów i rusycystów - pozycja obowiązkowa.

Pokaż mimo to

Okładka książki Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś Anne Berest, Audrey Diwan, Sophie Mas, Caroline de Maigret
Ocena 5,9
Bądź paryżanką... Anne Berest, Audrey...

Na półkach: ,

Jak w bardzo wystudiowany sposób udawać ignorantkę w dziedzinie stylu (a w innych być nią naprawdę) i sprawić, by świat leżał u twych stóp.
Możliwe, że nie udało mi się należycie zdystansować do treści i dlatego wygłaszam gderliwe opinie ;) Jednak ten poradniczek, zachęcający do skreślania ludzi z błahych powodów i udawania szerokich horyzontów intelektualnych zamiast kultywowania rozwoju wydaje mi się po prostu żenujący.
Kolejna pozycja, która z powierzchownej mody na Francję wyciska maksimum zysku w niezbyt szykowny sposób.

Nie można odmówić uroku tylko zdjęciom.

Jak w bardzo wystudiowany sposób udawać ignorantkę w dziedzinie stylu (a w innych być nią naprawdę) i sprawić, by świat leżał u twych stóp.
Możliwe, że nie udało mi się należycie zdystansować do treści i dlatego wygłaszam gderliwe opinie ;) Jednak ten poradniczek, zachęcający do skreślania ludzi z błahych powodów i udawania szerokich horyzontów intelektualnych zamiast...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W wielu wegańskich przepisach przygotowanie jednej potrawy składa się z wiele etapów: namaczanie, smażenie, gotowanie, pieczenie, duszenie i blendowanie, a tutaj wystarczy tylko wrzucić wszystko do garnka i trochę poczekać :) Składników do potraw p. Pawlikowskiej nie trzeba zamawiać przez Internet, znajdziemy je w warzywniaku. Wychodzi tanio, smacznie i zdrowo. Czy potrzeba czegoś więcej? :)

Trochę tylko irytuje mnie wszechobecne "rozumiesz".

W wielu wegańskich przepisach przygotowanie jednej potrawy składa się z wiele etapów: namaczanie, smażenie, gotowanie, pieczenie, duszenie i blendowanie, a tutaj wystarczy tylko wrzucić wszystko do garnka i trochę poczekać :) Składników do potraw p. Pawlikowskiej nie trzeba zamawiać przez Internet, znajdziemy je w warzywniaku. Wychodzi tanio, smacznie i zdrowo. Czy potrzeba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem czy mogę określić tę książkę jako przeczytaną czy raczej przejrzaną, gabaryty trochę zwodzą i otrzymujemy zdecydowanie mniej treści niż można się spodziewać. Miło przejrzeć, z przymrużeniem oka - nie tylko z powodu oślepiającego wakacyjnego słońca ;)

Nie wiem czy mogę określić tę książkę jako przeczytaną czy raczej przejrzaną, gabaryty trochę zwodzą i otrzymujemy zdecydowanie mniej treści niż można się spodziewać. Miło przejrzeć, z przymrużeniem oka - nie tylko z powodu oślepiającego wakacyjnego słońca ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść Joanny Bator Ciemno, prawie noc uhonorowana Nagrodą Nike w 2013 roku wydaje się być próbą nakreślenia rzeczywistości współczesnego społeczeństwa polskiej prowincji, za jej model służy rodzinne miasto autorki - położony w województwie dolnośląskim Wałbrzych z blisko 120 tysiącami mieszkańców.
Tytuł książki nie odnosi się do pory dnia, w której rozgrywa się akcja, a jest metaforą, odnoszącą się do przestrzeni nieprzyjaznej człowiekowi czy raczej takiej, w której człowiek staje się nieprzyjazny drugiemu. Przewodniczką po tym świecie jest dla czytelnika Alicja - reporterka warszawskiej gazety, która po wieloletniej nieobecności wraca do swego rodzinnego miasta w sprawach służbowych, by zbadać sprawę zaginięć dzieci.
Warto zaznaczyć, że powieść wymyka się klasyfikacji gatunkowej. Wprawdzie silnie akcentuje wątek społeczny, jednak niespotykane nagromadzenie patologicznych zachowań mieszkańców Wałbrzycha i brak normalnej przeciwwagi dla nich - postaci pozytywne wydają się całkiem nierzeczywiste - każe wątpić w realizm utworu. Na tożsamość bohaterki składa się nie tylko jej własna przeszłość, którą powoli odkrywamy, by zrozumieć motywacje jej dzisiejszych zachowań, ale również historia jej rodziny i otoczenia - tajemnice siostry i matki Alicji poznajemy wraz z nią samą - mamy zatem elementy powieści psychologicznej. Wałbrzych i jego trudne losy przynależności terytorialnej stają się tłem dla opowieści o ludziach kilku narodów. Widok na zamek Książ, rozciągający się z domu reporterki, daje pretekst do sięgnięcia po inspiracje gotyckie. Całą akcję dynamizuje natomiast wątek kryminalny, sprzeciw może budzić wykorzystanie do budowania wciągającej fabuły okrucieństwa wobec dzieci, którego natężenie sprawia, że przestaje nas dotykać.
Sprawna narracja, wciągająca fabuła, ciekawe stylizacje językowe - czy to wystarczy, by książka nie stała się tylko "objawieniem sezonu"? Ciemno, prawie noc utrwala krzywdzący podział na Polskę A, do miana której może pretendować chyba tylko stolica i Polskę B czyli całą resztę. A jeśli nawet autorka chciała w ten sposób polskiemu społeczeństwu pokazać lustro to jego odbicie jest mocno zniekształcone i przede wszystkim, ogląda je nie ta część rodaków, którą chciała sportretować.

