-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2024-03-24
2024-03-18
Na książkę trafiłam poprzez recenzję znajomej z lc i dziwię się, że ta napawająca otuchą lektura tak niewielu znalazła czytelników. Autor, katolicki duchowny, opisuje przypadki ze swojej praktyki, ukazujące, że Bóg czynił cuda nie tylko dwa tysiące lat temu, ale i dzisiaj tych niewytłumaczalnych ludzkim rozumem wydarzeń nie brakuje. Zgadzam się z nim całkowicie, bo moje życiowe doświadczenia to potwierdzają. Na plus zapisuję, że szuka potwierdzenia uzdrowień w badaniach lekarskich, że mówi bez teologicznego bełkotu. Podoba mi się, że wskazuje na konieczność przebaczenia ludziom i pojednania z Bogiem przez spowiedź, aby jak to nazywam – z wypraną i czystą duszą przedstawiać swoje prośby, choć znam przypadki, że i bez tego dochodziło do cudownych uzdrowień. Tłumaczy, jak należy rozumieć przebaczenie i że jego brak może być przyczyną różnych problemów. Potwierdza to cytatami z Biblii. Podoba mi się sposób ewangelizacji autora, trudne problemy przedstawia codziennym językiem, trafiającym do czytelnika.
Wydawnictwo RTCK (skrót od „Rób to, co kochasz”) wydaje wiele książek religijnych znanych autorów, m.in. ks. Pawlukiewicza czy ks. Kaczkowskiego. Tę samą nazwę noszą grupy katolickich świeckich, którym duszpasterzuje autor. Z opisu ich działania na ich stronie internetowej wynika, że jest to jakaś odmiana ruchu charyzmatycznego, choć nigdzie nie jest to wyraźnie powiedziane. Nie miałam z charyzmatykami bliższego kontaktu. Raz byłam na Mszy o uzdrowienie u jezuitów łódzkich, którą prowadzili charyzmatycy i wyszłam z mieszanymi uczuciami. Za to ten sposób modlitw o uzdrowienie, jaki przedstawia autor, bardzo mi odpowiada.
Lekturę polecam gorąco.
Na książkę trafiłam poprzez recenzję znajomej z lc i dziwię się, że ta napawająca otuchą lektura tak niewielu znalazła czytelników. Autor, katolicki duchowny, opisuje przypadki ze swojej praktyki, ukazujące, że Bóg czynił cuda nie tylko dwa tysiące lat temu, ale i dzisiaj tych niewytłumaczalnych ludzkim rozumem wydarzeń nie brakuje. Zgadzam się z nim całkowicie, bo moje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-26
Wielu włoskich autorów książek o świętych i błogosławionych uderza w przesłodzony, pochwalny styl, używając nadmiaru przymiotników w opisie cech charakterów, a zapominając o faktach. Ale Ernesto Madau prześcignął ich wszystkich. Przez 70% ebooka (legimi, w abonamencie) zajmuje się opisem charakteru bł. Jadwigi Carboni i opisem miejsc, w których żyła, a dopiero ostatnie 30% poświęca na opisy cudów, jakich dokonała i zeznania świadków w jej procesie kanonicznym o m.in. bilokacji, jasnowidzeniu itp. cech, jakimi była obdarzona. Książka jest napisana chaotycznie. Autor opisuje np. dokładnie kościół parafialny, w którym była ochrzczona, jego okna i nawy, ale zapomina podać imię patrona tego kościoła. Brak jakichkolwiek zdjęć, nawet współczesnych, tego kościoła i innych, do których uczęszczała w miejscach swego zamieszkania. Brak zdjęcia samej błogosławionej, brak kalendarium jej życia. Bł. Jadwiga Carboni żyła stosunkowo niedawno (zmarła w 1952 roku) i na pewno można było lepiej udokumentować jej życie i czyny na podstawie dokumentów z jej procesu kanonicznego. Stąd niska ocena. Tłumaczka, Anna Malewska, też się do niej przyczyniła – określenie, że Carboni miała „granitową wiarę” jest może dokładnym tłumaczeniem z języka włoskiego, ale nie przemawia do mnie w języku polskim, podczas gdy „niezłomna wiara” już by do mnie lepiej trafiła. Wiele zdań jest nieskładnych stylistycznie, interpunkcja też pozostawia nieco do życzenia. Niestety, jest to jedyna pozycja na temat Carboni w języku polskim. Ogólnie- tylko dla mocno wierzących i cierpliwych 😉.
Wielu włoskich autorów książek o świętych i błogosławionych uderza w przesłodzony, pochwalny styl, używając nadmiaru przymiotników w opisie cech charakterów, a zapominając o faktach. Ale Ernesto Madau prześcignął ich wszystkich. Przez 70% ebooka (legimi, w abonamencie) zajmuje się opisem charakteru bł. Jadwigi Carboni i opisem miejsc, w których żyła, a dopiero ostatnie 30%...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-11
Ks. Jan Kaczkowski posiadał dar odczytywania tekstów biblijnych w nawiązaniu do tu i teraz, do współczesności. Zauważał też postacie i aspekty, na które inni kaznodzieje nie zwracali uwagi. I taka jest też ta „Ostatnia Droga Krzyżowa”. W I stacji, gdzie Piłat skazuje Jezusa na śmierć, zwraca uwagę na postać drugoplanową, na żonę Piłata, która próbuje odwieść męża od wydania wyroku skazującego. W stacji, gdzie Jezus spotyka swoją matkę, mówi o cierpieniu wszystkich matek, których dzieci dziś umierają bądź umarły. Nie pomija też własnej matki. Nowatorskie spojrzenie na lamentujące kobiety, które Jezus spotyka na swej drodze, a które zapewne nieźle go zirytowaly, skoro powiedział „nad swoimi dziećmi płaczcie” (cytat z pamieci).
Wartościowe teksty Drogi Krzyżowej, oryginalne, niecodzienne.Ogromnie polecam!
Ks. Jan Kaczkowski posiadał dar odczytywania tekstów biblijnych w nawiązaniu do tu i teraz, do współczesności. Zauważał też postacie i aspekty, na które inni kaznodzieje nie zwracali uwagi. I taka jest też ta „Ostatnia Droga Krzyżowa”. W I stacji, gdzie Piłat skazuje Jezusa na śmierć, zwraca uwagę na postać drugoplanową, na żonę Piłata, która próbuje odwieść męża od wydania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-13
Autorkę znam tylko z opowiadań, zamieszczanych w zbiorkach tematycznych razem z innymi autorami. Jej utwory wyróżniały się dobrym stylem. Dlatego teraz, widząc wysokie oceny na lc, sięgnęłam po tę książkę, nawet nie czytając opisu. Nie znam jej bloga, nie czytałam jej powieści obyczajowych, bo nie jest to mój ulubiony gatunek literacki.
W moim wieku (po 70-tce) przeszłam już niejedno, a jeszcze więcej widziałam w swoim otoczeniu, dlatego żadne tragedie i nieszczęścia w tej książce mnie nie zaskoczyły , ale podziwiam niesamowitą szczerość i otwartość autorki, która publikując ten pamiętnik z własnego życia napewno niejednej młodej kobiecie pomoże podjac właściwe decyzje, odciąć się od toksycznych ludzi, przebaczyć dla własnego dobra, zacząć terapię, realizować swoje marzenia. Książka tchnie optymizmem i napawa otuchą.
