-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
Zdecydowałem się na poznanie serii Josepha Delaneya z powodu bardzo oczywistego. Zwyczajnie głupio czułbym się nie znając jednej z najpopularniejszej serii fantasy. Powieść jest bardzo poprawna. To, co prawda, jeno wprowadzenie w rzeczywistość Stracharza i jego ucznia, w której jednak nie brakuje zwrotów akcji. Jedna z tych książek napisanych zwięźle, nieskomplikowanie, prostą konstrukcją zdań. Dlatego też można poznać początek przygody Toma Warda jako stracharza w całości w jeden dzień. Zdecydowanie polecam młodszym czytelnikom (co wszak nie dziwi). Dla ich rodziców jest to idealny pomysł na prezent. Przy czym, warto się zastanowić nad kupnem wszystkich tomów. Wciągająca i zachęcająca.
Zdecydowałem się na poznanie serii Josepha Delaneya z powodu bardzo oczywistego. Zwyczajnie głupio czułbym się nie znając jednej z najpopularniejszej serii fantasy. Powieść jest bardzo poprawna. To, co prawda, jeno wprowadzenie w rzeczywistość Stracharza i jego ucznia, w której jednak nie brakuje zwrotów akcji. Jedna z tych książek napisanych zwięźle, nieskomplikowanie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-26
Dla mnie, póki co, zaskoczenie roku. Gdy kupowałem tę książkę, by zrobić krótką przerwę od uwielbianej przeze mnie fantastyki,nie miałem żadnych oczekiwań. Okazało się jednak, że opowieść była wciągająca, refleksyjna, ukazująca życiowe rozterki osób różnych ale jednak bliskich. Historia o doświadczeniach, drogach, wyborach, rzeczach, na które mamy wpływ, ich następstwach jak również o tych wszystkich chwilach, które życie przynosi bez zapowiedzi. Przesłanie jest właściwie proste: to, co przemija ma wpływ na to, co trwa. Ale niekoniecznie musi być wszystkim.
Dla mnie, póki co, zaskoczenie roku. Gdy kupowałem tę książkę, by zrobić krótką przerwę od uwielbianej przeze mnie fantastyki,nie miałem żadnych oczekiwań. Okazało się jednak, że opowieść była wciągająca, refleksyjna, ukazująca życiowe rozterki osób różnych ale jednak bliskich. Historia o doświadczeniach, drogach, wyborach, rzeczach, na które mamy wpływ, ich następstwach...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-03
Pilipiukowa wersja podróży w czasie, z otwartym zakończeniem, co uznaję za plus. Solidna praca, która może uprzyjemnić wolny czas. Szczególnie fanom autora.
Pilipiukowa wersja podróży w czasie, z otwartym zakończeniem, co uznaję za plus. Solidna praca, która może uprzyjemnić wolny czas. Szczególnie fanom autora.
Pokaż mimo to2017-10-30
Jeśli zabijasz owady bez skrupułów, tłumacząc, że one zaraz po zamianie rozmiarami robiłyby z nami to samo, powinieneś sięgnąć po „Mrówańczę”, która utwierdzi Cię w owym przekonaniu. Zdaje się, że w rostowskim metrze ludzie poradzili sobie całkiem nieźle. Oczywiście tylko pod ziemią. Bohater powieści, zmagający się z demonami przeszłości, Ilija Magin nie będzie mógł odmówić: stanie się tym, kto spróbuje przetrwać atak mutantów i ocalić dziesiątki ludzkich dusz.
Podróż Iliji jest prosta jak rostowskie metro właśnie, z niewieloma rozgałęzieniami, brakuje w jej trakcie charyzmatycznych pobocznych bohaterów. I choć czasem pojawiają się, zdawałoby się, ciekawe postacie to nie na długo i okazują się tylko trochę interesujący. Magin, cierpiący wewnętrznie samotny człowiek staje się nudnym człowiekiem, na którym mi w ogóle nie zależało. „Mrówańczę” należy zwalczyć w sposób, łatwy do przewidzenia. I choć autor ma jednak kilka tajemnic w zanadrzu to całość wypada mniej ciekawie i przewidywalnie niż się spodziewałem. A oczekiwania miałem niewysokie. Pozycja dla zagorzałych fanów, którzy muszą mieć zgromadzoną całą kolekcję. Wszyscy inni mogą przejść obojętnie, chyba, że nie będą mieć na półce nic ciekawszego (lecz o to raczej będzie trudno).
