Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Wreszcie doczekałem się - najgorsza książka jaką przeczytałem w życiu.

Książka została wydana własnym nakładem bo żadna wydawnictwo nie chciałoby się tego podjąć. Książka nie przeszła również korekty, mimo że taka informacja jest podana. O redakcji nie ma nawet co wspominać.

Moja teoria jest taka, że autor nigdy nie przeczytał w życiu książki dlatego nie wie jak się je pisze.
Rzecz napisana jest tak przaśnym i dziecinnym językiem, że aż musiałem sprawdzić czy faktycznie nie pisał jej uczeń szkoły podstawowej. Szokujące dla mnie było to, że auto ukończył studia. To jest gorsze niż poziom blogów internetowych napisanych na szybko pod marnej jakości SEO. Przesadzam? No to proszę bardzo:

"Najczęściej na ten problem padają hasła hasła jak: Segregates..."

Tłumaczę na język polski -"Kojarzy się to z Segregates, tymczasem..." czy coś w tym rodzaju. Nie jestem pewien, bo po prostu nie wiadomo o co autorowi chodzi.
Podobnie:

"Na problem skalowalności bitcoina pada też hasło jak ..."

"Na czas pisania tych słów..."

Tłumaczenie polskie - "W chwili gdy piszę te słowa..." lub "Obecnie.."
Jedziemy dalej:

"Nie zdziwiło mnie to, że NA TEN CZAS nie planują wdrażać j. polskiego, bo to nie ich priorytet. NA TEN CZAS Bitmex..."

I teraz mi powiedzcie, jakim cudem miła pani od niby to korekty przebrnęła przez te dwa zdania i nie zauważyła "j.polskiego" i "na ten czas"?

Mało? To jeszcze dorzućmy do tego emotikony w tekście (!), pisanie per "ty" w stronę czytelnika z dużej litery (to nie list!) oraz błędy w składni, interpunkcji, logice... Zresztą, widzicie przykłady wyżej.
Czy widzieliście kiedykolwiek napisaną w ten sposób książkę?

No dobrze, więc jak to się stało że się tak stało?
To nie jest książka. Jest to broszura reklamowa reklamująca szkolenie, które macie kupić. Całość napisana jest w stylu "naganiacza na super garnki i cudowne lecznicze koce":

- najpierw przedstaw tło,
- potem pokaż ile można na tym zarobić,
- na koniec przedstaw rozwiązanie - kurs...

Najprawdopodobniej autor przeszedł jakieś "szkolenie dla szkoleniowców" i stosuje te parszywe metody manipulacji myśląc, że tak jest w porządku, że tak się to robi.
W "książce" trzykrotnie pojawia się reklama jego szkolenia, ba, nawet z ilustracją. Chcecie się więcej dowiedzieć? To musicie mi więcej zapłacić, tak jak uczestnicy mojego kursu który...
Pod koniec autor walnął ją jeszcze raz, na całą stronę, na wypadek gdybyśmy wcześniej nie zauważyli, dodał parę słów, podpisał się i zakończył dzieło emotikonem z uśmiechniętą buźką.

Jest to najgorsza książka jaką czytałem. Najgorsza książka jaką widziałem. Najgorsza o jakiej słyszałem. Autor powinien mnie za nią przeprosić.
Książkę można było zwrócić i odzyskać pieniądze (nota bene - kosztuje ponad sto złotych a detalicznie 199!). Niestety rozbawiony zacząłem bazgrać po niej ołówkiem zaznaczając cudaczne fragmenty, więc nie mogłem tego zrobić.

Wreszcie doczekałem się - najgorsza książka jaką przeczytałem w życiu.

Książka została wydana własnym nakładem bo żadna wydawnictwo nie chciałoby się tego podjąć. Książka nie przeszła również korekty, mimo że taka informacja jest podana. O redakcji nie ma nawet co wspominać.

Moja teoria jest taka, że autor nigdy nie przeczytał w życiu książki dlatego nie wie jak się je...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyłamię się z trendu czołobitności bo ktoś musi mieć odwagę to powiedzieć - ta książka warsztatowo jest źle napisana. Redakcja zupełnie się nie popisała. Snerg miał tendencję do niepotrzebnie skomplikowanych, złożonych zdań. Dziw bierze, że sam tego nie korygował. Aby nie być gołosłownym, zacytuję pierwsze dwa zdania powieści. Dwa.

"Była noc.