O treści napisano już w innych recenzjach wiele dobrego. Ja chciałabym odpowiedzieć tu na te kilka głosów krytycznych. Ktoś proponuje, że autorka powinna pominąć sprawy wiary i roli Boga w jej życiu, bo to jej prywatna sprawa. Tylko że wtedy ten pamiętnik byłby zakłamany. I czym mogłaby uzasadnić te niesamowite pokłady siły do przebaczania i kształtowania swojego życia? Inni proponują, że już w opisie książki należało napisać, że jest w niej tak wiele Boga. Nie jest to jednak książka sensu stricto religijna, a i autorka nie zawsze była osobą głęboko wierzącą, podobnie jak jej obecny mąż. Raczej opisuje swoją drogę do Boga. W dodatku Niemczynow nie dzieli ludzi na wierzących i niewierzących, nie ocenia ich według ich stosunku do Boga. Jest toleracyjna i akceptuje wszystkich. Dlaczego nie działa to w drugą stronę? Nieprawdą jest też, że każde z 20 opowiadań kończy się modlitwą. Niektóre kończy monolog do bliskich.
Jedno tylko bym sprostowała, być może jest to niefortunnie sformułowane zdanie. To nie od Jana Pawła II pochodzi zdanie, aby nad naszym gniewem nie zachodziło słońce (cytuję z pamięci), to cytat z Biblii, z listu do Efezjan, 4; 26-27. Pod koniec raziło mnie troszeczkę, że autorka zwraca się wyłacznie do czytelnika (gramatycznie rodzaj męski), podczas gdy większość odbiorców jej książek to kobiety, czytelniczki.
Książkę polecam, a za odwagę i szczerość – jedna gwiazdka więcej.
Autorkę znam tylko z opowiadań, zamieszczanych w zbiorkach tematycznych razem z innymi autorami. Jej utwory wyróżniały się dobrym stylem. Dlatego teraz, widząc wysokie oceny na lc, sięgnęłam po tę książkę, nawet nie czytając opisu. Nie znam jej bloga, nie czytałam jej powieści obyczajowych, bo nie jest to mój ulubiony gatunek literacki.
W moim wieku (po 70-tce) przeszłam...
2024-01-03
Od kilku lat kupuję online to poręczne, małe wydanie czytań codziennych z komentarzami, bo mały format pozwala wziąć ją wszędzie ze sobą i mieć pod reką, a 18 komentatorów , różniących się stylem, zapewnia rozmaitość spojrzeń na teksty Ewangelii. Po raz pierwszy jednak jestem niezadowolona z tego wydania. W tekstach czytań zmieniono czcionkę na drobną i cienką, co utrudnia czytelność tekstu. Komentarze drukowane są już normalną czcionką, jak w poprzednich wydaniach. Ozdobniki w postaci kłosów w tekstach sprawiają na mnie wrażenie staroświeckości. No cóż, teksty Ewangelii mają swój wiek 😉. Ponure, ciemne niebo na okładce też nie nastraja optymistycznie. Naprawdę, nie wiem, czy w przyszłym roku zdecyduję się na kolejne wydanie.
Od kilku lat kupuję online to poręczne, małe wydanie czytań codziennych z komentarzami, bo mały format pozwala wziąć ją wszędzie ze sobą i mieć pod reką, a 18 komentatorów , różniących się stylem, zapewnia rozmaitość spojrzeń na teksty Ewangelii. Po raz pierwszy jednak jestem niezadowolona z tego wydania. W tekstach czytań zmieniono czcionkę na drobną i cienką, co utrudnia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-03
Mój pierwszy kontakt z autorem wypadł bardzo pozytywnie.
Żyjąc w ojczyźnie, nawet nie dostrzegaliśmy aktywności politycznej JP II poza Polską i jej skutków. Umknęło nam też ( a jestem z jego pokolenia), jak bardzo nie dopuścił w kraju rodzinnym do realizacji postanowień Soboru Watykańskiego II. Dlatego byłam zdziwiona 36 lat temu, kiedy wyemigrowałam i zagranicą okazało się, że w tym samym kościele katolickim świeccy mają o wiele więcej do powiedzenia niż w Polsce, a i kobietom więcej wolno niż tylko prać obrusy i układać kwiatki na ołtarzu. Reform soborowych, wprowadzonych w reguły zakonne w Polsce do tej pory nie przyjęto w wielu zgromadzeniach - po 55 latach. Dziwiły mnie zagranicą dziewczynki – ministrantki (może teraz już w Polsce są, ale wtedy nie było), rady parafialne, decydujące o życiu w parafii, i zarząd świecki, ktory rozstrzygał o wydatkach i inwestycjach. Kobiety prowadziły czytania w czasie Mszy św. i udzielały Komunii św. – oczywiście po odpowiednim przeszkoleniu i otrzymaniu Misji od biskupa. To wszystko powodowało, że wierni czuli się bardziej związani z parafia i za nią odpowiedzialni. Dokumenty soborowe były w Polsce mało znane.
Autor bez zacietrzewienia i stawiania zarzutów polskiemu Papieżowi, wyjaśnia, dlaczego podejmował takie, a nie inne decyzje, że źle zrozumiał teologie wyzwolenia, że dla pieniędzy dla Solidarności i opozycji w Polsce poszedł na współpracę z USA (które również bardzo się bały komunizmu w Ameryce Łacińskiej) i największymi pedofilami i przestępcami w Kościele. Czasami miałam nawet wrażenie, że Papieża usprawiedliwia, przywołując warunki, w jakich się wychował i doświadczenia, przez jakie przeszedł w PRL-u. JP II zlikwidował wiele istytucji w Watykanie, gdzie biskupi kolegialnie podejmowali decyzje, stawiając na scentralizowaną władzę we własnych rękach. Demokracji przecież nie znał. Ze skutkami jego nominacji osób skrajnie konserwatywnych na biskupów i kardynałów musiał się borykać i Benedykt XVI, i dziś Papież Franciszek. Jednocześnie autor nie pomija zasług JP II dla Polski i upadku komunizmu.
Autor odwiedził wielu świadków pontyfikatu JP II. Bibliografia jest dość bogata. Solidny reportaż, który przeczytałam z zainteresowaniem i gorąco polecam.
Mój pierwszy kontakt z autorem wypadł bardzo pozytywnie.
Żyjąc w ojczyźnie, nawet nie dostrzegaliśmy aktywności politycznej JP II poza Polską i jej skutków. Umknęło nam też ( a jestem z jego pokolenia), jak bardzo nie dopuścił w kraju rodzinnym do realizacji postanowień Soboru Watykańskiego II. Dlatego byłam zdziwiona 36 lat temu, kiedy wyemigrowałam i zagranicą okazało...
2023-10-01
Od książki nie mogłam się oderwać, czyta się jak kryminał! Nic dziwnego, wiele kryminalnych historii wydarzyło się w Irlandii.