Powieść Joanny Bator Ciemno, prawie noc uhonorowana Nagrodą Nike w 2013 roku wydaje się być próbą nakreślenia rzeczywistości współczesnego społeczeństwa polskiej prowincji, za jej model służy rodzinne miasto autorki - położony w województwie dolnośląskim Wałbrzych z blisko 120 tysiącami mieszkańców.
Tytuł książki nie odnosi się do pory dnia, w której rozgrywa się akcja, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moim nadziejom, rozbudzonym po lekturze innych powieści gdańskiego pisarza - zarówno Hannemanna, którym zdobył uznanie, jak i ostatniej Panny Ferberlin, stało się za dość i otrzymałam misternie splecioną historię ludzi i miejsc, osadzoną w minionej epoce.
Przesunięcie akcji w przeszłość nie sprowadza się jedynie do stawiania pustych dekoracji, autor odtwarza historyczne, intelektualne i społeczne tło Warszawy końca XIX wieku. Tym razem pierwszoplanowa rola przypadła bowiem nie Gdańskowi, a miastu gubernialnemu Warszawa. Karty powieści otwiera jednak obraz współczesnej stolicy, ta perspektywa czasowa powraca jeszcze w zakończeniu. Co ciekawe, to przeszłość wydaje się skrojona o wiele zgrabniej niż świat teraźniejszości. Za koloryt nowoczesności służyć mają jedynie wyliczenia nazw firm, zawłaszczających dla siebie miejską przestrzeń reklamą wielkoformatową. Ta drobna klamra kompozycyjna zdradza jednak pretekst do opowiedzenia historii rozpoczynającej się przed wiekiem, a także tłumaczy obecność części Dalsze losy ludzi i rzeczy, prowadzącą czytelnika aż do końca drugiej wojny światowej. Pierwszy z poznanych bohaterów, zainspirowany fotografiami przechowywanymi przez babkę, podczas pobytu w stolicy postanawia odwiedzić dawną rodową siedzibę, kamienicę przy ulicy Nowogrodzkiej 44. Dalsze dzieje streszczone w epilogu bohater zna z familijnych opowieści, przytoczenie ich nadaje ciągłość jego tożsamości fundowanej na losach przodków. Chwyt prezentacji kolejnych dziesięcioleci w życiu Celińskich, wydaje się również służyć za soczewkę, w której skupić się mogą życiorysy wielu polskich rodzin.
Po przekroczeniu progu mieszkania, w którym wszystko oprócz mebli było z dawnego czasu w tę przeszłość całkowicie zanurzamy się wraz z bohaterem. Głos zabiera Aleksander, starszy z synów państwa Celińskich, student budowy mostów na uniwersytecie w Heidelbergu, który przyjechał na wakacje do rodzinnego domu. Przypomina sobie lekkie podniecenie, towarzyszące mu w dniu przyjazdu panny Esther, nowej guwernantki Andrzeja, jego brata. Można odnieść wrażenie, że jeszcze zanim ją ujrzał był gotowy obdarzyć Esther uczuciem. Niezwykle piękna, tajemnicza, o ujmującym sposobie bycia staje się dla niego symbolem kobiecości w ogóle. Jej urokowi ulega cała rodzina, a przede wszystkim Andrzej.
Sielanka ćwiczeń łacińskiej gramatyki, które z nową guwernantką nagle stają się dla Andrzeja przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem trwa jednak krótko, Esther zapada na ciężką chorobę. Kolejni doktorzy zarówno medycyny akademickiej, jak i niekonwencjonalnej suto opłacani przez Celińskich pozostają bezradni, niektórzy zaczynają przypuszczać, że za swój stan odpowiedzialna odpowiedzialna jest sama chora. Współgra to z podłożem intelektualnym epoki, która wydała Zygmunta Freuda.
W tym czasie uczucie Aleksandra staje się wręcz obsesyjne, tropi każdy możliwy sposób na jej ratunek, a także każdy możliwy ślad dawnego życia Esther. Zazdrosny o miejsca i ludzi, których znała, tłumacząc się przed samym sobą troską o jej spokój nie oddaje przychodzącego do niej listu, którego wcześniej długo wyczekiwała, uprzednio sprawdziwszy czy informacje w nim zawarte mogłyby go zmącić. Andrzej, którego dokładnego wieku nie znamy, jednak przypuszczalnie jest jeszcze naprawdę młody, skoro nadal pobiera nauki domowe, a na oficjalnych spotkaniach towarzyskich występuje w białym stroju, zdaje się wpisywać w model dziecka romantycznego - o nadmiernie rozwiniętej wrażliwości i świadomości. Chłopak wadzi się z samym Bogiem, oskarża go o próbę odebrania mu ukochanej nauczycielki - takie prawdopodobnie były niedopowiedziane w powieści przyczyny jego bluźnierczego czynu. Andrzej rzucił kamieniem w figurę Matki Boskiej w kościele parafialnym, do którego uczęszczali wszyscy mieszkańcy sąsiednich kamienic. Kiedy jego czyn wyszedł na jaw, przyniósł wiele bólu całej rodzinie, która nie mogła sobie poradzić z jego świętokradczym zachowaniem, a także przyszło jej znosić nieprzyjemności ze strony sąsiadów.