Jeśli zabijasz owady bez skrupułów, tłumacząc, że one zaraz po zamianie rozmiarami robiłyby z nami to samo, powinieneś sięgnąć po „Mrówańczę”, która utwierdzi Cię w owym przekonaniu. Zdaje się, że w rostowskim metrze ludzie poradzili sobie całkiem nieźle. Oczywiście tylko pod ziemią. Bohater powieści, zmagający się z demonami przeszłości, Ilija Magin nie będzie mógł...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-03
Tytuł niełatwy w odbiorze, wymagający od czytelnika wiedzy oraz skupienia. Ostatnia enklawa ludzi to tylko pretekst do opowiedzenia historii mającej bardziej poważny wydźwięk. Wizja Zielonego Kraju jako jedynego miejsca na Ziemi, w którym istnieje społeczność pozostawia wiele pytań o przeszłość. Autor nie rozwodzi się jednak nad nią, nie tłumacząc wiele. Dopiero gdy odstawiamy książkę na półkę staramy się ułożyć wszystko w jedną całość. I choć "Extensa" potrafi zniechęcić tych, którzy z fantastką naukową czy niewiele mieli wspólnego to i tak jest pozycją obowiązkową na półce każdego fana fantastyki. A przynajmniej taką, którą warto uwzględnić w swych czytelniczych planach. Po zakończeniu nie sposób o niej zapomnieć.
Tytuł niełatwy w odbiorze, wymagający od czytelnika wiedzy oraz skupienia. Ostatnia enklawa ludzi to tylko pretekst do opowiedzenia historii mającej bardziej poważny wydźwięk. Wizja Zielonego Kraju jako jedynego miejsca na Ziemi, w którym istnieje społeczność pozostawia wiele pytań o przeszłość. Autor nie rozwodzi się jednak nad nią, nie tłumacząc wiele. Dopiero gdy...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-29
Pierwszy tom komiksowych przygód najbardziej znanej postaci polskiej fantastyki, Geralta z Rivii odstrasza projektem okładki, która jest okropna. Widzimy na niej wiedźmińską wersję Jakuba Wędrowycza z wielką kosą. Brzydotę okładki wynagradzają za to grafiki rozpoczynające dany rozdział jak i te autorstwa Duncana Fegredo, Simona Bisleya a także Stana Sakai. Ale by się o tym przekonać należy przebrnąć przez pięć rozdziałów, z których składa się "Dom ze Szkła". W historii, którą przedstawił Paul Tobin nie brakuje przypadkowo napotkanej postaci, potworów ze słowiańskich legend, walki, pięknych, kuszących kobiet, miłości, zdrady, kłamstw i oczywiście podejrzliwego, sarkastycznego Wiedźmina. Sam model głównej postaci nie przypadł mi do gustu. Geralt wygląda staro, ubrany w łachmany, nosząc dwa patyki na plecach. Razi także logo "Wiedźmin" wyjęte wprost z gry. Podobały mi się za to kolory, przede wszystkim kadry, w których Geralt używa swych wiedźmińskich znaków a także modele stworów, które na swej drodze napotka Biały Wilk. Cieszyły również takie smaczki jak witraże, które choć niewyraźne zdawały się opowiadać czytelnikowi historię w nieco inny sposób. W samej historii czegoś zabrakło, nie intryguje, nie przejmuje czytelnika, na tyle by bać się o to czy kiedykolwiek zostaną wyjaśnione pewne kwestie. Nie mogę rzec, że jestem rozczarowany. Ale myślę, że można stworzyć jeszcze lepszy komiks z Białowłosym w roli głównej.
Pierwszy tom komiksowych przygód najbardziej znanej postaci polskiej fantastyki, Geralta z Rivii odstrasza projektem okładki, która jest okropna. Widzimy na niej wiedźmińską wersję Jakuba Wędrowycza z wielką kosą. Brzydotę okładki wynagradzają za to grafiki rozpoczynające dany rozdział jak i te autorstwa Duncana Fegredo, Simona Bisleya a także Stana Sakai. Ale by się o tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-29
"Miasteczko Salem" to pierwsza powieść Kinga, z jaką miałem przyjemność obcować. Nie ukrywam, że historia Jerusalem jak i jego mieszkańców wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Wspaniała narracja, zapadający w pamięci bohaterowie, trzymający w napięciu scenariusz czyli to, co cechuję Stephena Kinga znalazłem właśnie w tej pozycji. I wiem, że z pewnością sięgnę po kolejne książki Kinga. Nigdy przedtem nie pałałem jakimś wielkim zainteresowaniem literaturą grozy lecz po przeczytaniu przygód Benjamina Mears'a i jego przyjaciół chcę więcej.