Przez pierwsze 50% ebooka (w abonamencie legimi) autorka zajmuje się przeszłością Irlandii, ukazując, jak było to możliwe, że doszło do takiego nadużycia władzy kościelnej w Irlandii i takich przestępstw, głównie na dzieciach i kobietach. Następne 25% pokazują wysiłki Irlandii, aby spod tego nadmiernego wpływu Kościoła wyjść, a ostatnie 25% to przypisy (głównie ze źródeł internetowych), bibliografia i podziękowania.
Kościół katolicki w Irlandii zdobył swoją pozycję dzięki sojuszowi z władzą świecką i środkom finansowym, które rozwiązywały problemy społeczne, jakich by Irlandia nie miała, gdyby nie surowa moralność tego kościoła w stosunku do biednej ludności. Gdzie stoi w Piśmie św., że nieślubne dzieci trzeba matkom po porodzie, często wbrew ich woli, odbierać i oddawać do domów dziecka albo do adopcji? Nawet dzieci poczęte przed ślubem rodziców traktowane były jako nieślubne i też odbierane rodzicom. Kobiety praktycznie nie miały praw, po ślubie albo jako samotne matki nie wolno im było pracować, państwo nie miało pieniędzy na ich utrzymanie, Kościół je miał. Nie było środków antykoncepcyjnych, aborcja całkowicie zakazana. Rząd był tak uzależniony od Kościoła, że praktycznie nie podejmowano żadnej uchwały bez zgody władzy kościelnej. I tak do 1990 roku! Dopiero w tym czasie zaczęły wychodzić na jaw nadużycia seksualne na dzieciach i kobietach, historie o tym, co się działo w parafiach, szkołach przemysłowych, pralniach magdalenek, domach dziecka. Mimo to ograniczenie wpływu Kościoła, prawa kobiet, antykoncepcja, prawo kobiet do pracy, do studiów nie przyszły same, potrzebne były dobrze przemyślane strategie i kampanie, połączenie sił różnych grup opozycyjnych.
Nie doczytałam się jakichś optymistycznych wizji dla Polski, wręcz przeciwnie, obserwując z emigracji to, co się dzieje w Polsce, mam wrażenie (oby mylne!), że Polska podąża szybkim krokiem tam, gdzie Irlandia była przed 1990 rokiem. Sojusz władzy z Kościołem, ograniczenie praw kobiet, nietolerancja wobec mniejszości z LBGT na to wskazuje. A przed paroma dniami widziałam filmik jakiejś partii ( Fundacja Patriarchat), gdzie dwóch młodych mężczyzn, wbrew temu, co głosi Konstytucja polska o równości wszystkich ludzi, tudzież prawa międzynarodowe, twierdzili z całą powagą, że kobieta nie ma tej wartości co mężczyzna, wprawdzie stoi powyżej sprzętów domowych i zwierząt(!), ale mężczyznie nie dorównuje i trzeba się nią „zaopiekować”. Czyli ubezwłasnowolnić. A te dziesięciolecia powojenne, gdzie kobiety studiowały, pracowały, zajmowały odpowiedzialne stanowiska, się nie liczą? Kościół w Polsce przeszedł historycznie zupełnie inną drogę niż Kościół irlandzki, bo w Polsce był on – obok języka polskiego – spoiwem narodu w czasach zaborów, potem głosem ludu za komuny, pomocą internowanym w okresie stanu wojennego. Czyli zawsze z ludem przeciw władzy. Z tego wyrósł niesamowity autorytet Kościoła, który obecnie kruszą kolejne skandale, ale myślę, że Polska nie pójdzie drogą zmian prawnych jak Irlandia, tylko powoli zmaleje ilość wiernych i księży, co w dużych miastach dość długo można ukryć, zmniejszając liczbę mszy. Mimo wszystko tych skandali z udziałem duchownych też jest mniej niż w Irlandii. Może rozwiną się inne formy duchowości z udziałem zaangażowanych duchownych i świeckich?
Książka warta przeczytania i wyciągnięcia wniosków dla Polski. Ogromnie polecam!
Od książki nie mogłam się oderwać, czyta się jak kryminał! Nic dziwnego, wiele kryminalnych historii wydarzyło się w Irlandii.
Przez pierwsze 50% ebooka (w abonamencie legimi) autorka zajmuje się przeszłością Irlandii, ukazując, jak było to możliwe, że doszło do takiego nadużycia władzy kościelnej w Irlandii i takich przestępstw, głównie na dzieciach i kobietach. Następne...
2023-09-10
Z badań szacunkowych przeprowadzonych kilkanaście lat temu przez prof. Józefa Baniaka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, teologa i socjologa religii, wynikało, że około 60 procent z kilkuset księży objętych badaniem żyje w związkach z kobietami, a 12-15 procent księży ma dzieci. Za te informacje, podane do wiadomości publicznej, prof. Baniak został relegowany z uczelni. Tak wygląda w Polsce wolność badań nad niewygodnymi dla instytucji zjawiskami. Prof. Baniak zmarł niedawno, 1 maja 2023. Zajmował się seksualnością księży katolickich, przeprowadził wiele ciekawych badań i wydał je pisemnie, warto je poczytać.
Smutna historia autorki nie jest więc jednostkowa. Kolejny temat tabu, który powinien zostać przełamany, w interesie tych dzieci. Dzieci mają bardzo wrażliwe antenki, które znakomicie wyłapują rodzinne tajemnice, nawet, jeżeli nie potrafią ich nazwać. Emocje, dotyczące tej czy innej tajemnicy, czuć w rodzinie, tego się nie da uniknąć. Nie jestem w stanie wczuć się w uczucia autorki, bo nie przeżyłam tego, co ona. Serdecznie jej współczuję, bo nie wszyscy ojcowie - księża tak podle się zachowują. Trafiłaś na wyjątkową kanalię dziewczyno, która za wszystko, co było jej obowiazkiem, kazała sobie dziękować. Ale nieważne, skąd wyszłaś, ważne, dokąd zaszłaś. Życzę Ci wiele szczęścia na dalszej drodze życia.
Książkę polecam, choć nie jest to lektura lekka i przyjemna.
Z badań szacunkowych przeprowadzonych kilkanaście lat temu przez prof. Józefa Baniaka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, teologa i socjologa religii, wynikało, że około 60 procent z kilkuset księży objętych badaniem żyje w związkach z kobietami, a 12-15 procent księży ma dzieci. Za te informacje, podane do wiadomości publicznej, prof. Baniak został relegowany z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-27
Autorka, aktywna w swoim kościele chrześcijanka, zadała sobie trud wyszukania w Biblii miejsc, mówiących o zwierzętach. Całkiem sporo ich, aż byłam zaskoczona. Więcej w tej książce tematyki religijnej niż zwierząt, ale jednak są i takie historie, jak np. zmiana nastawienia ludzi do pitbulli, o czym nie wiedziałam, ale co potwierdzają moje obserwacje.