A teraz drugie:

"Była jedna z szeregu tych zwyczajnych nocy, gdy budziłem się między pancernymi ścianami, uwięziony od wielu miesięcy w komorze bez wyjścia, w ciemności rozświetlanej blaskami ekranów i w ciszy przerywanej piskami głośników, gdy drętwiałem na myśl o nieznanym losie pod niskim marmurowym stropem, z którego nawet we śnie śledziły mnie nieczułe mechaniczne oczy, i kiedy - wciąż jednakowo zdumiony prawami zamkniętego świata - pytałem maszyny, co to wszystko znaczy, i zaraz traciłem świadomość w kolejnym ciężkim śnie."

Uff...Teraz rozumiecie, dlaczego niektórzy po przeczytaniu kilkudziesięciu stron rzucają ją w kąt, myśląc że jest dla nich za trudna? Ona nie jest za trudna, tylko kiepska. inny przykład:

"Gdyby nie realizm perspektywy, barwy i kształtu, mógłbym sądzić, że stoję przed stereoskopowym, rozpostartym na ekranie obrazem, rzuconym nań przez pojedynczą, zakleszczoną w aparacie klatkę filmu, którego perforacja ugrzęzła między trybami projektora równocześnie z naciśnięciem kontaktu, ukazując mi ostatni fragment akcji urwanej raptownie w momencie zapalenia światła."

Że co? Przecież to jest poziom internetowych "fanfików", których autorzy bawią się w pisarzy i silą na wyniosłość. Czy to zacytowane porównanie było konieczne? Czy było zgrabnie napisane? To tylko fragment wątku, autor ciągnie to przez kolejny akapit... a bohater przecież na sekundkę włączył światło w pokoju.
Kolejny przykład:

"...wpadając przez otwarte drzwi do jakiegoś nie zajętego przez magmę wnętrza. Zaraz powróciłem na próg, aby te drzwi - obracające się lekko w zawiasach - zamknąć za sobą".

Wystarczyło "Zaraz powróciłem na próg i zamknąłem drzwi za sobą." lub nawet "je za sobą". Po co ten tekst o zawiasach?
Jeszcze inny przykład:

"Pokrywała ją gruba warstwa pyłu. W dotyku pył ten przypominał talk"

Rzetelny redaktor zostawiłby "Pokrywała ją gruba warstwa przypominającego talk pyłu" lub raczej "Pokrywała ją warstwa pyłu" z pominięciem wzmianki o talku. Dlaczego? Bo w kolejnym zdaniu autor pisze, że bohaterom "ślizgały się po nim ręce". Po talku...
Przecież to są szkolne błędy zarówno w logice jak i konstrukcji tekstu.

Wygląda to tak, jakby amator próbował literackiego snobizmu a z braku warsztatu wyszła lamerska paplanina. To wszystko sprawia, że książkę czyta się bardzo ciężko, z irytacją i momentami ciężko zrozumieć co autor chciał zilustrować. To największy grzech jaki pisarz może popełnić.
Uważam, że w dużej mierze to sprawia, że "Robot" uznawany jest za dzieło wysokich lotów. Każdy podchodzi do niej z takimi oczekiwaniami i kiedy mu się ona nie podoba, uważa że "jest dla niego za trudna".
Tymczasem patrząc obiektywnie, jest zwyczajnie kiepsko napisana.

Wyłamię się z trendu czołobitności bo ktoś musi mieć odwagę to powiedzieć - ta książka warsztatowo jest źle napisana. Redakcja zupełnie się nie popisała. Snerg miał tendencję do niepotrzebnie skomplikowanych, złożonych zdań. Dziw bierze, że sam tego nie korygował. Aby nie być gołosłownym, zacytuję pierwsze dwa zdania powieści. Dwa.

"Była noc.

A teraz drugie:

"Była jedna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem po raz pierwszy w 1992 roku, teraz kupiłem to samo wydanie w antykwariacie i przeczytałem ponownie. I bawiło tak samo jak w czasach dzieciństwa. Przyjemna książka napisana bardzo lekkim językiem. Czytając czuje się sympatie do ET. Pozbawiona politycznej poprawności czy ideologicznych wrzutek, a więc można kupić ją dzieciom. Naprawdę bardzo przyjemnie się ją czytało.
Jedyny minus to tłumaczenie mojego wydania z 1987. Pani Maria Zborowska usilnie trzymała się archaicznych "patrzał, popatrzała (!), popatrzał na niego...". Kto tak mówił w czasach powojennych i później? Wygląda to na "yntelektualny" snobizm jak stosowanie liczby mnogiej "postaci", która kole w oczy zamiast bardziej logicznej "postacie".
Ale to nie wina autora, taka dygresja z mojej strony.
Moja rada, jeśli macie dzieci warto podarować im tę książkę.