Na długo zapamiętam niektóre sceny, które były dawkowane z niezwykłą starannością, stopniowo, krok po kroku. Czytanie po zmroku potęguje efekty.
"Miasteczko Salem" to pierwsza powieść Kinga, z jaką miałem przyjemność obcować. Nie ukrywam, że historia Jerusalem jak i jego mieszkańców wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Wspaniała narracja, zapadający w pamięci bohaterowie, trzymający w napięciu scenariusz czyli to, co cechuję Stephena Kinga znalazłem właśnie w tej pozycji. I wiem, że z pewnością sięgnę po kolejne...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-10
Stefan Darda w swych opowiadaniach zwraca uwagę na ludzkie problemy, depresje, nieznajomych w pociągu, zmarnowanie własnego życia, złe wybory, dodając do tego odrobinę grozy. Moglibyśmy być każdym z bohaterów i to jest chyba w tym zbiorze opowiadań najważniejsze. Często nie zdajemy sobie sprawy z realnych zagrożeń, na co uwagę zwraca autor. Niektóre teksty na długo zostają w pamięci, zwłaszcza jeśli przypiszemy przygody bohaterów do naszych własnych, jak chociażby w opowiadaniu pt. "Rowerzysta", w którym przez wybryk jednego ważniaka możemy stracić życie. Stefan Darda zadbał o fanów poprzez napisanie Posłowia, w którym zdradza kulisy powstawania danego tekstu. To bardzo dobry pomysł. Daję mocną siódemkę i nie ukrywam, że jeśli czas pozwoli sięgnę po powieści Stefana Dardy.
Stefan Darda w swych opowiadaniach zwraca uwagę na ludzkie problemy, depresje, nieznajomych w pociągu, zmarnowanie własnego życia, złe wybory, dodając do tego odrobinę grozy. Moglibyśmy być każdym z bohaterów i to jest chyba w tym zbiorze opowiadań najważniejsze. Często nie zdajemy sobie sprawy z realnych zagrożeń, na co uwagę zwraca autor. Niektóre teksty na długo zostają...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-20
Poczujesz się jak w grze RPG z bazą wypadową, wielkim bazarem, wieloma postaciami napotkanymi podczas swojej wędrówki, zbieraniem drużyny i celem, drogą przez niebezpieczny teren.
„Wieża” to całkiem udana kontynuacja, która wciąż pozostawia (nawet po jej ukończeniu) wiele pytań odnośnie tego, co jest poza znanymi dobrze kanałami. Co stało się z resztą świata, gdy pod Wrocławiem ludzie postawili na szczurze życie?
Drażni czasem nieprzewidywalność i naiwność głównego bohatera, wpadanie łatwo w tarapaty, w które człowiek jego pozycji wpadać nie powinien. Przede wszystkim jednak jest to książka o zepsuciu człowieczeństwa, o konsekwencjach jakie niosą ze sobą decyzje polityków, z którymi szary obywatel nie ma wiele wspólnego. I sam pomysł zabijania na miejscu dyplomatów po apokalipsie nie wydaje się być tak bezsensowny.
I choć nieszczególnie miałem ochotę na poznawanie pobocznych książek z Uniwersum Metro, tak wizja Roberta Szmidta jest wizją ciekawą, spójną, to mały skrawek wielkiego świata po wybuchu. Różnorodny, okrutny, zapominający o dawnym świecie. Łatwa w odbiorze, potrafiąca przyciągnąć na dłużej z niezastąpioną postacią Iskry, która wyrasta na główną bohaterkę tego pobocznego cyklu. Jednocześnie pozostawiająca wrażenie, że mogłoby być ciekawiej, bardziej zawile, bez luk czasowych i z ciekawszym głównym protagonistą.
Poczujesz się jak w grze RPG z bazą wypadową, wielkim bazarem, wieloma postaciami napotkanymi podczas swojej wędrówki, zbieraniem drużyny i celem, drogą przez niebezpieczny teren.