Okładka oryginalna, ale dobór kolorów jak dla mnie zabójczy. Wpada jednak w oko i nie daje się „odzobaczyć“ 😊. Chyba nie tylko dla zwierzolubnych, ale zainteresowanych tą specyficzną tematyką, jaką są zwierzęta w Biblii. Polecam też Hołowni „Boskie zwierzęta“, nowe, poprawione wydanie.
Autorka, aktywna w swoim kościele chrześcijanka, zadała sobie trud wyszukania w Biblii miejsc, mówiących o zwierzętach. Całkiem sporo ich, aż byłam zaskoczona. Więcej w tej książce tematyki religijnej niż zwierząt, ale jednak są i takie historie, jak np. zmiana nastawienia ludzi do pitbulli, o czym nie wiedziałam, ale co potwierdzają moje obserwacje.
Okładka oryginalna, ale...
2023-07-15
Typowo amerykański kaznodzieja. Mimo to wiele cennych myśli, dotyczących modlitwy, zwłaszcza w początkowych rozdziałach. Wysłuchałam przy pracach domowych.
Polecam raczej wierzącym.
Typowo amerykański kaznodzieja. Mimo to wiele cennych myśli, dotyczących modlitwy, zwłaszcza w początkowych rozdziałach. Wysłuchałam przy pracach domowych.
Polecam raczej wierzącym.
2023-07-15
Książka o przemocy seksualnej w Kościele, zupełnie inna od tych, jakie dotąd czytałam. Nie ma tu drastycznych szczegółów, bo nie o sensację autorce chodzi. Młoda kobieta, ukrywająca się pod pseudonimem, opisuje swoją próbę uzyskania sprawiedliwości na drodze procesu kanonicznego i trafia na ścianę – nie otrzymuje żadnych informacji, na jakim etapie jest proces, czy w ogóle coś ruszyło, jest zbywana nic nie mówiącymi ogólnikami, nawet przez osoby odpowiedzialne za wyjaśnianie takich spraw. Ona sama jako osoba nie liczy się zupełnie w tym procesie. Naprawdę, każdemu, kogo dotknęła taka krzywda, radzę natychmiast zwrócić się do świeckich organów ścigania, bo i tu, choć szanse są niepewne na uzyskanie sprawiedliwości, to jednak większe niż w strukturach kościelnych. Bohaterka przyznaje jednak uczciwie, że natrafiła na pojedyńcze jednostki duchownych, którzy próbowali jej pomóc, ale i oni nic nie wskórali. W sposób dla mnie bardzo przekonujący autorka wyjaśniła mi, dlaczego mimo wszystko nie odeszła od Kościoła.Cytat z 73% ebooka: „Myślę, że jedynym, który od początku do końca rozumie Kościół, pozostanie sam Bóg. Jeśli więc On wybiera sobie Kościół na mieszkanie, chcę mu zaufać. Nasz czas, poza tym, że wiele w nim zgorszenia, jest czasem cudów. Strumień łaski płynie dziś w Kościele, nawet jeśli niekiedy musi robić to wbrew nam: ludzie odzyskują wzrok i słuch, wstają z wózków, zaczynają chodzić. Znikają guzy, cofają się nowotwory. Widziałam to. Nie ma mowy o efekcie placebo czy o wmawianiu sobie uzdrowienia – piszę o cudach potwierdzonych przez lekarzy. Widziałam też inne cuda: hazardzistów wolnych od nałogu, pogodzone rodziny, bezdomnego, który przypomniał sobie o swojej godności.” Inne cytaty: 80% ebooka „Spróbuj mowić głośno o tym, co się wydarzyło. To nie atak na Kościół. To prawda. A Kościół potrzebuje prawdy ... i nas.” 94% ebooka: „Sposób, w jaki w procesach kanonicznych traktowane są ofiary, to zbrodnie na nadziei, pełne subtelnego sadyzmu bluźnierstwo w stosunku do ofiary Chrystusa”.
Na końcu autorka zamieściła listy: do sprawcy, do Boga Ojca, list do skrzywdzonej i list do skrzywdzonego (bo różnica płci jest tu istotna), list do księdza zza ściany, który musiał coś zauważyć, a nie zareagował. List do biskupów, delegatów i pracowników sądu, list do członków wspólnot, które też nie reagowały, choć się domyślały, co się dzieje. Tylko raz jedna z dziewczyn stanęła między autorką a jej oprawcą i rzuciła mu w twarz „odwal się od niej”.
Ta niewielka książeczka – 160 stron w wersji papierowej – jak wszystkie wartościowe książki znalazła niewielu czytelników, bo od maja 2023 przez dwa miesiące zaledwie siedmiu.
Ogromnie Wam tę pozycję polecam! Nie zapomnicie jej szybko! Jest ebook w abonamencie legimi.
Książka o przemocy seksualnej w Kościele, zupełnie inna od tych, jakie dotąd czytałam. Nie ma tu drastycznych szczegółów, bo nie o sensację autorce chodzi. Młoda kobieta, ukrywająca się pod pseudonimem, opisuje swoją próbę uzyskania sprawiedliwości na drodze procesu kanonicznego i trafia na ścianę – nie otrzymuje żadnych informacji, na jakim etapie jest proces, czy w ogóle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-24
Autor kojarzył mi się do tej pory z katolickim betonem, nie wiem, czy słusznie, ale żyjąc ponad 30 lat poza krajem, zdaję sobie sprawę, że nie wszystko do mnie dociera. Dlatego też to moja pierwsza książka jego autorstwa. Do sięgnięcia po nią zachęcił mnie jej opis i recenzje na lc.
