-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać103
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
Zdecydowałem się na poznanie serii Josepha Delaneya z powodu bardzo oczywistego. Zwyczajnie głupio czułbym się nie znając jednej z najpopularniejszej serii fantasy. Powieść jest bardzo poprawna. To, co prawda, jeno wprowadzenie w rzeczywistość Stracharza i jego ucznia, w której jednak nie brakuje zwrotów akcji. Jedna z tych książek napisanych zwięźle, nieskomplikowanie, prostą konstrukcją zdań. Dlatego też można poznać początek przygody Toma Warda jako stracharza w całości w jeden dzień. Zdecydowanie polecam młodszym czytelnikom (co wszak nie dziwi). Dla ich rodziców jest to idealny pomysł na prezent. Przy czym, warto się zastanowić nad kupnem wszystkich tomów. Wciągająca i zachęcająca.
Zdecydowałem się na poznanie serii Josepha Delaneya z powodu bardzo oczywistego. Zwyczajnie głupio czułbym się nie znając jednej z najpopularniejszej serii fantasy. Powieść jest bardzo poprawna. To, co prawda, jeno wprowadzenie w rzeczywistość Stracharza i jego ucznia, w której jednak nie brakuje zwrotów akcji. Jedna z tych książek napisanych zwięźle, nieskomplikowanie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-26
Dla mnie, póki co, zaskoczenie roku. Gdy kupowałem tę książkę, by zrobić krótką przerwę od uwielbianej przeze mnie fantastyki,nie miałem żadnych oczekiwań. Okazało się jednak, że opowieść była wciągająca, refleksyjna, ukazująca życiowe rozterki osób różnych ale jednak bliskich. Historia o doświadczeniach, drogach, wyborach, rzeczach, na które mamy wpływ, ich następstwach jak również o tych wszystkich chwilach, które życie przynosi bez zapowiedzi. Przesłanie jest właściwie proste: to, co przemija ma wpływ na to, co trwa. Ale niekoniecznie musi być wszystkim.
Dla mnie, póki co, zaskoczenie roku. Gdy kupowałem tę książkę, by zrobić krótką przerwę od uwielbianej przeze mnie fantastyki,nie miałem żadnych oczekiwań. Okazało się jednak, że opowieść była wciągająca, refleksyjna, ukazująca życiowe rozterki osób różnych ale jednak bliskich. Historia o doświadczeniach, drogach, wyborach, rzeczach, na które mamy wpływ, ich następstwach...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-03
Pilipiukowa wersja podróży w czasie, z otwartym zakończeniem, co uznaję za plus. Solidna praca, która może uprzyjemnić wolny czas. Szczególnie fanom autora.
Pilipiukowa wersja podróży w czasie, z otwartym zakończeniem, co uznaję za plus. Solidna praca, która może uprzyjemnić wolny czas. Szczególnie fanom autora.
Pokaż mimo to2017-10-30
Jeśli zabijasz owady bez skrupułów, tłumacząc, że one zaraz po zamianie rozmiarami robiłyby z nami to samo, powinieneś sięgnąć po „Mrówańczę”, która utwierdzi Cię w owym przekonaniu. Zdaje się, że w rostowskim metrze ludzie poradzili sobie całkiem nieźle. Oczywiście tylko pod ziemią. Bohater powieści, zmagający się z demonami przeszłości, Ilija Magin nie będzie mógł odmówić: stanie się tym, kto spróbuje przetrwać atak mutantów i ocalić dziesiątki ludzkich dusz.
Podróż Iliji jest prosta jak rostowskie metro właśnie, z niewieloma rozgałęzieniami, brakuje w jej trakcie charyzmatycznych pobocznych bohaterów. I choć czasem pojawiają się, zdawałoby się, ciekawe postacie to nie na długo i okazują się tylko trochę interesujący. Magin, cierpiący wewnętrznie samotny człowiek staje się nudnym człowiekiem, na którym mi w ogóle nie zależało. „Mrówańczę” należy zwalczyć w sposób, łatwy do przewidzenia. I choć autor ma jednak kilka tajemnic w zanadrzu to całość wypada mniej ciekawie i przewidywalnie niż się spodziewałem. A oczekiwania miałem niewysokie. Pozycja dla zagorzałych fanów, którzy muszą mieć zgromadzoną całą kolekcję. Wszyscy inni mogą przejść obojętnie, chyba, że nie będą mieć na półce nic ciekawszego (lecz o to raczej będzie trudno).