„Wieża” to całkiem udana kontynuacja, która wciąż pozostawia (nawet po jej ukończeniu) wiele pytań odnośnie tego, co jest poza znanymi dobrze kanałami. Co stało się z resztą świata, gdy pod...
2017-09-30
Panie Podlewski, tu mnie Pan zaskoczył.
Mnogość wątków, wielkość Wypalonej Galaktyki i ilość bohaterów mogłaby porażać i zastanawiać czy aby na pewno to wszystko warto upychać jeno w czterech tomach. Dlatego też sposób w jaki autor przedstawił, uporządkował wydarzenia mające miejsce w trakcie Wojny Naporu bardzo mnie zaskoczył. Wszystko jest spójne, odpowiednio dozowane i w chronologii, w której ciężko się zgubić. Za rogiem zawsze czai się coś nowego, postacie z legend mogą ożyć w najmniej odpowiednim momencie, a nadzieja na lepsze to tylko nikły okruch lodu. Przede wszystkim odpowiednie tempo akcji jest zaletą, którą grzechem byłoby pominąć. Co chwilę pojawiają się mniej lub bardziej kluczowe, wielowymiarowe postacie. Każdy gna ku swemu przeznaczeniu, które oczywiście nie będzie jednakowe dla wszystkich.
Wizja ludzkości, która przebywa Głębię choć wizjonerska pozbawia nas złudzeń. Zakończenie nie pozostawia złudzeń. To początek końca. Jakiego i co nastąpi po nim? Wrzucając wyobraźnię na wyższy bieg patrzę w przestrzeń oczekując „Bezkresu”.
Panie Podlewski, tu mnie Pan zaskoczył.
Mnogość wątków, wielkość Wypalonej Galaktyki i ilość bohaterów mogłaby porażać i zastanawiać czy aby na pewno to wszystko warto upychać jeno w czterech tomach. Dlatego też sposób w jaki autor przedstawił, uporządkował wydarzenia mające miejsce w trakcie Wojny Naporu bardzo mnie zaskoczył. Wszystko jest spójne, odpowiednio dozowane i w...
2017-08-06
Odbicie Fausta w zwierciadle Terry’ego Pratchetta skupia się przede wszystkim na trzech życzeniach oraz oczywiście na konsekwencjach jakie niesie ze sobą ich wypowiadanie. Czy mniej szczęścia miał Faust nie spotykając Rincewinda czy Eryk nie spotykając Mefistofelesa to rozważania, nad którymi warto się zastanowić, choć to mimo wszystko zupełnie inna opowieść... Przy okazji ukazania znanych mitów i legend (znów Wojna Tsortiańska, tfu! Trojańska!) z zupełnie innej strony autor nie omieszka również skomentować biurokracji oraz procesu stworzenia, lub raczej Stworzenia. Nie brakuje również zestawienia ludzi z demonami, którzy od tych pierwszych mogą się naprawdę wiele nauczyć. I to chyba podobało mi się najbardziej. Nie zapominając oczywiście o „rincewindowskiej” filozofii.
Niezmienny pozostaje efekt spełnionych życzeń. Wszyscy powinni być szczęśliwi. Powinni.
Odbicie Fausta w zwierciadle Terry’ego Pratchetta skupia się przede wszystkim na trzech życzeniach oraz oczywiście na konsekwencjach jakie niesie ze sobą ich wypowiadanie. Czy mniej szczęścia miał Faust nie spotykając Rincewinda czy Eryk nie spotykając Mefistofelesa to rozważania, nad którymi warto się zastanowić, choć to mimo wszystko zupełnie inna opowieść... Przy okazji...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-28
Moim pierwszym zbiorem opowiadań Andrzeja Pilipiuka był „Litr ciekłego ołowiu”, po którego lekturze wiedziałem, że „2586 kroków” zasili moją domową biblioteczkę prędzej czy później.
Opowiadania zawarte w tym tomie to podróż po alternatywnej rzeczywistości oraz polemika nad tym „co by było gdyby”. Nie brakuje mrocznego klimatu, a dwa teksty o dociekliwym sąsiedzie robią tu za całkiem zabawny przerywnik.
Fascynujące, przyciągające, nierzadko zmuszające do refleksji, przede wszystkim bardzo sycące. Można wymieniać. Jak tak dalej pójdzie to istnieje duże prawdopodobieństwo, że dla książek pana Pilipiuka przeznaczę osobną półkę.