Już na pierwszych stronach zdenerwowałam się strasznie, bo autor twierdzi, że w czasie pierwszej pielgrzymki JP II do Polski w 1979 roku Polacy byli narodem uśpionym gierkowskim dobrobytem. I tu się myli. Tenże dobrobyt już od połowy lat 70-tych, kiedy nadszedł czas spłacania pobranych zagranicą kredytów, gwałtownie się sypał. W 1976 roku Jaroszewicz wprowadził pierwsze kartki żywnościowe, najpierw na cukier, ale i zaopatrzenie w inne artykuły pogarszało się z dnia na dzień. Byłam już wtedy dorosłą osobą po studiach i przeżyłam to na własnej skórze. W tym samym czasie rozwijały się prężnie różne grupy opozycyjne – KOR od 1976, ROPCIO od 1977, a ich członkowie wygłaszali odczyty, na których bywałam, m. in. w duszpasterstwach akademickich, więc od dołu już się nieźle w narodzie gotowało. A kiedy na Placu Zwycięstwa w Warszawie polski Papież (byłam!) wzywał „niech zstąpi Duch Twój na tę ziemię” (cytat z pamięci), to polscy katolicy po raz pierwszy zobaczyli, jak wielu ich jest, tych myślących inaczej niż komuna 😊 Autor, człowiek wykształcony i inteligentny, czytać potrafi i jeżeli sam tego nie przeżył jak ja, bo urodzony w 1974, to powinien o tym wiedzieć ze źródeł ogólnie dostępnych. Ale to mój jedyny zarzut, choć paru dalszych aluzji i niedomówień w książce, dotyczących współczesności, nie zrozumiałam, bo jednak tyle lat emigracji robi swoje. Styl autora nie jest najprostszy, widać, że filozof go pisał, mimo to warto się przez ten material przedrzeć. Terlikowski przedstawił – jak dla mnie, bardzo wiarygodnie - jak doszło u niego do zmiany poglądów na to, co się dzieje w Kościele. Przeprosił za swoje wcześniejsze błędne oceny sytuacji i ludzi. Bardzo dobrze przedstawił różnice w pontyfikacie JP II i Franciszka. JP II działał w innych czasach, jego nauczanie opierało się bardziej na prostym podporządkowaniu i nakazach, podczas gdy Franciszek stawia na odpowiedzialność i rozeznanie w sumieniu (np. sprawa komunii dla rozwiedzionych w ponownych związkach), a to nie jest mocna strona Kościoła polskiego. -Dlatego też nauczanie Franciszka zostaje w Polsce często przemilczane przez hierarchię albo otwarcie krytykowane. Terlikowski bez zacietrzewienia pisze o błędach hierarchii, podpierajac je faktami, które spowodowały odchodzenie ludzi z Kościoła. Najbardziej podobał mi się rozdział „Odjaniepawlenie”. Bardzo rozważny głos, bez histerii, doceniający ogromne zasługi JP II dla Polski i świata, trafienie do młodzieży, ogromna ilość powołań w latach 80-tych i 90-tych, przyczynek do upadku komunizmu. A jednocześnie autor wskazuje, że postawa JP II wobec pedofilii zakorzeniona była w ówczesnej sytuacji. Zarzuty wobec JPII formułowane są nie tylko na podstawie dokumentów SB, ale także wyroków sądowych i zeznań osób skrzywdzonych. Zamiast stwierdzić, gdzie polski Papież podjął – świadomie czy nieświadomie - mylne decyzje, biskupi do tej pory nie otwierają swoich archiwów, a najmniejszy głos krytyczny traktuja histerycznie jako atak na jego świętość i w ogóle na Kościół. Podobnie błędem polskiego Papieża było to, że nie zadbał o nominacje właściwych osób do Episkopatu. Dziewięciu biskupów zostało surowo ukaranych przez Watykan za tuszowanie nadużyć seksualnych. No i dzisiaj ma Polska Episkopat, jaki ma. Odważni księża (autor nie wymienia wszystkich, było ich więcej), domagający się lustracji w Kościele lub wyrażający krytykę, zostali ukarani nakazem milczenia, odebraniem parafii (co wiąże się z odebraniem wszelkich środków do życia) bądź wysłani na banicję. Ich głosy potraktowano jako atak na Kościół, na wiarę w ogóle i tak to przekazano wiernym, z których niektórzy ślepo w to uwierzyli. A inni po prostu opuścili Kościół.
Warto przedrzeć się przez ten nie najłatwiejszy styl autora aż do końca, bo im dalej, tym ciekawiej pisze. Ponieważ jest osobą publiczną, więc słusznym jest, że zmianę swoich poglądów publicznie uzasadnia. W końcowym rozdziale wyjaśnia, dlaczego pomimo tylu wad instytucji Kościoła w nim pozostaje – bo „poza tą targaną problemami i niekiedy dotkniętą grzechem nie tylko jednostek ale i struktur instytucją (...) nie ma przekazu wiary, przekazu Dobrej Nowiny, przebaczenia i pokarmu na wieczność. To jest tak naprawdę jedyny powód, by w Kościele pozostać: spotkanie, doświadczenie Boga” (82% ebooka). Duża ilość przypisów pozwala zainteresowanym rozszerzyć lekturę o następne pozycje.
Książkę polecam. Nawet tym, którzy już odeszli od Kościoła. Niewierzącym też, bo te zmiany dotyczą całego społeczeństwa.
Autor kojarzył mi się do tej pory z katolickim betonem, nie wiem, czy słusznie, ale żyjąc ponad 30 lat poza krajem, zdaję sobie sprawę, że nie wszystko do mnie dociera. Dlatego też to moja pierwsza książka jego autorstwa. Do sięgnięcia po nią zachęcił mnie jej opis i recenzje na lc.
Już na pierwszych stronach zdenerwowałam się strasznie, bo autor twierdzi, że w czasie...
2023-06-11
Zamiast recenzji.
Przed laty uczestniczyłam w dyskusji homeopatów zachodnioeuropejskich na temat: gdzie kończy się choroba psychiczna u pacjentów, a zaczyna opętanie? Czy jest w ogóle coś takiego jak opętanie? A może to tylko bzdury?
Wszystkie frakcje były reprezentowane, dyskusja długa i zażarta, nikt nie chciał odstąpić od swojego zdania. Aż do momentu, gdy głos zabrała nasza koleżanka, lekarka. Znaliśmy ją jako osobę lubiącą trzymać się konkretów, mocno stąpającą po ziemi. Powiedziała, że jako studentka medycyny dorabiała chętnie nocnymi dyżurami na psychiatrii, bo przeważnie był spokój i mogła się w tym czasie uczyć. Kiedyś w nocy przywieziono pacjenta, który wył jak zwierzę ze strachu, gdy tylko spojrzał na pustą, białą ścianę. Koleżanka usiadła obok niego na ławce i żeby go uspokoić, położyła mu rękę na ramieniu. Spojrzała na ścianę i... zobaczyła wykrzywioną szyderczo twarz demona! Cofnęła rękę i twarz znikła. Położyła jeszcze raz rękę na ramieniu pacjenta i znów zobaczyła twarz demona. Swoją opowieść zakończyła słowami: „są rzeczy między niebem a ziemią, których nie potrafimy sobie wyjaśnić”. Po niej już nikt nie zabrał głosu, dyskusja nagle się skończyła.
O sposobie rozróżniania między chorobą psychiczną a opętaniem pisał dużo nieżyjący już egzorcysta Gabriele Amorth, który często odsyłał zgłaszających się do niego ludzi do lekarzy. Warrenowie, amerykańscy demonolodzy, współpracujący z kościołem, twierdzą w swoich książkach, że złego trzeba zaprosić do siebie, świadomie albo nie, żeby mógł zacząć nam szkodzić. Od kiedy jedną z polskich grup modlitewnych na facebooku przejęli sataniści (przejęli rolę adminów) nigdy już nie proszę o modlitwę w jakiejkolwiek intencji w internecie, bo nie wiem tak naprawdę, kogo proszę o pomoc. Nigdy do tej pory nie spotkałam demonów i mam nadzieję, że nigdy nie spotkam, ale wierzę, że istnieją. Skoro istnieje dobro, musi też istnieć i zło.
Poprzednią książkę autora o aniołach (”Wielkie cuda aniołów …“) oceniłam na 4 gwiazdki zaledwie. Tej daję dziewięć i ogromnie polecam, także niedowiarkom, aby potrafili w porę rozpoznać ewentualne zagrożenia. Osobom, którym daleko do chrześcijaństwa, trudno pewnie będzie przebrnąć przez rozdziały, co na ten temat mówi Biblia czy poszczególni papieże. Ale bibliografia jest tak bogata (ponad 200 pozycji), że na pewno znajdą tam coś lżejszego dla siebie.