Jeśli zabijasz owady bez skrupułów, tłumacząc, że one zaraz po zamianie rozmiarami robiłyby z nami to samo, powinieneś sięgnąć po „Mrówańczę”, która utwierdzi Cię w owym przekonaniu. Zdaje się, że w rostowskim metrze ludzie poradzili sobie całkiem nieźle. Oczywiście tylko pod ziemią. Bohater powieści, zmagający się z demonami przeszłości, Ilija Magin nie będzie mógł...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-20
Poczujesz się jak w grze RPG z bazą wypadową, wielkim bazarem, wieloma postaciami napotkanymi podczas swojej wędrówki, zbieraniem drużyny i celem, drogą przez niebezpieczny teren.
„Wieża” to całkiem udana kontynuacja, która wciąż pozostawia (nawet po jej ukończeniu) wiele pytań odnośnie tego, co jest poza znanymi dobrze kanałami. Co stało się z resztą świata, gdy pod Wrocławiem ludzie postawili na szczurze życie?
Drażni czasem nieprzewidywalność i naiwność głównego bohatera, wpadanie łatwo w tarapaty, w które człowiek jego pozycji wpadać nie powinien. Przede wszystkim jednak jest to książka o zepsuciu człowieczeństwa, o konsekwencjach jakie niosą ze sobą decyzje polityków, z którymi szary obywatel nie ma wiele wspólnego. I sam pomysł zabijania na miejscu dyplomatów po apokalipsie nie wydaje się być tak bezsensowny.
I choć nieszczególnie miałem ochotę na poznawanie pobocznych książek z Uniwersum Metro, tak wizja Roberta Szmidta jest wizją ciekawą, spójną, to mały skrawek wielkiego świata po wybuchu. Różnorodny, okrutny, zapominający o dawnym świecie. Łatwa w odbiorze, potrafiąca przyciągnąć na dłużej z niezastąpioną postacią Iskry, która wyrasta na główną bohaterkę tego pobocznego cyklu. Jednocześnie pozostawiająca wrażenie, że mogłoby być ciekawiej, bardziej zawile, bez luk czasowych i z ciekawszym głównym protagonistą.
Poczujesz się jak w grze RPG z bazą wypadową, wielkim bazarem, wieloma postaciami napotkanymi podczas swojej wędrówki, zbieraniem drużyny i celem, drogą przez niebezpieczny teren.
„Wieża” to całkiem udana kontynuacja, która wciąż pozostawia (nawet po jej ukończeniu) wiele pytań odnośnie tego, co jest poza znanymi dobrze kanałami. Co stało się z resztą świata, gdy pod...
2017-10-11
Po ukończeniu studiów pozostaną tylko wspomnienia beztroskich chwil tłumione dorosłością, kredytem hipotecznym i pracą w zawodzie. Chyba, że się zakochasz.
Głębokie uczucie, które autor maluje na tle komentowanej na bieżąco polskiej rzeczywistości jest jednocześnie niezrozumiałe i fascynujące. Happy End jest poza horyzontem, a przypadkowość zdarzeń nie napawa optymizmem. Nie można odmówić autorowi specyficznego stylu, trafnych spostrzeżeń i oryginalnego przedstawienia wewnętrznej walki Dawida, jego gonitwy myśli i mieszających się emocji. Wśród stu żartów, dwa będą śmieszne, metafory zaś niezłe. Przepych porównań i powtarzalność potrafi jednak znużyć, nie wynagradzając fabularną zawiłością. Natomiast pomieszanie chronologiczne (choć nie sprawia trudności w jego ułożeniu) nie wydaje mi się dobrym pomysłem. Wprowadza niepotrzebny zamęt, chaos a przede wszystkich rzadko kiedy rozpala ciekawość.
Nie każdemu jednak książka będzie dźwięczeć tak samo. Najlepszym przykładem na to jest ciągłe nawiązywanie do filmów sprzed wielu lat, którymi młodsze pokolenie może się niespecjalnie interesować. To zdecydowanie nie polska Lolita. To Dawid i Kaśka. Tyle i aż tyle.