„2586 kroków” to dzieło, którego nie trzeba polecać fanom autora, wszyscy inni powinni rozważyć jego zakup.
Moim pierwszym zbiorem opowiadań Andrzeja Pilipiuka był „Litr ciekłego ołowiu”, po którego lekturze wiedziałem, że „2586 kroków” zasili moją domową biblioteczkę prędzej czy później.
Opowiadania zawarte w tym tomie to podróż po alternatywnej rzeczywistości oraz polemika nad tym „co by było gdyby”. Nie brakuje mrocznego klimatu, a dwa teksty o dociekliwym sąsiedzie robią tu...
2017-07-10
Nie jest to może książka Pratchetta „lepsza od poprzedniej” ale z całą pewnością nie najgorsza. Opowiada o, jakże inaczej, piramidach i o tym jakie niesie konsekwencje ich nadmierna budowa. To także powieść, w której kluczową rolę odgrywa religia i wierzenia ludów Pustyni. Przecież wystarczy coś sobie wyobrazić a prawdopodobnie zaistnieje nie informując tylko w którym wymiarze. Przygody Teppica, który w wielowymiarowym świecie stara się ratować swoje królestwo wciągają, bawią i przynoszą kolejny kosz pełen ponadczasowych cytatów. Sam główny bohater jest postacią, której nie sposób nie lubić. Mimo wychowania w ankh-morporskim społeczeństwie stara się uratować Stare Państwo (jakże przypominające starożytny Egipt) samodzielnie, co rzadko się przecież zdarza bohaterom ze Świata Dysku.
Autor po raz kolejny w mistrzowski sposób nawiązuje do znanych motywów. Chociażby do Wojny Trojańskiej i pomysłu z drewnianym koniem...
Nie jest to może książka Pratchetta „lepsza od poprzedniej” ale z całą pewnością nie najgorsza. Opowiada o, jakże inaczej, piramidach i o tym jakie niesie konsekwencje ich nadmierna budowa. To także powieść, w której kluczową rolę odgrywa religia i wierzenia ludów Pustyni. Przecież wystarczy coś sobie wyobrazić a prawdopodobnie zaistnieje nie informując tylko w którym...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-14
Sztuki Williama Shakespeare'a bardzo sobie cenię, wraz oczywiście z ich siedmioma charakterystycznymi cechami. To, jak sir Pratchett w swej twórczości nawiązał do najbardziej znanych dramatów Szekspirowskich jest absolutnie genialne, dodając do tego oczywiście nawiązania do wiedźm ze znanych dziecięcych baśni. Babcia, tym razem w towarzystwie dwóch innych, równie charyzmatycznych czarownic, zmaga się z problemem "wtrącania się" i konsekwencji jakie może ze sobą nieść. Jak się szybko okaże istnieje zupełnie inny rodzaj magii niż ten, jaki używają tytułowe wiedźmy. Skarbnica przezabawnych, ironicznych, pouczających scen i wielu ponadczasowych cytatów. Z niecierpliwością wyczekiwałem kiedy będę mieć wolny czas, by dokończyć ten tom, co jest chyba najlepszą rekomendacją. Rewelacja.
Pragnę zaznaczyć, że moja ocena jest bardzo umowna.
Sztuki Williama Shakespeare'a bardzo sobie cenię, wraz oczywiście z ich siedmioma charakterystycznymi cechami. To, jak sir Pratchett w swej twórczości nawiązał do najbardziej znanych dramatów Szekspirowskich jest absolutnie genialne, dodając do tego oczywiście nawiązania do wiedźm ze znanych dziecięcych baśni. Babcia, tym razem w towarzystwie dwóch innych, równie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-19
Ciąg dalszy przygód załogi „Wstążki”, naszpikowany wartką akcją ukazaną z różnych perspektyw przynosi wiele nowych informacji o Wypalonej Galaktyce, jak i pozostawia pewien niedosyt. Ma się wrażenie, że autor za bardzo się spieszy a ilość wątków i niespodziewane skoki pomiędzy nimi potrafią skutecznie wybić z rytmu. Wydaje się, że Marcin Podlewski stworzył zbyt duże uniwersum, które ciężko ogarnąć w czterech tomach. Oto przed czytelnikiem ludzkość przed kulminacyjnym momentem swojej egzystencji. Ci, Którzy Odeszli Powracają a echa z przeszłości zdają się rozbrzmiewać coraz donośniej. To, mimo wszystko świat, w który wsiąka się bez barier. Na tle historycznych wydarzeń rozgrywają się dramaty jednostek, odmiennych specyfikacji. Bohaterowie Podlewskiego odkrywają coraz śmielej swoje tajemnice, nie sposób ich nie lubić, bo każdy na swój sposób imponuje swą odmiennością. To bohaterowie doświadczeni, z lepszym bądź gorszym skutkiem radzący sobie z traumami minionych dni.