Zamiast recenzji.
Przed laty uczestniczyłam w dyskusji homeopatów zachodnioeuropejskich na temat: gdzie kończy się choroba psychiczna u pacjentów, a zaczyna opętanie? Czy jest w ogóle coś takiego jak opętanie? A może to tylko bzdury?
Wszystkie frakcje były reprezentowane, dyskusja długa i zażarta, nikt nie chciał odstąpić od swojego zdania. Aż do momentu, gdy głos zabrała...
2023-05-24
Bardziej odpowiedni byłby tytuł „Jestem ortodoksyjną Żydówką”, bo autorka do tej grupy należy, a judaizm ma wiele różnych odłamów. Jeżeli ktoś szuka informacji o różnych odmianach Judaizmu, to polecam nowe, rozszerzone wydanie książki Eli Sidi „Izrael oswojony”, która się niedawno ukazała.
Zmęczyła mnie ta książka pani Synger, a krytyka hymnu Polski na końcu po prostu zniesmaczyła. Znalazłam też kilka wyraźnych sprzeczności w wypowiedziach autorki. Z jednej strony chce ona rozpowszechniać wiedzę o Żydach i kulturze żydowskiej, z drugiej strony droczy się z lekarką, która, widząc pejsy jej synka, próbuje zgadnąć, do jakiej grupy wyznaniowej autorka należy, tak, aby jej nie urazić (nie wszyscy Żydzi noszą pejsy). Zamiast się droczyć, lepiej byłoby krótko i rzeczowo wyjaśnić. Synger wymaga tolerancji dla swojej grupy wyznaniowej, ale jej samej brakuje tolerancji dla śniadania wielkanocnego w szkole i domaga się zmiany nazwy na „śniadanie świąteczne” albo po prostu "posiłek". Mieliśmy już takich, którzy zmieniali nazwy świąt w dziennikach szkolnych ze „Wszystkich Świętych” na święto zmarłych.
Brak tolerancji z jej strony wyraża się też w oburzeniu na ustawianie choinek w miejscach publicznych w okresie Bożego Narodzenia, także w jej ulubionej kawiarni, co spowodowało, że przestała tam chodzić do czasu, aż choinka zniknie. I nie pomaga tłumaczenie, że choinka to czysto dekoracyjny element, z chrześcijaństwem nie mający nic wspólnego. Mentalność Kalego ☹. Dla moich zwyczajów – tolerancja, ale wasze zwyczaje już mi przeszkadzają. Nie spotkałam muzułmanina - a znam ich wielu – któremu by przeszkadzała choinka.
Najstarszy syn planuje odbyć służbę wojskową w Izraelu.
Autorka opisuje wszystkie negatywy – że się od siebie oddalą, że będzie tęsknić itp. duperele, a przemilcza powód najważniejszy – że młodzież izraelska w służbie czynnej ginie! Przecież Izrael jest w nieustannym stanie wojny z Palestyńczykami i takie przypadki nie są rzadkie! Autorka żyła cztery lata w Izraelu, więc wie o tym, że to jest największy horror dla żydowskich rodziców, kiedy dzieci idą do wojska – a idą i dziewczyny - bo być może nigdy więcej już ich żywych nie zobaczą. Świadomie pomija ten kontrowersyjny temat, bo trzeba by się było wypowiedzieć na temat tej wojny, a to najwyraźniej jest jej niewygodne. Co za hipokryzja!
Odniosłam z tej książki wrażenie, że autorka i jej rodzina żyją w izolacji od reszty społeczeństwa – dzieci w żłobku i przedszkolu żydowskim, w organizacjach i na warsztatach wyłącznie żydowskich, oboje z mężem pracują w firmach żydowskich, bo inaczej trudno byłoby przestrzegać wszystkich świąt. Dzieci na te święta zwalniane są ze szkoły i autorka żałuje, że nie ma żydowskich szkół, do których mogłyby chodzić. Toż to gorzej niż u muzułmanów, którzy wprawdzie mają obowiązek modlić się 5 razy dziennie, ale jeżeli pracują, przenoszą te modlitwy na czas po pracy, a święta -na weekend. Z tego pamiętnika nie wynika też, żeby autorka, jej dzieci czy krewni mieli kontakty z innymi Polakami, sąsiadami czy rodzicami innych dzieci ze szkoły, żeby odwiedzali się w domu, spędzali razem czas wolny czy chociażby wypili wspólnie kawę. Raz tylko wspomina, że koleżanki córki ze szkoły chciały się z nią wybrać do kina, ale jej telefon nie odpowiadał, bo na szabat wyłączyła. Poza tym dobrze, że Święto Namiotów mogą obchodzić w domku w lesie, unikając w ten sposób pytań sąsiadów. Czyli znowu izolacja. Jak przy takiej izolacji autorka chce pracować dla dobra Polski i jej rozwoju, jak sama deklaruje? Zmieniając hymn?
Autorka pisząc o niektórych zwyczajach zapomina wspomnieć, że dotyczą one tylko Żydów ortodoksyjnych, a nie wszystkich członków tej narodowości. Najpierw mówi o ścisłym podziale w synagodze na część żeńską i męską, a dopiero pod koniec książki i w wyjaśnieniach jest mowa, że w synagogach liberalnych kobiety siedzą obok mężczyzn w ławkach i modlą się razem.
Syn autorki nosi pejsy pod czapką. Oczywiście, Polska, która przez dziesięciolecia komunizmu była krajem zamkniętym, także na inne kultury, nie jest tak tolerancyjna, jak inne kraje, w których widok Żydów z pejsami, podążajacych w piątek do synagogi nie wywołuje żadnej reakcji przechodniów, bo jest to widok zwyczajny. Często też te pejsy są tylko przyczepione do kapelusza, bo na codzień Żydzi pracują w świeckich firmach, w których wiele ma tzw. dresscode, czyli obowiązek przepisowej odzieży. Czesto spotkałam się w Polsce z nieświadomym antysemityzmem w rozmowach, co mnie, Polkę żyjącą od 36 lat zagranicą, majacą kontakt z najróżniejszymi wyznaniami i kulturami, zwyczajnie raziło. Ale przez nietolerancje dla polskich zwyczajów nie doprowadzi się do akceptacji własnej kultury. Hejt w internecie dotyczy wszystkich tematów, a na stronach polskich jest wyraźnie ostrzejszy niż na stronach innych narodowości, po prostu brak kultury, dlatego ciągłe narzekanie na to zwyczajnie mnie nudziło. Jezeli ktoś się staje osobą publiczną, to musi się z tym liczyć, a w Polsce frustraci nie zachowują żadnych granic i co gorsza nie ponoszą za to żadnych konsekwencji.