Po ukończeniu studiów pozostaną tylko wspomnienia beztroskich chwil tłumione dorosłością, kredytem hipotecznym i pracą w zawodzie. Chyba, że się zakochasz.
Głębokie uczucie, które autor maluje na tle komentowanej na bieżąco polskiej rzeczywistości jest jednocześnie niezrozumiałe i fascynujące. Happy End jest poza horyzontem, a przypadkowość zdarzeń nie napawa optymizmem....
2017-09-30
Panie Podlewski, tu mnie Pan zaskoczył.
Mnogość wątków, wielkość Wypalonej Galaktyki i ilość bohaterów mogłaby porażać i zastanawiać czy aby na pewno to wszystko warto upychać jeno w czterech tomach. Dlatego też sposób w jaki autor przedstawił, uporządkował wydarzenia mające miejsce w trakcie Wojny Naporu bardzo mnie zaskoczył. Wszystko jest spójne, odpowiednio dozowane i w chronologii, w której ciężko się zgubić. Za rogiem zawsze czai się coś nowego, postacie z legend mogą ożyć w najmniej odpowiednim momencie, a nadzieja na lepsze to tylko nikły okruch lodu. Przede wszystkim odpowiednie tempo akcji jest zaletą, którą grzechem byłoby pominąć. Co chwilę pojawiają się mniej lub bardziej kluczowe, wielowymiarowe postacie. Każdy gna ku swemu przeznaczeniu, które oczywiście nie będzie jednakowe dla wszystkich.
Wizja ludzkości, która przebywa Głębię choć wizjonerska pozbawia nas złudzeń. Zakończenie nie pozostawia złudzeń. To początek końca. Jakiego i co nastąpi po nim? Wrzucając wyobraźnię na wyższy bieg patrzę w przestrzeń oczekując „Bezkresu”.
Panie Podlewski, tu mnie Pan zaskoczył.
Mnogość wątków, wielkość Wypalonej Galaktyki i ilość bohaterów mogłaby porażać i zastanawiać czy aby na pewno to wszystko warto upychać jeno w czterech tomach. Dlatego też sposób w jaki autor przedstawił, uporządkował wydarzenia mające miejsce w trakcie Wojny Naporu bardzo mnie zaskoczył. Wszystko jest spójne, odpowiednio dozowane i w...
2017-08-26
Trudność wojny pozycyjnej i jej wpływu na młode pokolenie przedstawiona jako manifest antywojenny, ukazujący jak wiele w życiu młodego człowieka zależy nie od niego samego a wychowawców, na których w przyszłości nie chce się nawet spojrzeć. Bohaterowie powieści młodość swą spędzają w okopach, staczając walkę z wszelkiego rodzaju pociskami, warunkami atmosferycznymi, utratą kolegów, własnymi marzeniami i pragnieniami. To historia szeregowych, o których wojna szybko sobie przypomniała jak i szybko zapomniała. Zabrała ich ze sobą, zakopała, bo nawet jeśli przetrwaliby ciałem, nie mieli szans przetrwać duchem. Ponadczasowe dzieło.
Trudność wojny pozycyjnej i jej wpływu na młode pokolenie przedstawiona jako manifest antywojenny, ukazujący jak wiele w życiu młodego człowieka zależy nie od niego samego a wychowawców, na których w przyszłości nie chce się nawet spojrzeć. Bohaterowie powieści młodość swą spędzają w okopach, staczając walkę z wszelkiego rodzaju pociskami, warunkami atmosferycznymi, utratą...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-06
Odbicie Fausta w zwierciadle Terry’ego Pratchetta skupia się przede wszystkim na trzech życzeniach oraz oczywiście na konsekwencjach jakie niesie ze sobą ich wypowiadanie. Czy mniej szczęścia miał Faust nie spotykając Rincewinda czy Eryk nie spotykając Mefistofelesa to rozważania, nad którymi warto się zastanowić, choć to mimo wszystko zupełnie inna opowieść... Przy okazji ukazania znanych mitów i legend (znów Wojna Tsortiańska, tfu! Trojańska!) z zupełnie innej strony autor nie omieszka również skomentować biurokracji oraz procesu stworzenia, lub raczej Stworzenia. Nie brakuje również zestawienia ludzi z demonami, którzy od tych pierwszych mogą się naprawdę wiele nauczyć. I to chyba podobało mi się najbardziej. Nie zapominając oczywiście o „rincewindowskiej” filozofii.