Tom drugi, podobnie jak pierwszy, wchłania się z prędkością światła, z niecierpliwością czeka aby powrócić na pokład statku kosmicznego i jako postronny obserwator sprawdzić dokąd zmierzamy.
Półmetek, który jest początkiem.
Ciąg dalszy przygód załogi „Wstążki”, naszpikowany wartką akcją ukazaną z różnych perspektyw przynosi wiele nowych informacji o Wypalonej Galaktyce, jak i pozostawia pewien niedosyt. Ma się wrażenie, że autor za bardzo się spieszy a ilość wątków i niespodziewane skoki pomiędzy nimi potrafią skutecznie wybić z rytmu. Wydaje się, że Marcin Podlewski stworzył zbyt duże...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-19
Pozycja zdecydowanie dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z Mitologią Nordycką. Ci bardziej obeznani raczej nie znajdą tu niczego nowego.
Dlatego uważam, że jest to pozycja godna polecenia tym pierwszym. Warto się przekonać kto pierwszy przebierał się za kobietę, zanim to było modne i skąd tak naprawdę biorą się kiepscy pisarze.
Pozycja zdecydowanie dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z Mitologią Nordycką. Ci bardziej obeznani raczej nie znajdą tu niczego nowego.
Dlatego uważam, że jest to pozycja godna polecenia tym pierwszym. Warto się przekonać kto pierwszy przebierał się za kobietę, zanim to było modne i skąd tak naprawdę biorą się kiepscy pisarze.
2017-05-07
Po przeczytaniu „Skokowca” stwierdzisz, że 700 stron to stanowczo za mało.
Galaktyka Marcina Podlewskiego to miejsce, gdzie pod wątpliwość poddaje się wydarzenia z czasów jakie znamy. Ziemia przestała istnieć, po Wojnie Kseno i Wojnie Maszynowej nastało Nowe Imperium, Zjednoczenie. To świat chaosu i porządku, oczekiwania, nadziei, nieustannej walki o poznanie przeszłości i przyszłości. W tej majestatycznej przestrzeni autor przedstawia szereg barwnych,charyzmatycznych, zapadających w pamięci postaci, z których każdy posiada unikatową, ciekawą przeszłość rzutującą na jego przyszłe życie. Nie sposób mi jednoznacznie stwierdzić, który z nich stął się moim ulubieńcem. Czy w ogóle można w tym przypadku mówić o swoim ulubionym bohaterze?
Ilość wątków może oczywiście na początku przyprawić o mały zawrót głowy i sam miałem wątpliwości co do tego czy autorowi uda się wszystko spójnie połączyć. Z uznaniem donoszę, że pan Podlewski wybrnął wyśmienicie. Każdy kolejny rozdział od początku przyciąga, a jego koniec potęguje ciekawość co prowadzi nie do tego, by skończyć rozdział ale najlepiej całą powieść. Każda forma zainteresowania czytelnika, każde wyjaśnienie zjawisk nowego świata, wprowadzenie nowej postaci to karmienie wciąż głodnej ciekawości. Tonaże okrętów, podróże przez Głębię, systemy zewnętrzne, strażnicy, genotransformacje, genohakerzy, rodzaje uzbrojenia, utworzone przez ludzi sekty, dzieje załogi „Wstążki” przed zaciągnięciem się na statek Myrtona Grunwalda etc.
Ten świat chce się poznawać, nawet jeśli ze space operą nie miało się wcześniej do czynienia, co jest oczywistym powodem, by „Głębię” polecić każdemu.
Gdybym miał fascynować się każdym wątkiem, który zrobił na mnie wrażenie, nie można by było mówić tu o krótkiej opinii.
„Głębia Skokowiec” to silny dowód na to jak wielka jest kondycja polskiej fantastyki. To wspaniały wstęp jak i rozwinięcie nietuzinkowej, wielowątkowej i niezapomnianej przygody z niejednoznacznymi bohaterami.