Przeczytałem po raz pierwszy w 1992 roku, teraz kupiłem to samo wydanie w antykwariacie i przeczytałem ponownie. I bawiło tak samo jak w czasach dzieciństwa. Przyjemna książka napisana bardzo lekkim językiem. Czytając czuje się sympatie do ET. Pozbawiona politycznej poprawności czy ideologicznych wrzutek, a więc można kupić ją dzieciom. Naprawdę bardzo przyjemnie się ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po pierwsze - to nie są horrory, nie wiem skąd taki pomysł. Podrabia ojca, ale nie rozumie jednej rzeczy - King pisze treściwie, zwięźle, unika niepotrzebnych fragmentów. A Hill leje wodę. I najwidoczniej tego nie zauważa, skoro mówi "Nowele to samo mięso, nie ma w nich nic zbędnego". U niego z pewnością nie są zwięzłe.
Pisze średnio, nie ma szczególnego talentu. Momentami ma się wrażenie, że czyta się wprawki hobbystów publikujących w internecie. Zdażają się też kompromitujące wpadki. Bodajże w pierwszym opowiadaniu dwukrotnie podał inny wiek dziewczynki, w drugim mówi o seksie na "tylnym siedzeniu Lamborghini". Tylne siedzenie w Lambo? Poważnie? Kiedy pisał te słowa nie było jeszcze terenówki Urusa. Absurd. Na koniec trzeba wspomnieć o politycznej poprawności, tak ją narzuca czytelnikowi, że nie da się nie zauważyć. Problemy etniczne USA to są ich problemy i nie każdy zrozumie ich kompleksy. Niepotrzebne to i odpychające, bardzo irytuje. Same histore są średnie. Dla mnie to była strata czasu.

Po pierwsze - to nie są horrory, nie wiem skąd taki pomysł. Podrabia ojca, ale nie rozumie jednej rzeczy - King pisze treściwie, zwięźle, unika niepotrzebnych fragmentów. A Hill leje wodę. I najwidoczniej tego nie zauważa, skoro mówi "Nowele to samo mięso, nie ma w nich nic zbędnego". U niego z pewnością nie są zwięzłe.
Pisze średnio, nie ma szczególnego talentu. Momentami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Strasznie się wynudziłem. Doczytałem na siłę, w niektórych miejscach wręcz przeskakując zdania. Powieść o bardzo schematycznej budowie, prymitywnej. Wszystko w podpunktach, kolejnych krokach. Autorka po długim męczeniu czytelnika szybko zamyka wątki i książka się urywa absolutnie infantylną i nierealistyczną reakcją Poirota. Chyba sama Aghata Christie była już znużona i cieszyła się, że to już koniec. Nie wiem, ale ja byłem bardzo zadowolony, że mogę ją wreszcie odłożyć na półkę i zabrać się za kolejną książkę, która czekała w kolejce.
Mój pierwszy kryminał w życiu, zdecydowanie ostatni.

Strasznie się wynudziłem. Doczytałem na siłę, w niektórych miejscach wręcz przeskakując zdania. Powieść o bardzo schematycznej budowie, prymitywnej. Wszystko w podpunktach, kolejnych krokach. Autorka po długim męczeniu czytelnika szybko zamyka wątki i książka się urywa absolutnie infantylną i nierealistyczną reakcją Poirota. Chyba sama Aghata Christie była już znużona i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pudełko z guzikami Gwendy Richard Chizmar, Stephen King
Ocena 6,7
Pudełko z guzi... Richard Chizmar, St...

Na półkach: ,

Mistrz suspensu, bez dwóch zdań. Przez całą książkę człowiek pyta "Co jest z tym pudełkiem, gadaj pan!". King to mistrz rzemiosła, który potrafi ze średniego tematu - bo ta historia nie jest przecież wyjątkowa - zrobić rzecz, którą czyta się z uśmiechem na ustach. Idealne dobrane momenty zaskoczenia, wszystko skrojone na miare, ani za dużo, ani za mało, bez zbędnych opisów i lania wody. Samo mięcho. Odejmuję dwie gwiazdki za to, że puenta jest słaba, i satysfakcjonuje tylko dlatego, że została umiejętnie złożona przez wprawnego pisarza. I za to, że King się powtarza - znów główny bohater musi być, albo stać się w przyszłości pisarzem (jakaś megalomania?), no i wątek postaci, która ma cudowne zdolności pomagania innym, po czym źle się czuje jakby całe zło wzięła na siebie już mieliśmy w "Zielonej Mili".