Sytuację, która zaistniała w domu Celińskich może skłonić do interpretacji, że w Esther było zło, którym zaczęła zarażać ludzi, znajdujących się w jej otoczeniu. Przypuszczalnie niepokój do jej duszy sprowadziły pisma Nietzschego, które wraz z dedykacją autora w jej rzeczach odnalazł przyszły inżynier. Hołdujący woli mocy i negujący szczególne prawa dla Szczególnie spotkanie z Wasiliewem, chłopem które przybiera postać psychomachii i kończy się Do końca pozostaje tajemnicza, może jednak to jedynie Aleksander obdarza ją nadzwyczajną mitologią przeszłości? Kiedy tylko odzyskuje siły, wyjeżdża do swoich spraw, ten zabieg fabularny wydaje się mało realistyczny, Celińscy zainwestowali w guwernantkę mnóstwo pieniędzy, których ona nie zwróciła ani nie odpracowała.
O przedmiotach w powieściach Stefana Chwina przypuszczam, że napisano już bardzo wiele. Fotografie, znak czasów końca XIX wieku, od których zaczyna się historia, funkcjonują w Esther jako sentymentalna pamiątka, symbol przywiązania do siebie nawzajem. Sprzęty domowe - solidne, użyteczne, a także radujące oko, konstytuują status swoich właścicieli, w odniesieniu do panny Esther pojawiają się natomiast przede wszystkim stroje, które mają za zadanie podkreślać jej kobiecość. Jednak wyliczenia wszelkich możliwych rodzajów tkanin, faktur i kolorów części garderoby bohaterki, pojawiające się przy każdej okazji, staje się po pewnym czasie dla czytelnika nużące, nadmierne fascynacja nimi Aleksandra nasunęła mi podejrzenia o fetyszyzm.
Może jest to bez znaczenia dla całego utworu, jednak kiedy z jednej strony przestrzenie w powieści zostają wykreowane z fotograficzną dbałością o szczegóły, zapachy są wręcz namacalne, przedmioty mają swój ciężar i fakturę, z drugiej strony wiele uwagi poświęcono wielonarodowemu społeczeństwo Warszawy, a członkowie różnych grup pozostają ze sobą w bliskich relacjach, wolałabym, aby nie pozostawiano mi wątpliwości, w jakim języku mam ich słyszeć ich głosy. Czy zawsze, kiedy Esther była w pobliżu Celińscy rozmawiali po niemiecku, natomiast kiedy się oddalała wracali do języka ojczystego? Jak dogadywała się z Janką, jeśli jednej o znajomość języka polskiego, a drugą niemieckiego raczej nie można podejrzewać? Przypuszczam, że powodem niedopowiedzenia tej kwestii była próba uniknięcia tematyki patriotycznej. Celińscy nie są oceniani przez pryzmat zaangażowania narodowego, żyją dostatnio, utrzymując przyjazne stosunki z członkami swojej warstwy społecznej bez względu na pochodzenie narodowe.
Tropiący śmierć na stole prosektoryjnym dorosły Andrzej wydaje się być echem Hanemanna, i mimo, iż to właśnie licząc na podobieństwo stylistyczne do wcześniejszej powieści sięgnęłam po Esther, ta powtórka fabularno-ideowa pozostawiła mnie niestety z nie najlepszym wrażeniem końcowym, niesprawiedliwie w stosunku do tej pięknej powieści.

Moim nadziejom, rozbudzonym po lekturze innych powieści gdańskiego pisarza - zarówno Hannemanna, którym zdobył uznanie, jak i ostatniej Panny Ferberlin, stało się za dość i otrzymałam misternie splecioną historię ludzi i miejsc, osadzoną w minionej epoce.
Przesunięcie akcji w przeszłość nie sprowadza się jedynie do stawiania pustych dekoracji, autor odtwarza historyczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szalony geniusz czy genialne szaleństwo?
Przerażająca, brutalna i tak piękna.
I wielkie brawa dla tłumaczki.

Szalony geniusz czy genialne szaleństwo?
Przerażająca, brutalna i tak piękna.
I wielkie brawa dla tłumaczki.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo możliwe, że ma niewiele wspólnego, jednak jest niesłychanie poetyckie :)

Bardzo możliwe, że ma niewiele wspólnego, jednak jest niesłychanie poetyckie :)

Pokaż mimo to