Konieczne jest przeczytanie kolejnego tomu, by przybliżyć się do uzyskania pełnej symulacji. Obecna wartość wynosi dwadzieścia pięć procent.
Po przeczytaniu „Skokowca” stwierdzisz, że 700 stron to stanowczo za mało.
Galaktyka Marcina Podlewskiego to miejsce, gdzie pod wątpliwość poddaje się wydarzenia z czasów jakie znamy. Ziemia przestała istnieć, po Wojnie Kseno i Wojnie Maszynowej nastało Nowe Imperium, Zjednoczenie. To świat chaosu i porządku, oczekiwania, nadziei, nieustannej walki o poznanie przeszłości i...
2017-04-15
"Zabij mnie, tato" to powieść o rodzinnej tragedii wraz z wszystkimi jej mrocznymi stronami a także losach ludzi, których każdy chciałbym spotkać w swoim życiu. Powieść Stefana Dardy mieni się jako manifest apolityczny, punktujący nierówność systemu, w którym żyjemy i błędne, nieprzemyślane decyzje naszych ułomnych polityków, którzy nie mają zmysłu przewidywania tego jak dalekie mogą być konsekwencję podniesionej ręki podczas przegłosowywania ustaw. Decyzje, które zostają podjęte na górze z niewyobrażalną mocą uderzają w obywateli, którzy zasłużyli na godne, szczęśliwe życie. Nie umknęło również podkreślenie ciemnej strony Internetu, w którym jak nigdzie indziej widać destrukcyjne osobowości, mające znaczny wpływ na budowę patologicznego, plotkarskiego i zdeformowanego społeczeństwa.
Z niewyobrażalną siłą Darda potrafi przykuć uwagę czytelnika, sprawić, że z niechęcią odkłada się książkę, zarazem z niecierpliwością czekając na rozwój wydarzeń. Momentami niepokojąca, zaskakująca, tragiczna, a przede wszystkim zapadająca w pamięci, refleksyjna historia o przyjaźni i poświęceniu jakiego ona wymaga, którą szczerze polecam. Pomimo tego, że zakończenie może wywołać niespodziewaną falę smutku i żalu.
"Zabij mnie, tato" to powieść o rodzinnej tragedii wraz z wszystkimi jej mrocznymi stronami a także losach ludzi, których każdy chciałbym spotkać w swoim życiu. Powieść Stefana Dardy mieni się jako manifest apolityczny, punktujący nierówność systemu, w którym żyjemy i błędne, nieprzemyślane decyzje naszych ułomnych polityków, którzy nie mają zmysłu przewidywania tego jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-24
Co to właściwie znaczy „żyli długo i szczęśliwie”? Całe życie uganiasz się za masą potworów, wytrzebiasz je co do nogi, ryzykując życie swoje i swoich kompanów, pływasz we krwi, dokonujesz trudnych wyborów i tak po prostu, po wszystkim kupujesz domek, płodzisz dzieci, gotujesz obiadki wraz z żoną, o wschodzie słońca moczysz kija nad rzeką i kontemplujesz?
Tak, na pewno.
„Harry Potter i Przeklęte dziecko” to jedna z tych historii, które każdy fan przygód nastoletniego sieroty i jego przyjaciół snuł długo po przeczytaniu siódmego tomu. Domniemam, że niejednokrotnie zastanawialiście się „I co dalej?” Aby jednak podejść do sztuki Jacka Thorne’a odpowiednio, ostrzegam. Należy wyzbyć się wszelkich uprzedzeń, co do tematyki podróży w czasie. A to dlatego, że właśnie ten motyw odgrywa tutaj najważniejszą rolę.
Harry Potter jest Szefem Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, ma kochającą żonę i trójkę dzieci. Ojcostwo jednak wychodzi mu równie dobrze jak nauka oklumencji, więc… Tak, ten oto Chłopiec, który przeżył, pełen odwagi, wrażliwości i wspaniałych, czystych jak łza zasad moralnych nie potrafi stworzyć odpowiednich relacji ze swym młodszym synem. I tak się to zaczyna.
Przyznam, że to miłe uczucie wkroczyć znów w ten pełen magii świat. Poznać znane postaci z zupełnie innej strony a także dowiedzieć się „co by było, gdyby”.