Mistrz suspensu, bez dwóch zdań. Przez całą książkę człowiek pyta "Co jest z tym pudełkiem, gadaj pan!". King to mistrz rzemiosła, który potrafi ze średniego tematu - bo ta historia nie jest przecież wyjątkowa - zrobić rzecz, którą czyta się z uśmiechem na ustach. Idealne dobrane momenty zaskoczenia, wszystko skrojone na miare, ani za dużo, ani za mało, bez zbędnych opisów...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Deus Irae Philip K. Dick, Roger Zelazny
Ocena 6,4
Deus Irae Philip K. Dick, Rog...

Na półkach: ,

Książka różniąca się od innych Dicka. I rodząca się w bólach, przez wiele lat. Dick miał podobno konsultować się z Zelaznym w sprawie chrześcijaństwa bo nie znał tematu. I niestety ta niewiedza jest bardzo widoczna. Rozważania autora/autorów przypominają klasyczne wywody ignorantów, którzy nie znając tematu popełniają błędy rzeczowe. Pod koniec znajdujemy nawet taki oto kwiatek, cytat:

"Upadek Szatana, upadek człowieka, ukrzyżowanie Chrystusa... z tych okropnych, złych wydarzeń zrodziło się dobro. Po swoim upadku z raju człowiek nauczył się miłości".

OK, przykład Chrystusa uwiarygadnia tezę, ale dwa pozostałe są fatalnie dobrane bo jej przeczą. Upadek anioła Szatana rozpoczął erę zła, a upadek człowieka erę grzechu. Takich błędów jest na tyle dużo, że całą rozprawkę teologiczną Dicka i Zelaznego można spokojnie wyrzucić do kosza. Wnioski oparte na złych założeniach a miejscami stereotypach (jak doszukiwanie się wspólnego dogmatu w judaizmie i chrześcijaństwie, antagonizmach przecież bo "tak się utarło")
Pozostaje więc sama przygoda, która jest taka sobie i bardzo dobra warstwa techniczna. Rzemiosło literackie na bardzo wysokim poziomie. Dlatego mimo chybionych wniosków autorów czyta to się bardzo dobrze. Zdecydowanie lepiej wybrać powieść Dicka (tę przeczytałem drugi raz po 20 latach) niż dzisiejszą fantastykę o pomieszanych stylach, cynicznie wydawaną w tomach, dla większych zysków.
Ale szukając książek Dicka, dajcie sobie spokój z nietypowym dla niego "Deus Irae". Najpierw sięgnijcie po "Ubika".

Książka różniąca się od innych Dicka. I rodząca się w bólach, przez wiele lat. Dick miał podobno konsultować się z Zelaznym w sprawie chrześcijaństwa bo nie znał tematu. I niestety ta niewiedza jest bardzo widoczna. Rozważania autora/autorów przypominają klasyczne wywody ignorantów, którzy nie znając tematu popełniają błędy rzeczowe. Pod koniec znajdujemy nawet taki oto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli w literaturze istniałyby "produkcje klasy B", tak jak w kinie, to ta książka byłaby przedstawicielem tego właśnie nurtu. To, że historia wcale nie przeraża wspomniano już w komentarzach. To nie jest horror, po prostu. Ale niewielu zwróciło uwagę na wiele błędów logicznych opowieści. Na nierealistyczne elementy historii. Bohater siedzi w pustym budynku bez ogrzewania, gdzie nie ma nawet prądu bez wyraźnego powodu. Nonsens. Ilu z was biegałoby ze świecą po pustym budynku zamiast wrócić do domu? No właśnie. Giną dwie turystki, które też nie wiadomo co tam robią skoro obiekt nieczynny, bohatera to nie rusza. Dwóch lumpów rozerwanych w lesie niemal na jego oczach. Co robi? Chce ciała zakopać, a kiedy ich nie znajduje wraca do codziennych czynności jak gdyby nigdy nic. I tak dalej, tak dalej. Za dużo też tutaj opisów, niepotrzebnych rzeczy a za mało właściwej historii. Darda robi podobnie, też za dużo u niego realizmu i te jego historie są miałkie, ale jemu jakoś to wychodzi, tutaj jest to po prostu słabe. Moim zdaniem książce przydałaby się jeszcze jedna redakcja, taka gruntowna i usunięcie wielu elementów.