Niezmienny pozostaje efekt spełnionych życzeń. Wszyscy powinni być szczęśliwi. Powinni.
Odbicie Fausta w zwierciadle Terry’ego Pratchetta skupia się przede wszystkim na trzech życzeniach oraz oczywiście na konsekwencjach jakie niesie ze sobą ich wypowiadanie. Czy mniej szczęścia miał Faust nie spotykając Rincewinda czy Eryk nie spotykając Mefistofelesa to rozważania, nad którymi warto się zastanowić, choć to mimo wszystko zupełnie inna opowieść... Przy okazji...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-28
Moim pierwszym zbiorem opowiadań Andrzeja Pilipiuka był „Litr ciekłego ołowiu”, po którego lekturze wiedziałem, że „2586 kroków” zasili moją domową biblioteczkę prędzej czy później.
Opowiadania zawarte w tym tomie to podróż po alternatywnej rzeczywistości oraz polemika nad tym „co by było gdyby”. Nie brakuje mrocznego klimatu, a dwa teksty o dociekliwym sąsiedzie robią tu za całkiem zabawny przerywnik.
Fascynujące, przyciągające, nierzadko zmuszające do refleksji, przede wszystkim bardzo sycące. Można wymieniać. Jak tak dalej pójdzie to istnieje duże prawdopodobieństwo, że dla książek pana Pilipiuka przeznaczę osobną półkę.
„2586 kroków” to dzieło, którego nie trzeba polecać fanom autora, wszyscy inni powinni rozważyć jego zakup.
Moim pierwszym zbiorem opowiadań Andrzeja Pilipiuka był „Litr ciekłego ołowiu”, po którego lekturze wiedziałem, że „2586 kroków” zasili moją domową biblioteczkę prędzej czy później.
Opowiadania zawarte w tym tomie to podróż po alternatywnej rzeczywistości oraz polemika nad tym „co by było gdyby”. Nie brakuje mrocznego klimatu, a dwa teksty o dociekliwym sąsiedzie robią tu...
2017-07-10
Nie jest to może książka Pratchetta „lepsza od poprzedniej” ale z całą pewnością nie najgorsza. Opowiada o, jakże inaczej, piramidach i o tym jakie niesie konsekwencje ich nadmierna budowa. To także powieść, w której kluczową rolę odgrywa religia i wierzenia ludów Pustyni. Przecież wystarczy coś sobie wyobrazić a prawdopodobnie zaistnieje nie informując tylko w którym wymiarze. Przygody Teppica, który w wielowymiarowym świecie stara się ratować swoje królestwo wciągają, bawią i przynoszą kolejny kosz pełen ponadczasowych cytatów. Sam główny bohater jest postacią, której nie sposób nie lubić. Mimo wychowania w ankh-morporskim społeczeństwie stara się uratować Stare Państwo (jakże przypominające starożytny Egipt) samodzielnie, co rzadko się przecież zdarza bohaterom ze Świata Dysku.
Autor po raz kolejny w mistrzowski sposób nawiązuje do znanych motywów. Chociażby do Wojny Trojańskiej i pomysłu z drewnianym koniem...
Nie jest to może książka Pratchetta „lepsza od poprzedniej” ale z całą pewnością nie najgorsza. Opowiada o, jakże inaczej, piramidach i o tym jakie niesie konsekwencje ich nadmierna budowa. To także powieść, w której kluczową rolę odgrywa religia i wierzenia ludów Pustyni. Przecież wystarczy coś sobie wyobrazić a prawdopodobnie zaistnieje nie informując tylko w którym...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-02
Spontaniczny zakup, który bardzo uprzyjemnił mi popołudniową kawę. Po pierwszych opowiadaniach, przygody Warsa i Sawy sprawiają wrażenie bajek na dobranoc, by z pomocą Jerzego „Smoka” Wawelskiego przybrać nieco bardziej krwawy charakter. Nie brak tu humoru, zjawisk paranormalnych, egzorcyzmów, ucieczek, strzelanin, latających sterowców czy pływających rosomaków. Są i literówki, więc jeśli ktoś lubi sobie je podkreślać ołówkiem to warto przygotować temperówkę.
