-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2013-02-07
2012-12-13
2011-02-02
2011-06-28
Powiem szczerze, że trochę się przeraziłam, kiedy zobaczyłam, że wydawnictwo Mira to po prostu trochę inaczej nazwany Harlequin. Ale akurat potrzebowałam czegoś lekkiego do czytania, więc dałam książce szanse. Cóż - niezaprzeczalnie czyta się ją łatwo i szybko. Niezaprzeczalnie także nie jest to pozycja wysokich lotów. Ot takie sympatyczne czytadło na deszczowe, letnie wieczory - a tych ostatnio niestety nie brakuje. Pierwsza połowa książki jest nawet więcej niż znośna, chociaż jak dla mnie główna bohaterka zbyt łatwo przezwycięża wszystkie życiowe trudności, które na nią spadły. Jak na osobę totalnie zamkniętą w sobie jakoś też bez trudu nawiązuje kupę nowych przyjaźni...Ale załóżmy, że się czepiam pro forma. Schody zaczynają się moim zdaniem mniej więcej po połowie książki, kiedy on zaczyna jęczeć jak bardzo ją kocha, jak bardzo jej pragnie, jak bardzo chciałby ją dotknąć i zmiażdżyć jej usta swoimi. Ona zaś jęczy, że są tylko przyjaciółmi, że nie chce tego zniszczyć, ale bez skrupułów dzwoni do niego w środku nocy z każdą pierdółką i marzy o jego męskich i silnych ramionach. Innymi słowy robi się paskudnie i mdło :) Finał do przewidzenia, chociaż przez chwile rozważałam jakieś miłe zakończenie w stylu Sparks'a :) Dodałoby trochę smaku :)
Aha - nie znam się specjalnie na sztuce, ale komiks Sarah nieszczególnie mi się spodobał wizualnie. Wiem za to co to są cięte i dowcipne teksty, a tych niestety brakowało, wbrew temu co głoszą wszyscy bohaterowie książki. Podobało mi się jedynie stwierdzenie, że naukowcy odkryli skąd się bierze obłęd - dziedziczy się go...po własnych dzieciach :)
Powiem szczerze, że trochę się przeraziłam, kiedy zobaczyłam, że wydawnictwo Mira to po prostu trochę inaczej nazwany Harlequin. Ale akurat potrzebowałam czegoś lekkiego do czytania, więc dałam książce szanse. Cóż - niezaprzeczalnie czyta się ją łatwo i szybko. Niezaprzeczalnie także nie jest to pozycja wysokich lotów. Ot takie sympatyczne czytadło na deszczowe, letnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-10-22
Ta książka jest jak posiłek w wykwintnej restauracji, na który długo czekałaś. Wybierasz się do niej na randkę z ukochanym. Wchodzicie uśmiechnięci, ręka w rękę. Podoba się wam styl i nastrój, przyćmione światło świec i muzyka. Pierwsze strony książki są więc jak znakomita przystawka - ostro doprawiona, o zrównoważonym smaku - nie za słona, nie za gorzka, nie za słodka - wszystkiego po trochu. Następne rozdziały smakujesz jak wyborne wino, które polecił wam sommelier - szlachetna barwa, nasycony smak. Wieczór zapowiada się wspaniale, z rosnącym podekscytowaniem czekasz na to, co będzie dalej. Lecz nagle czar pryska i coś zaczyna się psuć - w książce to mniej więcej ten moment, w którym główni bohaterowie zaczynają ze sobą sypiać. W tego typu książkach to nieuniknione, tak jak nieuniknione jest zamówienie przez was głównego dania. Niestety okazuje się ono porażką. Zamiast krwistego steku, o intensywnym smaku, dostajesz taki mocno wysmażony, do tego za twardy i trudny do przełknięcia. Mniej więcej tak w książce wyglądają opisy seksualnej strony związku. Następnie okazuje się, że zamówione do steku warzywa są mdłe i rozgotowane - prawie jak wewnętrzne dywagacje bohaterów. Osobiście miałam nadzieję, że nie dojdzie do przemyśleń typu: "czy ona mnie kocha?", "jak mogę się otworzyć przed jakimkolwiek mężczyzną?". Ponieważ jednak restauracja jest naprawdę przyjemna i ma dość dobre opinie, postanawiacie dać jej szansę i zamawiacie deser, czyli doczytujecie książkę do ostatniej strony. To trochę poprawia wam humor - w końcu cukier krzepi i to miło, gdy wszystko dobrze się kończy. Nagle wszystko się pięknie układa i (pozornie) wszystkie problemy rozwiewają się jak mgła. Ale czy koniecznie w taki, przesłodzony sposób? To tak jakbyście zamówili creme brulee i dostali pyszny słodki deser, ale bez tej wspaniałej, chrupiącej skorupki, która decyduje o nazwie i o ostatecznym smaku tej potrawy. Podsumowując - liczyłam na więcej i trochę obeszłam się smakiem. Teraz ślinka mi cieknie i czekam na kolejną tak smakowitą książkę, ale z lepszą puentą.
Ta książka jest jak posiłek w wykwintnej restauracji, na który długo czekałaś. Wybierasz się do niej na randkę z ukochanym. Wchodzicie uśmiechnięci, ręka w rękę. Podoba się wam styl i nastrój, przyćmione światło świec i muzyka. Pierwsze strony książki są więc jak znakomita przystawka - ostro doprawiona, o zrównoważonym smaku - nie za słona, nie za gorzka, nie za słodka -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nie miałam do tej pory okazji zapoznać się z twórczością pani Gutowskiej-Adamczyk. Dlatego wiele się po tej książce spodziewałam i niestety zawiodłam się. Miała być lekka i zabawna, była przyciężkawa i żenująca. Może, gdyby była o połowę cieńsza, jakoś zniosłabym ten rodzaj humoru. Niestety gdzieś koło połowy akcja traci rozmach, z jakim się początkowo rozwijała, przez co czytelnik traci ochotę na jej dalsze poznawanie, a schematy wydarzeń są w kółko powielane. Mamy więc pewność, że nikt z nikim nie będzie się potrafił dogadać, a ludzie całkiem inteligentni w jednej odsłonie, w następnej stracą całą swą lotność i nie będą w stanie pojąć najprostszej nawet aluzji. To nie jest tak, że jestem przeciwniczką komedii omyłek jako takiej, ale wszystko z umiarem. Natomiast w tej książce wszystkiego jest za dużo, aż do przesady. Kuriozalne nazwiska, dziwny język, przeinaczanie faktów, kilka naprawdę nielogicznych zdań, tępota niektórych bohaterów i brak instynktu zachowawczego innych. Być może to celowe zamierzenie autorki, w końcu akcja książki jest osadzona w najbardziej absurdalnych czasach, jakie widział nasz kraj. Jednak ja tego nie kupuję, a tym bardziej nie widzę tu żadnej analogii do filmów Barei. Jak pokazuje ta książka - nie wystarczy pisać o PRL-u, aby od razu z definicji było śmiesznie.
Nie miałam do tej pory okazji zapoznać się z twórczością pani Gutowskiej-Adamczyk. Dlatego wiele się po tej książce spodziewałam i niestety zawiodłam się. Miała być lekka i zabawna, była przyciężkawa i żenująca. Może, gdyby była o połowę cieńsza, jakoś zniosłabym ten rodzaj humoru. Niestety gdzieś koło połowy akcja traci rozmach, z jakim się początkowo rozwijała, przez co...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to