Jeśli w literaturze istniałyby "produkcje klasy B", tak jak w kinie, to ta książka byłaby przedstawicielem tego właśnie nurtu. To, że historia wcale nie przeraża wspomniano już w komentarzach. To nie jest horror, po prostu. Ale niewielu zwróciło uwagę na wiele błędów logicznych opowieści. Na nierealistyczne elementy historii. Bohater siedzi w pustym budynku bez ogrzewania,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem ją ponownie jako dorosły człowiek, ale pierwszy raz przerobiłem ją dwadzieścia pięć lat temu jako dwunastolatek. Wtedy działała na wyobraźnię, zachęcała do "przygód na podwórku". Naturalnie, po przeczytaniu tej książki próbowaliśmy z kolegami zrobić tratwę i spłynąć Notecią w siną dal. Dzisiaj już tak nie bawi, napisana jest zbyt prosto i dorosłego człowieka nie wciągnie. Teraz zauważa się inne walory tej książki, jak chociażby brak poprawności politycznej. Tak bardzo poszukiwana dzisiaj zaleta. Z drugiej strony pokazuje tok barbarzyńskiego myślenia Amerykanów, którzy stworzyli potęgę swego kraju na niewolnictwie a dziś szafują bredniami o "równouprawnieniu". Daje do myślenia. Ale gdybym miał ocenić "Przygody Hucka Finna" krótko, powiedziałbym "Tomek Sawyer był lepszy".

Przeczytałem ją ponownie jako dorosły człowiek, ale pierwszy raz przerobiłem ją dwadzieścia pięć lat temu jako dwunastolatek. Wtedy działała na wyobraźnię, zachęcała do "przygód na podwórku". Naturalnie, po przeczytaniu tej książki próbowaliśmy z kolegami zrobić tratwę i spłynąć Notecią w siną dal. Dzisiaj już tak nie bawi, napisana jest zbyt prosto i dorosłego człowieka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka posiada magię, przyciąga. Napisana pod wpływem zafascynowania Verne'a techniką, nauką, miała być pełną pychy obrazem jaki to człowiek jest wszechpotężny i "czyni sobie Ziemię poddaną". Tymczasem ten przekaz gdzieś umyka i bardzo dobrze, bo pozostaje czysta, przygotowa książka. Jedna z tych, którą młodzi chłopcy czytają po nocach marząc, co będą robili w wakacje na wsi. Książka, która zachęca dzieciaków do budowania domków na drzewie, szałasów, "baz", ruszenia się sprzed komputera i przeszukiwania okolicznych terenów. Dlatego uważam, że - szczególnie w dzisiejszych czasach - jest bardzo wartościowa i każdy rodzic powinien swojemu dziecku ją kupić, lub czytać na dobranoc.

Ta książka posiada magię, przyciąga. Napisana pod wpływem zafascynowania Verne'a techniką, nauką, miała być pełną pychy obrazem jaki to człowiek jest wszechpotężny i "czyni sobie Ziemię poddaną". Tymczasem ten przekaz gdzieś umyka i bardzo dobrze, bo pozostaje czysta, przygotowa książka. Jedna z tych, którą młodzi chłopcy czytają po nocach marząc, co będą robili w wakacje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspaniała książka o wysokich walorach edukacyjnych. Każdy chłopiec powinien to przeczytać. Dla mnie wyjątkowo bliska, bo nasze podwórkowe "wojny" (bazy, bandy itd. pamiętacie te czasy? :)) zbiegły się z czasem kiedy przerabialiśmy tę lekturę w szkole i okazało się, że my bawimy się podobnie do bohaterów tej książki. Jedna z lektur, które wychowały mnie na mężczyznę kochającego naród, własną tożsamość, z kręgosłupem moralnym. Właśnie szukam jakiegoś ładnego wydania by postawić na półce wśród kolekcji starych książek przeczytanych w dzieciństwie, które, przyznaję, czytam ponownie już jako dorosły człowiek.