Bardzo lekkostrawne opowiadania o nietypowych, młodych warszawskich detektywach, z którymi kumpelstwo przychodzi łatwo. Choć bywa niebezpieczne.
Z całą jednak sympatią do Zygmunta, Agnieszki i reszty ekipy muszę podkreślić, że jak na opowieści detektywistyczne nie sposób wczuć się w kryminalny klimat. Zagadki bywają nijakie, pojawiają się luki w scenariuszu, sporo elementów jest naciąganych a zakończenie łatwo przewidzieć. I choć autor stara się, by czytelnika nie ogarnęła nuda, czasem się to nie udaje. Sam pomysł agencji detektywistycznej zajmującej się zjawiskami paranormalnymi zasługuje na brawa. Niestety, wykonanie już niekoniecznie.
Pozostanę jednak optymistą, kibicując redaktorowi naczelnemu dwumiesięcznika „Fantom” w jego dalszej pracy.
Spontaniczny zakup, który bardzo uprzyjemnił mi popołudniową kawę. Po pierwszych opowiadaniach, przygody Warsa i Sawy sprawiają wrażenie bajek na dobranoc, by z pomocą Jerzego „Smoka” Wawelskiego przybrać nieco bardziej krwawy charakter. Nie brak tu humoru, zjawisk paranormalnych, egzorcyzmów, ucieczek, strzelanin, latających sterowców czy pływających rosomaków. Są i...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-19
Ciąg dalszy przygód załogi „Wstążki”, naszpikowany wartką akcją ukazaną z różnych perspektyw przynosi wiele nowych informacji o Wypalonej Galaktyce, jak i pozostawia pewien niedosyt. Ma się wrażenie, że autor za bardzo się spieszy a ilość wątków i niespodziewane skoki pomiędzy nimi potrafią skutecznie wybić z rytmu. Wydaje się, że Marcin Podlewski stworzył zbyt duże uniwersum, które ciężko ogarnąć w czterech tomach. Oto przed czytelnikiem ludzkość przed kulminacyjnym momentem swojej egzystencji. Ci, Którzy Odeszli Powracają a echa z przeszłości zdają się rozbrzmiewać coraz donośniej. To, mimo wszystko świat, w który wsiąka się bez barier. Na tle historycznych wydarzeń rozgrywają się dramaty jednostek, odmiennych specyfikacji. Bohaterowie Podlewskiego odkrywają coraz śmielej swoje tajemnice, nie sposób ich nie lubić, bo każdy na swój sposób imponuje swą odmiennością. To bohaterowie doświadczeni, z lepszym bądź gorszym skutkiem radzący sobie z traumami minionych dni.
Tom drugi, podobnie jak pierwszy, wchłania się z prędkością światła, z niecierpliwością czeka aby powrócić na pokład statku kosmicznego i jako postronny obserwator sprawdzić dokąd zmierzamy.
Półmetek, który jest początkiem.
Ciąg dalszy przygód załogi „Wstążki”, naszpikowany wartką akcją ukazaną z różnych perspektyw przynosi wiele nowych informacji o Wypalonej Galaktyce, jak i pozostawia pewien niedosyt. Ma się wrażenie, że autor za bardzo się spieszy a ilość wątków i niespodziewane skoki pomiędzy nimi potrafią skutecznie wybić z rytmu. Wydaje się, że Marcin Podlewski stworzył zbyt duże...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-19
Pozycja zdecydowanie dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z Mitologią Nordycką. Ci bardziej obeznani raczej nie znajdą tu niczego nowego.
Dlatego uważam, że jest to pozycja godna polecenia tym pierwszym. Warto się przekonać kto pierwszy przebierał się za kobietę, zanim to było modne i skąd tak naprawdę biorą się kiepscy pisarze.
Pozycja zdecydowanie dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z Mitologią Nordycką. Ci bardziej obeznani raczej nie znajdą tu niczego nowego.
Dlatego uważam, że jest to pozycja godna polecenia tym pierwszym. Warto się przekonać kto pierwszy przebierał się za kobietę, zanim to było modne i skąd tak naprawdę biorą się kiepscy pisarze.