Sztuka zrywa z dotychczasowym schematem, czyli: cała akcja rozgrywa się w ciągu danego roku szkolnego. Uważam, że to bardzo trafne rozwiązanie. Przed premierą, po cichutku, liczyłem na to, że autorzy zrezygnują z opowieści, która byłaby związana z Czarnym Panem. Naiwność. Lord Voldemort to, jak się okazuje, zbyt kluczowa postać w życiu nie tylko Harry’ego ale całego świata czarodziejów.
Jak wielu zastanawiało się czy to aby na pewno koniec Toma Riddle’a? Czy tak potężny czarnoksiężnik nie pozostawił po sobie aby czegoś jeszcze niż horkruksów? „Przeklęte dziecko” to właśnie echo potęgi Voldemorta, a alternatywne rzeczywistości ukazane w trakcie podróży bohaterów ukazują o co walczył Potter i jego przyjaciele.
Ta sztuka ma za zadanie przekazać odbiorcy, że każda, nawet błaha decyzja ma swoje konsekwencje. Teraźniejszość, którą kreujemy silnie rzutuje na przyszłość, w której przyjdzie nam żyć. A przeznaczenie? Przepowiednia? Równie dobrze można im pomóc jak i zapobiec.
Jest w tym całym sentymencie jakim się darzy uniwersum, które stworzyła pani Rowling pewien magnetyzm, który przyciąga z niewyobrażalną siłą. Żeby, choć na chwilę posłuchać o nich. O naszych bohaterach z dzieciństwa, o tym jak ułożyli sobie dalsze życie. Czy przygody, które wraz z nimi przeżywaliśmy były warte naszych emocji?
Będę szczery. Po trzecim akcie nie dzieje się nic, czego czytelnik nie był©y w stanie przewidzieć. A sam motyw ze zmieniaczem czasu jest mocno dyskusyjny. Jest on jednak środkiem, by przedstawić problem, o którym pisałem na początku. Jak to jest z tym „długo i szczęśliwie”? Droga, jaką przebył syn Jamesa i Lily nie była łatwa, pełna niepowodzeń, porażek, śmierci. Jak po latach sobie z tym poradzić? Czy można zmienić, przy pomocy tak potężnego narzędzia jakim jest magia, choć skrawek swej przeszłości? Jak łatwo się domyślić, zważywszy na wcześniejsze nauki Dumbledore’a, nie jest to zadanie, którego podjęcie się byłoby rozsądne. Mimo występujących gagów, uważam, że jest to w gruncie rzeczy smutna opowieść. Opowieść o tym, że nie jest pewnikiem jakoby bohaterowie naszych ulubionych opowieści żyli długo i szczęśliwie.
Zdecydowanie chciałbym obejrzeć na żywo wraz z wszystkimi elementami scenografii, dementorami wokół publiczności i znajomym szeptem w tle: "Haaarry Pottttter..."
Co to właściwie znaczy „żyli długo i szczęśliwie”? Całe życie uganiasz się za masą potworów, wytrzebiasz je co do nogi, ryzykując życie swoje i swoich kompanów, pływasz we krwi, dokonujesz trudnych wyborów i tak po prostu, po wszystkim kupujesz domek, płodzisz dzieci, gotujesz obiadki wraz z żoną, o wschodzie słońca moczysz kija nad rzeką i kontemplujesz?
Tak, na...
Tom Ward staje się coraz mądrzejszym i bardziej doświadczonym uczniem Stracharza. Czeka na niego jednak Coś o wiele gorszego nie tylko ze strony Mroku ale i Kwizytora, który nieoczekiwanie zawitał do Hrabstwa. Trzeba będzie zaś poradzić sobie z przedwiecznym złem i uniknąć stosu. I choć sama fabuła wydaje się interesująca nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze to tylko bajka. A sam mistrz jest tu postacią słabą, bez wyrazu, wręcz nudną. Podobne wrażenie sprawia Tom. Nie brakuje młodej wiedźmy Alice, której rola w powieści wciąż jest ta sama. Z nadzieją spoglądam na kolejne tomy.
Tom Ward staje się coraz mądrzejszym i bardziej doświadczonym uczniem Stracharza. Czeka na niego jednak Coś o wiele gorszego nie tylko ze strony Mroku ale i Kwizytora, który nieoczekiwanie zawitał do Hrabstwa. Trzeba będzie zaś poradzić sobie z przedwiecznym złem i uniknąć stosu. I choć sama fabuła wydaje się interesująca nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze to tylko bajka. A...
więcej Pokaż mimo to