Zniesmaczyło mnie też zdanie dotyczące Holokaustu: „Ale żadne uczucia nie usprawiedliwiają obarczania odpowiedzialnością za tragedię całego narodu”(29% ebooka). Części narodu też nie można obarczać za to odpowiedzialnościa, bo nie Polacy budowali obozy koncentracyjne, tylko Niemcy. A budowali je w Polsce dlatego, że tu było najwięcej Żydów, a nie dlatego, że polski antysemityzm był silniejszy niż gdzie indziej. A było ich najwięcej, bo w czasach, gdy gdzie indziej byli prześladowani, Polska ich przyjmowała i nadawała różne przywileje. Autorka sama podaje przykłady miast, gdzie Żydzi stanowili do 56 % ludności w miasteczkach. Dziś na Zachodzie Europy niektórzy podnoszą już krzyk, gdy emigranci stanowia 11-15 % ludności. A tu -56%! I jest jasne, że w takiej sytuacji koegzystencja nie przebiegała bezkonfliktowo, bo przed II wojną światową w moim rodzinnym mieście Łodzi endeckie bojówki młodzieżowe naparzały się z bojówkami młodzieży żydowskiej. Oliwy do ognia dolewali sami Żydzi powiedzeniem „wasze ulice, ale nasze kamienice”.
Dla mnie szczytem nietolerancji ze strony autorki były propozycje na końcu książki, aby zmienić treść hymnu narodowego, bo nieaktualny, bo niby kto Polsce teraz zagraża? A Putin, któremu śni się wielikaja Rossija, nie zagraża? Tekst ma znaczenie historyczne. Wiele państw ma teksty o znaczeniu historycznym i nikt nie wpada na pomysł, żeby je zmieniać.
Powtarzam – jeżeli ktoś potrzebuje informacji na temat judaizmu to polecam książkę „Izrael wyzwolony” Eli Sidi. Książka Synger jest dla mnie zbyt jednostronna i ograniczona tylko do jednego indywidualnego punktu widzenia. Częściowo nudna przez ciągle narzekanie na internetowy hejt i opisy powtarzających się czynności domowych. Ledwo przez nią przebrnęłam.
Bardziej odpowiedni byłby tytuł „Jestem ortodoksyjną Żydówką”, bo autorka do tej grupy należy, a judaizm ma wiele różnych odłamów. Jeżeli ktoś szuka informacji o różnych odmianach Judaizmu, to polecam nowe, rozszerzone wydanie książki Eli Sidi „Izrael oswojony”, która się niedawno ukazała.
Zmęczyła mnie ta książka pani Synger, a krytyka hymnu Polski na końcu po prostu...
2023-05-13
Ten solidny, rzeczowy reportaż, napisany bez zbędnej sensacji, z ogromną bibliografią, po którą na pewno sięgnę, polecam każdemu – wierzącemu, niewierzącemu, katolikowi, agnostykowi, pytającemu i wątpiącemu. Do napisania tej pozycji skłoniły autorkę jej własne przeżycia po śmierci krewnego. Wypowiadają się tu nie tylko osoby-medium czy jasnowidz, ale i medyk, i młodzi ludzie, którzy nie wierzyli w takie zdarzenia, dopóki im się one nie przytrafiły. Autorka przytacza wypowiedzi fizyków, wykładowców uniwersyteckich, specjalistki w dziedzinie inżynierii chemicznej i procesowej. Gwałtowny rozwój nauk ścisłych w XIX wieku spowodował, że liczy się tylko to, co uda się zmierzyć i zważyć, świat transcendentalny przestał się liczyć (ale nie przestał istnieć). Ograniczone szkolnictwo, oparte na dogmatycznie pojmowanej nauce, powoduje, że ludzie lekceważą i naśmiewają się ze świata duchowego, bo to, czego nie rozumiemy, najczęściej wyśmiewamy. Tymczasem dla mnie sprawa jest prosta – jaka jest różnica między żywym psem a psem, który wprawdzie jeszcze się nie rozkłada i nie śmierdzi, ale już pożegnał się z życiem? W tym ostatnim zwierzaku brakuje energii. A że nic w przyrodzie nie ginie, to gdzieś ta energia musi być...
Autorka nie zbiera doświadczeń ludzi dotyczących całych zaświatów, a więc także nieba/raju/światła/Boga (niepotrzebne skreślić), tylko ogranicza się do świata duchowego, istniejącego równolegle z naszym realnym światem, przenikającego nasz świat, gdzie dusze niejako „dojrzewają” w swoim pośmiertnym rozwoju, zanim przejdą na wyższy stopień.
Szczególnie cenne były dla mnie uwagi p. Anny Beaty Stanclik z Bielska -Białej, medium z pierwszego wywiadu. Rozmówczyni porusza takie tematy, jak skutki transplantacji czy poronień samoistnych, które są traktowane na równi z aborcją (tak jest i w innych kulturach), jak długo powinna trwać żałoba i modlitwy za zmarłych, żeby nie zatrzymywać ich dusz przy żywych, że nie należy wieszać na ścianach portretów osób zmarłych, bo światlo dzienne może ich dusze przyciągnąć, podczas gdy po śmierci ich miejsce jest na cmentarzu. To medium zaleca też zamówić za zmarłych indywidualną mszę, nawet, jeżeli za życia były to osoby nie mające z kościołem nic wspólnego albo wręcz niewierzące. Pokrywa się to z moimi osobistymi doświadczeniami. Cała książka tchnie optymizmem, że na śmierci ciała życie się nie kończy, o czym ja jestem osobiście od dawna przekonana.
Autorce gratuluję odwagi w poruszeniu tak trudnego dziś w naszym zmaterializowanym świecie tematu, a Wam książkę ogromnie polecam!
Ten solidny, rzeczowy reportaż, napisany bez zbędnej sensacji, z ogromną bibliografią, po którą na pewno sięgnę, polecam każdemu – wierzącemu, niewierzącemu, katolikowi, agnostykowi, pytającemu i wątpiącemu. Do napisania tej pozycji skłoniły autorkę jej własne przeżycia po śmierci krewnego. Wypowiadają się tu nie tylko osoby-medium czy jasnowidz, ale i medyk, i młodzi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-05-06
Kompletnie mylący tytuł i podtytuł. Wprawdzie prawie połowa ebooka poświęcona jest świadectwom osób, które doświadczyły pomocy aniołów w trudnych sytuacjach, ale wiele z tych świadectw dotyczy świętych i błogosławionych i te historie znane są już z innych pozycji książkowych. Druga część zajmuje się aniołami w sztuce i architekturze, głównie na Górnym Śląsku, ale nie tylko. Słowem – tematycznie – groch z kapustą. Dla mnie ciekawy był rozdział o aniołach na pocztówkach, wydawanych w czasach I wojny światowej, bo nic na ten temat nie wiedziałam. Interesujący był też dla mnie rozdział o roli aniołów w obecnie trwającej wojnie na Ukrainie – Archanioł Michał jest patronen Kijowa. Późniejsze rozdziały, opisujące historie figur aniołów w architekturze i malarstwie nudziły mnie niesamowitą ilościa szczegołów historycznych, których i tak nie jestem w stanie zapamiętać.
Książka dla miłośników Górnego Śląska, architektury i sztuki.