2017-05-07
Po przeczytaniu „Skokowca” stwierdzisz, że 700 stron to stanowczo za mało.
Galaktyka Marcina Podlewskiego to miejsce, gdzie pod wątpliwość poddaje się wydarzenia z czasów jakie znamy. Ziemia przestała istnieć, po Wojnie Kseno i Wojnie Maszynowej nastało Nowe Imperium, Zjednoczenie. To świat chaosu i porządku, oczekiwania, nadziei, nieustannej walki o poznanie przeszłości i przyszłości. W tej majestatycznej przestrzeni autor przedstawia szereg barwnych,charyzmatycznych, zapadających w pamięci postaci, z których każdy posiada unikatową, ciekawą przeszłość rzutującą na jego przyszłe życie. Nie sposób mi jednoznacznie stwierdzić, który z nich stął się moim ulubieńcem. Czy w ogóle można w tym przypadku mówić o swoim ulubionym bohaterze?
Ilość wątków może oczywiście na początku przyprawić o mały zawrót głowy i sam miałem wątpliwości co do tego czy autorowi uda się wszystko spójnie połączyć. Z uznaniem donoszę, że pan Podlewski wybrnął wyśmienicie. Każdy kolejny rozdział od początku przyciąga, a jego koniec potęguje ciekawość co prowadzi nie do tego, by skończyć rozdział ale najlepiej całą powieść. Każda forma zainteresowania czytelnika, każde wyjaśnienie zjawisk nowego świata, wprowadzenie nowej postaci to karmienie wciąż głodnej ciekawości. Tonaże okrętów, podróże przez Głębię, systemy zewnętrzne, strażnicy, genotransformacje, genohakerzy, rodzaje uzbrojenia, utworzone przez ludzi sekty, dzieje załogi „Wstążki” przed zaciągnięciem się na statek Myrtona Grunwalda etc.
Ten świat chce się poznawać, nawet jeśli ze space operą nie miało się wcześniej do czynienia, co jest oczywistym powodem, by „Głębię” polecić każdemu.
Gdybym miał fascynować się każdym wątkiem, który zrobił na mnie wrażenie, nie można by było mówić tu o krótkiej opinii.
„Głębia Skokowiec” to silny dowód na to jak wielka jest kondycja polskiej fantastyki. To wspaniały wstęp jak i rozwinięcie nietuzinkowej, wielowątkowej i niezapomnianej przygody z niejednoznacznymi bohaterami.
Konieczne jest przeczytanie kolejnego tomu, by przybliżyć się do uzyskania pełnej symulacji. Obecna wartość wynosi dwadzieścia pięć procent.
Po przeczytaniu „Skokowca” stwierdzisz, że 700 stron to stanowczo za mało.
Galaktyka Marcina Podlewskiego to miejsce, gdzie pod wątpliwość poddaje się wydarzenia z czasów jakie znamy. Ziemia przestała istnieć, po Wojnie Kseno i Wojnie Maszynowej nastało Nowe Imperium, Zjednoczenie. To świat chaosu i porządku, oczekiwania, nadziei, nieustannej walki o poznanie przeszłości i...
Tom Ward staje się coraz mądrzejszym i bardziej doświadczonym uczniem Stracharza. Czeka na niego jednak Coś o wiele gorszego nie tylko ze strony Mroku ale i Kwizytora, który nieoczekiwanie zawitał do Hrabstwa. Trzeba będzie zaś poradzić sobie z przedwiecznym złem i uniknąć stosu. I choć sama fabuła wydaje się interesująca nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze to tylko bajka. A sam mistrz jest tu postacią słabą, bez wyrazu, wręcz nudną. Podobne wrażenie sprawia Tom. Nie brakuje młodej wiedźmy Alice, której rola w powieści wciąż jest ta sama. Z nadzieją spoglądam na kolejne tomy.
Tom Ward staje się coraz mądrzejszym i bardziej doświadczonym uczniem Stracharza. Czeka na niego jednak Coś o wiele gorszego nie tylko ze strony Mroku ale i Kwizytora, który nieoczekiwanie zawitał do Hrabstwa. Trzeba będzie zaś poradzić sobie z przedwiecznym złem i uniknąć stosu. I choć sama fabuła wydaje się interesująca nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze to tylko bajka. A...
więcej Pokaż mimo to