Wspaniała książka o wysokich walorach edukacyjnych. Każdy chłopiec powinien to przeczytać. Dla mnie wyjątkowo bliska, bo nasze podwórkowe "wojny" (bazy, bandy itd. pamiętacie te czasy? :)) zbiegły się z czasem kiedy przerabialiśmy tę lekturę w szkole i okazało się, że my bawimy się podobnie do bohaterów tej książki. Jedna z lektur, które wychowały mnie na mężczyznę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki H.P. Lovecraft: Ogar i inne opowiadania H.P. Lovecraft, Gou Tanabe
Ocena 7,0
H.P. Lovecraft... H.P. Lovecraft, Gou...

Na półkach: , ,

Czytałem inny zbiór opowiadań Lovecrafta. "Ogar" wcale nie było takie złe w porównaniu z podróbką Frankensteina "Reanimatorem" czy "Przeklętym Domem", którego nikt nie chciał wydać. Lovecrafta w ogóle nikt nie chciał publikować. Tak jak dla ówczesnych wydawców tak i dla mnie Lovecraft był amatorem o słabym warsztacie i marnych pomysłach. W dodatku pełen pychy i chyba nie do końca normalny psychicznie, jeśli zna się jego poglądy. I te jego frazy - "nienazwane zło", "nieokreślone zło", wciskane co jakiś czas. Tandeta. Dialogów nie pisał, bo nie potrafił (to nie pomyłka, naprawdę jego opowiadania nie posiadają dialogów, przynajmniej te z mojego zbioru). Za to świetny był w laniu wody i usypianiu czytelnika. Nieumiejętność tworzenia dialogów bardzo mu w tym pomagała. One dodają bowiem opowieści dynamiki i życia, a tych w jego opowiadaniach po prostu nie ma. Taki na przykład "Przeklęty Dom". Czterdzieści stron bredzenia o historii domu, co było zupełnie zbędne, i akcja na kilku ostatnich stronach. To aż niepojęte, czy on sam w ogóle czytał swoje wypociny przed próbą wciśnięcia ich jakiemuś wydawcy? Nie polecam. Niektórzy będą was mamili, że to "mistrz horroru', ale ciężko nazwać mistrzem kogoś kto nie posiadał warsztatu a i pomysły nie były najwyższych lotów. Twórczość miejscami dziwaczna, a zawsze pozbawiona ikry i polotu. Wynudzicie się i zirytujecie, lepiej sięgnąć po pisarzy profesjonalnych naszych czasów. Powiem tak, po skończeniu zbioru opowiadań Lovecrafta, do czytania których zabierałem się z musu, chcąc je tylko skończyć, sięgnąłem "na chwilkę" po nowo zakupioną powieść Neila Gaimana. Tak przed snem. Przeczytałem kilkadziesiąt stron i nie mogłem się oderwać. Kolosalna różnica jakości.

Czytałem inny zbiór opowiadań Lovecrafta. "Ogar" wcale nie było takie złe w porównaniu z podróbką Frankensteina "Reanimatorem" czy "Przeklętym Domem", którego nikt nie chciał wydać. Lovecrafta w ogóle nikt nie chciał publikować. Tak jak dla ówczesnych wydawców tak i dla mnie Lovecraft był amatorem o słabym warsztacie i marnych pomysłach. W dodatku pełen pychy i chyba nie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie podzielam zachwytu przedmówców. Książka jest o niczym, nie wiadomo o co w niej chodzi. Nie problem w tym, że jest zagmatwana, tylko w tym, że nie posiada fabuły. Opowieść składa się z urywanych pobocznych wątków, autor skacze od jednego bohatera i jego przygody do następnego, by po jakimś czasie znów wrócić do poprzedniego. I tak w kółko. Irytujący chaos, a w dodatku nic się nie dzieje. Kupiłem tę książkę w przecenie bo zaciekawił mnie opis na okładce i dałem sobie wcisnąć szmelc. A okazuje się, że jest to część trylogii, to już zupełnie nie do przejścia. Zdecydowanie nie polecam.

Nie podzielam zachwytu przedmówców. Książka jest o niczym, nie wiadomo o co w niej chodzi. Nie problem w tym, że jest zagmatwana, tylko w tym, że nie posiada fabuły. Opowieść składa się z urywanych pobocznych wątków, autor skacze od jednego bohatera i jego przygody do następnego, by po jakimś czasie znów wrócić do poprzedniego. I tak w kółko. Irytujący chaos, a w dodatku...

więcej Pokaż mimo to