Kompletnie mylący tytuł i podtytuł. Wprawdzie prawie połowa ebooka poświęcona jest świadectwom osób, które doświadczyły pomocy aniołów w trudnych sytuacjach, ale wiele z tych świadectw dotyczy świętych i błogosławionych i te historie znane są już z innych pozycji książkowych. Druga część zajmuje się aniołami w sztuce i architekturze, głównie na Górnym Śląsku, ale nie tylko....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-08
Autor koncentruje się tylko na wymienionych w podtytule problemach - seks i miłość – i jako socjolog z zawodu wnika w konsekwencje takiego stanu rzeczy, jaki mamy w seminariach i po święceniach. Pomija niemal całkowicie inne aspekty życia seminarzystów, a później księży – donosicielstwo, całkowita zależność od widzimisię biskupów, podejście do finansów. Ogranicza się do oceny seminariów włoskich, w których sytuacja nie odbiega od sytuacji w seminariach innych krajów. Kto czytał "Korporacja kościół. Wyznania księdza" - Piotra Babińskiego, „Klerycy. O życiu w polskich seminariach” Mariusza Sepioło, „Sakrament obłudy” Roberta Samborskiego czy książki Artura Nowaka, ten nie dowie się od Marzana niczego nowego. Dlatego przeczytałam ponad połowę ebooka, a resztę przekartkowałam.
Dla nieznających tej tematyki polecam jednak bardziej książki Babińskiego i Sepioło, obejmują dodatkowo wiele innych aspektów.
Autor koncentruje się tylko na wymienionych w podtytule problemach - seks i miłość – i jako socjolog z zawodu wnika w konsekwencje takiego stanu rzeczy, jaki mamy w seminariach i po święceniach. Pomija niemal całkowicie inne aspekty życia seminarzystów, a później księży – donosicielstwo, całkowita zależność od widzimisię biskupów, podejście do finansów. Ogranicza się do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-22
Próbkę humoru tej 83-letniej benedyktynki macie Państwo u góry, w opisie książki. Warto przeczytać 😊. Autorka to osoba dobrze wykształcona, studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie w Toruniu (przeniesiony uniwersytet wileński), a później teologię na KUL-u. Jej dorobek literacki i jako tłumaczki jest imponujący (spis na końcu). W treści tej książki autorka rozprawia się w formie krótkich 2-6-stronicowych tekstów z niektórymi zagadnieniami z Biblii, przekładając je – jak to zwykle u niej - na dzisiejsze czasy i współczesny język, tak, że czytelnik nie musi mieć doktoratu z teologii, aby ją zrozumieć. Sięga po na ogół pomijane w kazaniach, a warte zastanowienia tematy poboczne. Nawiązuje do spraw aktualnych, m.in. jak to u niektórych wiara przechodzi w gusła, omawia straszenie diabłem, zatrąca o przewinienia kleru i mieszanie się Kościoła do polityki. Dla wszystkich zainteresowanych Biblią. Polecam. Ebook do nabycia w wydawnictwie Benedyktynów.
Próbkę humoru tej 83-letniej benedyktynki macie Państwo u góry, w opisie książki. Warto przeczytać 😊. Autorka to osoba dobrze wykształcona, studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie w Toruniu (przeniesiony uniwersytet wileński), a później teologię na KUL-u. Jej dorobek literacki i jako tłumaczki jest imponujący (spis na końcu). W treści tej książki autorka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-14
Po raz trzeci już zdecydowałam się na wydanie z Wydawnictwa POMOC, przedkładając je nad wydanie słynnych paulistów, a to dlatego, że wyznaczone przez liturgię Kościoła fragmenty Ewangelii na 2023 r. komentuje tu dwudziestu zakonników, podczas gdy u paulistów jest to tylko jedna osoba. Bardzo mi ta różnorodność odpowiada, bo każdy komentator ma swój własny styl.
Poręczny format 11 x 17cm, wydanie w oprawie miękkiej albo twardej oraz w formie ebooka. To jest jedyna książka, jaką zawsze kupuję w formie papierowej, bo lubię ją czytać przy porannej kawie, kiedy nie włączam jeszcze komórki i laptopa.
Polecam.
Po raz trzeci już zdecydowałam się na wydanie z Wydawnictwa POMOC, przedkładając je nad wydanie słynnych paulistów, a to dlatego, że wyznaczone przez liturgię Kościoła fragmenty Ewangelii na 2023 r. komentuje tu dwudziestu zakonników, podczas gdy u paulistów jest to tylko jedna osoba. Bardzo mi ta różnorodność odpowiada, bo każdy komentator ma swój własny styl.
Poręczny...
Ebook w abonamencie legimi.
Na tę nieznaną mi postać franciszkanina, mającego tytuł sługi bożego, trafiłam poprzez zachęcającą recenzję znajomej z lc Agnieszki Żelaznej. Polski Szarbel, rozwiązujący nasze codzienne problemy – jakże potrzebowalabym pomocy kogoś takiego, bo problemów mi ostatnio nie brakuje – pomyślałam sobie😊.
Spodziewałam się po autorze bardziej wciągającego stylu, ale niestety – tej pozycji nie czyta się lekko, zwłaszcza na początku, bo Terlikowski bardzo szczegółowo przedstawia życie i pracę Wenantego Katarzyńca. Warto jednak doczytać do końca, bo im dalej, tym ciekawiej. Przypisy są obszerne, czasem z dokładnymi objaśnieniami, a bibliografia- imponująca. Widać, że autor nie szczędził czasu i wysiłku, żeby spłacić w tej formie dług u Wenantego za spełnienie prośby pisarza. O innych spełnionych prośbach jest w tej książce niewiele, ale kiedy weszłam na stronę internetową Wenantego, to znalazłam tam mnóstwo literatury na ten temat i innych materiałów. Są nawet apki w różnych językach z jego modlitwami.
Wenanty był osobą bardzo pracowitą, niesamowicie pobożną (święty już za życia w oczach współczesnych), jako introwertyk musiał się przemóc, opiekując się klerykami. Podobało mi się, że bardziej niż wywody teologiczne lubił przytaczać słuchaczom konkretne opisy cudów. Zastanawiam się, czy przesadnym umartwianiem (siedzenie godzinami w zimnym konfesjonale, niedbanie o posiłki i ciepłą odzież) nie łamał 5-go przykazania „nie zabijaj”, czyli nie zabijaj i samego siebie przez brak dbałości o ciało, ale niech to Bóg rozstrzygnie. A skoro spełnia prośby składane za pośrednictwem Wenantego, to chyba to Bogu nie przeszkadzało? 😉. Polecam tę pozycje i osobę Wenantego, bo to postać ciekawa - sam nie miał lekko w życiu, a dowodów na to, że pomaga, jest sporo. Warto się nim zainteresować. Polecam też recenzję Agnieszki Żelaznej.
Ebook w abonamencie legimi.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNa tę nieznaną mi postać franciszkanina, mającego tytuł sługi bożego, trafiłam poprzez zachęcającą recenzję znajomej z lc Agnieszki Żelaznej. Polski Szarbel, rozwiązujący nasze codzienne problemy – jakże potrzebowalabym pomocy kogoś takiego, bo problemów mi ostatnio nie brakuje – pomyślałam sobie😊.
Spodziewałam się po autorze bardziej...